Dzisiaj propozycja dla dzieciaków. Wydawnictwo Edgard języki obce wypuściło niedawno na
rynek serię kart obrazkowych przeznaczonych do nauki języka angielskiego.
Dzięki uprzejmości wydawnictwa mogłam przyjrzeć się bliżej pakietowi Karty obrazkowe. 100 pierwszych słówek.
Zestaw zawiera:
-104 kolorowe kart obrazkowe angielsko-polskie
-poradnik dla rodziców i nauczycieli
-płyta CD z nagraniami słówek i piosenek
Publikacja przeznaczona jest dla dzieci od trzech lat i służy do nauki języka angielskiego w domu,
przedszkolu i szkole.
Każda karta należąca do zestawu jest dwustronna i
dwujęzyczna: po jednej stronie znajduje się zabawna ilustracja i podpis w
języku angielskim, a na odwrocie – w języku polskim.
Poradnik dla rodziców i nauczycieli zawiera bardzo
dużo ciekawych i gotowych pomysłów jak wykorzystać można karty w nauce
indywidualnej bądź grupowej. Dodatkowo książeczka zawiera wiele zadań do
rozwiązania przez dziecko, które pozwolą utrwalić mu poznane słówka.
Na płycie CD wydawca umieścił nagrania wszystkich
słówek i zdań, które są czytane przez native speakera. Uważam, że do bardzo
dobry pomysł, gdyż rodzic, który nie zna dobrze języka, będzie mógł sam
osłuchać się z wymową, aby nie wprowadzać w błąd dziecka. Dodam, że głosy
zarówno native speakera i tłumacza są bardzo przyjemne dla ucha. Wspominam o
tym, bo dla mnie ma to duże znaczenie. Kiedy nie mogę znieść głosu nauczyciela,
nie dam rady niczego się z nim nauczyć.
Super dodatkiem są nagrania piosenek w wykonaniu
dzieci, które na pewno umilą naukę. Mnie i mojemu synkowi szczególnie przypadła
do gustu Baby Bumblebee – Mały trzmiel.
Przyznam szczerze, że mojej rodzinie bardzo przypadły
do gustu te karty, chociaż na razie w większości wykorzystujemy je do nauki polskich
słówek (Co też autorzy sami polecają młodszym dzieciom). Dzięki nim mój Tymek
poznał takie słówka jak gruby i chudy, sukienka, kurtka, rozróżnia pory roku,
potrafi powiedzieć, że coś jest wysokie, a coś niskie. W języku angielskim
próbuję go nauczyć jedynie tych słów, które w języku polskim zna od dawna i bezbłędnie je
wymawia (Kolory, owoce). Nie chcę zbytnio mieszać w główce synkowi, bo uważam,
że powinien najpierw dobrze poznać swój ojczysty język, natomiast kilka
pojedynczych słów na pewno mu nie zaszkodzi, szczególnie, że sam chętnie pyta o
tłumaczenie angielskie. Wyobraźcie sobie, że moje dziecko przybiegło do mnie
ostatnio i powitało mnie słowami „hał al ju mamusiu”.
Karty są na tyle elastyczne, że można je wykorzystać
do wielu, wielu zabaw: można je układać kategoriami, można losować i zgadywać
znaczenie angielskie wylosowanego słówka, powtarzać za rodzicami, opisywać
przedmioty, porównywać itp. Pomysłów może być niezliczona ilość.
Wiadomo, że dzieci lubią się uczyć przez zabawę. Karty
więc pozwalają w bardzo przyjemny sposób osłuchać się dziecku z językiem już od
najmłodszych lat, a także przyswoić sporą liczbę słówek z wielu dziedzin:
- · Ja i moja rodzina
- · Moja twarz i moje ciało
- · Moje ubrania
- · Moje zabawki
- · Lubię jeść!
- · Lubię owoce i warzywa!
- · Umiem już liczyć!
- · Ile kolorów!
- · Pory roku i dni tygodnia
- · Jakie to jest?
Do dalszej edukacji starszych dzieci, Wydawnictwo Edgard w
tej samej serii wydało zestawy kart ze słówkami o wyższym stopniu trudności:
- · W domu i w szkole (od 6 lat)
- · Świat wokół mnie (od 6 lat)
- · Czas wolny (od 6 lat)
Polecam wam ogromnie karty obrazkowe jako pomoc w
nauce języka angielskiego, ale i polskiego oraz do urozmaicenia wspólnych zabaw
z dzieckiem. Wypróbowałam i u mnie się sprawdziły:)
moja malutka jest jeszcze ZA malutka na tego typu pozycje :)
OdpowiedzUsuńMój synek ma pięć lat i już wiele razy myślałam o tym, by kupić jakąś fajną książkę do nauki języka angielskiego. Ale jak zobaczyłam te karty, to pomyślałam, że właśnie to jest to! Muszę koniecznie się za nimi rozejrzeć. Świetna sprawa!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo się cieszę, że spodobały ci się karty. W ogóle wydawnictwo Edgard ma bardzo fajne pozycje dla dzieci. Polecam:)
UsuńTak na marginesie :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie teraz doczytałam, że skończyłaś polonistykę. To tak jak ja, i też mam w domu męża - pasjonata motoryzacji ;) No i synka - jak już wspomniałam - pięciolatka :)
O to mamy wiele wspólnego:) Pozdrawiam ciepło:)
UsuńTeż jesteś nocnym markiem, czy to tylko jednorazowy przypadek? ;) Bo to by była kolejna zbieżność :)
UsuńRównież pozdrawiam!
Hihi No to jest kolejna rzecz wspólna. Zawsze byłam i jestem nocnym markiem. Odkąd urodził się mój synek musiałam ograniczyć trochę nocne posiedzenia, ale często zdarza mi się jednak zarwać noc. Tylko wieczorem jak mały idzie spać, mam możliwość popracować, czy napisać recenzję:)
UsuńA jak u ciebie?
Ja mogę powiedzieć, że urodziłam się i umrę jako nocny marek :) Wiele razy próbowałam się przestawić, ale nic mi z tego nie wychodziło. Uwielbiam te godziny, kiedy moje chłopaki śpią, jest cisza i spokój, a ja mam czas tylko dla siebie. Przeważnie spędzam go na czytaniu książek. Sama pewnie wiesz, że w dzień przy dziecku trudno skupić się na czytaniu :)
UsuńJa również bardzo często piszę recenzje w nocy :)
ja też próbowałam się przestawić, ale nawet kiedy mąż zabiera gdzieś synka żebym miała chwilę spokoju, to nie mogę się skupić. Również uwielbiam ten moment, kiedy mąż i synek śpią. Wtedy najlepiej mi się myśli, czyta i pisze:)
UsuńA wiesz, że odnalazłam jeszcze jedną wspólną rzecz? Przeczytałam, że uwielbiasz kawę pod każdą postacią. Ja też i to bardzo hihihihihiih:) Pozdrawiam
A wiesz, że nawet jesteśmy w podobnym wieku? :D
UsuńWiem, bo zajrzałam do Ciebie na "lubimy czytać" :)
Jak mi jeszcze powiesz, że mieszkasz gdzieś na Śląsku (wnioskuję po tym, że wybierasz się na targi w Katowicach) to padnę z wrażenia :D ;)
P.S. Na targi również się wybieram, tylko jeszcze nie wiem, w który dzień :)
UsuńDo niedawna Gliwice, a tera Kuźnia Raciborska:)
UsuńTo całkiem blisko mnie byłaś, teraz już chyba troszkę dalej. Ja aktualnie mieszkam w Radzionkowie :)
UsuńTak, ale mimo wszystko nie tak daleko. To jednak ciągle Śląsk:)
UsuńMasz rację :)
UsuńA jak sobie dajesz radę po przeprowadzce? Mnie było dość ciężko, zwłaszcza, że Radzionków to bardzo fajne miasteczko, ale dość... hmmm... hermetyczne. Teraz już minęły trzy lata i już się tak zaaklimatyzowałam, że ciężko mi będzie kiedyś w przyszłości się stąd wyprowadzić :)
Widzę, że wydawnictwo wie, jak przekonać do języka obcego nawet malucha:) Świetna sprawa!
OdpowiedzUsuńWyczytałam, że wybierasz się do Katowic - ja będę w sobotę - może uda nam się spotkać?
Pozdrawiam serdecznie!
Oh to świetnie. Ja wstępnie też planuję być w sobotę, jednak wszystko będzie zależało od grafiku męża w pracy. Liczę na to, że uda nam się spotkać. Pozdrawiam
UsuńCiekawy pomysł na naukę nowego słownictwa. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy:) W "Edgardzie" wiedzą jak podejść dzieciaki i niepostrzeżenie nauczyć je języka:)
UsuńCiekawe, ciekawe - dla mojej córci na pewno, byłaby zadowolona :)
OdpowiedzUsuńPewnie tak:) Mój Tymek bardzo lubi bawić się tymi kartami:)
UsuńŚwietny pomysł na naukę słówek dla dzieci! Wiem, co mówię, bo swego czasu próbowałam wbić angielski do głowy takim małym szkrabom :)
OdpowiedzUsuńO to jesteś ekspertem:) Wiadomo dla dzieci potrzeba niekonwencjonalnych sposobów:) Pozdrawiam
UsuńPrzydałby mi się się kurs języka angielskiego, choć raczej nie na tym poziomie :P
OdpowiedzUsuńHihihi:) No raczej nie, chociaż powiem ci, że przy zabawie i mnie się utrwalają takie proste słówka:)
Usuń