Tytuł: Zeszyt z Aniołami
Ilustracje: Ewa Beniak-Haremska
Wydawnictwo: Zysk i S-Ka
Liczba stron: 160
Oprawa: twarda
Rok wydania: 2013
Pamiętacie serię
kultowych książeczek o Mikołajku? Niejednokrotnie zazdrościłam Francuzom i
bardzo chciałam żeby jakiś mądry Polak napisał taką fajną rzecz osadzoną w
naszych realiach. Wszem i wobec ogłaszam, że znalazłam autorkę na miarę
Gościnnego i Sempego!
Monika Madejek
napisała „Zeszyt z Aniołami”. Pamiętnik 10 letniego Kajtka, który jak sam
twierdzi na wstępie, w przyszłości zostanie znanym pisarzem, a to, co teraz
tworzy posłuży mu do napisania opasłej autobiografii – bardzo poczytnej
zresztą, o czym Kajtek (w przyszłości Kajetan) jest święcie przekonany.
Co go skłoniło do tak
mało męskiego przecież prowadzenia własnego pamiętnika? Oczywiście polonistka,
która słynie z zadawania swoim uczniom nietypowych, bardzo interesujących,
aczkolwiek pochłaniających wiele czasu prac domowych. Tak to się właśnie zaczyna…
Kajtek rozpoczyna pisanie
od przedstawienia siebie i swojej rodziny, która trzeba przyznać jest
nadzwyczaj udana. Mama Ewa na co dzień uprawia kurzą profesję (jak twierdzi
tato Kajtka), czyli zajmuje się domem i dziećmi. Pracuje także w lokalnej gazecie, w której
prowadzi kącik kulinarny. Kajtek jak i reszta rodziny jest z tego faktu bardzo
zadowolony, bo w domu zawsze jest coś dobrego do zjedzenia. Jedynym mankamentem
jest to, że potrawy, które jedzą są zwykle zimne (mama musi porządnie
sfotografować każde kulinarne dzieło, a to trochę trwa). Tato również pracuje
na dwóch etatach – rano jest listonoszem, a po południu wskakuje w garnitur i
zamienia się w prawdziwego agenta ubezpieczeniowego. Ludzie czekają na niego
tylko o poranku, kiedy jest listonoszem, po południu zwykle miasteczko
pustoszeje i dziwnym trafem nikogo nie ma w domu.
Kajtek ma też dwójkę
rodzeństwa: młodszego brata Ediego, który jest wpatrzony w Kajtka jak w obrazek
i uważa go za swój autorytet. Kajtkowi bardzo pasuje taka rola i ma nadzieję,
że również Kasia, jego półtora roczna siostra w przyszłości również będzie brać
przykład z brata.
Jest jeszcze
babcia. Babcia jest wyśmienita! Zwariowana i pełna młodzieńczych pomysłów na
siebie, które czasem tylko przynoszą opłakane skutki. Uwielbia codzienne
pogaduchy z Kajtkiem przez telefon i jemu jednemu zwierza się ze swoich
fanaberii (wyobraźcie sobie, że babcia pewnego dnia wpada nawet na pomysł
pisania bloga).
Nie sposób
zapomnieć o przyjaciołach Kajtka. Adaś,
jest zawsze tam gdzie Kajtek no i bądźmy szczerzy również tam gdzie gotuje mama
Kajtka. Adaś uwielbia jeść i często się zdarza, że po szkole ląduje u
przyjaciela na obiedzie. Drugim najlepszym przyjacielem jest Sławek. Sławek
jest dziewczyną, zdeklarowaną chłopiarą i tak naprawdę ma na imię Beti. Jej pasją są proce. Zna wszystkie ich modele,
sposoby działania, zasięg i efekty użycia. Adaś i Kajtek czują się ze Sławkiem
bezpieczni. Jest jeszcze Anka tzw. przyjaciółka z obowiązku. Ogólnie rzecz
biorąc Kajtek nie koleguje się z dziewczynami, ale Anka jest siostrą Adasia i
ciągle kręci się w pobliżu.
Opowiadać o
tej książeczce można by wiele zaczynając od przepięknego wydania. Twarda oprawa już nikogo nie dziwi i pewnie
nie zachwyca, aczkolwiek ja przy książkach dla dzieci uznaję to za duży plus. Zeszyt z Aniołami wydany jest w mało
powszechnym formacie 200x190, co moim zdaniem dodaje książce tylko uroku i
rzeczywiście przywodzi na myśl gruby kajet do spisywania wspomnień.
Ilustracje do
tej książki wykonała Ewa Beniak-Haremska i dla tej pani należą się ogromne
brawa. W ilustracjach tych nie ma żadnego koloru. Jest tylko czarna kreska,
która jednak pociągana dłonią pani Bieniak-Haremskiej nabiera takiego
temperamentu i humoru, że trudno powstrzymać się od śmiechu spoglądając na
każdy obrazek. Mnie osobiście trochę
kojarzą się z rysunkiem słynnego Sempego (Mikołajek) tylko twarze bohaterów
mają nieco bardziej polskie rysy.
Co do samej
treści, przyznaję, że już dawno nie czytałam książki dla starszych dzieci,
która tak by mnie zachwyciła. Wspominam
o dzieciach starszych, gdyż z reguły czytam literaturę przeznaczoną dla
przedszkolaków. Wiecie, że nie mogę się doczekać, kiedy mój Tymek sięgnie po Zeszyt z Aniołami? Oczami wyobraźni widzę
jak zaśmiewa się do łez i kiwa główką z powagą godną pierwszoklasisty.
Monika
Madejka, jak już wspomniałam wcześniej stworzyła według mnie prawdziwą
konkurencję dla Mikołajka. Doskonale potrafiła wczuć się w rolę małego chłopca,
a do tego świetnie stylizować język, który jest bardzo naturalny i prawdziwy.
Zupełnie, jak gdyby książkę napisał Kajtek. Obserwujemy codzienny świat oczami nieco
niesfornego dziesięciolatka, a wszystkie jego komentarze i dygresje doprowadzają
czytelnika do potoku łez radości.
Zgadzam się
więc z opinią pani Anieli: Ta książka
powinna być na liście metod walki ze stresem.
Zeszyt
z Aniołami po prostu trzeba przeczytać:
Trzeba
pielęgnować w sobie dziecko – a książki to jeden z najlepszych i najmilszych
sposobów.
Polecam gorąco
Dziękuję:)))
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję za piękną literaturę, przy której wróciłam do czasów dzieciństwa:)
UsuńHej! Nominowałam Twojego bloga do Versatile Blogger Award:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Aneczko:) Miło mi bardzo, że mnie wyróżniłaś:)
UsuńPozdrawiam cieplutko
Czytałam same pozytywne recenzje tej książeczki:) szkoda,że z moich dzieciaczków to ta, która potrafi czytać nie garnie się do tego, zaś pozostałe są po prostu za malutkie, ale może kiedyś? :)
OdpowiedzUsuńA może spróbuj sama im poczytać? Może wzbudzisz iskierkę ciekawości:) a jeśli nie, to trudno, przecież nie każdy lubi czytać:)
OdpowiedzUsuńCoś dla mojej córki i dla ... mnie :) rozglądnę się za nią.
OdpowiedzUsuńMelu myślę, że Wam się spodoba. Mój Tymek jeszcze trochę za mały, ale ja... totalnie się zaczytałam:)
UsuńBrzmi ciekawie :) Skoro Ty się zaczytałaś, to i dziecko musi!
OdpowiedzUsuńMikołajka niestety nigdy nie miałam okazji przeczytać, ale jak kiedyś będę miała swoje dzieci, to na pewno jego przygody będą znały :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
Z chęcią bym przygarnęła :) Już z recenzji innych osób wiem, że książka warta jest bliższej uwagi :)
OdpowiedzUsuńMarta dorzucam linka do wyzwania, o którym chyba dawno zapomniałaś.
OdpowiedzUsuńMyślę jednak, że ktoś mógłby jeszcze z tej recenzji skorzystać :)
Marta dorzucam linka do wyzwania, o którym chyba dawno zapomniałaś.
OdpowiedzUsuńMyślę jednak, że ktoś mógłby jeszcze z tej recenzji skorzystać :)
Też mi się podobała ta książka :)
OdpowiedzUsuń