Tytuł: Małżeństwo we troje
Tłumaczenie: Agata Sylwestrzak-Wszelaki
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 320
Oprawa: miękka
Eric-Emmanuel Schmitt
ciągle potrafi mnie zaskoczyć. Dlatego z niecierpliwością czekałam na jego
kolejną książkę. Nie powiem, lekkie obawy miałam, gdyż nie wszystkie jego
utwory ( z tych, które czytałam) przypadły mi do gustu. Dreszczyku emocji
dodawał też fakt, że będą to znowu opowiadania, które uwielbiam. Od razu na
wstępie napiszę, że nie zawiodłam się, a wręcz przeciwnie. Schmitt tym razem po
prostu mnie zachwycił. Pięć opowiadań, czy nawet niekiedy mini powieści, z
których każde jest inne, a jednak jak to u Schmitta bywa, wszystkie mają
wspólny mianownik, wątek, trop…
Jest oczywiście miłość,
o czym chyba w przypadku Schmitta nie trzeba wspominać, szczególnie, że nie ona
gra tu jednak pierwsze skrzypce. A może tak? W każdym razie nie chodzi o zwykłą
miłość, a raczej o tę niewidzialną, ukrytą za woalką zwykłego życia. Każdy z
nas ma bowiem swoje życie wirtualne, które jest podstawą dla życia realnego –
wyjaśnia autor w tradycyjnym już dodatku Dziennik
pisarza. W tym tomie najważniejsze są uczucia skrywane gdzieś głęboko,
ukrywane przed samym sobą i światem z różnych powodów.
Ich
życie opiera się na podskórnej architekturze uczuć, niewyrażonej,
niematerialnej, która nadaje jednak i utrzymuje strukturę budowli*
Dwóch
panów z Brukseli, para homoseksualistów nie mogąc w
inny sposób zalegalizować swojej miłości, robi to symbolicznie podczas ceremonii
zaślubin Eddiego i Geneviѐve. Ta wybrana
przypadkowo para, staje się im bliska, choć nigdy się osobiście nie spotkają. Opowiadanie,
w którym doskonale zarysowane zostały różnice między wspólnym życiem par
heteroseksualnych i homoseksualnych. Związek dwóch panów z Brukseli jest trwały, a
siłę dają mu jasne reguły, zaufanie oraz przekonanie o miłości partnera. Geneviѐve
i Eddy zaś, są dalecy od ideału i tylko tragiczny przypadek sprawia, że zostają
razem do końca. Obie pary nie znając się osobiście, niejako koegzystują ze sobą
przez lata i wzajemnie pomagają sobie rekompensować to, czego ich związki nie
mogę im dać…
Doktor Samuel Heymann
kocha psy. Nic dziwnego, jeden z nich uratował jego człowieczeństwo, kiedy
pewnego dnia przybłąkał się do obozu nazistowskiego, w którym przebywał
Heymann. Również dzięki kochanemu zwierzakowi potrafił wybaczyć zdrajcy. Czyżby
zwierzęta były lepsze, mądrzejsze od człowieka? Doktor ma prawo tak sądzić.
Pies nie traktował go jak podczłowieka, kogoś gorszego, nigdy też nie zdradził
swojego pana.
W tomie znalazło się
także opowiadanie, którego tłem jest postać Mozarta, ukochanego kompozytora
Schmitta. Autor zwraca uwagę na fakt,
jak wielką rolę w procesie zdobywania sławy i uznania dla dzieł M. odegrali
Konstancja Mozart i baron von Nissen, jej drugi mąż. Po śmierci Mozarta przez
lata, porządkują, zbierają i wydają jego dzieła. Baron pisze nawet obszerną
biografię, w której rehabilituje swoją żonę, pierwszą żonę Mozarta, przed
pomówieniami siostry kompozytora. Jest w
tej sytuacji coś niejasnego, nie do końca też normalnego, że obecny mąż
Konstancji dąży do tego, aby Mozart ciągle istniał w ich życiu małżeńskim. Ta para w rzeczywistości tworzy trójką, czy Małżeństwo we troje.
Akcja kolejnego
opowiadania rozgrywa się w Islandii, gdzie autor udał się na wycieczkę
parowcem, zaraz po śmierci swojego ojca. Kraj ten, zrobił na nim ogromne
wrażenie. Miejsce, gdzie przyroda jest nieobliczalną królową, z którą ludzie
nie mają szans. Jeśli się jej
podporządkują, przyjmą z pokorą jej władzę, nie mają się czego obawiać. Serce w
popiele, To historia kobiety, która kocha bardziej siostrzeńca niż syna.
Zdaje sobie z tego sprawę, kiedy w rodzinie ma miejsce ogromna tragedia. Albą targają
potężne wyrzuty sumienia. Aby je
zagłuszyć, postanawia znienawidzić siostrzeńca. Kiedyś wielka miłość, teraz
nienawiść. Oba te uczucia walczą ze sobą. Alba jest coraz bardziej bezradna,
ciągle podejmuje złe decyzje, z czego oczywiście zda sobie w końcu sprawę, lecz
czy nie będzie już za późno?
To opowiadanie obok Psa jest zdecydowanie moim faworytem.
Zachwyciła mnie gra przyrody z ludzkimi emocjami. Czytelnik aż czuje w gardle
smak duszącego popiołu wydobywającego się z wulkanów. Natura burzy się tak samo
jak ludzkie serca, jątrzy się, gotuje, pluje gorącą lawą. Kiedy bohaterowie
rozwiązują problemy, a ich emocje opadają, ucisza się również przyroda.
Ostatnie opowiadanie Dziecko upiór, porusza bardzo trudną
kwestię zadecydowania o losie własnego, nienarodzonego jeszcze dziecka. Séverine
i Beniamin muszą podjąć tę trudną decyzję, po tym jak okazuje się, że dziecko,
które Séverine nosi pod sercem jest dotknięte chorobą genetyczną. Czy w takiej
sytuacji można w ogóle podjąć jakąś dobrą decyzję? Decydując się na urodzenie
chorego dziecka, rodzic musi liczyć się z cierpieniem, jakie będzie ono
odczuwać w związku z chorobą. A więc aborcja? Tutaj całe obciążenie psychiczne
spada na rodziców. Nie każdy jest w stanie sobie poradzić z takim cierpieniem.
Szczególnie wtedy, kiedy do drzwi zapuka dziecko upiór…
Zdecydowałam się
wspomnieć osobno o każdym z opowiadań, aby pokazać jak różnorodną tematykę
podejmują, jednocześnie łącząc się ze sobą niewidzialnymi nićmi, które
delikatnie snuje Schmitt. Całość
współgra ze sobą doskonale, choć wzbudza w czytelniku zupełnie różne uczucia.
Miłość homoseksualna, nie dla każdego do przełknięcia, a jednak potraktowana w
sposób niezwykle subtelny, ciepły. Zwraca uwagę na różnice i podobieństwa w
związkach hetero i homoseksualnych. W
moim ulubionym Psie mowa o cierpieniu
i szczęściu. O okrutnych skutkach nazistowskich działań, o zdradzie, ale też
przyjaźni i miłości skierowanej do psa. Ze
ściśniętym gardłem otwierałam karty kolejnego opowiadania, które powala potęgą islandzkiej
przyrody, budzi żywioły i demony. Skołatane serce ukołysał Mozart, który z
tajemniczym uśmiechem i rubasznym błyskiem w oku patrzył na mnie gdzieś z
zaświatów. Spokój był jednak krótki, bo dziecko upiór już stanęło w progu i
sprawiło, że sprzeczne myśli kłębiły mi się w głowie jeszcze długo po
zamknięciu książki.
Nic dziwnego, tematy
poruszana przez Schmitta są trudne, ciężkie do opowiedzenia się zdecydowanie po
jednej ze stron, a jednak ludzkie, żeby nie rzec codzienne. Homoseksualizm czy
aborcja ciągle stanowią tabu. Małżeństwa, które żyją w niewidzialnych
trójkątach wraz z poprzednimi partnerami zdarzają się przecież nagminnie. Autor
daleki jest tu od taniego moralizowania. Nie ocenia swoich bohaterów. Mam
wrażenie, że i on ma wątpliwości, waha się. Daje wolną rękę czytelnikowi i
bardzo dobrze. Wrócił stary, dobry Schmitt, którego połknęłam z wielkim smakiem,
w jeden wieczór… Na późne śniadania zaś zostawiłam sobie mój ulubiony dodatek,
którym jest dołączony z tyłu książki Dziennik
pisarza. Uwielbiam!
Duże brawa za piękną
okładkę!
*Erich-Emmanuel
Schmitt, Małżeństwo we troje, Znak,
Kraków 2013, s. 289.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak
Czytałam tylko "Oskara i panią Różę", po inne dzieła Schmitta jakoś nie było okazji sięgnąć, ale pisarz ma wielu fanów i często słyszę to nazwisko w pozytywnym kontekście. Muszę się zapoznać w końcu z jakimś zbiorem :)
OdpowiedzUsuńPolecam Dominiko, choć rzeczywiście trzeba uważać, żeby nie sięgnąć po jeden ze słabszych. Może się wtedy niepotrzebnie zrazić:)
UsuńTeż uwielbiam Schmitta,ale tak jak wspomniałaś, tez nie wszystkie opowiadania zawsze mi się podobały. Podoba mi się u Schmitta, że zawsze porusza tematy tylko z pozoru łatwe, jednak zawsze daję czytelnikowi możliwość zdecydowania albo... pozostania pomiędzy.
OdpowiedzUsuńTej książki jeszcze nie mam,a jestem jej naprawdę bardzo ciekawa. Może jakiś Mikołaj mi ją przyniesie? Chociaż dla mnie prezent już jest przypisany- drugie dziecko:)
Pozdrawiam
Hordubalku, czekasz na wspaniały prezent i życzę szczęśliwego rozwiązania:) A może Mikołaj się postara i przyniesie zmęczonej mamusi coś dla relaksu. Na przykład takiego Schmitta:):)
UsuńPozdrawiam cieplutko
O matko, koniecznie muszę to przeczytać! Tak strasznie się cieszę, że tym razem Schmitt zachwyca, widać nie powiedział jeszcze ostatniego słowa! Dopisuję książkę do listy, może Mikołaj o mnie nie zapomni:)
OdpowiedzUsuńKarolino, mam nadzieję, że tobie również tym razem spodoba się Schmitt. Myślę, że znacznie się poprawił:) Mikołaju, nie zapomnij o Karolinie:)
UsuńUwielbiam tego pisarza! On za każdym razem mnie zaskakuje. Jakim cudem umknęła mi ta książka? Muszę koniecznie ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńKarolko, nic straconego, bo książka dopiero się ukazała. Myślę, że i tym razem Schmitt cię zaskoczy:)
UsuńBardzo lubię tego autora i co jakiś czas sięgam po jego książki - dawkuję sobie je, żeby mi się nie przejadł styl autora, bo podobno tak bywa;) Dlatego też również w przypadku tej książki to kwestia czasu;).
OdpowiedzUsuńNatalio, to prawda! ja również zwykle dawkuję sobie utwory Schmitta. Nie wyobrażam sobie przeczytać dwóch jego książek na raz:)
UsuńCieszę się, że nie jestem sama, bo myślałam, że to tylko jakieś małe moje zboczenie, w którym jestem odosobniona;]
Usuńopowiadania czytać uwielbiam, dlatego z miłą chęcią rozejrzę się za tą książką, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJestem prawie pewna, że przypadną ci do gustu!
UsuńSchmitt zachwycił mnie kiedyś opowieścią o małym Oskarze, ale kiedy sięgnęłam po jego opowiadania miłosne, bardzo się zawiodłam. I czuję, że i przy tej pozycji byłabym lekko rozczarowana... ale może kiedyś po "Małżeństwo we troje" sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam Schmitta kilka książek, zachwycił mnie Oskar i Kwiaty Koranu, te tez będę chciała przeczytać.
OdpowiedzUsuń