Na początku zachwyciła mnie okładka tej książki. Sam tytuł obił mi się o uszy już wcześniej i nawet zapisałam go w notesie, jako pozycję wartą przeczytania, ale oczywiście w natłoku zajęć i postępującej sklerozy zapomniałam o tej pozycji. Kiedy więc zobaczyłam ją w bibliotece, oczywiście nie mogłam się powstrzymać. Ja w ogóle uwielbiam wszystko co wiąże się z herbaciarnią, kawiarnią, cukiernią itp. Takie książki zawsze tak pysznie "smakują". Nie pomyliłam się. Przez całe pięćset stron unosi się zapach świeżo zaparzonej herbaty jaśminowej, z czerwonokrzewu (nie zawiera kofeiny, ale za to ma więcej antyoksydantów niż zielona, a do tego słodki, orzechowy smak*), earl greya, czy zwykłej mięty. Do tego oczywiście wszechobecny chleb przyjaźni amiszów: bananowo-orzechowy, podwójnie czekoladowy, toffi, pistacjowo-wiśniowy...aj już mi ślinka cieknie. No co tu będę dużo mówić: książka jest po prostu apetyczna.
Powieść zaczyna się od tego, że Julia Evarts wraz z córką Gracie znajdują na ganku chleb przyjaźni amiszów, torebkę zakwasu, przepis na chleb z dołączoną frazą "Mam nadzieję, że będzie smakowało" oraz prośbę o podzielenie się nim z przyjaciółmi. Julia na początku jest przerażona. Od dawna nie ma przyjaciół. Właściwie to od pięciu lat, kiedy to ugryziony przez osę, umiera jej synek. Nie utrzymuje kontaktu nawet z siostrą, którą obwinia za śmierć dziecka. Jako że w domu nie było nic do jedzenia, Julia i Gracie chętnie częstują się chlebem, który jest po prostu znakomity. Zostaje jeden kawałek, który Gracie koniecznie każe zostawić dla taty. Julia nie może się powstrzymać i zjada go. W tym momencie do kuchni wchodzi córka i wpatruje się w mamę pełnym niedowierzania wzrokiem. Julia zmuszona jest wykorzystać zakwas i upiec nowy chleb dla męża. Tak mniej więcej zaczyna się ta historia. Torebkami zakwasu dzieli się przypadkowo z wdową, Madeline Davis, która jest właścicielką tytułowej herbaciarni, i z Hannah de Brisay, wiolonczelistką, która jest mieszkanką Avalonu od niedawna. Jej kariera runęła po urazie kręgosłupa, a że nieszczęścia idą parami, po drodze dostaje jeszcze od męża pozew rozwodowy. Wszystkie trzy kobiety stoją na życiowym zakręcie. Dziwny los pomaga im się spotkać w herbaciarni, gdzie zawierają wielką przyjaźń. Razem mają siłę do walki, do tego żeby podnieść się i śmiało ruszyć do przodu, żeby dostrzec swoje błędy i próbować je naprawić. W tle oczywiście krąży po miasteczku chleb przyjaźni amiszów i pomaga wielu mieszkańcom. W czym i jak? Nie będę zdradzać.
Książkę czyta się świetnie i bardzo szybko, za szybko:) Nie kłamie tekst na przedniej okładce. Ta książka to naprawdę solidna dawka optymizmu w uroczej oprawie**
Zaraziłam się tak, że sama mam ochotę upiec ten chleb, a zakwas podarować kilku osobom. Może i w moim miasteczku, którego jestem mieszkanką od niedawna zapanuje epidemia przyjaźni? Kto wie?
Autorka na końcu książki podaje wiele przepisów. Przede wszystkim na sam zakwas, różne rodzaje chleba, ale i na kilka modyfikacji. Hmmmm ten podwójnie czekoladowy brzmi bardzo, bardzo zachęcająco.
* 301
** przednia okładka książki
Tytuł: Herbaciarnia Madeline
Autor: Darien Gee
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok: 2011
Stron: 501
Brzmi ciekawie. Możliwe, że ja sam się skuszę na tę lekturą pachnącą herbatą.
OdpowiedzUsuńBrzmi po prostu czarownie, aż się rozmarzyłam... chętnie przeczytam tę książkę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Podoba mi się mam nadzieję że znajdę ją w empiku.Pozdrawiam i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Niedawno skończyłam i jestem pod małym wrażeniem. Rzeczywiście, pełna optymizmu.
OdpowiedzUsuńKsiążkę posłałam dalej w ramach wymiany, ale przepisy sobie zostawiłam. Teraz tylko się zebrac i zacząc piec.
Książka wydaje się być interesująca :) Chętnie to sprawdzę :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blogowy konkurs :)
cudowna podróż pełna optymizmu. Gorąco polecam...
OdpowiedzUsuń