9 lipca 2014

Nie tylko o łajdakach - Magdalena Kulus

Autor: Magdalena Kulus
Tytuł: Nie tylko o łajdakach
Wydawnictwo: Sol
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 318
Oprawa: miękka

 
Kilka tygodni temu rozpoczęłam nową pracę i w związku z tym dojeżdżam codziennie autobusem po czterdzieści minut w jedną stronę. Oczywiście wiadomo, że czas ten pożytkuję na czytanie. Niestety warkot starych silników i ogólny gwar nie sprzyja zbyt ambitnej lekturze, podczas której trzeba się skupić maksymalnie.  Wyszukałam więc stosik książek, które wydawały mi się trochę lżejsze lub nawet całkiem lekkie i po kolei będę zabierać je do autobusu. Na samej górze chyba niezupełnie przypadkowo znalazła się książka Magdaleny Kulus Nie tylko o łajdakach. Piszę nieprzypadkowo, bo zaciekawiła mnie notka na okładce, choć zwykle staram się ich nie czytać, a także pokrótce przedstawiona sylwetka samej autorki. Filolożka z wykształcenia, gawędziarka z zamiłowania. Blogerka i recenzentka literatury dla najmłodszych (popełniła pracę o Ani z Zielonego Wzgórza!) napisała książkę o wewnętrznym dojrzewaniu i wyzwalaniu się z ograniczeń, które nakłada na nas rodzina, otoczenia, a wreszcie – my sami. Ciepła opowieść o tym, że droga do szczęścia być może nigdy się nie kończy… 

No więc zabrałam książkę pod pachę, wsiadłam do autobusu i o mały włos nie przejechałam swojego przystanku. Wciąga praktycznie od pierwszej strony i niby to zwykła obyczajówka, powielająca schemat, w którym bohaterka wyjeżdża na wieś, aby tam uciec od swojego dotychczasowego życia i spojrzeć na wszystko z dystansem… a jednak ma w sobie jakąś subtelną delikatność, nie wiem jak to określić… prostolinijność, która pozwala mi ją zaliczyć do bardzo przyjemnych lektur.

Nastka postanawia zaszyć się w Maszkarce, domku na wsi, aby w spokoju napisać pracę magisterską, ale także uciec przed źle ulokowaną miłością i trochę toksycznymi rodzicami.  Za towarzyszy ma tylko swoje kochane dwa psy, które wiernie dotrzymują jej towarzystwa. Co mi się podoba w tej książce? Przede wszystkim to, że bohaterka nie chodzi z kąta w kąt z nosem na kwintę, choć ma powody do smutku. W zaciszu domowym leczy swoje rany nutellą i powidłami. Zawiódł mężczyzna i zawiodła przyjaciółka, ale dziewczyna nie odwraca się od ludzi, przeciwnie nie stroni od wizyt u licznej rodziny i nawiązywaniem nowych znajomości na stopie koleżeńskiej. Zupełnie przypadkowo zostaje także panią, która ma zastąpić katechetkę i przygotować dzieci do pierwszej komunii. Sytuacja staje się bardzo komiczna, szczególnie dla postronnego obserwatora, kiedy do Maszkarki kolejno przybywają ksiądz, Olek – powód złamanego serca i Florian – młody przystojniak, który przychodzi do Nastki na korepetycje (chyba nie tylko z języka polskiego). Cała wieś huczy od plotek … Mama Nastki niemal rwie włosy z głowy, ksiądz proboszcz grozi zerwaniem umowy, babcia się złości, a sama zainteresowana ma wszystko w dalekim poważaniu i biorąc sprawy w swoje ręce zabiera się ostro do pracy. Regularnie pisze magisterkę, pomaga babci, poprawia kondycję jeżdżąc na rowerze i coraz częściej spotyka się z tajemniczym Julianem…
Nastka uwolniona od nieodpowiedzialnego chłopaka i gderających rodziców zaczyna zwalniać i dostrzega w swoim życiu sprawy naprawdę ważne. Poznaje prawdziwe przyjaciółki, które za sobą są gotowe skoczyć w ogień. Z dystansu lepiej też spojrzeć na dawną, wielką miłość, która okazała się (na szczęście) jednostronna. Owszem serce boli, ale intensywne życie w Maszkarce nie pozwala bohaterce się mazać. Szczególnie, że na wyciągnięcie ręki mieszkają ludzie, którzy naprawdę mają na co narzekać, a mimo to wstają codziennie z uśmiechem na ustach i nie przeklinają losu.  Taka Marta na przykład, ma dwójkę dzieci, w tym jedno bardzo chore, wymagające stałej opieki i męża pijaka, który myśli tylko o tym, żeby iść z kolegami pod sklep.  Anastazja powoli zbliża się do Marty, chorego Tomka, jego brata Dawida i pomaga w codziennych obowiązkach wciągając w to także Juliana, skrzypka o poranionym sercu.

Życie na wsi nie jest łatwe, ale Nastka szybko przyzwyczaja skostniałe nieco w mieście ciało do ciągłego ruchu. Cisza i spokój sprzyjają pisaniu i kiedy już praca magisterska jest prawie skończona, dziewczynie świta w głowie myśl, żeby opisać w książce niezwykłe wydarzenia z pobytu w Maszkarce… Takim oto sposobem trzymam właśnie w rękach tę książkę i bez przeszkód mogę ją wam polecić. 

Nie tylko o łajdakach to ciepła, rodzinna opowieść o szukaniu swojego własnego miejsca, które wcale nie czai się tuż za rogiem, a nieco dalej, w pewnej małej wiosce… Książka została napisana zgrabnym, barwnym językiem, wzbogacona o wiele cytatów z wierszy i utworów muzycznych. Fabuła jest dosyć prosta, ale wciągająca i co najważniejsze pozostawia do ostatniej strony nutkę niepewności, co do losów bohaterki i jej przyjaciół.  Jest tak, jak w prawdziwym życiu, trochę słońca, trochę łez. Bije z niej jednak zaraźliwy optymizm w to, że życie może być piękne. Nie warto się poddawać. Trzeba ciągle próbować, zdobywać doświadczenia, poznawać nowych ludzi i nie zamykać się w ciepełku tego, co znane i oswojone. Kto wie, co nas czeka za drzwiami, które odważymy się otworzyć pierwszy raz? 

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sol

http://wydawnictwosol.pl/ksiazki/nie-tylko-o-lajdakach

 


16 komentarzy:

  1. Ależ jestem uradowana - książkę mam już na półce - czeka na swoją kolej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga, czekam na wrażenia:) Naprawdę fajna lektura:)

      Usuń
  2. Myślę, że jestem gotowa na taką ciepłą, rodzinną powieść:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię takie historie i lubię tak się zaczytać, żeby otoczenie przestało dla mnie istnieć :) Mam tę książkę i jestem ciekawa jak ją odbiorę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, to ja ci życzę, żebyś się tak zaczytała przy Łajdakach właśnie:) No i czekam na recenzję

      Usuń
  4. Piękna i ciepła historia, którą przeczytałam z wielką przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja akurat siedzę po uszy w beletrystyce historycznej i trudno mi się przestawić na inną tematykę, niemniej cieszę się, że trafiła Ci się tak wyjątkowa lektura:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię czytać w trakcie dojazdów na uczelnię. Warunki nie zawsze sprzyjają swobodnemu czytaniu, więc również zabieram te lżejsze pozycje. Powyższa skusiła mnie okładką i tytułem, a przekonała Twoim tekstem. Przeczytam na pewno :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluje pracy :) a co do książki, to muzyczne wstawki kuszą mnie najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pochłonęłam jednym tchem, świetna przyjemna książka, a szczególnie że jest osadzona w mojej okolicy, prawie tuż za rogiem. Bardzo polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czuję że muszę przeczytać tę książkę :) będę się za nią rozglądać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak w takich warunkach można pisać pracę magisterską? Nie rozumiem:P

    OdpowiedzUsuń
  11. Aż żałuję, że jej jeszcze nie czytałam, chętnie dorwę tę fajną książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Autorka cwaniara nie widzi nic oprócz swojego pępka szacunek że walczy ze swoją chorobą ale też jak rodzic chce być nagradzana za nic

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad