Ilustracje: Agnieszka Filipowska
Tytuł: Maks i niespodzianki
Wydawnictwo: Skrzat
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 32
Oprawa: miękka
Kategoria wiekowa: 2+
Maks
i niespodzianki to kolejna część przygód zabawnego
hipopotamka, którego prezentowałam wam już jakiś czas temu. Mój Tymek uwielbia
tę serię. Każda nowa książeczka długo nie schodzi z listy „na dobranoc”, a i
potem często do niej wracamy.
Tym razem Maksa i
jego kompanię czeka nie lada spotkanie. Prawdziwy migoczący, różowy stwór o
imieniu Pusiapsia, którego maluchy obserwują zza krzaków. W drugim opowiadanku,
Maksio będzie musiał zmierzyć się ze złym humorem swojej siostrzyczki Zuzi. Czy
sobie poradzi? Oczywiście! Na poczekaniu wymyśla zabawę w poszukiwanie
czarodziejskiego guzika, angażując do tego wszystkich swoich przyjaciół. Guzik zostaje znaleziony, a przy okazji
jeszcze kilka innych zagubionych dziecięcych skarbów. Jak się pewnie domyślacie, zwykły guzik
sprawia, że dzieci świetnie się bawią, a zatem jest w tym pewna magia. Do
dobrej zabawy nie potrzeba wiele. Wystarczy mały pretekst i dobre chęci. Trzecie
z opowiadań jednogłośnie zwyciężyło w naszym domu i to do niego wracamy najczęściej. Ja cieszę się, że przemyca ważne treści edukacyjne, o tym, że trzeba być odpowiedzialnym, dotrzymywać obietnic i nie liczyć na sukces bez ciężkiej pracy. Tymkowi najbardziej
podobają się arbuzy, które wprost uwielbia. Maksiu znajduje nasionka. Nikt nie
wie, co może z nich wyrosnąć, ale mama wyznacza w ogródku specjalną grządkę,
którą Maksiu obiecuje się opiekować. Niestety wszystko kończy się na słomianym
zapale, bo hipopotamek po kilku dniach zapomina o podlewaniu i wyrywaniu
chwastów. Robi to za niego mama i tylko dzięki jej trudowi z nasionek wyrastają
zielone kule, które okazują się być pysznymi, soczystymi arbuzami. Wprawdzie
trzeba było na nie bardzo długo czekać, ale słodki, soczysty owoc wynagradza
wszystko.
Książeczki o
przygodach Maksia to doskonała propozycja dla najmłodszych. Charakterystyczne już
ilustracje Agnieszki Filipowskiej, które podbiły serca tysięcy dzieciaków i
zabawny, mądry tekst Katarzyny Zychli, tworzą bardzo zgrabną całość, pełną
niespodzianek i kolorów. Duża, barwna czcionka pozwala na samodzielną lekturę
starszym dzieciom. Te młodsze zaś skupią całą swoją uwagę na bajecznych
ilustracjach.
Katarzyna
Zychla doskonale zna potrzeby i
wymagania małego czytelnika, wszak sama jest szczęśliwą mamą. Nie dziwi mnie
zatem, że jej książeczki, choć tak krótkie są pełne optymizmu i radości, a
jednocześnie wiele w nich mądrych zdań i nauk do zapamiętania.
KRÓTKA ROZMOWA Z KATARZYNĄ ZYCHLĄ
Polecam
serdecznie całą serię, a tych, którzy jeszcze nie znają autorki zachęcam do
przeczytania krótkiej rozmowy z panią Katarzyną Zychlą, jaką udało mi się
przeprowadzić drogą mailową.
- 1. Jak to się stało, że zaczęła Pani pisać książki? Czy było to impuls? A może od dawna chowała Pani swoją twórczość w szufladzie?
K.Z:
Na spotkaniach autorskich na podobne pytania, zawsze odpowiadam dzieciom, że
pisanie u mnie wzięło się z miłości do czytania. Jak tylko nauczyłam się
czytać, czytałam duże ilości książek. Myślę, że właśnie wtedy zrodziło się we
mnie pragnienie pisania własnych bajek i wierszy. Pierwsze próby czyniłam już w
szkole podstawowej, gdzieś w czwartej może piątej klasie. Przez szereg lat różnie
bywało z tym moim pisaniem. Pojawiały się wątpliwości, dłuższe przerwy,
powroty, aż zrozumiałam, że to jest już część mojego życia, aspekt mojej
codzienności. Oczywiście, nie spoczywam na laurach, lecz wciąż uczę się pisać,
rozwijam i dużo eksperymentuję z pisaniem, zarówno w prozie jak i w
poezji.
- 2. Skąd czerpie pani pomysły? Jesteśmy z moim synkiem fanami serii o hipopotamku Maksiu i niejednokrotnie była mi Pani pomocna przy odpowiadaniu na trudne pytania zadawane przez syna. Pomyślałam wtedy, że pewnie i pani córki zasypywały panią pytaniami, które potem uwzględnione zostały w książeczkach. Czy dobrze się domyślam? A jak jest z inspiracją do książek młodzieżowych?
K.Z:
Pomysły na kolejne opowiadania, książki, wiersze często „przychodzą” same, przynosi
je codzienne życie, obserwacja rzeczywistości, spotkania z ludźmi, dzieciaki,
które są niesamowite na spotkaniach autorskich. I bez wątpienia, moje córeczki:
Ola – trzynastolatka oraz siedmioletnia Marta. One są pierwszymi recenzentkami,
często podpowiadają mi, szczerze mówią, co im się podoba, a co na przykład
nudzi w tym, co napisałam lub właśnie piszę. Niejednokrotnie proszę o opinie
przyjaciół. Cieszę się, że seria z Maksem została przyjęta zarówno przez dzieci
jak i rodziców tak ciepło. Faktycznie, powstanie serii zawdzięczam Martusi. Na
początku było to jedno opowiadanko wymyślone na dobranoc, a na następny dzień,
córeczka ponowiła prośbę o kolejne. Wtedy zaczęłam je spisywać.
- 3. Czy Pani córki czytają książki, które pani pisze? A może są pierwszymi recenzentkami?
K.Z:
Tak, jak wspomniałam wcześniej. Obie córki „pilnują” maminego pisania i nieraz
mają dobroczynny wpływ na los małych bohaterów, lub w przypadku powieści dla
młodzieży, cenię zdanie starszej córki Oli.
- 4. Myszkując w sieci dowiedziałam się, że jest Pani często zapraszana na spotkania autorskie do szkół i bibliotek. Czy mogłaby Pani cofnąć się do przeszłości i opowiedzieć o pierwszym takim spotkaniu?
K.Z:
Pierwsze spotkania z dziećmi miałam, zanim pojawiły się książki dla nich.
Posiadałam wtedy wersje robocze opowiadań, ale dzieciom to nie przeszkadzało.
Przyznam, że odczuwałam troszkę tremę i tak mam do dzisiaj, ale już po
pierwszych kilku minutach, „łapiemy” ze sobą świetny kontakt i dobrze się
bawimy.
- 5. Na koniec chciałam zapytać czy szykuje Pani dla czytelników coś nowego? Dalsze przygody Maksia? A może kolejna powieść dla młodzieży?
K.Z: Na pewno pojawią się kolejne
części Maksa. W planach są również kolejne książki dla młodzieży i dorosłych.
Być może uda się przygotować coś miłego dla maluszków. W każdym razie moja
głowa i serce jest pełne pomysłów, więc na pewno cześć uda się zrealizować.
Pani Katarzyno, serdecznie dziękuję za
poświęcony mi czas oraz za piękne historie, które przelewa Pani na papier.
Życzę dalszych sukcesów literackich! My z synem oczywiście z niecierpliwością oczekujemy
już nowych przygód Maksa.
K.Z: Ja również dziękuję. Serdecznie pozdrawiam
Czytelników w każdym wieku i życzę, by do ich rąk trafiały piękne, wartościowe
książki, takie, do których się wraca, jak do ukochanych przyjaciół.
Urzekająca, sympatyczna okładka od razu rzuca się w oczy. Tytuł odnotowany, spieszę poszukać. Rozmowa bardzo ciekawa, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńIdealna pozycja dla dziecka. Będę o niej pamiętać.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tym hipopotamku, ale już same spojrzenie na niego wywołuje uśmiech na mojej twarzy! :)
OdpowiedzUsuń