12 lutego 2014

Tajemnica pani Ming - Eric-Emmanuel Schmitt

Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Tytuł: Tajemnica pani Ming
Tłumaczenie: Łukasz Müller
Wydawnictwo: Znak
Data premiery: 20.02.2014
Oprawa: twarda
Liczba stron: 80
 
 












Po ostatnim zachwycie tomem opowiadań Schmitta Małżeństwo we troje z ciekawością czekałam na nową książkę o wdzięcznym tytule Tajemnica pani Ming. Kiedy wreszcie wpadła w moje ręce, zachwyciłam się najpierw niewielką formą ubraną w piękną okładkę. Wiedziałam, że będzie to utwór o niewielkich rozmiarach, więc w tej kwestii nie byłam zaskoczona. 

No cóż, połknęłam tę mini powieść w jeden wieczór przy zielonej herbacie i muszę przyznać, że był to naprawdę udany czas. Książka zaskoczyła mnie tematyką, choć samo rozwinięcie krótkiej fabuły to już stary Schmitt.  Zajrzeć słowami w głąb człowieka potrafi niewielu. Schmitt niewątpliwie się do nich zalicza. 

Tytułowa pani Ming jest chińską babcią klozetową w Grand Hotelu. Główny bohater spotyka ją na swojej drodze, kiedy przylatuje w interesach do prowincji Guangdong. Przejezdny Europejczyk został wysłany przez swoją firmę, aby negocjować nowe kontrakty z tutejszymi biznesmenami.  Zna świetnie kilka języków, w tym oczywiście chiński i kilka jego dialektów.  Człowiek ten ma w zwyczaju wychodzić ze spotkań biznesowych, aby podnieść napięcie wśród potencjalnych klientów. I tym razem zostawia swoich towarzyszy i schodzi do toalety. Tam właśnie poznaje panią Ming. Dystyngowaną, starszą panią, która pełni rolę babci klozetowej. 

Znajdowaliśmy się w prowincji Guangdong, a pani Ming siedziała niczym na tronie na swoim trójnożnym stołku w suterenie Grand Hotelu, wśród białych ceramicznych płytek i oślepiających neonów, w tej pachnącej jaśminem toalecie, w której pełniła funkcję babci klozetowej.*

Pani Ming wzbudza ciekawość swoim wyglądem, gdyż siedząc na wspomnianym stołku, bardziej przypomina królową niż panią obsługującą hotelową toaletę. To ona pierwsza zagadnęła naszego Europejczyka słowami: Rodzimy się braćmi, lecz pod wpływem wychowania stajemy się różni. Od słowa do słowa ich wspólne rozmowy stają się coraz częstsze. Pewnego dnia pani Ming opowiada o swoich dzieciach, których rzekomo ma aż dziesięcioro. Mężczyzna z miejsca uznaje to za wierutne kłamstwo, gdyż prawo chińskie zabrania posiadania więcej niż jednego dziecka. Pani Ming jednak rozpływa się w swoich opowieściach, z których bije rzeczywista miłość do potomstwa. Mężczyzna jest zniesmaczony, a jednocześnie zaintrygowany. Sam także brnie w kłamstwo. Po tym jak wypada mu z kieszenie zdjęcie siostrzeńca i siostrzenicy, opowiada staruszce, że jest ich ojcem. Kobieta szybko odkrywa prawdę i stosunki między dwojgiem nieznajomych stają się chłodniejsze.  Podczas następnego pobytu w Chinach mężczyzna swoje pierwsze kroki kieruje właśnie do toalety. Pani Ming wita go bardzo serdecznie i znowu spędzają czas na pogawędkach. W między czasie Francuz próbuje dowiedzieć się prawdy o dzieciach swojej oryginalnej znajomej.  Tajemnica w końcu zostaje odkryta, a prawda staje się dużym zaskoczeniem dla wszystkich. Jedni przyjmują ją taką jaka jest, inni wolą kłamstwo.

Prawda to tylko kłamstwo, które podoba nam się najbardziej** powie jedna z bohaterek. Pani Ming doda zaś tajemniczo, że od prawdy zawsze wolała niepewność.*** To właśnie te słowa zabierze ze sobą do Europy mężczyzna i uczyni z nich dobry pożytek dla siebie i swojej rodziny. 

Zawsze zaskakuje mnie, że Schmitt pisząc tak krótkie teksty, potrafi zamknąć w nich bogactwo treści. Niby jest oszczędnie, dosyć prosto, a jednak jak zwykle po lekturze jego książek, pozostaje ten specyficzny natłok myśli i wrażeń, które trzeba sobie na spokojnie poukładać. W Tajemnicy pani Ming pewne sprawy są niedopowiedziane, jak gdyby celowo zostawione samym sobie. To oczywiście częsty zabieg u Schmitta, który jednak ja bardzo sobie cenię. Lubię, kiedy autor zostawia trochę miejsca czytelnikowi.  Choć książkę skończyłam czytać już jakiś czas temu, ciągle myślę o Pani Ming, zastanawiam się nad jej stosunkiem do prawdy oraz nad samą polityką Chin, która krzywdzi społeczeństwo. Intryguje mnie również rola przypadku w życiu człowieka. Bohater przecież zupełnie przez przypadek poznaje babcię klozetową, która ma ogromny wpływ na jego dalsze życie. To dzięki niej przecież podejmuje decyzje, które stanowić będą o losie kilku osób. Czy pani Ming również wyciągnęła jakieś korzyści z przyjaźni z Francuzem? 

Czuję niedosyt, ale tylko spowodowany króciutkim utworem. Zdecydowanie lepiej, kiedy czytelnik ma do dyspozycji tom opowiadań lub utwór nieco dłuższy, dzięki któremu można dłużej przebywać w tak doborowym towarzystwie.

*Eric-Emmanuel Schmitt, Tajemnica pani Ming, Znak 2014, s. 7,
**tamże, s. 70,
***tamże, s. 75.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak 

http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,4345,Tajemnica-pani-Ming

9 komentarzy:

  1. Ja również czułam niedosyt! Recenzję zaplanowałam na dzisiejsze popołudnie, to już się sama przekonasz, ale w gruncie rzeczy nasze opinie są bardzo zbieżne - zachwyt nad bogactwem treści i rozczarowanie krótkością.
    Podobnie miałam przy "Zapasach z życiem", ale już np. "Ibrahim..." był dla mnie w sam raz! Chyba bardzo trudno jest znaleźć złoty środek przy takich tekstach...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie:) Ja chyba preferuję zbiory jego mini powieści czy opowiadań, bo jest ich zawsze więcej hihihi. Natomiast "Tajemnica Pani Ming" jest naprawdę fascynująca. Czekam na twoją recenzję:)

      Usuń
  2. Ja preferuje "nowego" Schmitta, bardziej do mnie trafia i bardziej zachwyca. Ale pani Ming nie była zła w końcu Schmitt nie pisze złych książek. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie czytałam u Ciebie, że wolisz nowego Schmitta. Ja dawkuję sobie raz "starego" raz "nowego" i jest dobrze. Zdecydowanie zgadzam się z tym, że Schmitt nie pisze złych książek:)

      Usuń
    2. A ja chyba wolę "starego":) Choć szczerze mówiąc - te podziały nie są tak jasne, granica jest cienka;)

      Usuń
  3. Mam za sobą na razie tylko dwa utwory Schmitta, oba mnie zachwyciły. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad wyborem kolejnej, na półce mem "Odette", ale chyba rozejrzę się też za tą nowością :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę współpracy z wydawnictwem, bo dzięki temu masz książkę wcześniej niż wszyscy. Ja wciąż czekam na swój egzemplarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) To rzeczywiście miłe, ale najbardziej się cieszę, że nie musiałam czekać długo na nowego Schmitta:)

      Usuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad