22 listopada 2012

Pieniądze nie rosną na drzewach - P. Mason, M. Gordon

Autorzy: P. Mason, M. Gordon
Tytuł: Pieniądze nie rosną na drzewach
Wydawnictwo: Debit
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 48







Pieniądze nie rosną na drzewach! Takim stwierdzeniem wielu rodziców kwituje niekończące się prośby dzieci: o nową lalkę, samochód, klocki, sukienkę, spodnie, komórkę, aparat, rower itd. Ręka do góry, kto z was tego nie zna? Ja na przykład, kiedy przychodzę po mojego syna do przedszkola, słyszę codzienną formułkę: mamo, co masz dla mnie? Trudno takiemu maluchowi wytłumaczyć, że mamusia nie ma pieniążków na zabawki każdego dnia. Przecież dla niego nawet małe, złote grosze to oznaka niesamowitego bogactwa. Potem jednak przychodzi wiek szkolny, dziecko chce dostawać kieszonkowe, a kiedy ono topnieje po dwóch dniach od wypłaty, zaczyna się biadolenie i naciąganie.

Czy jest sposób, aby wytłumaczyć dziecku, nastolatkowi fakt, że nasza portmonetka ma dno i że nie ma takie szansy, aby cała ciężko zarobiona przez tatusia pensja została przeznaczona na zachcianki dziecka? A może dobrym rozwiązaniem jest postawienie sprawy jasno i wprowadzenie małolata w podstawy ekonomii?

Do takich wniosków doszli autorzy książeczki Pieniądze nie rosną na drzewach. To taki poradnik dla starszych dzieci, młodzieży, a czasem i dorosłych.  Wyjaśnia w bardzo przystępny sposób zawiłości ekonomiczne i pozwala dojść kochanej młodzieży do jakże rozsądnego wniosku, że pieniądze nie rosną na drzewach.

Na początek, wasze dziecko dowie się skąd pieniądze wzięły się na świecie, jak to się stało, że powstały instytucje bankowe, co to znaczy zarządzać swoimi pieniędzmi i jak robić to umiejętnie. Wiadomo dzisiejszy świat właściwie kręci się na pieniądzach i każdy z jego obywateli potrzebuje ich, żeby móc funkcjonować. Tylko czy naprawdę potrzebujemy aż tyle? Autorzy ilustrują nasze potrzeby za pomocą prostej piramidy, u podstawy której znajduje się zaspokajanie potrzeb niezbędnych do przetrwania, natomiast najwyżej zostały usytuowane wszelkie ekstrawagancje, których tak naprawdę w ogóle nie potrzebujemy, ale marzy nam się ich posiadanie. Każdy człowiek gdzie indziej kreśli swoją granicę, jednak trzeba mi zgodzić się z autorami, którzy twierdzą, że mało jest ludzi, ograniczających się do zaspokajania tylko tych potrzeb, które są niezbędne do przetrwania. Oczywiście wyłączam tutaj grupę ludzi, która z powodów finansowych jest do tego zmuszona.

Oczywiście nie ma nic złego w tym, że pragniemy rzeczy, które ułatwiają albo uprzyjemniają nam życie, tylko nie wolno ich mylić z potrzebami niezbędnymi do przeżycia.  Po prostu trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć dość.

No dobrze, skąd wziąć w takim razie pieniądze na wymarzony rower, albo na kilka książek, które dziecko koniecznie chce przeczytać? Połową sukcesu jest tutaj plan finansowy. Po pierwsze trzeba się zastanowić czego chcemy (to raczej nie jest trudne), a następnie opracować plan, który pomoże nam zdobyć pieniądze na ten cel.  Plan jest tak prosty i przejrzysty, że czytając, zastanawiałam się, dlaczego sama z niego nie korzystam.

Książka odpowiada w dosyć wyczerpujący sposób na wiele ciekawych pytań. Podpowiada naszym milusińskim jak załatać dziurę w budżecie i to nie jest sposób typu: mama daj mi drugie kieszonkowe, bo mam pilne wydatki. Podaje kilka dobrych rad na to, jak oszczędzać z głową, a następnie mądrze wydawać (także o tym, że promocje nie zawsze wychodzą nam na dobre).

Bardzo podoba mi się, że autorzy poruszyli obszerne zagadnienie niezależności finansowej. Tutaj będą mogli skorzystać z porad nawet przyszli studenci, którym przyjdzie się utrzymać w obcym mieście za niewielkie pieniądze. W sposób zrozumiały nawet dla laików przedstawiono zawiłości związane z założeniem konta bankowego i wszelkich operacji, które dzięki niemu możemy wykonać. Nasza wkraczająca w dorosłe życie pociecha dowie się, co to jest kredyt, jakie są jego rodzaje, przed czym się wystrzegać zawierając umowę kredytową, co to są odsetki, wcześniejsza spłata, rzeczywista stopa oprocentowania i takie tam przyjemności (dlaczego ja nie miałam tej książki, kiedy z mężem kupowaliśmy mieszkanie?).  Pod koniec lektury zdziwić was może (ale tylko początkowo) rozdział, z którego jasno wynika, że pieniądze jednak rosną… tyle, że nie na drzewach, a w banku na lokacie, w postaci kapitału włożonego do firmy, inwestycji biznesowych i jeszcze w wielu innych przypadkach. Ważne jest to, że wszelkie trudne pojęcia, jak dywersyfikacja, podatek czy inflacja, zostały wyjaśnione w bardzo przystępny sposób, logiczny dla średnio wyrośniętego malca.
 Jestem zdziwiona jak prosto i przyjaźnie można objaśnić zawiłości ekonomiczne i na tak niewielkiej przestrzeni, poruszyć tyle interesujących tematów. Czytanie uprzyjemniają zabawne ilustracje, a najważniejsze rzeczy wyróżnione zostały tłustym drukiem, dzięki czemu łatwo trafić na interesujący nas temat. I wreszcie argument, dzięki któremu nawet zatwardziały przeciwnik czytanie z chęcią sięgnie po tę pozycję:
Młodzieży, ta książka ma tylko czterdzieści osiem stron, w co wliczyłam końcowy test sprawdzający zdobytą wiedzę oraz przydatny słowniczek trudniejszych pojęć.
Polecam młodym i ich rodzicom J

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania tej książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Debit



8 komentarzy:

  1. Bardzo pożyteczna książeczka, czytałam ostatnio coś podobnego w tematyce:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak pamiętam:) Na początku byłam nastawiona sceptycznie, ale po lekturze doszłam do wniosku, że to bardzo dobra propozycja dla młodego czytelnika:) Pozdrawiam

      Usuń
  2. Ciekawa propozycja :) Chętnie poczytałabym o tych ekonomicznych zawiłościach podanych w łatwy do strawienia sposób, bo cała ta ekonomia to dla mnie jedna wielka czarna magia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niby książka dla młodych, ale ja tez skorzystałam, bo nigdy nie rozumiałam tych napuszonych terminów. Po tej lekturze nieco mi się rozjaśniło w głowie:):):) Pozdrawiam

      Usuń
    2. Och, ja ich nie rozumiem w ogóle, choć nie twierdzę, że nie próbowałam zrozumieć. Kiedy oglądam w telewizji programy informacyjne i mówią coś o inflacjach, podatkach itp. równie dobrze mogliby mówić po chińsku. Zrozumiałabym mniej więcej tyle samo. Niezbyt miłe uczucie.

      Usuń
  3. Książka też była dla mnie dobrym prezentem, bo ja tak samo nie rozumiem,tych wszystkich terminów.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Ale dla Woody'ego rosną!" - tytuł Twojego dzisiejszego posta przypomniał mi mój ukochany film, który nosi tytuł Tęcza Finiana. jest tam fantastyczna scena, w której ukryci na drzewie Fred Astaire i Petula Clark zrzucają pieniądze, ponieważ potrzebna jest jakaś tam suma na odsetki. Polecam film. Można go obejrzeć z dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyczny pomysł na książkę. Tak mnie zaciekawiłaś, że kupię ją i najpierw sama przeczytam, a dopiero później podaruję w prezencie nastoletniemu siostrzeńcowi:)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad