Tytuł: Banda Michałka
Ilustracje: Ajka Karwowska
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 256
Oprawa: twarda
Zacznę może od tego,
że nie cierpię, kiedy książka już na okładce jest porównywana do jakiegoś
bestsellera czy klasyki gatunku. Taka
książka ma na wstępie przekichane. Nie ma mocnych, żebym podczas lektury
mimowolnie nie porównywała jej do dzieła, do którego ma nawiązywać. Nie muszę chyba dodawać, że zwykle porównania
wypadają blado. Nie wiem, czy jest to pomysł samego autora, czy raczej
wydawnictwa i czy rzeczywiście ludzie ze względu na fakt pewnego podobieństwa
sięgają po daną książkę, czy też nie. Moim zdaniem takie porównanie wyrządza
wielką krzywdę książce, która przestaje być traktowana jako samodzielne dzieło,
od początku do końca wymyślone przez autora.
Jak się pewnie
domyślacie, piszę o tym dlatego, że trzymam w rękach właśnie taką książkę. Banda Mikołajka Ewy
Karwan-Jastrzębskiej, bo o niej właśnie mowa, została wielokrotne porównana do
przygód sławnego Mikołajka Gościnnego.
Na okładce czytamy: kumple Mikołajka,
Pamiętacie paczkę Mikołajka… przed wami kolejna niesforna banda. I tak,
jeśli miałabym się sugerować porównaniem, to Banda Michałka jest dla mnie marnym naśladownictwem oryginału z
dziwacznymi sytuacjami, przerysowanymi charakterami i wydarzeniami, które
raczej rzadko mają miejsce w przeciętnej polskiej rodzinie. Jeśli zaś spróbować wymazać z pamięci, to jak
książka została rozreklamowana i do czego porównana, dostajemy do rąk całkiem
zabawną opowieść o przyjaźni niesfornych młodych ludzi i ja w tym momencie tego
właśnie będę się trzymać. Przyznaję od razu, łatwo nie jest, bo porównania same
cisną się na usta.
Michałek chodzi do
piątej klasy szkoły podstawowej i to on jest narratorem tej książeczki. Wraz z
grupą kolegów i jedną koleżanką tworzą bandę (sami tak o sobie mówią), która
często pakuje się w kłopoty, oczywiście nigdy nie mając złych zamiarów.
Dzieciaki przyjaźnią się od kilku lat i nie ma dnia żeby wytrzymali bez siebie
choć jeden dzień. Chodzą wszyscy razem
do klasy sportowej, ale zwykle po lekcjach spotykają się na różnych naradach,
zakupach, czy odrabiając razem co ciekawsze prace domowe. Michałek, Jerzyk,
Franciszek zwany Drzewem, Mateusz zwany Krystianem, Rysio, Filip, Hubert i
Marysia tworzą nader barwne towarzystwo o wszechstronnych zainteresowaniach.
Sport, kino, poezja, gra na gitarze, jazda konna, Wielka Brytania to tylko
niektóre pasje członków bandy. Chłopaki często lubią się poszturchiwać i
urządzać przyjacielskie bijatyki, które mają na celu zachowanie formy.
Niestety miewają
czasem dosyć dziwne pomysły, żeby nie powiedzieć nieprawdopodobne (wchodzenie
na ośnieżony dach szkoły), a ich niefrasobliwe podejście do konsekwencji i
spraw finansowych były dla mnie nader irytujące. I nie wiem, czy to wina mojego
wieku, czy czasów, które gnają do przodu, że kompletnie nie odnajduję się w tym
co robi banda. Wybaczcie moje pytanie, ale czy dzieci w piątej klasie robią już
takie rzeczy? Całodzienne beztroskie
wyprawy, późne powroty do domu, nocne kręcenie filmów na ulicach Warszawy,
chodzenie po dachach, przekupywanie rodzeństwa perfumami Chanel, imprezy w
pustym mieszkaniu cioci, wypady do kina czy wreszcie wspólny zakup martensów?
Jeśli tak, przepraszam, pytania nie było. A jednak ten wiek mi tu trochę nie
pasuje.
Banda Michałka,
oprócz kilku wad, o których wspomniałam jest bardzo sympatyczną grupą, która
pomaga sobie nawzajem, będąc wierną zasadom, które przyjęła na początku. Stają
za sobą murem, pomagają starszym i biednym, dobrze się uczą, (co, jak sami
mówią nie sprawia im wielkiego trudu), nie stronią od prawdziwej kultury i
dobrej zabawy. Mają nieco zwariowanych rodziców, którzy nader często przymykają
oko na ich wybryki, ale gdy trzeba potrafią być pomocni i nieugięci.
Książka nie jest zła,
pomijając nawiązanie do Mikołajka, (który dla mnie jest tylko jeden) i kilka
mocno naciąganych wydarzeń, przeczytałam ją z przyjemnością. Bywały też
momenty, kiedy nie dało się nie śmiać. Oczywiście powieść jest kierowana do dzieci i
młodzieży, która niewątpliwie będzie się utożsamiać z bohaterami, bo żyją oni w
ich świecie i realiach. Co do tego nie
mam żadnych wątpliwości. Ciekawostką jest fakt, że według autorki banda
Michałka ( naprawdę Mikołajka, bo tak ma naprawdę na imię syn pisarki) istnieje
naprawdę, a jednym z jej członków jest właśnie syn Ewy Karwan-Jastrzębskiej.
Jeśli to rzeczywiście prawda, to będzie wspaniała pamiątka dla tych dzieciaków,
które już dziś mają po szesnaście lat. Cieszy to, że autorka tak mocno
podkreśliła jak ważna w życiu jest przyjaźń, lojalność i pasja, której można
się oddać, zostawiając jednak nieco przestrzeni na zwyczajne życie nastolatka.
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu ZNAK oraz portalowi SZTUKATER
Książka bierze udział w wyzwaniu Odnajdź w sobie dziecko
Również nie lubię takich porównań!
OdpowiedzUsuńNie powiem ciekawa zawartość, jednak chyba sobie odpuszczę, nie mam ochoty póki co na sięganie po lektury przeznaczone dla tego wieku.
Ja podarowała książkę bratankowi. Jestem ciekawa jego zdania (bądź co bądź to książka dla dzieci). Zobaczymy jak się przyjmie.
UsuńNa pewno mu się spodoba...
UsuńZastanawia mnie po co robić takie porównania? Dla mnie to bezsensu, bo człowiek zamiast zając się czytaniem nowej książki sprawdza co w tamtej i tej jest podobnego, lepszego bądź gorszego...
OdpowiedzUsuńMnie chwilowo książka nie za bardzo interesuje, ale może kiedyś dla moich dzieciaków?;)
Aguś, właśnie nie wiem sama:) Książka sama by się obroniła, a tu takie niepotrzebne niesnaski wynikają:)
UsuńMój brat uwielbia Mikołajka i pomimo tego, że pod koniec października skończył dopiero 6 lat, czyta te opasłe tomiska lepiej niż niejeden nastolatek... Marzą mu się "Jaśki" oraz wszystkie inne książki podobne do przygód Mikołajka. Widzę, że "Banda Michałka" uszczęśliwiłaby go na pewno. :)
OdpowiedzUsuńSylwuch, od razu przypomina mi się mój brat, który połykał Mikołajki aż miło:) Teraz czytam już z Tymkiem, chociaż ma dopiero cztery lata. Niektóre rzeczy omijam lub dłużej tłumaczę, ale razem zaśmiewamy się do łez. Na Bandę Michałka jest jeszcze stanowczo za mały.
UsuńBanda Michałka jest książką oryginalną i niezwykle zabawną. Czytałam ją z moimi dziesięcioletnimi bliźniakami. Znamy Mikołajka, ale nie widzę tu podobieństw. Jeśli już, to może w poczuciu humoru autorów, ale przecież wiele jest zabawnych książek. Polskie realia zdecydowanie przekonują mnie do tej właśnie opowieści. Z drugiej strony wydaje się uniwersalna. Nie szukamy z dziećmi w książkach realizmu. Właśnie to nieprawdopodobieństwo zdarzeń, ich przerysowanie tak nam się spodobało. I przyjaźń między dzieciakami. W domu przyjęło się wiele powiedzonek. :)
OdpowiedzUsuńPodobieństwo rzekomo ma być jak sugeruje adnotacja na okładce:) Banda Mikołajka owszem jest zabawna, o czym też napisałam, ale zupełnie nie mogę się zgodzić z polskimi realiami. I nie chodzi tu o to, czy ktoś szuka w książce realizmu. Nie jest normalne, że dzieciaki w piątej klasie robią co chwila zrzutki z dosyć znaczących sum, kupują perfumy Chanel i takie tam. Mnie to przyznam trochę raziło.
UsuńAle zgadzam się z komentarzem osoby anonimowej. Książka jest bardzo zabawna i oryginalna. Fajnie jest poczytać taką ksiązkę. Najbardziej podoba mi się rozdział, w którym banda leci do Londynu.
UsuńDziękuję serdecznie za zaproszenie:) W wolnej chwili zajrzę, aby dowiedzieć się więcej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEch... jak ja uwielbiam anonimowe komentarze, osób, które rękami i nogami bronią książki... niedawno u Miłośniczki Książek pojawiła się cała litania pozytywnych komentarzy od anonimów. Tak jakby nie było widać, że to komentarze autora książki... To jakaś masakra! Po takich komentarzach od razu ma się do książki jeszcze gorszy stosunek.
OdpowiedzUsuńA wracając do książki. Nie czytałam więc nie wiem. W sprawach finansowych treść jest na pewno przesadzona, ale wspomniałaś też o wchodzeniu na ośnieżony dach szkoły... ja dziś "podsłuchałam" chcąc nie chcąc rozmowę piątoklasistów i włos mi się zjeżył na głowie. Grupa trzech chłopaków opowiadała pozostałym jak to w sobotę wspinali się po piorunochronie po dwupiętrowym budynku... Dopiero jeden ze słuchaczy głośno skomentował, że cała konstrukcja mogła się w każdej chwili oderwać i to było niebezpieczne.
Innym razem chłopcy (z innej klasy - VI) próbowali naśladować tych chłopaków, którzy skaczą po mieście po murkach, gzymsach, balustradach itp, którzy filmiki z tego wrzucają do sieci. Jeden z naszych uczniów chciał przeskoczyć kontener na śmieci z przesuwaną klapą. Zahaczył o nią nogą, wpadł do środka i złamał obojczyk....
Pomysły do chłopcy mają naprawdę różne... ja myślałam, że takie rzeczy to się robiło 20 lat temu, gdy nikt nikogo nie pilnował...
Poważnie? To ja już chyba wyszłam z obiegu:) Mój Tymek jeszcze za mały, żeby mieć takie pomysły, a z innymi dzieciakami w wieku szkolnym mam sporadyczny kontakt. Widzę jednak, że wyobraźnia nie ma granic.
UsuńA co do anonimów, które bronią książek, to pozostawię to bez komentarza. Jak lubią, to niech piszą. To świadczy o pewnym poziomie:)
Pozdrawiam ciepło:)
Bardzo fajna książka, bardzo fajna banda, bardzo fajne przygody... Co tu jeszcze mówić? Ta książka jest po prostu super!
OdpowiedzUsuńteż bardzo podoba mi się ta książka. Jest świetna!!! Lubię czytać komentarze anonimów, którzy bronią książek.
Usuń