Ilustracje: Agata Baranowska
Wydawnictwo: Ilustratornia
Rok wydania: 2012
Dzidziuś to niewielkich rozmiarów książeczka, której narratorką jest mała dziewczynka.
Dziewczynka
miała zostać siostrą, dla maleńkiego dzidziusia, który rósł w brzuszku
mamy.
Niestety, pewnej nocy
mama źle się poczuła i tato zawiózł ją do szpitala. Wrócili sami… bez
dzidziusia.
Kiedy otrzymałam tę
książeczkę od autorki, wzięłam ją do ręki i zaniemówiłam. Jeszcze nigdy nie
spotkałam się z podobnym potraktowaniem tematu poronienia. W ogóle trzeba na
wstępie powiedzieć, że wbrew pozorom, niewiele się o nim mówi, a jeśli już, to
raczej o medycznych aspektach, pomijając właściwie uczucia drugiego dziecka, tego,
które czekało na rodzeństwo, które snuło plany na temat wspólnych zabaw, w
myślach dzieliło lalki i misie i wreszcie tego, które po prostu zostało ze
swoim żalem, cierpieniem i złością.
Agata Baranowska jest
artystką, co widać przy pierwszym zetknięciu z jej twórczością. Ta książeczka
nie tylko mówi oszczędnymi słowami. Ona pokazuje, obrazuje za pomocą niewielu
gestów wielką stratę.
Mała dziewczynka
cieszy się razem z rodzicami, że w domu pojawi się siostrzyczka (zakłada, że to
będzie właśnie dziewczynka). Z zaciekawieniem patrzy na zdjęcie ultrasonografu,
to, które pan doktor zrobił takim specjalnym aparatem i dziwi się, że ona sama
nie zauważyła niczego, chociaż uważnie przyglądała się mamie. Dziecko już teraz
planuje wspólną przyszłość z siostrą. Niepokoi się nawet o swoje ulubione
zabawki. Niestety okazuje się, że dzidziusia nie będzie. Jakie uczucia targają
dziewczynką? Po pierwsze niedowierzanie, przecież
umierają tylko bardzo starzy ludzie, a nie dzidziusie. Spogląda jednak na
płaczącą mamusię i smutnego, trzymającego ją za rękę tatusia i wie, że to
jednak prawda. Ta prawda budzi w niej wściekłość, którą rozładowuje płacząc,
krzycząc i tupiąc. A na ilustracji tylko zaciśnięta z wysiłkiem piąstka. Ten
gest mówi wszystko. Dłonie to właściwie element przewodni książeczki. Dłoń
trzymająca pierwsze zdjęcie dzidziusia, małe paluszki rysujące wózeczek dla siostrzyczki,
ręce mamy zaciskające się na bolącym brzuchu i wreszcie bezradnie rozłożone
dłonie obrazujące pustkę.
Autorka za
pomocą prostych gestów pokazała, całą głębię bólu, jaki towarzyszy rodzinie po
stracie dziecka. Każdy przeżywa go na swój sposób. Mama płacze i rozkłada ręce,
córeczka zaciska pięść z wściekłości, tupie i krzyczy, babcia parzy dzban
herbaty, a dziadek delikatnie głaszcze mamę po głowie.
Wreszcie po
jakimś czasie widać splecione ze sobą dłonie. Nikt nie cierpi już sam z boku.
Całą rodziną razem przeżywają ból i żałobę.
Mimo, że A.
Baranowska poruszyła bardzo trudny temat poronienia, w którym raczej trudno dopatrzyć
się czegoś pozytywnego, wydźwięk ostatniej strony wydaje mi się jednak
cieplejszy, dający nadzieję. Bo oto tato sadzi koło domu drzewko, które jest
dla Tosi, nienarodzonej córeczki. Na razie jest malutkie, ale zabarwione na
zielono…
Dzidziuś
nie przyciąga kolorową, krzykliwą okładką i zabawnymi dialogami. Książka mówi
do nas stonowanym tłem, biało-czarnymi ilustracjami i oszczędnym słowem. Więcej
nie potrzeba. To wystarczy.
Za egzemplarz
serdecznie dziękuję autorce, Agacie Baranowskiej, na której stronę serdecznie was zapraszam o tutaj
A już wkrótce zapraszam was na recenzję drugiej książki autorstwa Agaty Baranowskiej O zającu, który szukał swojego miejsca
O rany! Jestem oczarowana książeczką!
OdpowiedzUsuńTemat poronień nie jest mi obcy i doskonale wiem, jaki potrafi być bolesny :(
To wspaniałe, że autorka ujęła temat z jeszcze innej strony, bo o osieroconych rodzeństwach nikt w tej kwestii nie mówi, a przecież cierpią tak samo.
Przykro mi magdalenardo! Warto przeczytać tę księżkę, żeby poznać właśnie takie ujęcie tematu, ale mam nadzieję, że tobie nie będzie ona potrzebna.
UsuńKsiążeczka robi ogromne wrażenie. Zarówno treścią, jak i ilustracjami. Choć ten problem mnie nie dotyczy, to jednak czuję smutek, gdy myślę o tym.
OdpowiedzUsuńJenah, ja się mało nie popłakałam przy tej lekturze, chociaż mnie problem na szczęście nie dotyczył.
UsuńJestem przekonana, ze to nie tylko piekna ksiazka, ale jakze potrzebna. Strata dziecka dotyka nie tylko rodzicow, ale cala rodzine, o czym czesto zapominamy.
OdpowiedzUsuńWłaśnie. Jeszcze nigdy nie czytałam żadnej wypowiedzi na ten temat. Pani Agata Baranowska była pierwsza. Mam nadzieję, że teraz posypią się także inne głosy.
UsuńWspaniała książeczka, mogę również powiedzieć że ten temat nie jest mi obcy, dobrze że powstają takie książki.
OdpowiedzUsuńMelania, tym bardziej cieszy, że osoba, której temat nie jest obcy, uważa pomysł książeczki za udany, a samą lekturę za pomocną. Pozdrawiam
UsuńPodczas czytania Twojej recenzji miałam dreszcze. Rewelacyjny pomysł, chwytające za serce wykonanie, i te artystyczne ilustracje... jestem pod wielkim wrażeniem. Cudowna książeczka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Szkoda, że takie dzieło sztuki wielu matko przynosi łzy prawda? Pozdrawiam
UsuńNie miałam pojęcia, że takie książki powstają. Ale to dobrze, może pomogą komuś uporać się z tak bolesnym doświadczeniem.
OdpowiedzUsuńJa również byłam zdziwiona, ale ciesze się, że w końcu ktoś głośno poruszył ten temat.
UsuńCudowna książka, ale temat mógłby zabić wszystkie moje nadzieje - jestem wielkim wrażliwcem w sprawach ciąży i straty dziecka, pewnie ryczałabym zanim wzięłabym "Dzidziusia" do ręki...Wspaniałe ilustracje, właśnie takie lubię.
OdpowiedzUsuńKarolko, to książeczka, której nie pozwolę ci na razie przeczytać. Nie mnie jednak, jest bardzo wartościowa i mam nadzieję, że kobietom, które poroniły, daje jakąś ulgę i promyk nadziei. Pozdrawiam:)
UsuńJaka wspaniała !
OdpowiedzUsuńPrawda? A jaka potrzebna!
UsuńJestem wielką fanką tej pani, obie książki są cudowne, ta druga nawet bardziej mi się podoba, bo jest dla każdego. Ale obie piękne, mądre, wspaniałe!
OdpowiedzUsuńOj tak,ja również:) Zająca czytamy z Tymkiem bardzo często:) Wkrótce u mnie recenzja tej książeczki. Pozdrawiam
UsuńTematyka poronienia dotyczy mnie osobiście. Chciałabym poznać tę książkę.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi Olu, mam nadzieję, że tak książka nigdy ci się już nie przyda. no chyba, że do celów recenzyjnych. Pozdrawiam
UsuńO książeczce miałam już okazję przeczytać u Książkozaura. Bardzo dobrze, że takie książki powstają!
OdpowiedzUsuńOj bardzo, bardzo dobrze!
UsuńSłyszałam o tej książeczce, ale... nie odważę się i nie przeczytam jej. Nie teraz, kiedy sama czekam na maleństwo.
OdpowiedzUsuńMoja kuzynka ma za sobą 3 poronienia... Niby wiem, jak ciężko jej było, ale tak naprawdę uważam, że tylko osoba, która to przeżyła, wie, jaka to wielka strata i ból.
Grzegorzowa, masz rację. W żadnym wypadku nie wolno ci się teraz stresować takimi rzeczami. Życzę Ci, abyś zdrowo donosiła ciążę, a potem urodziła wspaniałe maleństwo:)
UsuńJak tylko pomyślę o tym co napisałaś o swojej kuzynce...przechodzą mnie dreszcze. Biedna kobieta:(
Ech, miałam już iść spać i... zauważyłam recenzję. Sama unikam jak ognia takich książek. Liczę po cichu, że jak odepchnę wszystko co złe i smutne, to mnie to nie spotka. Książka jednak bez dwóch zdań piękna i bardzo potrzebna! Przy samej recenzji łzy mi do oczu napłynęły, bo zaraz sobie wyobraziłam, jak to by było, gdybym nie dowiozła do domu Młodszego, a mało brakowało... uratował go jakiś mój siódmy zmysł!
OdpowiedzUsuńMiewam podobnie, ale w tym wypadku ciekawość wzięła górę!
UsuńDobrze, że mamy mają właśnie ten siódmy zmysł prawda?
Książeczka potrzebna, choć sam widok smuci.
Taka książka to prawdziwe dzieło sztuki. Wspaniałe ilustracje i niebanalne potraktowanie tak trudnego tematu z pewnością zasługują na uwagę.
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Myslę, że pani Agata uczyniła bardzo dużo dla rodzin, które przeżyły poronienie.
Usuń