29 października 2013

Ania z Avonlea - Lucy Maund Montgomery. RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!

Autor: Lucy Maud Montgomery
Tłumaczenie: Paweł Beręsewicz
Ilustracje: Sylwia Kaczmarska
Tytuł: ANIA Z AVONLEA
Wydawnictwo: Skrzat
Czytałam wersję PDF przedpremierowo dlatego więcej informacji o książce zamieszczę w dniu premiery.

















Nowe tłumaczenie Ani z Zielonego Wzgórza po mistrzowsku wykonane przez Pawła Beręsewicza wzbudziło moją ciekawość, a po przeczytaniu wielki zachwyt. Niby ta sama Ania, którą zaczytywałam się całe dzieciństwo, a jednak odświeżona, tchnięta nowym życiem, choć przetłumaczona wiernie z oryginału. Z niecierpliwością zatem czekałam na kolejny tom przygód Ani Shirley, które już na dniach będzie miało swoją premierę.

Ani z Avonlea kompletnie nie pamiętałam i muszę przyznać, że obecnie czytałam ją prawie jak zupełnie nową książkę, choć dla porównania przytaszczyłam stare wydanie z biblioteki.  Może to właśnie dlatego, że akurat tej części nie posiadam w swojej kolekcji?

Cóż nowego słychać u rudowłosej Ani? Oj dzieje się bardzo wiele.
Ania i jej rówieśnicy zaczynają dorastać. Wielu z nich czeka już prawie dorosłe życie związane z pracą nauczycieli w pobliskich miastach. Zaczynają pączkować pierwsze poważne miłości, a tu i ówdzie spotykają się ludzie o bratnich duszach…

Z powodu pogarszającego się wzroku Maryli, dziewczyna rezygnuje z wyjazdu na studia i podejmuje pracę nauczycielki w szkole w Avonlea. Ania ma wiele wątpliwości, co do tego jak być dobrą nauczycielką i ciągle ma sobie wiele do zarzucenia, szczególnie wtedy, gdy targana ogólnym rozdrażnienie i bólem zęba, nie wytrzymuje i daje lanie łobuzowi Anthonyemu Pye.  Oprócz tej małej porażki (która tylko w oczach Ani jest porażką, bo mały Pye od tej chwili wpatruje się w nauczycielkę jak w obrazek) wszystko układa się jak najlepiej. Dzieci wprost za nią szaleją, a i rodzice doceniają pracowitość i oddanie. 

Osoby, które najlepiej Anię znały, czuły – nie zdając sobie nawet z tego sprawy – że jej największy urok polegał właśnie na tej otaczającej ją aurze możliwości. Biła od niej moc ogromnego potencjału. Zdawała się promieniować blaskiem tego, co mogło się stać.*

Mimo, że grupa przyjaciół Ani nie przebywa już na co dzień ze sobą, to spotykając się w weekendy dzielnie walczy o poprawienie wyglądu Avonlea zakładając towarzystwo polepszaczy. W międzyczasie Ania ma jeszcze czas, aby pomagać Maryli w wychowaniu bliźniaków Davego i Dory, które zamieszkały na Zielonym Wzgórzu po śmierci swojej mamy. 

Życie Ani nabiera tempa, staje się bogatsze o nowe doświadczenia, poważniejsze. Najważniejsze jest jednak to, że Ania nadal pozostaje tą szaloną, troszkę krnąbrną i gadatliwą osóbką, o niezwykle uroczym usposobieniu. Ciągle uwielbia marzyć i wyobrażać sobie wszystko na swój romantyczny sposób. Poznaje dwie nowe bratnie dusze. Swojego ucznia Paula Irvinga oraz Pannę Lavender, z którymi może bez opamiętania zachwycać się przyrodą, rozmawiać z kwiatami, wymyślać historie i udawać. Także życie uczuciowe rudowłosej Ani zaczyna wkraczać na nową drogę. Dziewczyna dostrzega, że jej młodzieńcze ideały związane z romantycznym, błękitnookim mężczyzną zmieniają się nie do poznania, a do marzeń coraz częściej wkracza postać Gilberta…

 Dwa lata w Avonlea, pełne nowych doświadczeń i obowiązków minęły bardzo szybko i w końcu nadszedł czas na zmiany.  Dzięki temu, że Pani Linde po śmierci męża przeprowadzi się do Maryli, Ania może bez wyrzutów sumienia wyjechać na studia. Jest podniecona perspektywą tak wielkich zmian, a jednak żal jej zostawiać dzieci i przyjaciół. Targające nią wątpliwość rozwiewa pan Harrison twierdząc, że:

– Zmiany nie są do końca przyjemne, ale za to bardzo potrzebne – filozoficznie orzekł pan Harrison. – Dwa lata to akurat tyle, ile rzeczy mogą sobie pobyć takie same. Jak to się przedłuża, zaczynają obrastać mchem.**

Co przyniesie Ani nowe życie? Jak potoczą się jej losy na uniwersytecie?  Czy kiełkujące uczucie do Gilberta nabierze rozmachu? Z tymi pytaniami zostawia swoich czytelników L.M. Montgomery, którym nie pozostaje nic innego jak sięgnąć po kolejny tom.

Nowe wydanie Ani z Avonlea będzie nie lada gratką dla fanów powieści Lucy Maund Montgomery. Duet Pawła Beręsewicza i  Sylwii Kaczmarskiej, po raz kolejny stanął na wysokości zadania. Tłumaczenie, jak już pisałam w recenzji poprzedniej części Ani wydanej przez Skrzata, nabrało polotu i świeżości. Pan Beręsewicz wspomniał, że nie tłumaczy Ani na nowo, ale robi to po raz pierwszy: Tak naprawdę odkryłem je (Anie) dopiero teraz, podczas pracy nad przekładem. Proponuję „Anię” taką, jaką odczytałem z kart oryginału, i jaką polubiłem. Oprócz tłumaczenia na uwagę zasługują oczywiście wyróżniające się ilustracje S. Kaczmarskiej, które wydają mi się jeszcze piękniejsze niż w Ani z Zielonego Wzgórza. Nie jestem pewna, ale chyba jest ich też więcej. Wszystkie postaci są wyraziste, oryginalne i przykuwające uwagę. Ilustratorka znów genialnie zamknęłam w nich uczucia bohaterów, które łatwo odczytać z mimiki, gestu i koloru. Tak jak w poprzedniej części i tutaj znalazło się wiele motywów kwiatowych tak lubianych przecież przez romantycznie usposobioną Anię.
Czegóż chcieć więcej dla fanów przygód o Ani? Chyba tylko tego, aby Wydawnictwo wznowiło kolejne części z taką klasą jak dwie poprzednie. 

Polecam gorąco!

*L. M. Montgomery, Ania z Avonlea, Skrzat, Kraków 2013, s.284-285
**tamże, s. 312.




12 komentarzy:

  1. Mój egzemplarz tej powieści się rozsypuje. Chyba będę kupować te nowe wydania :)) Mam te stare z NK, zresztą dwóch tomów mi brakuje. Może to dobry pretekst. Akurat mam ochotę na powtórkę Ani z Avonlea :))
    Dziękuję za przypomnienie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co:) Sama chętnie sobie przypominam całą serię i liczę na to, że Skrzat wyda ją w całości. Jest piękna, a tłumaczenie rewelacyjne:)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Ostatnio wpadło mi w ręce moje rozklejone wydanie Ani, aż chyba poszukam i sobie poczytam :) chociaż kartki luzem, desperacja. Książka prosi się o emeryturę :P

      Usuń
    3. Kasiek, posklejaj i jeszcze troszkę posłuży, albo przynajmniej jako zabytkowy eksponat:) Fajnie, bo to znaczy, że książka była zaczytywana:)

      Usuń
  2. Mam serię z NK. Wydania ze Skrzata są przepiękne, chętnie sprawiłabym sobie całość, ale póki co funduszy brak ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M. dobrze, że na razie są dwa, a raczej to drugie będzie na dniach:) Jest szansa uzbierać pieniążki na następne:)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Bardzo mi się podoba najnowsze wydanie tej książki, ale pierwsze miejsce w moim sercu zajmuje seria książek o przygodach Ani Shirley wydana przez Świat Książki, z którą się nie rozstaję. Ciekawi mnie jednak to nowe tłumaczenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a ja nie znam wydania Świata Książki. Muszę pobuszować w sieci, choć jeśli to będzie możliwe i Skrzat wyda całą serię, to pozostanę jej wierna:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Jestem chyba jedną z niewielu osób które nie czytały Ani, och w dzieciństwie jej wprost nie lubiłam - dlaczego? miałam długie rude włosy i wszyscy na mój widok mówili że wyglądam jak Ania z Zielonego Wzgórza, och to było straszne, teraz po latach chyba sięgne po serie o Ani :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melu, no to trochę się nie dziwię:) Może teraz zmienisz zdanie? Ania jest naprawdę fajną dziewczyną:)
      Pozdrawiam ciepło

      Usuń
  5. To była moja ulubiona część, a nowe tłumaczenie zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, w pierwszej części byłam ciekawa tego tłumaczenia. Teraz wiem, że jest świetne i mam nadzieję, że wyjdzie cała seria:)

      Usuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad