Tytuł: Smok pod Beszamelem
Wydawnictwo: Klucz
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 124
Oprawa: miękka
Smok pod Beszamelem,
to książka o jedzeniu. Nie jest jednak zbiorem przepisów kulinarnych, ani zwykłym
opisem tradycji gastronomicznej. Przede wszystkim, jak sama nazwa wskazuje,
jest to książka o jedzeniu w Krakowie i jego okolicach, gawęda jedenastu
restauratorów o historii krakowskich ulic i kamienic, w których to rozpoczęli
przed laty swoją magiczną działalność, rzucając najpierw swoje dotychczasowe (bardzo
ciekawe) zajęcia. Byli ekonomiści, prawnicy, ratownik górski, aktor, filozof,
etnograf itd. Nie chcąc dłużej sprzeciwiać się swojemu przeznaczeniu
postanowili zawalczyć o podniebienia krakowskich smakoszy. Każda z
przedstawionych tu osób przejawia wielką pasję, wręcz kult jedzenia. Nie
spodziewałam się, że o tak przyziemnej sprawie można pisać pięknie i poetycko i
tak zajmująco, że czytelnik ma ochotę znaleźć się już, teraz, natychmiast w
Krakowie i zawitać do wszystkich tych klimatycznych miejsc.
Smok
pod Beszamelem, to niezwykłe połączenie opowieści o
restauracjach, kawiarniach i jednym szlacheckim dworku, z ciekawie
przedstawioną historią tych miejsc oraz smakowitymi wątkami tradycji
kulinarnych. Jedenaście różnych osób, których łączy jedno: pasja. Pasja do poszukiwania
wspaniałych smaków, łączenia ich ze sobą, wydobywania aromatów, o których świat
nie słyszał, a wszystko to po to, aby uszczęśliwić siebie i nas.
Wszystkie osoby,
które prowadzą w Smoku pod Beszamelem smakowite
rozmowy zadbały również o to, aby miejsca, w których podają swoje potrawy, były
niezwykłe. Każdy dogłębnie poznał historię miejsca, w którym postanowił
spełniać swoje marzenia i z wielką pieczołowitością zadbał o to, aby ich
historia i tradycja była zachowana i widoczna.
Cóż bowiem może być piękniejszego niż delektowanie się doskonałym
posiłkiem, w miejscu urządzonym z prawdziwym smakiem?
Przechadzając się po
Rynku, Kazimierzu, zajeżdżając obok dworku w Głogoczowie weźcie głęboki oddech
w płuca, a być może poczujecie zapach wspaniałej baraniny duszonej w węgrzynie,
gęsi ze zrumienioną skórką, polędwicy z kurkami w śmietanie, tortu
czekoladowego, czy karpia po żydowsku.
Różnie bywało w
restauracyjnej gastronomi polskiej. Wspaniałe tradycje przedwojenne, zatraciły
się w czasach PRL-u, kiedy to na stół wjechał schabowy i nieśmiertelna
pomidorowa jedzona, sztućcami przypiętymi do kaloryfera. Według autorki tej książeczki Małgorzaty
Staszczak-Ciałowicz, mimo ery mcdonalds’a wracamy do przedwojennej świetności
gastronomicznej. Wydobywamy spod gruzów przeszłości wspaniałe smaki naszych
przodków i kultywujemy je ciągle doskonaląc smaki:
Doczekaliśmy
czasów, w których restauratorzy, absolutni niezwykli: aktorzy, filozofowie i
filologowie, ekonomiści, prawnicy, inżynierowie i podróżnicy, prześcigają się w
pomysłach i wysiłkach, aby zadośćuczynić naszym podniebieniom, to nawet nie za
sprawą zamorskich frykasów, ale najzwyklejszych potraw, o smaku których stanowią
pierwszorzędne składniki*
Autorka uważa, że o
jedzeniu można mówić i pisać bez końca. Dotyczy to również jedzenia w dobrych
restauracjach. Badania dowodzą, że stanowi ono dla człowieka wręcz cielesną przyjemność.
Znakomite jedzenie, spożywane w nastrojowym, pełnym tradycji i historii,
stylowym miejscu jest istną rozkoszą. A jeśli jeszcze biesiadować możemy w
miłym towarzystwie przyjaciół, rodziny, czy po prostu ciekawych osób, które
również potrafią celebrować posiłek, to mamy już pełnię szczęścia.
Ki’a’wo’ch,
w
języku Majów z meksykańskiego stanu Chiapas, znaczy dokładnie tyle, co niech będzie pozdrowiona potrawa twoja. Jest
to wskazówka, aby w swojej potrawie doszukać się jak największej przyjemności dla
podniebienia, a biesiady czerpać radość, serdeczność i smak…**
Tej zasadzie hołdują
pasjonaci, których w tej niewielkiej książeczce umieściła Małgorzata
Staszczak-Działowicz. Każda z tych osób,
ma swój sposób, aby zawładnąć naszymi żołądkami i sprawić, że jeszcze nie raz
wrócimy po więcej. Z niezwykłą
przyjemnością smakowałam tę lekturę. Bardzo dużo dowiedziałam się o historii
krakowskich ulic i kamienic, a także o bogatej tradycji kulinarnej tych miejsc.
Przyznam, że nie będąc w żadnej z opisanych restauracji zostałam ugoszczona po
królewsku i mam apetyt na więcej.
Drobnymi wadami tej
ciekawej publikacji są dosyć liczne literówki (do kilku z nich dołączono
erratę, co wzbudziło mój entuzjazm) oraz brak fotografii omawianych miejsc
(książka zawiera tylko kilka ciekawych ilustracji). Wspominam o tym nieśmiało,
gdyż ogólne wrażenie jest niezwykle pozytywne.
*Małgorzata
Staszczak-Ciałowicz, Smok pod Beszamelem,
Wydawnictwo Klucz 2012, s.11,
**tamże, s. 13.
Za książkę serdeczne dziękuję wydawnictwu Klucz oraz portalowi Sztukater
Interesujący tytuł. Myślę, że styl, którym operuje Musierowicz jest wprost stworzony do tego typu ciepłych książek o jedzeniu.
OdpowiedzUsuńFranco, nie spodziewałam się, że książka będzie napisana tak interesująco. Niby taka cieniutka, ale pełna smakowitych historii:)
UsuńKraków jest przepięknym miastem, ale owa pozycja zupełnie nie przydałaby mi się tam, bo mieszkam ponad 500km od Krakowa, więc nie jadam tam. ;-)
OdpowiedzUsuńJulio, zapraszam Cię na moje autorskie wyzwanie "Grunt to okładka", o którym napisałam na blogu. Może zechcesz wziąć udział? :)
Pozdrawiam!
Sylwuch, ja do Krakowa mam trochę bliżej, ale i tak nie jeżdżę tam często. z przyjemnością jednak przeczytałam o historii tych miejsc:)
UsuńDziękuję za zaproszenie do wyzwania. już biegnę poczytać, co to takiego:)