Tłumaczenie: Marta Jordan
Tytuł: Czarna książka kolorów
Wydawnictwo: Widnokrąg
Rok wydania: 2012
Przedział wiekowy: Od 5 do 99
Czerwony
jest kwaśny jak truskawka i słodki jak arbuz.
Kolor
czerwony boli, kiedy wygląda spod zadrapanej skóry na jego kolanie*
Każdy z nas w
swoim dzieciństwie lub nawet podczas zabawy z własnym dzieckiem uczestniczył w
grze w wyobrażanie sobie kolorów. Ja do dziś pamiętam, jak na jednej z lekcji
pani nauczycielka kazała nam wyobrazić sobie, że oto mamy przed sobą osobę,
która nie widzi i mamy jej zobrazować dany kolor, porównując go do smaków,
uczuć, zjawisk. Wtedy takie ćwiczenie nie wydawało się trudne, ale tylko
dlatego, że wszyscy myśleliśmy jednak wzrokiem i często popełnialiśmy gafy
typu: żółty jest jak słońce itp. Dopiero instruowani przez nauczycielkę
dopowiadaliśmy słowa ciepły jak słońce, kwaśny jak cytryna. Pamiętam, że
ćwiczenie odniosło pożądany efekt, bo w pewien sposób uwrażliwiło nas-dzieci, pozwoliło
chociaż trochę poczuć się jak osoba niewidoma.
Z takich
samych powodów pojawiła się na rynku Czarna
książka kolorów. Paradoksalnie została stworzona za pomocą dwóch barw:
czerni i srebra, choć właściwie Tomkowi, wystarczyłaby sama czerń. Jakie
znaczenie ma bowiem dla niewidzącego chłopca kolorowa ilustracja, czy kolor
czcionki? Żadne. Kolory Tomka są jednak bardzo głębokie i wyraziste. Odczuwane
smakiem, zapachem i konsystencją.
Tomek
lubi wszystkie kolory, bo je słyszy, czuje ich zapach, dotyk i smak**
Autorki
zrobiły wszystko, aby czytelnik mógł poczuć choć namiastkę tego, co „widzi”
Tomek i inni niewidomi ludzie.
Książka
wydrukowana została na grubym, szorstkim, czarnym papierze (identyczny
znajdował się w starych albumach fotograficznych). Po jednej stronie znajduje
się jedna linijka srebrnego tekstu, natomiast powyżej ten sam tekst pisany brajlem.
Po drugiej stronie umieszczono piękne, lekko wypukłe, błyszczące i również czarne
rysunki, które aż proszą się o to, żeby przejeżdżać po nich opuszkiem palca,
zamykając przy tym oczy. Oczywiście nie byłam w stanie „wyczuć” co znajduje się
na poszczególnych ilustracjach, ale chodziło przecież o samo otwarcie oczu na
sposób postrzegania świata przez osobę niewidomą. Próbowałam także nauczyć się kilku liter
alfabetu Braille’a, który znajduje się na ostatniej stronie i potem wyczuć je w
tekście, ale jest to naprawdę trudne.
Niezwykłych
doznań dostarczyło mi jednak poznawanie kolorów razem z Tomkiem. Zamykałam oczy
i wyobrażałam sobie jak pachnie skoszona trawa i smakują lody miętowe. To
właśnie zielony
A brązowy,
jeden z moich ulubionych? Wyobraźcie sobie, że ten kolor szeleści pod stopami,
kiedy przychodzi jesień. Do tego pachnie pięknie czekoladą, a czasem czymś
bardzo brzydkim… Królową kolorów jest dla chłopca czerń, ponieważ przypomina mi
mamę:
A
królem kolorów jest czarny. Jest delikatny jak jedwab –
tak
jak wtedy, gdy mama przytula Tomka i okrywa go swoimi długimi włosami***
Jak pięknie
można „nazwać” wszystkie barwy tęczy prawda? Szkoda, że my ludzie widzący
utraciliśmy tę wrażliwość.
Najbardziej
wzruszyło mnie jedno zdanie, które przytoczę:
Wspaniale, że
powstają takie książki. To bardzo dobry pretekst, aby usiąść z dzieckiem na
kolanach i porozmawiać o niepełnosprawności, o tym jak trudno jest nie
widzieć. Mój Tymek jest jeszcze za mały,
aby zrozumieć ten problem, ale wykorzystałam książeczkę, aby ćwiczyć jego
wyobraźnię. Siadamy sobie na dywanie, zamykamy oczy i wyobrażamy kolory. Biały na
przykład jest jak miś Edzo i dlatego jest taki mięciutki…
*Menena
Cottin, Rosana Faría, Czarna książka
kolorów, Warszawa 2012,
**ibidem,
***ibidem.
Za możliwość przeczytania i
zrecenzowania książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu
ALE ŚLICZNIE WYDANA!!
OdpowiedzUsuńTo prawda!
UsuńMnie książka troche zmroziła i jednocześnie uswiadomiła mi jak mamy dobrze,że widzimy wszystkie kolory tego świata.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Książeczka każe zastanowić się nad niepełnosprawnością, o której na co dzień nie myślimy, jeśli nas bezpośrednio nie dotyczy. Warto się zatrzymać...
UsuńWspaniale, że powstają takie książeczki dla dzieci! Zarówno ze względu na te niewidome, ze zrozumiałych powodów, jak i te, które mają szczęście "widzieć wzrokiem". No i wydanie - cudo! Jestem po prostu zachwycona!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Isadora, ja również jestem zachwycona. Nigdy nie wpadłabym na lepszy pomysł, żeby uwrażliwić moje dziecko, a tak mam piękną książkę, która w dodatku pomoże mi mądrze to rozegrać. Oby więcej takich powstawało! Pozdrawiam
UsuńOch jak pięknie wydana książka.
OdpowiedzUsuńCiekawe skąd u autorek zrodził się pomysł by wydać coś takiego.
Na wszystkie książki czytane przez Was w ramach mojego wyzwania patrzę pod kątem pracy pedagogicznej, ale w tym przypadku myślę, że lepiej jeśli na książce "pracuje" rodzic z dzieckiem indywidualnie, niż nauczyciel z grupą.