Tłumaczył: Krzysztof Umiński
Tytuł: Pisarz rodzinny
Wydawnictwo: Drzewo Babel
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 195
Oprawa: miękka ze skrzydełkiem
Po pierwsze okładka.
Prosta, ale jakże sugestywna. Stary klucz, zakończony niezwykłym języczkiem, na
którego kształt składają się różnego rodzaju stalówki do piór. Ostre, cienkie,
precyzyjne i bezlitosne. Czemu ma służyć umieszczenie ich na kluczu? Wymyśliłam
sobie, że dla głównego bohatera bycie pisarzem, posługiwanie się piórem, jako
narzędziem pracy, miało być kluczem do sukcesu, drogą do uzdrowienia siebie i
swojej rodziny. Tak założono i tak się miało stać. Sam Eduardo miał się tylko
podporządkować przeznaczeniu…
Kiedy ma się siedem
lat i pisze się swój pierwszy wiersz, zwykle nie oczekuje się niczego. Jest to
radosna twórczość szczęśliwego bądź nieszczęśliwego dziecka, która co najwyżej
wywoła pobłażliwy uśmiech na twarzach rodziców.
Jeśli takowy wiersz będzie miał odrobinę szczęścia, zostanie zachowany w
pudle z pamiątkami z dzieciństwa i kiedyś w przyszłości wywoła łzę wzruszenia
na twarzy niedoszłego „poety”. Co jednak może się stać, kiedy nieudolny
pierwszy rym zostanie odebrany przez zachwyconych rodziców jako zapowiedź
przyszłego sukcesu i w wieku tych nieszczęsnych siedmiu lat zostanie się
obwołanym pisarzem rodzinnym? Cóż, kiedy od tej pory wszystkie oczy skierowane
są w twoją stronę, kiedy właściwie nie masz wyboru i musisz zostać następcą
Rimbauda, czy innego Gide?
Z takim problemem
musiał się zmierzyć Éduard, kiedy w wieku siedmiu lat napisał:
Mamo
Nie
jesteś piżamą
Tatku
Płyniesz
na dużym statku
Babciu
Mysz
się schowała w kapciu
Dziadziusiu
Wszyscy
robią siusiu.*
I już. Tyle
wystarczyło, aby chłopiec w wieku siedmiu lat osiągnął pierwszy sukces
literacki, natomiast kiedy skończył lat dziewięć, dołączył do tych, którzy
talent posiedli zbyt wcześnie. Jego
słowa wyczerpywały się szybko. Tak szybko jak rozpadała się jego rodzina. Z
każdym kolejnym wypalonym przez mamę papierosem, jego słowa uchodziły wraz z
dymem. Zadziwiająca jest tutaj obojętność rodziców na potrzeby swoich dzieci.
Odniosłam wrażenie, że poprzez młodzieńcze zauroczenie i potrzebę bliskości po
latach wojennej tragedii, zbyt pochopnie zdecydowali się na założenie rodziny
(a może to życie zadecydowało za nich). Ich krótka, szalona miłość wypaliła się
wraz z pierwszymi problemami, a co najgorsze, ani mama, ani tato nie robią nic,
żeby zaleczyć rany, pozbierać z podłogi porozbijane słowa, solniczka, talerz, szklanka, dzbanek, foremka. A może, któreś z
nich w ukryciu próbuje, tylko ogromne blizny są tak widoczne, że poranione
przedmioty trzeba zepchnąć w cień kredensu?
Oboje chyba zasypiają
w ciepłych fotelach zapomnienia i czekają na uzdrowienie, które może im
przynieść pisanie Eduarda. Syn oczywiście czuje, że musi napisać powieść, która
będzie miała moc oczyszczającą i leczniczą. Wiadomo jednak jak działa człowiek
pod presją, a co dopiero tak wielką.
Zaślepiony
jedynym przyświecającym mu celem rani po drodze kilka bliskich osób, sam
również nie wychodzi bez szwanku. Końcowe nuty powieści dają jednak nadzieję na
to, że starzejący się Eduard uświadomi sobie, co w jego życiu jest tak naprawdę
ważne i zawróci na początek swojej drogi…
Pisarz
rodzinny, to niezwykle poruszająca rodzinna historia o tym
jak łatwo jednym słowem, gestem zepsuć komuś życie. Aż chciałoby się krzyknąć
na rodziców Eduarda, żeby przestali bawić się w Boga i decydować o tym, kim
zostaną ich dzieci. Takie chore ambicje i nadzieje potrafią narobić wiele
bolesnych szkód, co widać na załączonym obrazku. Eduardo dopiero jako
zniszczony życiem, starzejący się mężczyzna potrafi sprzeciwić się losowi, jaki
zgotowali mu rodzice, zamknąć furtkę i zacząć życie od początku. Czy jego
heroiczny czyn zakończy się sukcesem? Tego nie wiadomo. Sama jednak próba
wydaje się być ciekawszą perspektywą od destrukcyjnego podążania za chłopcem,
który w wieku siedmiu lat popełnił błąd pokazując rodzinie swój pierwszy
wiersz.
Język powieści
jest bardzo lekki, swobodny, a jednocześnie dopracowany tak, że ma się wrażenie,
iż każde słowo stoi na właściwym miejscu i żadne inne nie mogłoby go zastąpić
(miejscami przypominał mi język Pagnola). Krótkie rozdzialiki, proste zdania,
podział na lata i charakterystyczne kronikarskie wstawki z życia pisarzy,
projektantów mody, muzyków sprawiają, że książkę czyta się fantastycznie. Jej
niewielkie rozmiary pozostawiają pewien niedosyt, ale pozwalają również z niecierpliwością
wyczekiwać kolejnej powieści autora, która ma się ukazać już w marcu tego roku
(Lista moich zachcianek).
Pisarz
rodzinny to naprawdę bardzo dobry debiut niemłodego już Grégoire
Delacourta, który do tej pory zajmował się pisaniem tekstów do reklam (z
wielkim powodzeniem zresztą). Jego życiorys do złudzenia przypomina losy
bohatera powieści, dlatego śmiem twierdzić (posiłkując się znaną teorią, jakoby
to pisarz miał dawać najwięcej siebie w swojej pierwszej książce), że kilka
prawdziwych faktów z życia Delacourta znalazło się w tej powieści.
Tekst na
okładce nie kłamie. Przy lekturze Pisarza
rodzinnego śmiałam się i płakałam jednocześnie. Polubiłam Eduarda na tyle,
by całym sercem kibicować mu w każdej sytuacji.
Niezwykle świeża
i mądra powieść, która pozostanie w mojej głowie jeszcze przez dłuższą chwilę.
Polecam
gorąco!
*Grégoire
Delacourt, Pisarz rodzinny, Warszawa
2012, s.11.
Za
możliwość przeczytania i zrecenzowania książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu
Drzewo Babel
Gdyby nie Twoja recenzja, to ta ksiazka umknelaby mi zupelnie, a tak zostala wpisana na liste ksiazej do poszukania i przeczytania. Z wielka checia poznam Eduarda i jego rodzine.
OdpowiedzUsuńCieszę się zatem Imani, bo książkę naprawdę warto przeczytać:) Pozdrawiam ciepło
UsuńObawiam się, że nie zwróciłabym na tę książkę uwagi, gdybym, podobnie jak Imani, nie przeczytała Twojej recenzji. Zapowiada się ciekawa i taka słodko-gorzka opowieść o relacjach rodzinnych. Postaram się przeczytać :)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja o tej książce nigdy wcześniej nie słyszałam. Spodobała mi się nota od wydawcy i nie zawiodłam się. Niepozorna rzecz, a warta przeczytania:)
UsuńBędę ją miała na uwadze, bo recenzja mnie zachęciła :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Melu:) Myślę, że się nie zawiedziesz:)
UsuńPiękna recenzja :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:)
UsuńKoleżanka bardzo mi poleciła tę książkę i mam ją na czytniku, niestety ebooki czekają na swoją kolej najdłużej :p
OdpowiedzUsuńU mnie jest podobnie:)Papier zawsze wygrywa:) Ja również polecam ci bardzo tę książkę:)
UsuńTo nawet nie kwestia tego, że wolę papierowe, tylko one jakoś bardziej się rzucają w oczy ;) No i mają wyższy priorytet: recenzyjne, z biblioteki... Z czytnika jak z półki, nic nie ucieknie :p
UsuńJuż zapisują na listę "muszę przeczytać". Z tego co piszesz książka zapowiada się rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńCieszę się:) I mam nadzieję, że się nie zawiedziesz:) Pozdrawiam
UsuńKsiążka zaintrygowała mnie już jakiś czas temu okładką i tytułem. Opisu nigdy nie czytałam, bo jak nabieram ochoty na książkę nie wiedząc o czym jest to czytając opis często natykam się na spojlery. Twoja recenzja przekonała mnie, że po książkę muszę sięgnąć wcześniej niż później :).
OdpowiedzUsuń