Tytuł: Rok na końcu świata
Wydawnictwo: Feeria
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 376
Oprawa: miękka
Z
miłością jest chyba tak jak z tulipanami: zdarza się, że trwa zasuszona, aż
trudno uwierzyć, że jeszcze w ogóle jest. Ale to, że na pewien czas zasypia,
nie znaczy, że już odeszła i nie wróci nigdy*
Rita budzi się
pewnego dnia w złym humorze. Jest sobota, a ona musi iść do pracy. Złe myśli
nieproszone wysypują się z obolałej głowy jak ulęgałki. Niby nie ma powodów do
narzekania. Ma pracę, może nie tą wymarzoną, ale w dzisiejszych czasach dobrze,
że w ogóle jest. Ma przy sobie mężczyznę, który codziennie gotuje jej obiadki,
dosyć dobrze zarabia, nie czepia się i zdaje się być zakochany po uszy. Pełnia
szczęścia? Ano właśnie nie. Rita ma trzydzieści lat i w dniu, w którym wstała
lewą nogą zaczyna się zastanawiać nad sensem swojego życia. Czy tak już będzie
zawsze? Ciepłe kapcie, obiadki, kolacyjki, winko ze znajomymi? Czy to, co czuje
do Mikołaja jest wielką miłością? Niezbyt to bowiem podobne do gorącego uczucia
rodem z love story. Czy w życiu, od którego tyle oczekiwał nie wydarzy się nic
więcej?
Nić niepewności
zasiana tego dnia, rośnie w niej, gmatwa i zawija się w pętelki. Co robić? Wykrzyczane
słowa w żaden sposób nie potrafią wyrazić tego, co czuje Rita, bo dziewczyna
sama nie wie co się z nią dzieje, czego oczekuje. Odpowiedź jak to zwykle bywa
przynosi samo życie. Oto ciotka Nina zapisała Ricie w spadku swój dom z ogrodem
w Bartnicy Nowej. Decyzja jest prosta.
Walizka spakowana, klucze w skrzynce na listy i kilka słów na kartce wyrwanej z
notesu: Wyjeżdżam. Muszę to wszystko
przemyśleć. Przepraszam.
To chyba pierwsza, tak
odważna decyzja w życiu dziewczyny. Pierwszy tak zdecydowany krok. Wątpliwości
dopadają ją bardzo szybko, ale nie ma już odwrotu. I bardzo dobrze.
Ciocia Nina postawiła
jeden warunek, aby odziedziczyć dom na stałe, Rita musi wytrzymać w nim rok.
Czy podoła? Jest sama w ciemnej głuszy, gdzieś na prowincji. Wytrzyma. Takiej
ciszy nie ma nigdzie, a wiadomo, że tam gdzie jest cicho, dobrze się myśli.
Smutek i strach przychodzą już pierwszej nocy, ale zmęczenie pozwala na chwilę
zamknąć oczy. Drugiego dnia praca związana z uporządkowywaniem domu, nie
pozwala na łzy. Jest tyle do zrobienia, do przeczytania, do przemyślenia. Drewniane belki domu skrzypią przyjaźnie,
ogień na kuchni strzela wesoło i ogrzewa… Może nie będzie tak źle? Mądra Nina
wiedziała, że Ricie nie będzie łatwo, dlatego jeszcze przed śmiercią
przygotowała dla niej kilka cennych słów i podarunków, które dobrze
wykorzystane mogą pomóc dziewczynie stanąć na nogi i otworzyć się na nowe
życie.
Praca przy
domu i ogrodzie, życie zgodnie z rytmem natury, bogactwo pór roku i całkiem
nowe znajomości pozwalają spojrzeć głęboko w siebie, z dystansem ocenić
przeszłość i dokonać pewnych analiz. Tu, na końcu świata, w towarzystwie psa,
kota i ropuchy Rita chce odnaleźć siebie, wydorośleć, wziąć odpowiedzialność za
swoje życie. Zdaje sobie sprawę, że do tego, co zostawiła w wielkim mieście
może nie być już powrotu. Chce jednak zaryzykować.
Powoli poznaje
mieszkańców wsi, ich zwyczaje. Zawiera pierwsze nieśmiałe znajomości i
przyjaźnie. Spontaniczna decyzja przyjęcia od koła gospodyń pieca do wypalania
gliny porusza całą lawinę niespodziewanych wydarzeń. Dom Rity staje się
miejscem spotkań, dyskusji, warsztatów twórczych, hotelem dla złamanych serc, a
także siedzibą tajnej organizacji „piorun”.
Rok w Bartnicy
przynosi wiele zmian, jeszcze więcej przegadanych nocy, połatanych ran,
ciepłych uczuć, fizycznego zmęczenia, zapach świeżych ziół, smak słodkich
malin, parującej po deszczu ziemi, radość dziecka i słony smak łez. Kto by
pomyślał, że tu na końcu świata otworzy się przed Ritą całkiem nowe życie.
Sięgając po tę
książkę byłam pełna obaw. Prowincja, ucieczka z wielkiego miasta, zranione
serce. To temat ostatnio popularny w literaturze. Czy można tu jeszcze czymś
zaskoczyć? Debiutująca w roli pisarki Renata Adwent Ameryki nie odkrywa, ale za
to świetnie oddaje klimat wiejskiego domu, gdzieś tam daleko stąd. Ciepło
kaflowego pieca, zapach świeżo zerwanych pomidorków i malin. Wszystko to
czytelnik może odczuć niemal na własnej skórze. Codzienność dyktowana przez
pory roku może dać upragniony wypoczynek i odpowiedź na wiele pytań.
Mimo iż
książka praktycznie pozbawiona jest dialogów (narracja pierwszoosobowa) to czyta
się ją jednym tchem. Nawet wolniejsze momenty, pełne ciekawych przemyśleń
głównej bohaterki nie powodują znużenia. Jest swojsko, blisko i smakowicie.
Bohaterowie
przewijający się w tle tworzą wielobarwną mozaikę charakterów, co wpływa bardzo
pozytywnie na fabułę. Głównymi
postaciami są wspaniałe silne kobiety - ciotka Nina, Patrycja, Tola, Malwina,
Kaśka, Baśka, Meg, do którego to grona z czasem dołącza Rita. Mężczyźni
występują tu raczej duchowo poza paroma wyjątkami (wyłączając mojego ulubieńca pana
Włodzimierza). Są sprawcami większości wydarzeń, ale stoją z tyłu, za lekką
mgiełką.
Oczywiście
jest to książką traktujące przede wszystkim o miłości, ale nie miłości rodem z taniego
romansu. Bohaterką jest jej bardziej przyziemna koleżanka. Miłość zwykła,
codzienna, raz przynosząca śmiech i radość, innym razem ból i łzy.
Mam ostatnio
szczęście do lektur trafiających do mnie w dobrym czasie i idealnie
wpasowujących się w mój nastrój. Właśnie takiej dobrej obyczajówki
potrzebowałam i nie zawiodłam się ani trochę.
Jeśli więc
macie ochotę zamknąć za sobą drzwi codzienności i wylądować gdzieś na końcu
świata, zapraszam do Bartnicy!
*Renata Adwent, Rok na końcu świata, Łódź 2013, s. 215.
Za możliwość
przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria
Książka bierze udział
w wyzwaniu Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę.
Czytałam. Nie do końca było to udane spotkanie, ale książka nie jest zła :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytałam, że dla ciebie bez rewelacji. W moje gusta wpasowała się znakomicie, szczególnie, że właśnie takiej lektury teraz potrzebowałam:)
UsuńPozdrawiam ciepło:)
Tak, rzeczywiście to ostatnio dość często powtarzająca się fabuła w naszej współczesnej polskiej literaturze. Jednak ja jestem miłośniczką tego typu książek i po Twojej recenzji Julio wiem, że bardzo chciałabym tę książkę przeczytać:)
OdpowiedzUsuńRównież serdecznie pozdrawiam!!!
Agnieszko, ja również jestem miłośniczką takiej tematyki:) Zaczęło się od prowincjonalnej serii K. Enerlich:) Przyznam szczerze, że jeszcze żaden autor nie przebił jej książek, ale sympatia do tematyki została:)
Usuń
UsuńNie znam tej serii, ale bardzo mnie Julio zaciekawiłaś i spróbuję ją sobie kupić na Allegro:)
Czy pisarzom brakuje juz tematów na fabułę, że powielają pomysły innych? O książce gdzieś czytałem, sama wydaje mi się byc interesująca, ale sam chętnie czytam coś, co mnie może zaskoczyć.
OdpowiedzUsuńPiter, w "Roku na końcu świata" raczej nic cię nie zaskoczy, ale powieść jest bardzo zgrabnie napisana i dobrze się ją czyta. Ja nie żałuję:) Ba, nawet chętnie bym jeszcze kiedyś zajrzała do Bartnicy:)
UsuńPrzyznam, że chociaż nie czytałam wielu książek o takim schemacie, jak wyjazd na wieś i reorganizacja życia głównej bohaterki, to jak słyszę/czytam, że kolejna powieść traktuje o tym temacie, to od razu czuję się zniechęcona. Może niepotrzebnie, ale tak jest, dlatego po "Rok na końcu świata" nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńCzasem tak jest. Ja nie przeczytałam "Pięćdziesięciu twarzy Greya", ale mam taką awersję, że raczej nigdy nie sięgnę:)
UsuńTo tak, jak ja. W ogóle ten trend na literaturę erotyczną do mnie nie przemawia.
UsuńPrzekonałaś mnie do tej książki. Mam ochotę na takie swojskie klimaty ;)
OdpowiedzUsuńAntyś, mam nadzieję, że się nie zawiedziesz:)
UsuńJa jestem jakaś inna, mieszkam na wsi od zawsze,ale uwielbiam książki gdzie autorzy przedstawiają nasze klimaty, życie jak tutaj jest;) powinno mnie to nudzić a jest odwrotnie:)
OdpowiedzUsuńO tej książce czytałam wiele opinii,było kilka troszkę mniej pozytywnych. Mnie się jednak wydaje,że może być ciekawie:)
Ja gustuję w takiej tematyce, ponieważ marzy mi się dom na wsi ze wszystkim jego urokami:) Pewnie dlatego nie stronię od takich powieści, a wręcz sięgam z ciekawością:)
UsuńNiestety nie wszystkie książki mogę przeczytać. Tę chętnie bym chrupnęła.
OdpowiedzUsuńMusze sprawdzić w co moja biblioteka się zaopatrzyła.)
Natanno, może wkrótce się pojawi na bibliotecznych półkach:)
UsuńKsiążkę czytałam i bardzo miło ją wspominam. Świetnie relaksuje :)
OdpowiedzUsuńAleksandro, czytałam twoją opinię i to ona zachęciła mnie do przeczytania tej książki:) Nie żałuję wcale:) Dziękuję
UsuńMam w planach, książka zapowiada się po prostu świetnie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny cytat wybrałaś. Bardzo ciekawa jestem tej książki. Twoja recenzja bardzo zachęca.
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo chciałabym przeczytać. Mam ją w swoich planach:)
OdpowiedzUsuńczytałam i byłam zachwycona :)
OdpowiedzUsuń