Tytuł: Pieniądze nie rosną na drzewach
Wydawnictwo: Debit
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 48
Pieniądze nie rosną na
drzewach! Takim
stwierdzeniem wielu rodziców kwituje niekończące się prośby dzieci: o nową
lalkę, samochód, klocki, sukienkę, spodnie, komórkę, aparat, rower itd. Ręka do
góry, kto z was tego nie zna? Ja na przykład, kiedy przychodzę po mojego syna
do przedszkola, słyszę codzienną formułkę: mamo,
co masz dla mnie? Trudno takiemu maluchowi wytłumaczyć, że mamusia nie ma
pieniążków na zabawki każdego dnia. Przecież dla niego nawet małe, złote grosze
to oznaka niesamowitego bogactwa. Potem jednak przychodzi wiek szkolny, dziecko
chce dostawać kieszonkowe, a kiedy ono topnieje po dwóch dniach od wypłaty,
zaczyna się biadolenie i naciąganie.
Czy jest sposób, aby wytłumaczyć dziecku, nastolatkowi fakt,
że nasza portmonetka ma dno i że nie ma takie szansy, aby cała ciężko zarobiona
przez tatusia pensja została przeznaczona na zachcianki dziecka? A może dobrym
rozwiązaniem jest postawienie sprawy jasno i wprowadzenie małolata w podstawy
ekonomii?
Do takich wniosków doszli autorzy książeczki Pieniądze nie rosną na drzewach. To taki
poradnik dla starszych dzieci, młodzieży, a czasem i dorosłych. Wyjaśnia w bardzo przystępny sposób zawiłości
ekonomiczne i pozwala dojść kochanej młodzieży do jakże rozsądnego wniosku, że pieniądze nie rosną na drzewach.
Na początek, wasze dziecko dowie się skąd pieniądze wzięły
się na świecie, jak to się stało, że powstały instytucje bankowe, co to znaczy
zarządzać swoimi pieniędzmi i jak robić to umiejętnie. Wiadomo dzisiejszy świat
właściwie kręci się na pieniądzach i każdy z jego obywateli potrzebuje ich,
żeby móc funkcjonować. Tylko czy naprawdę potrzebujemy aż tyle? Autorzy
ilustrują nasze potrzeby za pomocą prostej piramidy, u podstawy której znajduje
się zaspokajanie potrzeb niezbędnych do przetrwania, natomiast najwyżej zostały
usytuowane wszelkie ekstrawagancje, których tak naprawdę w ogóle nie
potrzebujemy, ale marzy nam się ich posiadanie. Każdy człowiek gdzie indziej
kreśli swoją granicę, jednak trzeba mi zgodzić się z autorami, którzy twierdzą,
że mało jest ludzi, ograniczających się do zaspokajania tylko tych potrzeb,
które są niezbędne do przetrwania. Oczywiście wyłączam tutaj grupę ludzi, która
z powodów finansowych jest do tego zmuszona.
Oczywiście nie ma nic złego w tym, że pragniemy rzeczy, które
ułatwiają albo uprzyjemniają nam życie, tylko nie wolno ich mylić z potrzebami niezbędnymi
do przeżycia. Po prostu trzeba wiedzieć,
kiedy powiedzieć dość.
No dobrze, skąd wziąć w takim razie pieniądze na wymarzony
rower, albo na kilka książek, które dziecko koniecznie chce przeczytać? Połową
sukcesu jest tutaj plan finansowy. Po pierwsze trzeba się zastanowić czego
chcemy (to raczej nie jest trudne), a następnie opracować plan, który pomoże
nam zdobyć pieniądze na ten cel. Plan jest
tak prosty i przejrzysty, że czytając, zastanawiałam się, dlaczego sama z niego
nie korzystam.
Książka odpowiada w dosyć wyczerpujący sposób na wiele ciekawych
pytań. Podpowiada naszym milusińskim jak załatać dziurę w budżecie i to nie
jest sposób typu: mama daj mi drugie kieszonkowe, bo mam pilne wydatki. Podaje
kilka dobrych rad na to, jak oszczędzać z głową, a następnie mądrze wydawać
(także o tym, że promocje nie zawsze wychodzą nam na dobre).
Bardzo podoba mi się, że autorzy poruszyli obszerne
zagadnienie niezależności finansowej. Tutaj będą mogli skorzystać z porad nawet
przyszli studenci, którym przyjdzie się utrzymać w obcym mieście za niewielkie
pieniądze. W sposób zrozumiały nawet dla laików przedstawiono zawiłości związane
z założeniem konta bankowego i wszelkich operacji, które dzięki niemu możemy
wykonać. Nasza wkraczająca w dorosłe życie pociecha dowie się, co to jest
kredyt, jakie są jego rodzaje, przed czym się wystrzegać zawierając umowę
kredytową, co to są odsetki, wcześniejsza spłata, rzeczywista stopa
oprocentowania i takie tam przyjemności (dlaczego ja nie miałam tej książki,
kiedy z mężem kupowaliśmy mieszkanie?).
Pod koniec lektury zdziwić was może (ale tylko początkowo) rozdział, z
którego jasno wynika, że pieniądze jednak rosną… tyle, że nie na drzewach, a w
banku na lokacie, w postaci kapitału włożonego do firmy, inwestycji biznesowych
i jeszcze w wielu innych przypadkach. Ważne jest to, że wszelkie trudne
pojęcia, jak dywersyfikacja, podatek czy inflacja, zostały wyjaśnione w bardzo
przystępny sposób, logiczny dla średnio wyrośniętego malca.
Jestem
zdziwiona jak prosto i przyjaźnie można objaśnić zawiłości ekonomiczne i na tak
niewielkiej przestrzeni, poruszyć tyle interesujących tematów. Czytanie uprzyjemniają
zabawne ilustracje, a najważniejsze rzeczy wyróżnione zostały tłustym drukiem,
dzięki czemu łatwo trafić na interesujący nas temat. I wreszcie argument, dzięki
któremu nawet zatwardziały przeciwnik czytanie z chęcią sięgnie po tę pozycję:
Młodzieży, ta książka ma tylko czterdzieści osiem
stron, w co wliczyłam końcowy test sprawdzający zdobytą wiedzę oraz przydatny
słowniczek trudniejszych pojęć.
Polecam młodym i ich rodzicom J
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania tej książki, serdecznie
dziękuję Wydawnictwu Debit
Bardzo pożyteczna książeczka, czytałam ostatnio coś podobnego w tematyce:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Tak pamiętam:) Na początku byłam nastawiona sceptycznie, ale po lekturze doszłam do wniosku, że to bardzo dobra propozycja dla młodego czytelnika:) Pozdrawiam
UsuńCiekawa propozycja :) Chętnie poczytałabym o tych ekonomicznych zawiłościach podanych w łatwy do strawienia sposób, bo cała ta ekonomia to dla mnie jedna wielka czarna magia...
OdpowiedzUsuńTo niby książka dla młodych, ale ja tez skorzystałam, bo nigdy nie rozumiałam tych napuszonych terminów. Po tej lekturze nieco mi się rozjaśniło w głowie:):):) Pozdrawiam
UsuńOch, ja ich nie rozumiem w ogóle, choć nie twierdzę, że nie próbowałam zrozumieć. Kiedy oglądam w telewizji programy informacyjne i mówią coś o inflacjach, podatkach itp. równie dobrze mogliby mówić po chińsku. Zrozumiałabym mniej więcej tyle samo. Niezbyt miłe uczucie.
UsuńKsiążka też była dla mnie dobrym prezentem, bo ja tak samo nie rozumiem,tych wszystkich terminów.
OdpowiedzUsuń"Ale dla Woody'ego rosną!" - tytuł Twojego dzisiejszego posta przypomniał mi mój ukochany film, który nosi tytuł Tęcza Finiana. jest tam fantastyczna scena, w której ukryci na drzewie Fred Astaire i Petula Clark zrzucają pieniądze, ponieważ potrzebna jest jakaś tam suma na odsetki. Polecam film. Można go obejrzeć z dzieckiem.
OdpowiedzUsuńFantastyczny pomysł na książkę. Tak mnie zaciekawiłaś, że kupię ją i najpierw sama przeczytam, a dopiero później podaruję w prezencie nastoletniemu siostrzeńcowi:)
OdpowiedzUsuń