źródło foto: empik.com |
Tytuł: Było sobie życie
Producent: Hippocampus
Seria: Było sobie życie
Kategoria wiekowa: 7-107 (pięciolatek także dobrze sobie radzi)
Liczba graczy: 2-4
Tak, to „TO” o czym
myślicie. Właśnie na podstawie kultowego serialu produkcji francuskiej z lat
80-tych Było sobie życie firma
Hippocampus stworzyła serię planszowych gier edukacyjnych. Kto z was nie
pamięta emocjonującej podróży przez ludzki organizm? Ja przynajmniej obejrzałam
w dzieciństwie wszystkie odcinki i muszę przyznać, że to wiele się nauczyłam.
Ponoć teraz do współczesnych dzieci idea Było
sobie… zupełnie nie przemawia i na większość pytań nie są w stanie
odpowiedzieć nawet gimnazjaliści (gra przeznaczona jest dla dzieci od 7 lat).
Nie sprawdziłam tego sama, a jedynie wyczytałam w sieci. Ja mogę oceniać ten fakt jedynie z
perspektywy mojego pięcioletniego syna, któremu zarówno serial jak i gra bardzo
przypadły do gustu. Oczywiście nie jest jeszcze w stanie zrozumieć wielu
procesów odbywających się w naszym organizmie, ale chwali się to, że ma wielką
chęć posiąść tę wiedzę. Ale my tu gadu, gadu, a tymczasem czas zacząć partyjkę…
Po otwarciu pudełka
naszym oczom ukazał się ogrom żetonów, kart i innych dziwnych elementów. Dla
tych, którzy zechcą zainwestować w grę namawiam od razu do zaopatrzenia się w woreczki
strunowe. W komplecie są tylko trzy, a wymieszane kart i żetony sprawiają, że
przygotowania trwają bardzo długo.
Gra
zawiera:
Dużą,
kolorową planszę z grafiką serialu – przypomina trochę
chińczyka. Jest przejrzysta i bardzo intuicyjna.
8
pionków do wyboru + kostka – kolorowe tekturowe
pionki wkładamy do plastikowych stojaczków. Grafika oczywiście z serialu.
53
karty pytań łatwych
53
karty pytań trudnych – Pytania są bardzo zróżnicowane. W
puli znajdują się zarówno te banalnie proste, jak i takie, na które nie byłam w
stanie odpowiedzieć.
45
kart szans - fajnie trafić na to pole. Tu nie ma
przegranych.
45
kart pecha – jeśli trafisz na planszy na pole „pech” musisz
pociągnąć ze środka kartę, która zwykle pozbawia cię wartościowych żetonów lub
zawiera inne niekorzystne polecenia.
65 żetonów
leukocytów
65 żetonów lekarstwa
130 żetonów
globinka
30
żetonów hemo – trzeba zdobyć ich aż 7 żeby wygrać
rozgrywkę. Przyznaję od razu, że trzeba się trochę natrudzić.
4
detektory odpowiedzi – to tylko tak dumnie brzmi. W
rzeczywistości to czerwone, plastikowe karty, które służą do odczytania
prawidłowej odpowiedzi na kartach z pytaniami. Po przyłożeniu detektora, na
karcie możemy odczytać prawidłową odpowiedź. Tak naprawdę da się ją również
odczytać bez detektora, ale dorośli cicho sza! (maluchy raczej tego nie
zauważą).
4
karty przelicznik – zdobyte żetony globinka, lekarstwa i
leukocytów można wymieniać przed każdym ruchem, a karty przelicznik informują
nas o ilości potrzebnych żetonów.
Instrukcja
gry
– która jest bardzo zwięzła, konkretna i jasna w odbiorze. Dla mnie to ważna sprawa, gdyż nic mnie tak
nie denerwuje, jak zagmatwana instrukcja, która każe mi przed rozgrywką szukać
filmików na YouTube z wyjaśnieniem zasad (obecnie mam do czynienia z taką
właśnie grą, ale o tym w następnej recenzji).
No
to zaczynamy!
Na starcie każdy z graczy wybiera sobie postać
i w zależności od tego zajmuje odpowiednie miejsce na planszy. Otrzymuje także: 3 żetony globinka, 2 żetony
leukocytów, 2 żetony lekarstwa, detektor odpowiedzi oraz kartę przelicznik.
Celem gry jest zdobycie 7 żetonów Hemo. Gracze
poruszają się po planszy zgodnie z ruchem wskazówek zegara zwiedzając układ
krwionośny, trawienny, oddechowy i nerwowy. Po drodze mają oczywiście różne
przygody i zadania do wykonania. Czeka ich też walka z wirusami i bakteriami.
Często trzeba odpowiadać na pytania i brać udział w pojedynkach Mistrzów i
Wirusów. Jak to w życiu bywa też tak, że czasem gracz musi sięgnąć po kartę
szansy i pecha.
Pytania
Jak już
wcześniej wspomniałam w grze znajdują się karty z łatwymi i trudnymi pytaniami.
Gracze muszą na nie odpowiadać, kiedy staną na polu ze znakiem zapytania. To do
nich należy wybór czy odpowiadają na pytania łatwe czy trudne. Oczywiście za
łatwe jest mniej punktów, a raczej globinek (łatwe -1 globinek, trudne – 2 globinki).
My grając z Tymkiem zmieniliśmy trochę tę zasadę. Żeby było sprawiedliwie ciągnęliśmy
zawsze karty z trudnymi pytaniami, a Tymek z łatwymi. Myślałam, że szybko się
zniechęci, kiedy nie będzie znał odpowiedzi. Pytania bywają naprawdę trudne,
szczególnie dla pięciolatka. Nie doceniła jednak mojego dziecka, bo ono się
doskonale przy tym bawi, słucha naszych tłumaczeń i szybko zapamiętuje poprawne
odpowiedzi ( a nawet niepytany wyjaśnia zawiłości ludzkiego organizmu). Przyznam
szczerze, że pytania zaskakują i dorosłych. Wstyd przyznać, ale wiele jest
takich, na które nie znałam odpowiedzi.
Jeżeli któryś z graczy czuje się pewnie po poprawnej odpowiedzi może
zagrać va banque i odpowiedzieć jeszcze na drugie pytanie z karty (na każdej są
dwa). Jeśli odpowie prawidłowo zyskuje podwójną liczbę żetonów globinka, jeżeli
odpowie źle – zostaje bez punktu.
Szansa
i pech
Zatrzymując
swój pionek na polu szansy gracze mogą być pewni, że czeka ich coś miłego. A to
w nagrodę za pomoc rodzicom zdobywają żetony globinka czy leukocytów, a to
przez całą jedną rundę są chronieni przed bakteriami i wirusami. Uwaga! Czasem
można nawet otrzymać żeton Hemo! Ciągnąc kartę szansy można także trafić na kartę
Mistrz i Wirus. Upoważnią one graczy do uczestnictwa w ataku wirusów (karta
Mistrza chroni przed tymi szkodnikami). Gracz, który posiada kartę Wirus może
zaatakować dowolnego gracza. Jeśli ten nie posiada karty Mistrza, która odpiera
atak musi oddać do banku 3 żetony globinka (uwierzcie, że to bolesna strata).
Jeśli chodzi o
karty pech, to niestety w tym przypadku graczy spotykają same przykre
niespodzianki. Utrata żetonów globinka, leukocytu, lekarstwa, utrata kolejki
czy przesunięcie pionka w niekorzystne miejsce.
Zdobywanie
żetonów
Aby uzbierać 7
żetonów Hemo i wygrać, trzeba najpierw zdobyć wiele żetonów globinka,
Leukocytów i lekarstwa. Jest to trudne, bo na każdym kroku czyhają bakterie i
wirusy, które skutecznie pozbawiają nam potrzebnym żetonów. Na szczęście są
szanse i przejście przez start swojego osobistego układu, które zapewnia nam
żetonowy zastrzyk w postaci 3 globinków, 2 lekocytów i 2 lekarstw.
Było
sobie życie – czy to gra warta świeczki?
Było sobie życie to
naprawdę ciekawa gra edukacyjna. Szczególnie polecam ją dzieciom, które dzięki
pytaniom mogą się wiele nauczyć o ludzkim organizmie. Konieczność zamiany
żetonów zmusi je także do liczenia, kalkulowania i myślenia. Karty pytań, szans i pecha urozmaicają zwykłą
planszówkę i sprawiają, że rozgrywki są bardzo ciekawe. Wszystkie elementy zostały wykonane solidnie
i dokładnie. Jedyne zastrzeżenia mamy do grubości kart, które według nas są
zbyt cienkie i ciężko podnosić je z kupki w trakcie gry. Dodam też, że tak jak wszystkie gry typu quiz Było
sobie życie przestanie być już taka interesująca, kiedy pozna się wszystkie
pytania i odpowiedzi. Ale do tego nam jeszcze na szczęście daleko. A więc la
Vie!
Acha!
Producenci polecają grę dzieciom od 7 lat, ale sami przekonaliśmy się, że i
pięciolatek z niewielką pomocą rodzica może mieć wielką frajdę. Polecamy:)
Serial pamiętam, świetny!
OdpowiedzUsuńJa pamiętam, że siedziałam przykuta do tv, tak mnie fascynowały te wnętrza organizmu:)
UsuńJa również miło wspominam ten serial. Kiedyś można było zebrać wszystkie odcinki na DVD - do tej pory żałuję, że nie mam tej kolekcji. Aktualnie mam już sporządzoną listę kilku planszówek, które koniecznie muszę mieć (przede wszystkim Kolejkę), ale kiedyś na pewno trafi na nią i ta - przez sentyment z dzieciństwa.
UsuńKolejka też jest na mojej liście must have (jak jeszcze kilka innych). A firma, która wydaje grę "Było sobie życie" wypuściła też kolekcję płyt DVD z serialem:)
UsuńKolejka jest super :-) idealna zabawa dla całej rodziny.
UsuńMoja córka byłaby nią zachwycona, uwielbia ten serial, jak i inne z tej serii :)
OdpowiedzUsuńTymek też lubi, choć rzadko trafiamy na emisję tv. Ja pamiętam, że nie mogłam się wciągnąć w "Był sobie kosmos".
Usuńja mam zamiar kupić te grę ,ponieważ bardzo mi się podoba .jednym słowem jest super.
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś kojarzy bajkę o tym samym tytule i jeszcze zastanawia się czy kupić grę, to nie ma na co czekać. Jest to świetna zabawa dla całej rodziny. Elementy są dobrze wykonane, zasady nie są przekombinowane, a 3 stopnie trudności pytań na temat funkcjonowania organizmu dają graczom możliwość decydowania o strategii (dla młodszych dzieci doskonałym pomysłem są pytania obrazkowe). U nas hitem okazał się detektor do sprawdzania prawidłowych odpowiedzi i wyzywanie innych graczy na pojedynki "Wirus-Mistrz". Zbieranie żetonów, a tym samym czas gry, można dowolnie skracać lub wydłużać. Gra jest dedykowana dla dzieci od lat 7, ale mój 5,5-letni syn już się wciągnął i gra samodzielnie. Cudowny sposób na spędzenie czasu z dzieckiem. Polecam każdemu!
OdpowiedzUsuń