Tytuł: Przygody Filipka
Wydawnictwo: Skrzat
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 216
Przedział wiekowy: 10+
Czas szybko płynie, a
dzieci rosną jak na drożdżach. Mam wrażenie, że minęła krótka chwila od czasu,
kiedy mój syn po raz pierwszy popatrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami, a
już przygotowuję menu na jego trzecie urodziny. Wiem, że to może głupie, ale
dużo czasu spędzam na zastanawianiu się, jakie lektury będę mogła mu podsunąć,
kiedy nauczy się czytać, ale będzie jeszcze na tyle mały, żeby zdać się na mnie
w tej kwestii. Pamiętam ze swojego
dzieciństwa książki, które pokochałam i które konsekwentnie kolekcjonuję z
myślą o Tymku. Większość z nich ma już swoje lata, a chciałabym, aby syn poznawał
też współczesną sobie literaturę. Niespodziewanie
dzięki Pani Izie z Wydawnictwa Skrzat wpadła mi w ręce książeczka duetu K.
Tarachowicz i W. Cesarz – Przygody Filipka.
I wiecie co? Tego właśnie szukałam.
Prostej, zabawnej i mądrej powieści dla dorastającego chłopca.
Filipek ma dwanaście
lat i jego życie dotychczas toczyło się bez przykrych niespodzianek. No może
poza spędzającą mu sen z powiek sprawą nieczułego sąsiada, który zamęczał
swojego psa. Filipek wrażliwy na krzywdę zwierząt nie potrafił zapomnieć
żałosnego skomlenia Furii, której pan szarpał ją i przyduszał na spacerze. Po
kolejnym przykrym spotkaniu w parku osiedlowym, Filipek chciał zwierzyć się
mamie i poprosić, aby pomogła mu rozprawić się z dziwnym sąsiadem. Niestety ona
miałam dla chłopca przykrą wiadomość. Otóż okazało się, że finanse ich dwuosobowej
rodziny są w opłakanym stanie i jedynym ratunkiem jest wyjazd mamy za granicę w
celach zarobkowych. Filipek jest w szoku. Oto przyjdzie mu zamieszkać z siostrą
mamy i jej rodziną na wsi i to przez cały rok. Nie to nie może być prawda.
Przecież ma tutaj kolegów, szkołę i rozrywki, których na wsi nie uświadczy.
Mama nie może mu tego zrobić. Początkowo zdenerwowany chłopiec postanawia
obrazić się na mamę. Nie zdaje sobie sprawy ile musiało ją kosztować podjęcie
takiej decyzji.
Przed samym wyjazdem
Filipek znajduje w krzakach wystraszoną Furię z urwaną smyczą. Bez
zastanowienia zabiera ją do domu i stawia mamie ultimatóm, że psa trzeba
ratować i bez niego na wieś się nie rusza.
Podstawiona pod ścianą mam zgadza się, choć zdaje sobie sprawę, że to
się może źle skończyć…
Kiedy w końcu
docierają do domu cioci i Filipek ma okazję poznać całą szaloną rodzinkę, staje
się jeszcze bardziej przygnębiony. Nie na długo jednak. Wbrew pozorom wieś ma
swoje niezaprzeczalne uroki i może zaoferować dorastającemu chłopcu rozrywki, o
których w mieście można tylko pomarzyć. Można szukać skarbów, ratować z opresji
czarownicę, podjąć pracę tylko po to, żeby uratować komuś życie, a nawet tropić
kłusowników.
Filipek pod wpływem
nowej rodziny staje się odpowiedzialny, pomocny i nawet trochę niezależny.
Rozumie wreszcie, że mama musiała wyjechać i zrobiła to dla ich dobra. Zresztą
trzeba przyznać, że chłopiec na wsi jest bardzo, bardzo szczęśliwy. Przeżył
tyle ciekawych przygód, poznał wspaniałych ludzi, nauczył się wielu nowych
rzeczy, że jego koledzy w mieście będą mieli mu czego zazdrościć.
Ta niewielka powieść
zawiera wszystko to, co zainteresuje dorastającego chłopca, ale i dziewczynkę.
Głównym bohaterem jest bowiem Filip, ale nie zabraknie też rozgarniętych
dziewczynek.
Jest to książka o
dojrzewaniu, uczeniu się odpowiedzialności, zrozumienia. Występują w niej
mądrzy dorośli i wesołe, lubiące psocić dzieciaki, które kochają zwierzęta i są
gotowe na wielkie poświęcenia, aby im pomóc. Oczywiście nie obejdzie się bez zgrzytów,
bo przecież żadna rodzina nie jest idealna, ale wszystkie drobne konflikty zostają
rozwiązane bez zbędnej agresji i wrzasków. Dzieci zdają sobie sprawę ze swoich
przewinień i potrafią przyjąć karę z godnością.
Autorzy zadbali, aby
młody czytelnik nie mógł oderwać się od lektury, dopóki nie dotrze do ostatniej
strony. Któż mógłby się zresztą nudzić przy takiej dawce przygody, ciepła,
dreszczyku i humoru. Polecam serdecznie!
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Skrzat
Nie ma w tym nic dla mnie dziwnego ani śmiesznego, że wybiegasz w przyszłość z lekturami dla syna. Ja - zanim jeszcze urodziłam swoje dziecko - dużo myślałam o lekturach dla niego. Z jednej strony niby wiem, że takich spraw nie ma co planować aż z takim wyprzedzeniem :) ale z drugiej, kiedy dowiedziałam, że to będzie chłopiec wyniosłam wszystkie lektury pasujące bardziej dla dziewczynek (no może dla dziewcząt właśnie:) ) Teraz skupiam się na klasyce dzieciecej dla chłopców - poza uszatkami, muminkami i innymi takimi kupuję powoli Emila, Robinsona, DonKichota :)) Trudno, jeśli kogoś to dziwi.
OdpowiedzUsuńA Filipka odnotowuję, tym bardziej, że to Skrzat, któremu ufam:)
Takie pogodne, mądre opowiastki dla dzieci to jest to! Podobnych książeczek nigdy za wiele!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Książka, którą warto polecać innym :)
OdpowiedzUsuńMam słabość do książek dla dzieci, szczególnie że w moim domu też biega 6-letni Najmłodszy amator książek:) Więc o Filipku będę pamiętała:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie książki. Sama na wsi spędzałam wakacje. Wyjeżdżałam tam w dniu zakończenia roku szkolnego, a wracałam 31 sierpnia. Zawsze miałam tam mnóstwo przygód, bez względu na to w jakim wieku byłam. Jeździłam tam także pod koniec podstawówki i w liceum. To miejsce ma dla mnie szczególne, bardzo sentymentalne znaczenie. Takie książki przypominają mi jaką byłam szczęściarą :)
OdpowiedzUsuńKiedyś spotkałam się z taką opinią, że "współczesne dzieci" nie rozumieją takich książek. Takie przygody to nie dla nich, teraz liczy się tylko komputer. Ja jednak głęboko wierzę, że tak nie jest i takie książki spodobają się dzisiejszym dzieciom.