Tytuł: Droga artysty
Tłumaczenie: Jerzy Paweł Listwan
Wydawnictwo: Szafa
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 267
Oprawa: miękka
Zwykle na słowo „poradnik”
najeżam się automatycznie i nawet nie próbuję się przemóc. Niestety większość z
tych, które miałam w rękach nawet w drobnej części nie dały mi tego, co szumnie
obiecywały już na okładce. Jakiś czas temu jednak trafiłam na książkę o
tematyce pro zdrowotnej, która nie była tylko pustym, bezmyślnym paplaniem
nadętego autora i zaczęłam baczniej się im przyglądać i nie osądzać na starcie.
Z czystej ciekawości
sięgnęłam po głośny poradnik Julii Cameron – Droga artysty. Jak wyzwolić w sobie twórcę. Co mnie do tego przekonało?
Jeśli
marzysz o tym, żeby malować, pisać, śpiewać, tańczyć, komponować lub po prostu
być bardziej twórczym w jakiejkolwiek sferze życia, Droga artysty proponuje ci
sprawdzone autorskie techniki i narzędzia, dzięki którym usuniesz przeszkody
blokujące twoją kreatywność.
Brzmi obiecująco, ale
jednak trochę nieprawdopodobnie prawda? Postanowiłam zatem poddać się przez
kilka tygodni temu kursowi i sprawdzić, czy rzeczywiście wykonując polecenia
autorki, jestem w stanie odblokować się twórczo.
Na początku niestety
czytelnik musi przekopać się przez gąszcz frazesów, górnolotnych zdań i
zwrotów, aby gdzieś tam pod koniec odnaleźć tę właściwą treść. Tak jest
niestety przy wszystkich rozdziałach. Nie wiem, czy autorka koniecznie chciała
przekroczyć magiczne dwieście stron, ale posiada wyjątkową umiejętność lania
wody.
Kurs podzielony jest
na tygodnie (łącznie jest ich dwanaście). W każdym kolejnym kontynuujemy główne
zadania z części poprzedniej i wzbogacamy je o nowe. Muszę przyznać, że taki
sposób sprawdza się dosyć dobrze. Kursant ma jasno ułożony plan i z tygodnia na
tydzień sprawniej wykonuje pewne czynności. Autorka, choć w każdym tygodniu
dodaje nowe polecenia i zadania do wykonania, zachowuje pewną schematyczność.
Pewnie jesteście ciekawi,
w jaki to niby sposób pani Cameron sprawia, że stajemy się artystami przez
wielkie A. Ano dzieje się tak poprzez odzyskiwanie. Zablokowany artysta,
(którym potencjalnie może być każdy) w kolejnych etapach odzyskuje poczucie
bezpieczeństwa, poczucie mocy sprawczej, poczucie przynależności itd. Tak też
zatytułowane są kolejne rozdziały. Muszę przyznać, że brzmi to dosyć
górnolotnie i każdy wstęp taki właśnie jest. Po jakimś czasie nauczyłam się
jednak z tej książki korzystać i pomijać przydługie wstępy i kwieciste opisy.
Zostało mi samo mięso, które nie powiem, zaczęło mi smakować.
Autorka sięga daleko,
daleko wstecz i skłania nas do tego, aby wyrzucić z siebie wszelkie blokady z
przeszłości, poznać je, uświadomić je sobie i wyrzucić. Służą do tego tzw.
poranne strony, które biorący udział w kursie powinien wypełniać. Polega to na
tym, że budząc się każdego dnia, wypełniamy w zeszycie trzy strony tym, co
tylko przyjdzie nam do głowy. Taka
czynność ma sprawić, że już z rana pozbywamy się złych, negatywnych myśli,
które psują nam dzień. Muszę przyznać,
że wykonuję to zadanie od sześciu tygodni i widzę duże efekty. Na początku nie
wierzyłam w to, że pisząc poranne strony wyrzucę z siebie złe, negatywne myśli
pełne pesymizmu, ale rzeczywiście coś w tym jest. Nieświadomie opisywałam swoje
wątpliwości, czarne wizje, przetrawiałam je niejako i odkładając zeszyt szłam
dalej. Rzadko zdarzało mi się, że w ciągu dnia myślałam jeszcze o opisanych
wcześniej sprawach. Skutek jest taki, że mam w sobie coraz więcej optymizmu, a wątpliwości
gdzieś odfruwają. To dopiero początek. Na każdy tydzień autorka przygotowała
dla swoich czytelników wiele zadań, które w zadziwiający sposób odkrywały to, o
czym i może wiedziałam, ale nie bardzo dopuszczałam do siebie. Jaki będzie
końcowy efekt, tego jeszcze nie wiem, natomiast to, co zaobserwowałam u siebie
i tak mnie już pozytywnie zaskoczyło.
Szkoda tylko, że Pani Cameron napisała książkę, w której prawdziwej esencji trzeba się doszukiwać,
brodząc po kolana w pustych frazesach i rozbudowanych zdaniach, które nic nie
znaczą i nie wnoszą. Myślę sobie, że książka pozbawiona tych wszystkich śmieci,
może być naprawdę dobrą i pomocną pozycją.
Niezmiernie raziło
mnie także ciągłe odwoływanie się do Boga, który jednak ma być tutaj rzekomo
siłą sprawczą i czytelnik nie ma go traktować religijnie. W żaden sposób nie pasuje mi to do tematyki
książki, a już wciskanie tego całego Boga, gdzie popadnie, aby nieco ukwiecić i
uwznioślić tekst, jest zabiegiem dosyć śmiesznym i raczej skutecznie
odstraszającym.
To tyle narzekania.
Jeśli ktoś jest naprawdę cierpliwym czytelnikiem, faktycznie poprzez wnikliwe
zadania, codzienną lekturę i pracę może znacznie poprawić swoją kreatywność, a
przede wszystkim odrzucić demony z przeszłości i przygotować sobie grunt pod
bardziej twórcze życie.
Za książkę serdecznie dziękuję księgarni internetowej Tania Książka
Zapraszam również na blog księgarni [klik]
Zapraszam również na blog księgarni [klik]
W którym kierunku rozwinie się teraz, po tym poradniku, Twoja kariera? ;)
OdpowiedzUsuńHihihi Olu, aż tak optymistycznie nie jest, natomiast w końcu wzięłam pióro do ręki i piszę. To już jest coś:)
UsuńSzczerze? Nie podoba mi się Twoja recenzja
OdpowiedzUsuńAnonimie, przecież wcale nie musi:) Dzięki za szczerość, szkoda, że anonimową :)
UsuńJa także uważam, że książka byłaby o wiele bardziej wartościowa, gdyby nie było tych długich wstawek o niczym. Byłaby bardziej treściwa. Ale w końcu - to droga artysty :)
OdpowiedzUsuńoj gdyby każda książka była tylko "treściwa" i "konkretna" to chyba nie dałoby się jej czytać :)
OdpowiedzUsuńja wierząca nie jestem, ale "bóg" czy jakaś "siła wyższa" bardzo pasuje do tematyki związanej z odnalezieniem natchnienia, inspiracji itd.
powiem Ci że samej książki jeszcze nie czytałam, czytam sobie recenzje w necie
Twoja recenzja jest... mam poczucie że jest "ograniczona", że nie widzisz "szerzej". Taka prosta. Za banalna :)
ale to oczywiście moje indywidualne odczucie, nie chciałabym Cię w żaden sposób urazić - tylko akurat ten wpis nie uważam za udany :)
Pozdrawiam
Dorota
Przeczytałam książkę, o której piszesz, z punktu widzenia 'zablokowanego' artysty' i muszę powiedzieć, że mam totalnie inny odbiór. Książka jest konkretna, świetnie napisana, na pewno nie skrótami (mam wrażenie, że tego chyba oczekujesz), poparta wieloma przykładami, pobudzająca wyobraźnię i najgłębsze uczucia. Płakałam na jej lekturze wielokrotnie, a wcale nie jestem jakąś nawiedzoną mimozą :) Jest ŚWIETNA! Uwielbiam i na pewno wrócę do niej, delektując się tym razem każdym zdaniem, bo za pierwszym razem ją pochłonęłam :) Też sądzę, że Twoja recenzja jest "ograniczona" i wąska, może po prostu nie jesteś typem "artysty" i do Ciebie autorka nie trafiła? ;)
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać, zgadzam się, bo na razie "brnę", ale postanowiłam skorzystać, tak jak Pani :) - b. dobra recenzja
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czytania książki. I powiem szczerze, że te wszystkie długie opisy i wyjaśnienia mają sens. Bo najzwyczajniej w świecie tłumaczą każdy punkt i przygotowują Cię do tego co masz robisz. Chyba, że czytasz tylko po to, żeby przeczytać i nic z tego wyciągnąć nie chcesz. I każdy rozdział to materiał na 1 tydzień, więc masz czas, żeby nie skracać i nie iść skrótami. A co do Boga. To jestem wierząca, ale faktycznie odniesienie do Boga mnie zniechęciło, więc jak tylko przeczytałam, że nie muszę myśleć o Bogu, jako o tym w którego wierzę zachciało mi się na nowo. Bo autorka wcale nie narzuca Ci wiary w istnienie Boga, tylko istnienie czegoś co pozwala Ci tworzyć. Może gdybyś nie brała tylko twardych faktów do świadomości, wiedziałabyś o co chodzi. Wydaje mi się, że czytałaś książkę tylko powierzchownie.
OdpowiedzUsuńa ja dziekuje, za kazda opinie, kazda jest dobra i buduje calosc, i zycze kazdemu zeby wierzyl w Siebie!
OdpowiedzUsuń