Autor: Magdalena Kulus
Tytuł: Nie tylko o łajdakach
Wydawnictwo: Sol
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 318
Oprawa: miękka
Kilka tygodni temu
rozpoczęłam nową pracę i w związku z tym dojeżdżam codziennie autobusem po
czterdzieści minut w jedną stronę. Oczywiście wiadomo, że czas ten pożytkuję na
czytanie. Niestety warkot starych silników i ogólny gwar nie sprzyja zbyt
ambitnej lekturze, podczas której trzeba się skupić maksymalnie. Wyszukałam więc stosik książek, które
wydawały mi się trochę lżejsze lub nawet całkiem lekkie i po kolei będę
zabierać je do autobusu. Na samej górze chyba niezupełnie przypadkowo znalazła
się książka Magdaleny Kulus Nie tylko o
łajdakach. Piszę nieprzypadkowo, bo zaciekawiła mnie notka na okładce, choć
zwykle staram się ich nie czytać, a także pokrótce przedstawiona sylwetka samej
autorki. Filolożka z wykształcenia, gawędziarka z zamiłowania. Blogerka i
recenzentka literatury dla najmłodszych (popełniła pracę o Ani z Zielonego
Wzgórza!) napisała książkę o wewnętrznym
dojrzewaniu i wyzwalaniu się z ograniczeń, które nakłada na nas rodzina,
otoczenia, a wreszcie – my sami. Ciepła opowieść o tym, że droga do szczęścia
być może nigdy się nie kończy…
No więc zabrałam
książkę pod pachę, wsiadłam do autobusu i o mały włos nie przejechałam swojego
przystanku. Wciąga praktycznie od pierwszej strony i niby to zwykła
obyczajówka, powielająca schemat, w którym bohaterka wyjeżdża na wieś, aby tam
uciec od swojego dotychczasowego życia i spojrzeć na wszystko z dystansem… a
jednak ma w sobie jakąś subtelną delikatność, nie wiem jak to określić…
prostolinijność, która pozwala mi ją zaliczyć do bardzo przyjemnych lektur.
Nastka postanawia
zaszyć się w Maszkarce, domku na wsi, aby w spokoju napisać pracę magisterską,
ale także uciec przed źle ulokowaną miłością i trochę toksycznymi
rodzicami. Za towarzyszy ma tylko swoje
kochane dwa psy, które wiernie dotrzymują jej towarzystwa. Co mi się podoba w
tej książce? Przede wszystkim to, że bohaterka nie chodzi z kąta w kąt z nosem
na kwintę, choć ma powody do smutku. W zaciszu domowym leczy swoje rany nutellą
i powidłami. Zawiódł mężczyzna i zawiodła przyjaciółka, ale dziewczyna nie
odwraca się od ludzi, przeciwnie nie stroni od wizyt u licznej rodziny i
nawiązywaniem nowych znajomości na stopie koleżeńskiej. Zupełnie przypadkowo
zostaje także panią, która ma zastąpić katechetkę i przygotować dzieci do
pierwszej komunii. Sytuacja staje się bardzo komiczna, szczególnie dla
postronnego obserwatora, kiedy do Maszkarki kolejno przybywają ksiądz, Olek – powód
złamanego serca i Florian – młody przystojniak, który przychodzi do Nastki na
korepetycje (chyba nie tylko z języka polskiego). Cała wieś huczy od plotek …
Mama Nastki niemal rwie włosy z głowy, ksiądz proboszcz grozi zerwaniem umowy,
babcia się złości, a sama zainteresowana ma wszystko w dalekim poważaniu i
biorąc sprawy w swoje ręce zabiera się ostro do pracy. Regularnie pisze
magisterkę, pomaga babci, poprawia kondycję jeżdżąc na rowerze i coraz częściej
spotyka się z tajemniczym Julianem…
Nastka uwolniona od
nieodpowiedzialnego chłopaka i gderających rodziców zaczyna zwalniać i
dostrzega w swoim życiu sprawy naprawdę ważne. Poznaje prawdziwe przyjaciółki,
które za sobą są gotowe skoczyć w ogień. Z dystansu lepiej też spojrzeć na
dawną, wielką miłość, która okazała się (na szczęście) jednostronna. Owszem
serce boli, ale intensywne życie w Maszkarce nie pozwala bohaterce się mazać.
Szczególnie, że na wyciągnięcie ręki mieszkają ludzie, którzy naprawdę mają na
co narzekać, a mimo to wstają codziennie z uśmiechem na ustach i nie
przeklinają losu. Taka Marta na
przykład, ma dwójkę dzieci, w tym jedno bardzo chore, wymagające stałej opieki
i męża pijaka, który myśli tylko o tym, żeby iść z kolegami pod sklep. Anastazja powoli zbliża się do Marty, chorego
Tomka, jego brata Dawida i pomaga w codziennych obowiązkach wciągając w to także
Juliana, skrzypka o poranionym sercu.
Życie na wsi nie jest
łatwe, ale Nastka szybko przyzwyczaja skostniałe nieco w mieście ciało do
ciągłego ruchu. Cisza i spokój sprzyjają pisaniu i kiedy już praca magisterska
jest prawie skończona, dziewczynie świta w głowie myśl, żeby opisać w książce
niezwykłe wydarzenia z pobytu w Maszkarce… Takim oto sposobem trzymam właśnie w
rękach tę książkę i bez przeszkód mogę ją wam polecić.
Nie
tylko o łajdakach to ciepła, rodzinna opowieść o
szukaniu swojego własnego miejsca, które wcale nie czai się tuż za rogiem, a
nieco dalej, w pewnej małej wiosce… Książka została napisana zgrabnym, barwnym
językiem, wzbogacona o wiele cytatów z wierszy i utworów muzycznych. Fabuła
jest dosyć prosta, ale wciągająca i co najważniejsze pozostawia do ostatniej
strony nutkę niepewności, co do losów bohaterki i jej przyjaciół. Jest tak, jak w prawdziwym życiu, trochę
słońca, trochę łez. Bije z niej jednak zaraźliwy optymizm w to, że życie może być
piękne. Nie warto się poddawać. Trzeba ciągle próbować, zdobywać doświadczenia,
poznawać nowych ludzi i nie zamykać się w ciepełku tego, co znane i oswojone.
Kto wie, co nas czeka za drzwiami, które odważymy się otworzyć pierwszy raz?
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sol
Ależ jestem uradowana - książkę mam już na półce - czeka na swoją kolej ;)
OdpowiedzUsuńAga, czekam na wrażenia:) Naprawdę fajna lektura:)
UsuńMyślę, że jestem gotowa na taką ciepłą, rodzinną powieść:)
OdpowiedzUsuńOlu, polecam:)
UsuńBardzo lubię takie historie i lubię tak się zaczytać, żeby otoczenie przestało dla mnie istnieć :) Mam tę książkę i jestem ciekawa jak ją odbiorę :)
OdpowiedzUsuńOlu, to ja ci życzę, żebyś się tak zaczytała przy Łajdakach właśnie:) No i czekam na recenzję
UsuńPiękna i ciepła historia, którą przeczytałam z wielką przyjemnością.
OdpowiedzUsuńJa również:)
UsuńJa akurat siedzę po uszy w beletrystyce historycznej i trudno mi się przestawić na inną tematykę, niemniej cieszę się, że trafiła Ci się tak wyjątkowa lektura:)
OdpowiedzUsuńLubię czytać w trakcie dojazdów na uczelnię. Warunki nie zawsze sprzyjają swobodnemu czytaniu, więc również zabieram te lżejsze pozycje. Powyższa skusiła mnie okładką i tytułem, a przekonała Twoim tekstem. Przeczytam na pewno :)
OdpowiedzUsuńGratuluje pracy :) a co do książki, to muzyczne wstawki kuszą mnie najbardziej :)
OdpowiedzUsuńPochłonęłam jednym tchem, świetna przyjemna książka, a szczególnie że jest osadzona w mojej okolicy, prawie tuż za rogiem. Bardzo polecam :)
OdpowiedzUsuńCzuję że muszę przeczytać tę książkę :) będę się za nią rozglądać.
OdpowiedzUsuńJak w takich warunkach można pisać pracę magisterską? Nie rozumiem:P
OdpowiedzUsuńAż żałuję, że jej jeszcze nie czytałam, chętnie dorwę tę fajną książkę ;)
OdpowiedzUsuńAutorka cwaniara nie widzi nic oprócz swojego pępka szacunek że walczy ze swoją chorobą ale też jak rodzic chce być nagradzana za nic
OdpowiedzUsuń