OJ rozleniwiłam się ostatnio strasznie, choć czasu też jakoś brakowało na wszystko. Tymolek marudny był taki, bo nawet nosa z domu wyściubić nie można (ciągle mży). Do tego jeszcze walczymy z tak prozaiczną sprawą jaką jest siusianie do nocniczka, a nie pieluszki. Oj uparty ten mój synek:) Nie chcę zapeszać, ale od wczoraj chyba są jakieś postępy (czytaj: nie spędzam połowy dnia na praniu majtasków i innych części garderoby mojego dziecka). Teraz udało mi się skłonić tego małego szkraba, żeby sobie uciął drzemkę i rozkoszuję się błogą ciszą. Pomidorowa ugotowana, mieszkanie jako tako ogarnięte więc należy mi się, a co! Nie ma to jak usiąść z kubeczkiem pysznej kawusi zabarwionej syropem z orzeszków laskowych i skrobnąć coś na blogu, choćby tak "prostego" jak codzienne zmaganie z rzeczywistością. Siedząc tak, zauważyłam pewne oznaki... czyżby wiosna była tuż, tuż? Mój storczyk, który przez rok czasu nie dawał znaku życia, właśnie w szybkim tempie wypuścił dziewięć ślicznych pączuszków , a dracena ze smętnego badylka z kilkoma listeczkami, zamieniła się w bujne drzewko. Ogrzewanie wyłączone, a w domku ciepełko, za oknem pachnie jakoś tak inaczej, no i mnie samej jakby więcej się chce. Dokończyłam dzisiaj czytać Herbaciarnię Madeline i jak mi nic nie stanie na drodze, to zamieszczę wieczorem małą recenzyjkę. A teraz czytać, czytać:)
A mój storczyk uschnął i musiałam go wyrzucić:( A tak uwielbiam storczyki. Wiosna, wiosna idzie.. Z niecierpliwoscią czekam na cieplejsze dni
OdpowiedzUsuńMoże by jeszcze odżył tak jak mój:) Ja też myślałam, że wysechł, a tu taka niespodzianka po roku:)
UsuńJak ja zawsze chciałam mieć storczyka!!! Dobrze, że robi się już ciepło, zdecydowanie wolę wiosnę niż zimę.
OdpowiedzUsuńOj ja też. Dziś pierwszy piękny dzień. Hurra!! pozdrawiam
OdpowiedzUsuń