Autor: Paweł Huelle
Tytuł: Śpiewaj ogrody
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 300
Oprawa: twarda
Prozę Pawła Huellego
poznałam pod koniec liceum, kiedy to polonistka poleciła nam lekturę Weisera Dawidka. Już wtedy zrobiła na
mnie kolosalne wrażenie, ale dopiero po rozłożeniu na czynniki pierwsze na
jednych ze studenckich zajęć trafiła do mnie z całym swoim bogactwem. Od tego
czasu nie miałam okazji przeczytać już żadnej książki tego autora. Dopiero teraz,
gdy po sześciu latach milczenia ukazała się Śpiewaj
ogrody stwierdziłam, że to dobry moment, aby ponownie spotkać się z
autorem. Spędziłam z tą powieścią bardzo
dużo czasu, bo to niełatwa lektura, która wymaga pełnego poświęcenia i uwagi. Przerwy,
nawet jednodniowe nie są wskazane.
Nagromadzenie wątków i bogactwo erudycyjne tekstu sprawiało, że przy
dłuższej przerwie gubiłam się w temacie i musiałam wracać do poprzednich
rozdziałów. Gdybym miała napisać w
jednym zdaniu o czym jest nowa powieść P. Huellego to przyznam szczerze, że
spasowałabym na wstępie, bo nijak nie da się tego uczynić.
Śpiewaj
ogrody to powieść wielu bohaterów, wielu wątków i wielu
kultur. Każdy aspekt jest jednakowo ważny i nie sposób go wywyższać.
Niezaprzeczalnie jednak czymś co łączy, a jednocześnie dzieli jest muzyka.
Muzyka obecna już w tytule (zaczerpnięta z sonetów Rilkego) i niemal na każdej
karcie powieści. Jest sposobem na życie, na zło, ale prowadzi też do zguby. Wreszcie
jest to także powieść o bogatej historii Gdańska, (a właściwie całego Pomorza) i
Kaszub, które to miasto autor ukochał sobie szczególnie. Historię o tyle ciekawą, że przedstawioną z
perspektywy niemal wszystkich bohaterów powieści. Tak rozległa czasowo historia
łącząca dzieje od XVIII wieku do lat siedemdziesiątych wieku dwudziestego,
widziana na tyle różnych sposobów nie może nie być interesująca.
Powieść jest
obszernym rozwinięciem opowiadania Przeprowadzka z tomu Opowiadania
na czas przeprowadzki. I tutaj rzecz zaczyna się od przeprowadzki polskiej rodziny
chłopca – narratora. Symboliczna i dosłowna wyprowadzka z domu przy ulicy
Polanki w Oliwie, staje się paradoksalnie dla niego pretekstem do ciągłych
powrotów w to miejsce, do zgłębienia jego tajemnic, na które wcześniej być może
był za młody. Odjeżdżając wozem pana
Bieszke, ostatni raz spogląda w okna starej willi i widzi za firanką panią
Gretę Winterhaus-Hoffman, która od tej pory nieprzerwanie będzie go fascynować.
Dorastającego chłopca i starszą kobietę połączy konspiracyjna przyjaźń do końca
życia. Bohater przez wiele lat będzie przyjeżdżał do pani Grety, aby wsłuchiwać
się w opowieści o jej mężu – nowatorskim kompozytorze Erneście Teodorze, o
czasach wojennych, które zabrały wszystko, co tylko mogły, wreszcie o
tajemniczym Francuzie Venancourcie, który w osiemnastym wieku zamieszkiwał
posiadłość i dopuszczał się straszliwych zbrodni. Pomyślałam sobie w tym
momencie, że właściwie pani Greta jest główną bohaterką, dzięki której młody
chłopak – narrator może snuć swoją opowieść. To ta dwójka powołuje niejako do
życia Ernesta Teodora – męża Grety, Pana Bieszke – rodowitego Kaszuba, ojca
narratora, zwyrodnialca Venancourta i wielu innych, którzy pojawili się na
kartach powieści.
Ernest Teodor – mąż
Grety w 1932 roku wybiera się w podróż do Budapesztu, aby w jednym z
antykwariatów odnaleźć teczki z nieukończoną operą Wagnera Szczurołap. Zafascynowany zabiera ją do domu i pracuje nad jej
rekonstrukcją, z zamiarem wystawienia jej w czasie corocznych festiwali
Wagnerowskich, które odbywały się w Sopocie. Widząc jednak postępujące
narodowosocjalistyczne zapędy, ślepe podążanie za polityką Hitlera, decyduje
się poczekać aż zmienią się rządy. Jak wiadomo nam wszystkim, historia napisała
całkiem inny scenariusz. Ukryty Szczurołap
przynosi nieszczęście całej rodzinie, tak jakby jego symboliczna, baśniowa
wymowa przeniosła się do rzeczywistości.
I tak jest poniekąd, bo szczury w tej powieści odgrywają dosyć istotną
rolę. Sama opera odnaleziona przez Ernesta Teodora jest oparta na popularnej
legendzie średniowiecznej o Szczurołapie z Hameln, który magiczną grą na flecie
wyprowadził pustoszące miasto szczury, jednocześnie zabierając wszystkie
dzieci, które już nigdy nie powróciły do domów. Baśń, którą większość z nas zna dzięki Braciom
Grimm posłuży autorowi do wydobycia jeszcze jednej historii, kiedy to tuż po
wojnie wracają do Gdańska ojciec narratora i wspomniany już Kaszub pan Bieszke.
Niespodziewanie nocą przychodzi im uciekać przed zatrważającą ilością szczurów
wędrujących ulicami miasta.
Skąd te szczury i w
jakim celu? Dopiero po skończonej lekturze doszłam do wniosku, że Szczurołapem
z Hameln jest Hitler, który początkowo witany jak zbawienie, hipnotyzuje swój
lud i prowadzi go do zguby. Jakże wiele
jest tu wątków i faktów, które można pojąć zamykając książkę. Nie sposób napisać w recenzji o całym
bogactwie tej powieści, bo nie jest to ani możliwe, ani wskazane. Przewija się
przecież tylu bohaterów, tych pierwszoplanowych, głównych, z dalszego planu,
anonimowych, tych, których tylko zacytowano.
Mieszanka kulturowa, jaką serwuje Huelle dodaje niesamowitego smaku,
szczególnie zaś dosyć obszernie zarysowany wątek Kaszubów, ich perypetie
wojenne, a przede wszystkim język, którego autor nie poskąpił.
Czymś, co spędzało mi
sen z powiek była odrażająca postać Venancourta, którego mroczną tajemnicę
Ernest Teodor odkryje dopiero przed wojną. Zastanawiałam się, po co autor
umieścił wątek osiemnastowiecznego Francuza, który przybył do Gdańska z
Brazylii i osiedlił się przypadkowo w domu przy ul. Polanki. Czy to postać,
której czyny można porównać ze złem pochodzącym od Hitlera? Tylko w dalszym
ciągu nie wiedziałam po co to wszystko? Chyba nie tylko dla dodania dreszczyku,
chorej fascynacji osobą francuskiego libertyna? Z wyjaśnieniem przyszedł sam
autor, ale tego wam oczywiście nie zdradzę, bo być może jesteście jeszcze przed
lekturą.
Mogłabym pisać o tej
książce i pisać w nieskończoność (notatki robione podczas lektury zajęły sporą
część zeszytu), ale po pierwsze nie chcę pozbawić was przyjemności odkrywania
tego wszystkiego, co przygotował dla czytelników P. Huelle. Myślę też, że nie
zdołałabym uciec przed zupełnym zapętleniem się w historię, mnogość wątków,
bohaterów, dygresje literackie, tak bogato okraszające powieść, czy samą muzykę
Wagnera, która gra tu dużą, żeby nie powiedzieć główną rolę.
Nie powiedziałam tej
książce do widzenia, bo nie zamierzam na długo odkładać jej na półkę. Obklejona
fiszkami, zakreślona bezwstydnie ołówkiem jeszcze nie raz zagości w moich
rękach i jestem prawie pewna, że za każdym razem będzie to niemal dziewicze
czytanie. Przy tak bogatym wnętrzu jeszcze tyle pozostało do odkrycia! Myślę o Ogrodach.. bardzo dużo, choć lektura już
przecież za mną. Ciągle mam tę książkę pod ręką i wieczorami otwieram na chybił
trafił i odczytuję jakiś fragment. Trochę to zgubne, ale też fascynujące, bo
zawsze wysnuwam jakieś nowe wnioski… Czy to, co napisałam brzmi jak zachęta?
Taką mam nadzieję, bo choć nie jest to książka łatwa w odbiorze (ci, co śledzą
mnie na Fb wiedzą, że miałam momenty zwątpienia) to jej lektura przynosi
niesamowitą satysfakcję.
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak
Huelle kojarzę z genialnego "Weisera..." i z mniej genialnej innej książki, której tytułu nie pamiętam. Tak czy inaczej, tę książkę chciałabym przeczytać.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej mniej genialnej:) Ja chciałabym teraz przeczytać "Mercedes-Benz".
UsuńO autorze słyszałam za sprawą radiowej Trójki i bardzo mnie zaintrygował. Książkę, jak najbardziej dodaję do listy życzeń. Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńM. ja również wiele się osłuchałam w radiowej Trójce, dlatego sięgnęłam po tę książkę. I dzięki im za to, bo wcale nie żałuję:) Ja również pozdrawiam
UsuńJestem po prostu oczarowana bogactwem treści tej książki. Wcale nie dziwię się Twoim wątpliwościom, bo jakże je oddać przy pisaniu recenzji, nie analizy literackiej? Moim zdaniem doskonale sobie z tym poradziłaś, czytałam z rosnącą fascynacją, chciałabym sięgnąć po prozę Huelle!
OdpowiedzUsuńKarolina dziękuję:) Ja się tak nakręciłam, że chciałabym natychmiast sięgnąć po kolejną książkę autora, ale zrobię małą przerwę, bo pisanie tej recenzji mnie wyczerpało:)
UsuńPozdrawiam ciepło:)
Ja miałam podobna sytuacje z autorem jak Ty. Też byłam zafascynowana na studiach jego ksiązką i kiedy zobaczyłam jego nową powieść od razu kupiłam. Wcześniej słuchałam fragmentów w radiowej Trójce i po prostu wiedziałam,że musze ją mieć. I mam. Ale boję się zacząć czytać...boję się,że wciągnie mnie bez reszty i ciężko będzie mi przerwać.YTwoja recenzja cudowna i rozumiem doskonale,że ciężko o tej książce napisać.
OdpowiedzUsuńHordubalku, ufff cieszę się, że nie jestem sama. Po moich doświadczeniach radzę ci przeczytać książkę wtedy, kiedy będziesz jej mogla poświęcić czas bez dłuższych przerw. inaczej możesz wpaść tak jak ja hihihihih
UsuńDziękuję za komplement i pozdrawiam cieplutko
Widzę, że książka wywarła na Tobie ogromne wrażenie. Muszę czym prędzej nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńAga, wywarła wrażenie i wyczerpała, ale przeżycia niezapomniane:)
UsuńNo to po takiej recenzji, nie wypada nie przeczytać.
OdpowiedzUsuńPozostaje mi tylko podziękować i jeszcze raz polecić tę książkę:)
UsuńJeszcze nie czytałam Huellego, ale jestem oczarowana Twoją recenzją! Uwielbiam taki książki, które później żyć spokojnie nie dają!
OdpowiedzUsuńDostałaś mojego maila? :) Jeśli nie, to zerknij: http://all-you-need-is-book.blogspot.com/2014/05/wyniki-konkursu-oraz-top-10-wpisow-z.html :)
Martuś, dziękuję. Ta książka mi do dzisiaj nie daje spokoju:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wiadomość o wygranej i oniemiałam!!! Wielka radość z samego rana:) DZIĘKUJĘ
Jestem w trakcie jej czytania, na samy początku:)
OdpowiedzUsuń