Autor: Katarzyna Molęda
Tytuł: Szwedzi. Ciepło na Północy
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 352
Oprawa: twarda
Skandynawia ciekawiła mnie od dzieciństwa. Oczywiście dzięki Astrid Lindgren. Chciałam się tam koniecznie przeprowadzić, żeby móc zamieszkać razem z dziećmi z Bullerbyn. I tak jakoś sentyment został. Zawsze z zainteresowaniem czytałam książki osadzone w krajach skandynawskich, choć nigdy nie sięgnęłam po przewodnik z prawdziwego zdarzenia. Interesowało mnie to, jak pokazywali je pisarze. Z emocjami i bardzo subiektywnie. Powoli rosło we mnie marzenie, aby kiedyś móc zwiedzić choć niewielką część. A że teraz stało się to także marzeniem T. myślę, że to się może udać:)
Po książkę skandynawistki, Katarzyny Molędy sięgnęłam zachęcona tekstami w Wysokich Obcasach i od razu na wstępie napiszę, że z takimi perełkami to ja mogę bez przerwy podróżować palcem po mapie.
Ta książka z założenia jest niedoskonała i niepełna. Dlatego, że taka być musi, jak każda próba opisania prawie dziesięciu milionów ludzi w jednej charakterystyce. (s.5)
Autorka nie sili się na żadną naszpikowaną statystykami, suchą charakterystykę. Przedstawia mnóstwo twardych faktów zbadanych i sprawdzonych, ale co najważniejsze dodała też własne wrażenia i obserwacje. Wielość poruszonych tematów wręcz zaskakuje, a jednocześnie ma się świadomość, że to kropla w morzu. To subiektywny obraz widziany oczami przedstawicielki klasy średniej. Aż wstyd się przyznać, że wierzyłam w wiele mitów na temat Szwedów, które bezpardonowo autorka obala. Oczywiście, że patrzę teraz na ten kraj oczami Katarzyny Molędy. Innego odniesienia na razie nie mam. Ale to, co teraz widzę bardzo mi się podoba. Szwedzi wydają mi się teraz jeszcze bardziej fascynujący.
Kiedy zasiadłam do lektury, przygotowałam sobie notes i kolorowe karteczki, żeby wypisywać co ciekawsze fragmenty, zaznaczać cytaty. Po jakichś stu stronach zrezygnowałam z karteczek i zostałam tylko przy notatkach. Mam teraz całe stosy zapisanych kartek i główkuję, które smaczki wybrać na potrzeby tego tekstu, bo jest ich tak dużo. W zasadzie cała książka składa się z takich smaczków, detali, które nie pozwalają trzymać ich w zamknięciu. Zamęczam więc męża i znajomych, opowiadam o tym, co wyczytałam i polecam książkę.
Bo i owszem przeczytacie dosyć powszechnie znane fakty o tym, że Szwedzi uwielbiają czytać kryminały i zajadać zgniłe śledzie. Natomiast nie wiem już, czy przeciętny obywatel naszego kraju wie, że Szwedzi nie mają w domach pralek i korzystają z pralni publicznych, na przeziębienie stosują tylko i wyłącznie paracetamol (taki nasz Cirrus to już u nich narkotyk, nie mówiąc już o Theraflu). Nie uznają wypoczynku przed telewizorem, a każdą wolną chwilę spędzają na świeżym powietrzu. Są dumni ze swojego kraju, choć niespecjalnie się z tym obnoszą. Nie są zbyt wylewni, a na fikę (coś w stylu kawki towarzyskiej) zaproszą cię pewnie po jakichś dwóch miesiącach znajomości. I nie waż się wtedy spóźnić, a już kategorycznie nie wchodź do salonu w butach. Nawet jeśli masz dziurawe skarpetki. W Szwecji można spotkać wysokiego rangą urzędnika w eleganckim garniturze pomykającego na przyjęciu z dużym paluchem na wierzchu... i do tego niezbyt zadbanym. I pewnie nikt oprócz ciebie nie zwróci na to uwagi…
Oprócz faktów opisujących życie rodzinne, urlopy tacierzyńskie, mieszkania dla seniorów, wychowanie zahartowanych dzieci biegających z zamarzniętymi gilami w nosie, znajdziecie w książce masę informacji na temat tradycji kultywowanych przez Szwedów (święto Walpurgii, święta Łucja, Midsommar, lussekater, Boże Narodzenie, Uczta Rakowa, czy wreszcie te zgniłe śledzie). Dużo miejsca autorka poświęciła także wewnętrznemu funkcjonowaniu państwa oraz wartościom, które Szwedzi cenią najbardziej.
Nadal jednak dla Szwedów, także tych bogatych, prostota życia jest czymś naturalnym. Politycy jeżdżą do pracy komunikacją miejską albo rowerem. Gwiazd telewizji spotyka się w metrze. O tak, wielu uwielbia dobre samochody, ekskluzywne ciuchy i elektroniczne gadżety, ale to nie one decydują o statusie. Z badań wynika, że Szwedzi najwyżej cenią … piękne przeżycia i balans między pracą a czasem wolnym! Ex aequo. Na drugim miejscu bycie dobrym rodzicem i szczęśliwe małżeństwo (s. 40)
Wyobraźcie sobie, że Szwedzi mają doskonale wyposażone biblioteki, w których można wypożyczyć niemal każdą interesującą nas książkę. Mało tego, wypożyczając przyczyniasz się do wynagrodzenia pisarzy, którzy zarabiają, jeśli ich książki są towarem chodliwym:)Szwedzi czytają dużo. Szczególnie kryminały. Ich autorzy, to tutaj swego rodzaju celebryci. Niestety nie zawsze wychodzi im to na dobre. Boleśnie przekonała się o tym Camilla Läckberg.
Choć książka wciąga jak magnes, nie polecam czytać jej jednym tchem, od deski do deski. Tak duża porcja informacji uleci, jeśli nie będzie dawkowana. A przynajmniej tak było w moim przypadku. Z powodzeniem mogę polecić książkę tym, którzy wybierają się do Szwecji, ale i tym, którzy podróżują tylko palcem po mapie. To może być całkiem fajny początek. Katarzyna Molęda oddała w ręce czytelników coś więcej niż przewodnik, charakterystykę, dokument. To solidna porcja wiedzy, przekazanej dowcipnie, z charakterem, szczerością i nutką gawędziarskiego zacięcia. Polecam!
A dla zainteresowanych wyłuskałam kilka interesujących faktów z życia Szwedów:
- „ (…)hydraulik mówi do mnie jak Tony Blair – rzecz oczywista w kraju, w którym wszystkie dzieci uczą się angielskiego od piątego-szóstego roku życia albo i wcześniej”. Fachowcom zostawia się klucze, a oni po skończonej pracy zamykają mieszkanie i wrzucają nam klucze do otworów na listy. To normalne, bo przecież pracują do godziny 16:00.
- Do lat trzydziestych warunki mieszkaniowe w Szwecji były najgorsze w Europie
- Szwedzi zdejmują buty w domu niezależnie od stroju i rangi. A więc skarpetki do garnituru (często dziurawe) oraz rajstopki do eleganckich sukienek. Nie ma znaczenie status społeczny.
- Szwedzi nie mają w domach pralek. Wszyscy chodzą do publicznych pralni, które często mieszczą się na terenie osiedli, ale i w mieście. Na wizytę w pralni trzeba robić rezerwację. Pralnie, to jedno z nielicznych miejsc, w którym można zobaczyć poirytowanych Szwedów. Dochodzi tu do komediowych wręcz scen między piorącymi:)
- Szwedzi długo oswajają nową znajomość. Mogą upłynąć dwa miesiące zanim zaproszą kogoś do domu. Nie wypada się wtedy spóźnić.
- Nie ma czegoś takiego jak mierzenie na oko. Na wszystko są miarki, które znajdują się w każdym szwedzkim domu
- Większość Szwedów nie Jest właścicielami swoich mieszkań. Trzy czwarte spośród mieszkających w domach wielorodzinnych to najemcy. Szwedzi wynajmują mieszkania z pierwszej ręki, czyli od gminnych lub prywatnych firm zarządzających nieruchomościami. Na takie mieszkanie czeka się w kolejce
- Wibratory , czyli kijki masujące dostępne są w każdej aptece
- F&S – fitness dla wszystkich. Szwedzi aktywnie spędzają czas. Nie ma posiedzeń przed telewizorem. Jest za to jazda na rowerze, bieganie, spacery, i darmowy fitness dla seniorów po 85 roku życia.
- Szwecja to kraj, w którym występuje plaga komarów. Nie są zwalczane przez gminy, które chronią ptaki
- Szwedzi piją mnóstwo kawy (średnio na jednego Szweda przypada osiem kg ziaren rocznie)
- Staroszwedzki obyczaj „fika”. To coś jak spotkanie na kawę. Oznacza, ze robimy sobie przerwę w pracy lub jakimkolwiek innym zajęciu, żeby wypić kawę i zjeść ciastko czy kanapkę w miłym towarzystwie.
- Na przeziębienie tylko paracetamol i odpoczynek
- Snus – rodzimy narkotyk - tytoniowy śmierdziuch wkładany pod wargę. W Unii Europejskiej snus jest zakazany.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości księgarni internetowej Tania Książka
Na książkę już kiedyś zwróciłam uwagę, po Twojej recenzji postanowienie zapadło: muszę przeczytać:)
OdpowiedzUsuńOlu, ja o niej wprost marzyłam. Tym bardziej się cieszę, bo mnie nie zawiodła. Polecam i czekam na twoją opinię:)
UsuńTe szwedzkie biblioteki szalenie mnie interesują. Wiele koleżanek i kolegów po fachu, którzy odwiedzali Szwecję, ale także inne kraje skandynawskie zachwala ichnie podejście do bibliotek. W Polsce z nieśmiałym optymizmem stwierdzam, że robi się ciut lepiej, istnieje pozytywny klimat dla tworzenia nowoczesnych bibliotek, ale czasem klimat to za mało. Snus powiadasz... Tradycyjny narkotyk... Hmm... Brzmi ciekawie - szkoda, że nie można tego dostać. Spróbowałbym :D
OdpowiedzUsuńCharlie, ten snus to ponoć gorsze od papierosów. Nałogowcy mają czarne dziąsła i odsłonięte szyjki zębowe:)A jeśli chodzi o biblioteki, to rzeczywiście zmieniają się na lepsze. Niestety czasem to nic nie daje, bo pracownicy zmienić się nie chcą:)
UsuńCzytałam! Super książka!
OdpowiedzUsuńSnusy to ohydztwo, piecze to okropnie i wżera się w dziąsła. Ostatnio coś słyszałam w telewizji, że chcą zabronić używania tego w pracy....
Zgadzam się:) Super książka. Wiesz, tak sobie myślę, że jak ktoś żuje ten cały snus to chyba widać? To musi wyglądać komicznie:) Wnioskuję, że próbowałaś?
Usuń