Co nowego w PAPERmint? Wrześniowy numer pisma obfitował w
wiele niespodzianek. Czytałam z
ciekawością, zaskoczeniem i wypiekami na twarzy.
Po pierwsze, na dzień dobry piękna rozmowa Joanny Laprus-Mikulskiej
z gościem z okładki Agatą Tuszyńską, autorką głośnych biografii ( Długie życie gorszycielki, Oskarżona: Wiera Gran, Singer. Pejzaże pamięci), autobiograficzne wspomnienia
związane z chorobą męża Ćwiczenia z
utraty i wiele innych cennych
książek. Opowiada o sobie, o tym jak z nieśmiałej dziewczynki, wystraszonej
swoimi korzeniami przeobraziła się w dociekliwą kobietę, zadającą mnóstwo
pytań. Zaraz potem wspaniały tekst zmarłego męża Agaty Tuszyńskiej, Henryka
Daski, poświęcony spuściźnie jaką pozostawił po sobie Leopold Tyrmand.
http://www.facebook.com/magazynpapermint |
W cyklu en face postać
czarnej gołębicy Fridy Kahlo, malarki meksykańskiej (głównie autoportrecistki),
patronki feminizmu końca XX w. Panowie,
to na pewno nie jest teatr? Takie pytanie miał zadać ojciec Fridy, gdy ta
wychodziła za mąż za dwukrotnie starszego, słynnego artystę Diego Riverę. Ten
niezwykle burzliwy związek odbijał się bardzo na twórczości malarki. W chwilach
szczęścia malowała siebie w strojach tehuańskich, które uwielbiał Diego. W momentach kryzysów małżeńskich, kiedy to
zdradzali siebie nawzajem, Frida upinała mocno włosy i malowała siebie na wzór
mężczyzny w garniturze. Niezwykła postać, niezwykły związek i bardzo ciekawy
artykuł.
A jakie powieści rekomenduje tym razem PAPERTmint?
Po pierwsze, Pożądanie
mieszka w szafie Piotra Adamczyka. Znana już poniekąd w sferze blogowej
książka, która cieszy się skrajnymi opiniami. Po przeczytanym fragmencie w
magazynie i kilku opiniach w sieci, wnioskuję, że to takie lekkie czytadło na
jesienne wieczory. Dziennikarz Piotr Adamczyk
z powodu swojego nazwiska staje się
ofiarą szeregu komicznych pomyłek, nie wyłączając przygód z kobietami.
Po drugie książka Piotra Czerwińskiego Pigułka wolności, której premiera już
jutro w Wydawnictwie Wielka Litera. Jak sam autor stwierdza, jest to portret „generacji kciuka” i
utrwalony w pigułce kawałek współczesnej historii, którą sami bezwiednie
tworzymy naciskając klawisz „lubię to”, i nie wiedząc, że sami stajemy się produktem,
wystawionym na sprzedaż*. Przyznaję, że jestem zaintrygowana i chętnie
przeczytam tę powieść.
A teraz kilka słów o książce, która wywołała
burzę. Pięćdziesiąt twarzy Greya E.L. James. Świetny artykuł Dagny
Kurdwanowskiej, w którym opisuje skrajne uczucia towarzyszące tej
lekturze. Opinia społeczna jest
podzielona na dwa obozy. Jedni są zachwycenie, często są to mężczyźni, którzy
nawet nie czytali Greya…, ale robiły
to ich partnerki, które miały ponoć stać się po lekturze wulkanami seksu. Po
drugiej stronie barykady ustawili się krytycy, recenzenci i feministki. Tutaj
Pani Kurdwanowska przyznaje im rację, gdyż według niej książka napisana jest
bardzo słabo, a czytanie, pod względem czysto literackim było dla niej torturą.
Mimo oczywistych mankamentów, autorka tekstu twierdzi, że przez całą lekturę
świetnie się bawiła. Nie można także odmówić E.L. James odwagi. Przy niej nawet
najdziksze seksualne wygibasy stają się rzeczą naturalną.
Przedstawiam wszystko w telegraficznym skrócie,
ponieważ numer wrześniowy pełen jest interesujących artykułów, smaczków
literackich i jeśli chciałabym o wszystkim napisać, zajęłoby mi to kilka stron A4. No to jedziemy dalejJ
Jak zwykle kilka rzeczy mnie zaskoczyło, np. artykuł Anny Godzińskiej Życie w cieniu…Maria Dąbrowska i Anna Kowalska. Oj nie tak
wyobrażałam sobie nudną panią od Nocy i
Dni. Żeby was zaciekawić zacytuję kilka słów z artykułu: To opowieść o miłości dwóch kobiet, które nigdy
nie nazwały siebie lesbijkami, Choć przeżyły ze sobą dwadzieścia lat, odejścia
i powroty, kłótnie i adoracje, bycie gwiazdą literatury i pozostawanie w
cieniu, w tle. Relacja dwóch pisarek pragnących uznania**. Po przeczytaniu
tego tekstu miałam ochotę biec do biblioteki po Dzienniki Dąbrowskiej. Niestety góra książek do recenzji skutecznie
mnie powstrzymała.
Nie zgadniecie jednak za nic w świecie, jaką
niespodziewajkę znalazłam na stronie czterdziestej drugiej magazynu. MARIA WIRTEMBERSKA. Od razu przypomniały mi
się studia i zajęcia ze pewną Panią Profesor, która męczyła nas strasznie z tą
Malwiną (Malwina, czyli domyślność
serca). Choć dla mnie to taki pierwszy polski harlequin napisany pięknym
językiem, to z wielkim sentymentem i sympatią przeczytałam osiem obrazów z
życia pisarki, która, jak pisze autor tekstu Michał Kómoch, w Stanach
Zjednoczonych nazywana jest polską Jane Austin.
Uwielbiam ten lekki dreszczyk, który mnie przechodzi,
kiedy przekładam kolejną stronę PAPERmint.
Zwykle bywa u mnie tak, że muszę się dobrze „nakartkować”
żeby w jakiejkolwiek gazecie znaleźć coś interesującego. Z PAPERmintem jest zupełnie inaczej. Wszystko
mnie interesuje, zaskakuje, rozśmiesza, intryguje, a co najważniejsze, rozbudza
moją ciekawość. Ostatnimi czasy zatęskniłam
za książkami naszych sąsiadów, a tu proszę. Otwieram magazyn i już: Czesi po polsku, artykuł, w którym Pan
Łukasz Grzesiczak, opowiada o naszym
stereotypie czeskiej literatury, o modzie na SzczygłaJ, o pewnej Polce, która w Ostrawie
odkrywa książki dla dzieci i wreszcie o pisarzach czeskich, z których prym
ostatnio wiedzie Michał Viewegh, celebryta, którego książki sprzedawane są w
milionach egzemplarzy, a w Polsce porównuje się go z Grocholą. Już za ten
artykuł jestem w stanie w ciemno kupować PAPERminta do końca życiaJJ
Co jeszcze? Jak zwykle kilka dobrych recenzji,
felietonów i nowinek okraszonych dobrej jakości zdjęciami. Zresztą, co ja tu będę kadzić, sami
biegnijcie po październikowy numer, który już na dniach powinien pojawić się w
sprzedaży.
*Cytat pochodzi ze strony internetowej autora: http://piotrczerwinski.com/
**Anna Godzińska, Życie w cieniu…Maria Dąbrowska i Anna
Kowalska w: PAPERmint, nr 9, s.
34.
Ach, pamiętam Malwinę :)
OdpowiedzUsuńArtykuł Anny Godzińskiej MUSZĘ przeczytać!
Jak go czytałam, to myślałam o tobie hihihiih
UsuńA artykuł świetny:)
Rzeczywiście, wyjątkowo interesujący numer! Z wielką chęcią sama bym tam zajrzała:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Zgadza się:) Ja również pozdrawiam:)
UsuńNie wiem, czy jest sens sięgać po magazyn po przeczytaniu Twojej opinii :) Napisałaś bardzo interesujący post, który zaspokoił całą moją ciekawość. Do tej pory czytałam "Literadar", gdyż cierpiałam na głód recenzji książkowych - teraz czytam blogi i już nie starcza czasu na magazyny. :)
OdpowiedzUsuńWidzisz, a ja nie znam "Literadaru". Magazyny PAPERmint i Magazyn Literacki Książki czytuję, ponieważ oprócz recenzji książkowych jest tam jeszcze wiele ciekawych artykułów. No i przyznaję, że jestem uzależniona:) Pozdrawiam
UsuńJa byłam uzależniona od "Bluszcza". Do czasu niestety, bo już go nie drukują. Póki co nie mam dostępu do polskiej prasy (czego bardzo żałuję), więc październikowy PAPERmint nie zagości w moim domu. Ale Twój post narobił mi ochoty i chętnie sięgnęłabym po ten magazyn:)
OdpowiedzUsuńJa też:) Strasznie przeżywałam to, że już nie będzie wydawany. Ciągle mam nadzieję na jakąś reaktywację:)
UsuńWstyd przyznać, ale nawet nie miałam pojęcia o tym, że istnieje takie czasopismo. Dzięki, że zwróciłaś na nie uwagę i przybliżyłaś nam jego treść. Same interesujące artykuły! Muszę je nabyć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Nie ma sprawy:) Sama jestem ciekawa nowego numeru i nie mogę się doczekać lektury:)
UsuńJa także muszę w końcu nabyć tą gazetę, bo widzę, że warto :D
OdpowiedzUsuńWarto, warto. Rozwijają się z miesiąca na miesiąc:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń