Czytają: A. Andrus i Piotr Bałtroczyk
Ilustracje: Zbigniew Dobosz
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 56
Oprawa: twarda
kategoria wiekowa: 5+
Życie jest piękne!
Ten świat należy do nietoperzy!*
(pijany nietoperz wracający z dyskoteki)
A dzisiaj moi Kochani
będzie całkowicie na wesoło. Nie może być inaczej, gdy książkę, o których chcę
wam dziś troszkę opowiedzieć napisał Artur Andrus. Dla mnie to numer jeden
satyrycznego światka.
Kiedy zobaczyłam po
raz pierwszy tytuł tej książki wybuchnęłam gromkim śmiechem i już wiedziałam,
że będzie wesoło. Andrus napisał bajki? Czy to możliwe? Wyobraźcie sobie, że
tak. Bajki są i to jakie! Takie dla dzieci i innych. Tych doroślejszych trochę
i tych całkiem dorosłych. Niezależnie od wieku, książka wzbudza śmiech (wiem co
mówię, bo sprawdziłam na rodzinie).
Nie bójcie się, ż oto
kolejna gwiazda miała kaprys zaistnieć na papierowym ekranie i napisałam pseudo
książkę. Jeśli lubicie osobę pana Andrusa i to co robi, nie będziecie
zawiedzeni.
Bzdurki…
to
zbiór, który powstał na prośbę bohaterów starych bajek. To oni właśnie wysłali
list do autora z prośbą, aby wymyślił nowe bajki i dał im wreszcie złapać
oddech.
Czy
ktoś, kto jest już na tyle duży, że nie wchodzi do każdej kałuży, potrafi
wymyślić jakąś fajną bajkę? Spróbuję**
Artur Andrus
sięgnął więc gdzieniegdzie po klasykę, aby nieco ją odświeżyć i dać odpocząć Czerwonemu
Kapturkowi, który już niezliczoną ilość razy biegał z koszyczkiem do lasu i tą
samą ilość razy był zjedzony przez wilka. No sami powiedzcie ileż można. Autor się zlitował i tak oto Czerwony Kapturek
stał się Żoną Zielonej Czapki (gajowy). Do kapturka dodał Rzodkiewkową królewnę
Jolantę Jolantę i jej rodziców Jego wysokość Spoko, Spoko i Królową – Jaśnie Wielmożna
Tak Nie Można (nazwiska mówiące hi hi). W zbiorku znalazło się także miejsce
dla dentysty, którego bolał ząb, dla Misia Fryzurki, który nie mógł zasnąć z
powodu chrapiących i kaszlących sąsiadów, jest też dziadek Niejadek, ciotka
Grzechotka i wujek Zepsujek. Ach!
Zapomniałabym, że jest w tym całym towarzystwie i kura, która pazurem pisze
świetne rymowanki, aby utrzymać rodzinę.
Oto A. Andrus
w pełnej krasie! Jak on się bawi słowem, jak przestawia, dodaje, zmienia,
zamienia, wtłacza i wytłacza, a jakie nazwiska piękne tworzy, jakie postaci!
Przepraszam was za mój ton, ale ciągle chce mi się śmiać. Nie myślcie jednak,
że tutaj tylko o zabawę chodzi. Bajki są jak najbardziej bajkami. Świeżo ujęte, dopracowane w każdej małej
literce, lekkie, przyjemne i takie Andrusowe. Każda z ośmiu bajek kończy się morałem,
Bo tak naprawdę… W zasadzie to
właśnie wszystkie morały powodują niekontrolowane wybuchy śmiechu. Tam jest
sens i bezsens, kpina i lekka ironia, śmiech i wzruszenie.
Zacytuję wam
moje dwa ulubione:
Bo
tak naprawdę… Trzeba oglądać dobranocki i myć zęby. Gdy się widzi, że kogoś coś
boli, to chociażby się było za małym i się nie umiało, trzeba mu pomóc. A jak
się samemu ma jakiś kłopot, nie trzeba się martwić, nie trzeba się bać.
Wystarczy wpuścić do domu Naniby i poprosić je o radę. I bez względu na to, czy
jest się dużym dentystą, czy małym Frankiem, kiedy przyjdzie jakiś smutek,
trzeba umieć wypowiedzieć zaklęcie. Na przykład: „Pomidor, pomidor, kaszka z
mleczkiem, pochichrajmy się troszeczkę***
Bot
tak naprawdę… Warto się uczyć języków obcych, ale najważniejszy jest ten
pierwszy – ten, którego nauczyli mama i tata. I jeszcze jedno – jak się ma męża
na emeryturze, to trzeba mieć niedaleko aptekę, a na pieszczoty nigdy nie jest
za późno****
A teraz
najważniejsze. Do książki, ciekawie zilustrowanej przez Zbigniewa Dobosza,
dołączona została płyta, na której Bzdurki czytają autor i… Piotr Bałtroczyk. Niesamowity
duet prawda? Wyobrażacie sobie jak interpretują bajki? Dokładnie tak jak na
własnych występach, choć dla mnie numerem jeden jest tutaj zdecydowanie A.
Andrus. Słucha się bardzo fajnie, ale lepiej robić to w domu. Niekontrolowany
chichot przeistacza się w żabi rechot. Polecam. Doskonałe na zimową chandrę.
*Artur Andrus,
Bzdurki, czyli bajki dla dzieci i innych,
Warszawa 2012, s. 27,
**ibidem, s. 4,
***ibidem, s.
23,
****ibidem, s.
38.
Za możliwość przeczytania i
zrecenzowania, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zielona Sowa
Mój 5-letni brat dostał tę książeczkę na swoje urodziny i pierwsze co zrobił, to wyjął płytkę i wsadził do odtwarzacza, aby z uśmiechem na ustach słuchać Artura Andrusa i Piotra Bałtroczyka. :)
OdpowiedzUsuńSylwuch, poważnie? Podobało mu się? E, to ty masz rozrywkowego brata:) Mój Tymek jeszcze nie lubi słuchać audiobooków (wyjątek stanowi Lokomotywa i Ptasie radio Tuwima), ale Przeczytałam mu całą książkę Andrusa. Najbardziej przypadła mu do gustu bajka o misiu Fryzurce:)
UsuńPozdrawiam
Bardzo lubię Artura Andrusa i Piotra Bałtroczyka:) Jestem wielką fanką Trójki. Nie słyszałam o tej książce, ale chętnie kupię ją mojemu dziecku:) Połączę przyjemne z pożytecznym.
OdpowiedzUsuńCieszę się Księgarko:)Myślę, że i tobie tak książka da wiele przyjemności. Szczególnie, że A. Andrus napisał ją tak, że dziecko zachwyci się bajką, a dorosły wyłapie drugie dno i też będzie miał świetną zabawę:)
UsuńTeż jestem w szoku, że Andrus napisał bajki. Kojarzę go tylko, jako fajnego kabareciarza a tu takie inne oblicze, oczywiście również na plus. ,,Bzdurki..''moje dziecko poogląda zapewne z ciekawością, bo czytać jeszcze nie umie. Co do audiobooków nie potrafi się do nich przekonać i nie chce ich słuchać.
OdpowiedzUsuńCyrysiu, dziecko poogląda, a ty poczytasz i będziesz pękać ze śmiechu:)
UsuńA na audiobooki dla naszych maluchów przyjdzie jeszcze czas:)
Nie mam jeszcze na razie dzieci, więc nie skorzystam z tej lektury. Jednakowoż jestem zdziwiona, że Andrus wydał taką publikację. Prędzej zajrzałabym do jego bajek, niż do bajek Chylińskiej.
OdpowiedzUsuńAwiola, ja nie czytałam bajek Chylińskiej. Zwróciłam na nie uwagę w Biedronce, ale kiedy zajrzałam do środka stwierdziłam, że to jeszcze nie jest lektura dla mojego Tymka i odpuściłam. A. Andrus zaś jest w swoich Bzdurkach bardzo uniwersalny. Każdy znajdzie coś dla siebie:)
UsuńZapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńAgula, jest bardzo ciekawie i śmiesznie:)
UsuńUwielbiam Artura Andrusa w każdym wydaniu (jako piosenkarza też :P) i z przyjemnością przeczytam tę książkę. :D
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę wesoło. Aż z ciekawości sama chętnie bym posłuchała tych bajeczek! :)
OdpowiedzUsuńNa dźwięk nazwiska: "Andrus" moje sensory się wyczulają. Uwielbiam gościa! Świetna recenzja, a ja biegiem szukać książki... Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuń