Tytuł: Anioł w kapeluszu
Wydawnictwo: SOL
Rok wydania: 12.11.2013
Liczba stron: 335
Oprawa: miękka ze skrzydełkiem
Sięgam po książki
Moniki Szwai jak po dobrze znaną i sprawdzoną firmę. Wprawdzie nie przeczytałam jeszcze
wszystkich, ale do tej pory się nie zawiodłam i myślę, że już tak pozostanie.
Kiedy zabieram się za nową książkę autorki, odczuwam spokój wewnętrzny o jakość
darowanego mi tekstu, a jednocześnie ekscytuję się faktem, że znowu czeka mnie
kilkaset stron przemiłych doznać literackich. Lubię wiedzieć, że w niektórych autorów mogę
inwestować w ciemno, a Monika Szwaja zdecydowanie do takich należy. Jej książki
zaczęłam czytać chyba będąc jeszcze uczennicą liceum, a może trochę później?
Dokładnie nie pamiętam. Wiem, że zaczęło
się od Jestem nudziarą, a potem to
już czytałam wszystko, co miała na stanie moja biblioteka.
Z wielkim sentymentem
zasiadłam po dosyć długiej przerwie do lektury Anioła w kapeluszu i co tu dużo mówić, zniknęłam dla świata. Nie można się bowiem nudzić, przy całej
plejadzie charakternych bohaterów, którzy za sprawą kilku zbiegów okoliczności znajdują
się w jednym miejscu, na peryferiach Szczecina i wyprawiają tam cuda wianki…
Jaśmina, emerytowana
profesorka, która wraca do swojego rodzinnego domu, aby ukoić nerwy po stracie
kochanego męża. Próbuje tam oswoić samotność, która zawładnęła jej życiem. Na
swojej drodze spotyka Mirona, kloszarda o nienagannych manierach i tajemniczej
przeszłości, który to dla odmiany uciekł w samotność, odgradzając się od
dotychczasowego życia i traumatycznych przeżyć. Tych dwoje ciągnie do siebie
jakaś niewidzialna nić, a może to anioł, który błąka się gdzieś nad wodą? Jest
jeszcze dwunastoletni chłopiec o wdzięcznym imieniu Jonasz, który zupełnie
przypadkiem ląduje w domu Jaśminy. Jego rodzice to zapracowani biznesowcy,
którzy zupełnie nie dostrzegają swojego dziecka, traktując go jak materiał na
swojego następcę. Nie baczni na ostrzeżenia lekarzy zapełniają synowi dobę
zajęciami szkolnymi i dodatkowymi, aż jego wyczerpany organizm nie jest w
stanie nawet przyjąć posiłku. To oni wybierają mu znajomych, miejsca gdzie
pojedzie na wakacje, ubrania, w których będzie chodził itd. Kompletnie nie
zauważają, że chłopca nie interesuje taniec, szermierka czy język hiszpański.
Nie bawią go drogie gadżety i przyszłość w biznesie. Jest zdolnym, wrażliwym
chłopcem, który kocha przyrodę i chce mieć normalnych przyjaciół, niekoniecznie
takich, których rodzice mają zasobne portfele.
Kiedy wyczerpany
chłopiec trafia pod skrzydła Jaśminy, ta wraz z pomocą gromady zwariowanych
przyjaciół będzie leczyć jego rany, przy okazji opatrując i swoje i wszystkich
ludzi dookoła...
Opowieść to niezwykle
prawdziwa, mądra i wzruszająca. Pełna humoru i optymistycznej myśli. Ani
ckliwa, ani babska, bo choć uczuć w niej nie brakuje, to odnoszę wrażenie, że
autorka raczej mocno trzyma swoich bohaterów w ryzach, stawia ich do pionu i
nie pozwala się rozmemłać emocjonalnie. Nawet starszym już osobom dodaje
optymizmu, wigoru i apetytu na życie i pokazuje, że każdy czas jest dobry, aby sie
zbuntować, powiedzieć dość i zmienić swoje dotychczasowe życie, choćby miało to
oznaczać tylko zamianę sztywnej garsonki na spódnicę na gumce w czerwone maki.
A jeśli przypadkiem ma się tyle charyzmy co Jaśmina i Miron, można nawet
pokusić się o popełnienie przestępstwa…
Po raz kolejny
bawiłam się świetnie w towarzystwie bohaterów Moniki Szwai ( a tak przy okazji,
wielu z nich można spotkać w poprzednich książkach autorki), czas się zatrzymał
i nic nie było ważne. Co tam okna, co tam prasowanie:)
Książkę czyta się
świetnie. Jest lekka, z charakterystycznym zacięciem, zadziornością, które
dostrzegam w każdej powieści M. Szwai. Mówi o zjawiskach trudnych, choć w
dzisiejszym świecie nagminnych. Nie moralizuje, nie banalizuje lecz zaznacza,
zwraca uwagę, nie pozostaje obojętna…
Polecam ogromnie!
Za niespodziankę w postaci książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sol
Wczoraj skończyłam czytać. Też nie mogłam się oderwać, ale książki Pani Szwai mają to do siebie, że pochłaniają całymi sobą. Piękne, ciepłe, choć ja tęsknię trochę za humorem autorki z takich książek jak Artystka wędrowna na przykład.
OdpowiedzUsuńMnie się już Szwaja trochę "przejadła" a po "Matce wszystkich lalek" straciłam do niej serce.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że książka Ci się spodobała. Ja jakoś nie potrafię przekonać się do tej autorki. Próbowałam przeczytać "Jestem nudziarą" i w połowie się poddałam. Za bardzo mnie drażnili bohaterowie, jak i sam styl pisania. Kiedyś zrobię do autorki drugie podejście, ale póki co rezygnuję. Mimo, że tak zachęcająco napisałaś :)
OdpowiedzUsuńBył czas, że czytałam panią Monikę namiętnie. Wszystko co było w bibliotece.
OdpowiedzUsuńMoże więc i te poszukam tam.
Ja teraz mam taką ochotę, aby przeczytać wszystkie brakujące tytuły:)
UsuńMoże dam szansę, nie wiem, zawiodła mnie Zupą z ryby Fugu, późniejszych już nie czytałam, ani Gosposi, ani Matki... Tak chwalisz jednak, ze zechciało mi się spróbować
OdpowiedzUsuńPoważnie? A ja się właśnie zabieram za ryby Fugu:) Ciekawe jaka będzie moja reakcja:)
UsuńCzuję się zaintrygowana, jeszcze nie czytałam żadnej pozycji autorki, czas dać jej szansę:)
OdpowiedzUsuńOlu, ciekawa jestem, czy spodoba ci się pióro tej autorki:)
UsuńZa to mi jakoś zawsze Monika Szwaja kojarzyła się raczej negatywnie, nie jestem nawet w stanie stwierdzić dlaczego, ale po prostu stroniłam od niej. I dlatego "Anioła w kapeluszu" od razu skreśliłam, a widzę, że dość pochopnie i nieprzemyślanie... Za to następnym razem jak będę miała okazję przeczytać coś spod jej pióra skorzystam - sama muszę wyrobić sobie o niej zdanie ;))
OdpowiedzUsuńChcę zostawić ślad, ale też chciałabym się dowiedzieć...
OdpowiedzUsuńObejrzałam, poczytałam (niewielki wycinek tego, co się tu dzieje) i zastanawiam się skąd czas na:
pisanie recenzji (jak zauważyłam w co najmniej dwóch miejscach), obserwowanie (więc i czytanie zapewne) kilkudziesięciu blogów (a może i więcej?), czytanie literatury (czyli molowanie), opieka nad dzieckiem (trzylatkiem?) i bycie żoną (choć od tego powinnam chyba zacząć)??? Ło matko! Doba przecież nie jest z gumy! Jak to się robi, że się tyle robi???? Pozdrawiam
Tak, tak na pewno chcę przeczytać - BARDZO :) czytałam wszystkie książki pani Moniki, tę na pewno też przeczytam, uwielbiam panią Monikę i jej książki :)
OdpowiedzUsuńDla mnie nie wszystkie tytuły Szwai przypadły do gustu. Wiele pozytywnych opinii czytałam, jednak jak przyszło co do czego to mnie nie porwało :( Ten tytuł wydaje się interesujący... jednak boję się kolejnego rozczarowania.
OdpowiedzUsuńNie przepadam książkami w tym stylu, ale moja mama jest fanką p. Moniki :)
OdpowiedzUsuńŚwietna książka doskonałej autorki :)
OdpowiedzUsuń