Tytuł: Kot Bob i ja
Tłumaczenie: Andrzej Wajs
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 289
Oprawa: miękka
O niezwykłym rudym
kocurze Bobie słyszałam już nie jeden raz. Zaciekawiona popularnością i sympatią
jaką ten zwierzak wzbudza na całym świecie obejrzałam też kilka filmików na kanale
youtube. Co do książki miałam mieszane
uczucia. Bałam się ckliwej historii z zakończeniem jak z bajki, która w dodatku
poprzez głównego bohatera, jakim jest kot, chce zagrać na ludzkich uczuciach.
No cóż, nie ukrywajmy, że ludzie kochają takie prawdziwe historie, kiedy
człowiek najpierw upada na dno, aby potem z pomocą osoby drugiej, bądź dzięki
swojej własnej sile podnieść się i kroczyć dalej przez życie z podniesionym
czołem, a wydawcy często żerują na tych uczuciach. Zielone skośne oczy
spojrzały jednak na mnie i już byłam kupiona. Nie było rady. Musiałam przeczytać
tę książkę.
Kot
Bob i ja to historia prawdziwa o tym, jak zwierzę, nie po
raz pierwszy już zresztą, dzięki swojej przyjaźni i oddaniu ratuje człowieka
przed niechybną śmiercią. James jest narkomanem na odwyku, który przez dziesięć
lat interesował się tylko czubkiem własnego nosa i tym, żeby mieć na kolejną
działkę. Opowiada swoją historię od momentu, kiedy w jego życiu pojawił się Bob
– rudy kocur, którego znalazł na wycieraczce.
Między tą dwójką od razu zaiskrzyło, chociaż James początkowo nie
zamierzał zająć się kotem na stałe. W tej kwestii jednak chyba nie miał nic do
powiedzenia, bo Bob wybrał go sobie i już.
James, dzięki pomocy pisarza Garry’ego Jenkinsa
opowiedział czytelnikom jak przyjaźń z kotem dała mu siłę do walki z nałogiem,
o tym jak szybko zielonooki przyjaciel stał się kimś na miarę własnego dziecka,
którym trzeba się opiekować i być za nie odpowiedzialnym. James do tej pory
samotny, pogubiony człowiek dostał niesamowity prezent od losu. A może Bob, to
po prostu jego anioł stróż? Przyjaciele dzielnie prą do przodu, choć nie jest
łatwo. James opiekuje się zwierzakiem z rozbrajającym wprost oddaniem, dba o
jego zdrowie, rozwój i dobre samopoczucie. Bob zaś odwdzięcza się swojemu panu
ciepłym futerkiem, którym z niezwykłą gracją otula szyję pana. Pomaga mu także
w tak przyziemnej sprawie jak zdobywanie pieniędzy na życie. Bob jak magnes przyciąga zabieganych
Londyńczyków, którzy wcześniej traktowali Jamesa jak powietrze. Długowłosy
mężczyzna z gitarą nie wzbudzał ich sympatii na tyle, żeby zatrzymać się i
zamienić ciepłe słowo. Bob sprawia, że ludziom miękną serca. Niestety są też i
tacy, którzy z zazdrością patrzą na całe to zamieszanie wokół oryginalnej
dwójki przyjaciół i będą robić wszystko, aby ich zniszczyć.
Kot
Bob i ja, to historia prosta, niesiląca się na tani
sentymentalizm i wyciskanie łez. James jest daleki od wypłakiwania się w
przysłowiową poduszkę. Jest świadom tego, że sam zmarnował sobie dużą część
życia i choć wpłynął na to cały szereg rodzinnych zawirowań, obwinia tylko
siebie. Mówi o sobie, ale zawsze w kontekście Boba, to jego traktuje jak
bohatera tej powieści i swojego życia. Nieciekawa przeszłość sprawiła, że James
nie jest zbyt wylewny w okazywaniu uczuć, ale z Bobem łączy go prawdziwa, męska
przyjaźń na śmierć i życie i obaj „panowie” doskonale wiedzą ile dla siebie
znaczą. James więc skupia się na tym, aby nigdy nie wracać już do piekła z
przeszłości, a w tej walce dzielnie pomaga mu kot. Zdziwiona i jednocześnie
wzruszona czytałam o tym, jak Bob dzielnie wspomagał James podczas przykrych
skutków odstawienia lekarstw pomagających w odwyku, tak samo jak wcześniej
James czuwał przy Bobie, kiedy ten był chory, czy dochodził do siebie po
zabiegu sterylizacji.
Oczywiście pod
względem literackim powieść nie wybija się ponad przeciętność. Daleko tu szukać
kwiecistego języka, filozoficznych przemyśleń czy wyszukanych środków
artystycznych. Książkę opowiada prosty człowiek, dlatego powieść w odbiorze
jest również prosta i łatwa. To lektura
na jeden wieczór, choć nie jest tak, że człowiek o niej szybko zapomina.
Przyjemna i wzruszająca opowieść o przyjaźni, oddaniu i miłości, jaka połączyła
zagubionego człowieka i kota z tajemniczą przeszłością, o ciepłej relacji,
która pomaga przetrwać najgorsze chwile w życiu i daje nadzieję na lepsze
jutro. Polecam nie tylko fanom
czworonożnych futrzaków.
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia
Bardzo chciałabym tą książkę przeczytać, a Twoja recenzja jeszcze bardzo wzmogła mój książkowy apetyt:)) Najgorsze, że wyczerpałam już swój limit kupionych książek w tym miesiącu. I co teraz robić? Tradycyjnie, trzeba złamać zasadę!:)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, dziękuję za polubienie mojego bloga:) A wiesz, że mój notes już pęka w szwach od zapisanych tytułów książek do tak zwanej kategorii "must have". Zbankrutować to mało:) Pozdrawiam ciepło
UsuńPrzeczytałam. Jako, że mam kota "znajdkę" bardzo emocjonalnie podeszłam do książki. Polecam wszystkim, ponieważ to historia o prawdziwej przyjaźni i oddaniu. Zupełnie zmienia stereotyp o kotach, które są fałszywe i wredne. Cóż mogę więcej powiedzieć...znaleźć takie szczęście na ulicy, bezcenne. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOlu, ja nie mam kota i nigdy go nie miałam, a i tak dosyć emocjonalnie podeszłam do przyjaźni między Jamesem i Bobem. Nie spodziewałam się, że koty potrafią się tak opiekować człowiekiem :)
UsuńBardzo ciekawie napisane. Gratuluję i pozdrawiam serdecznie !!!
OdpowiedzUsuńOdkąd posiadam kota norweskiego to jestem zdania, iż ta rasa kociaka bywa mocno przyjazna. Wiele różnych informacji o tej rasie jest na https://abc-kot.pl/kot-norweski-lesny/ dlatego właśnie w to miejsce zaglądam, aby wiedzieć coraz więcej. Jakby nie było wielu z nas chce dla swojego kota jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńJa uważam, iż koty jako zwierzaki są całkiem miłe. Tym bardziej, że ja również posiadam u siebie ładnego kota. Strasznie podoba mi się to co przedstawiono w http://srokacz.pl/ruja-u-kota-jak-rozpoznac-i-jak-sobie-z-nia-radzic/ i jestem zdania, faktycznie tak jest często. Tym bardziej, iż koty są dość popularnym zwierzęciem domowym.
OdpowiedzUsuń