W zeszłym miesiącu
dopadły mnie słuchy w sieci, że na rynku pojawiło się nowe pismo o książkach.
Ponoć cud, miód i malina, bo tanie (1,99 zł) i na poziomie. Przeczytałam kilka
pozytywnych recenzji na temat pierwszych numerów i nawet śmiałam pomyśleć, że
może jakieś teksty mogłabym tam publikować… (nawet napisalam maila do redakcji z takim zapytaniem). Udałam się wiec w miasto, żeby tę
gazetkę zdobyć i przekonać się na własne oczy. Na początek schody. Nikt bowiem
nie słyszał o takim tytule (miał być dostępny w każdym kiosku i saloniku
prasowym). Udało mi się dopiero w Empiku
(w dużym mieście). Wróciłam do domu zadowolona i mocno zaciekawiona. Otworzyłam
i… szczęka mi opadła.
Ja rozumiem, że tak
niska cena musiała się na czymś odbić i już nawet nie wspominam o jakości papieru,
(gdy treść jest na poziomie papier nie gra wielkiej roli), ale żeby aż tak?
Numer kwiecień-maj zakupiony przeze mnie został niemal cały pokreślony
długopisem, którym zaznaczałam to, co mi się w piśmie nie podobało, czyli…
prawie wszystko.
Grafika – nie wiem,
kto się nią zajmuje, ale nie jest to na pewno żaden profesjonalista, ani nawet
dobrze zapowiadający się student. Jakość
zdjęć jest… żadna. Rozkład tekstu przypadkowy? Jednym słowem chaos.
Zdjęcia są rozmazane, nieostre, o kolorach już nie wspominajac |
Radakcja i korekta –
śmiem twierdzić, że nie ma takowej wcale. Styl woła o pomstę do nieba,
literówek nie zliczę, a i powtórzenia idą z nimi łeb w łeb. Czy to jest
możliwe, żeby pismo o książkach nie posiadało korektora?
Może na zdjęciu tego nie widać, ale mój długopis miał tutaj co robić ;( |
Artykuły – płytkie
wywiady, z których nic nie wynika. W
wielu przypadkach wydaje się, że pytania zostały przygotowane pod wszystkich i
scenariusz rozmowy toczy się tak, jak gdyby „dziennikarz” nie słuchał zupełnie
swojego rozmówcy. Nie podejmuje ciekawych wątków, nie
rozwija tematu, skacze z kwiatka na kwiatek i tyle… Mało tego. Nawet wypowiedzi
gości nie zostały zredagowane i straszą błędami składniowymi, stylem i
literówkami. Na tle kiepskich tekstów
pozytywnie wypadają jedynie dwa. Rozmowa z Andrzejem Ziemiańskim i autorkami
portalu zbrodnicze siostrzyczki.pl. Inne artykuły szumnie zapowiadają ciekawe
tematy, których w rezultacie nikt nie rozwija, polecając jedynie setki tytułów
do samodzielnej lektury. Wiele miejsca
zajmują rankingi książek i subiektywne listy bestsellerów, które zdają się
wypełniać pustkę pustką.
To jedyne dwa artykuły, które mnie zaciekawiły i są na znośnym poziomie |
Tytuły – poruszam
osobno tę kwestię, ponieważ jestem pełna podziwu dla osoby lub osób
wymyślających tytuły do artykułów. Są to zazwyczaj zdania czy slogany wyjęte z
kontekstu wypowiedzi i mają raczej średni związek z tematem. Kilka przykładów:
Mają nosa do
bestsellerów
Czytelniczki
to zauważą – tytuł artykułu, w którym Marcin Baniak mówi o bestsellerach
wydawnictwa Literackiego
Zrobimy coś
gorszego niż zabicie was – zabijemy wasze dzieci – to tytuł wywiadu z Suzanne
Collins
Siostry w
Zbrodni – tytuł wywiadu z autorkami portalu zbrodnicze siostrzyczki.pl
Wyjęte z kontekstu zdanie stało się tytułem do artykułu, który mówi o bestsellerach |
Jak widać
wyobraźnia kogoś ponosi… a może czasem i nie? Zdarza się bowiem, że artykuły
nie posiadają tytułów w ogóle i trzeba się domyślać, czy jest to kontynuacja
czegoś z poprzedniej strony czy może już nowy temat (najbardziej utkwił mi w
pamięci artykuł, w którym wypowiada się Agnieszka Tatera).
Reklamy –
nawet mnie nie rażą, bo to głównie oferty wydawnicze i wizytówki księgarń.
Szczerze mówiąc spodziewałam się ich więcej i to takich, które nie mają nic
wspólnego z literaturą.
Recenzje – w
piśmie widnieją tylko recenzje młodych czytelników, których też chyba nikt nie
sprawdza. Oczywiście do ich poziomu nie można mieć wielkich zarzutów. Pisane
są wszak przez ludzi bardzo młodych i słabo doświadczonych (zgodnie z regułami
wtłaczanymi w szkołach). Pomysł z
zaangażowaniem uczniów akurat bardzo mi się podoba (niech czytają i piszą jak
najwięcej). Obawiam się jednak, że ograniczanie się tylko do takich recenzji jest
ogromnym błędem. O ile miło jest przeczytać może nawet naiwną wypowiedź
czternastoletniej Kasi, to jednak oczekiwałam, że kiedy przewrócę stronę dane
mi będzie zapoznać się z nieco bardziej wnikliwą recenzją. Niestety musiałam
się obejść ze smakiem…
Zaczęlibyście wywiad od zdania: "Proszę się przedstawić?" |
Polecać czy
nie?
Niestety nie
mogę w żadnej mierze polecić wam tej gazety. Nie znalazłam w niej nic
interesującego, oprócz dwóch wywiadów, które obronili chyba sami rozmówcy.
Szkoda, bo może faktycznie brakuje na rynku pisma dla moli książkowych, ale
niekoniecznie chcących czytać tak poważne rzeczy jak Książki. Magazyn do czytania, Książki czy Chimerę. Naprawdę starałam się nie mieć uprzedzeń i patrzeć przez
pryzmat „początków ekipy redakcyjnej”, ale każda kolejna strona utwierdzała
mnie tylko w przekonaniu, że musiałby się stać cud, żeby ktoś wyprowadził
Fanbooka na wyższy (zadowalający) poziom. To oczywiście tylko moje subiektywne
zdanie. Wiem, że są tacy, który chwalą sobie lekturę tego pisma. Najlepiej więc
przekonać się samemu, bo przecież każdy ma inne wymagania. Moje niestety nie
zostały zaspokojone. Po cichu liczę, że może znajdzie się ktoś, kto wyprowadzi
Fanbooka na właściwe tory zaczynając od pełnego liftingu. Kto wie, może się
uda? Nisza na rynku jest i podchodząc z głową do tego pomysłu (nie stawiając
tylko na niską cenę) można stworzyć coś naprawdę ciekawego.
Ja również nie polecam. Kupiłam jeden numer i bardzo się zawiodłam. Mogę się podpisać pod każdym Twoim słowem. Mnie jest szkoda nawet tych 1.99 na tę gazetę.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Cóż z tego, że cena niska, kiedy jakość pozostawia wiele do życzenia.
UsuńCo do tytułów to akurat się w sumie nie zgodzę, bo często tytułem jakieś artykułu jest właśnie wyjęty z kontekstu późniejszego tekstu fragment i te, które przytoczyłaś są interesujące, a na tym polega funkcja tytułu, by kogoś zainteresować. Zgadzam się, że powinno być więcej recenzji, np. recenzje dorosłych, żeby zrównoważyć poziom, bo i dorośli i młodzież mogą wtedy sięgnąć po ten magazyn.
OdpowiedzUsuńSama dostałam 3 egz. tego magazynu, ale nie miałam okazji ich jeszcze czytać, pobieżnie przejrzałam i faktycznie papier jest kiepski, ale wiadomo, gdyby cena była wyższa, to byłby na pewno lepszy.
Tak, tytuły bywają zaczerpnięte z tekstu, ale mimo wszystko muszą w jakiś sposób nawiązywać do tematu, czy do sedna wypowiedzi. Tutaj tego zabrakło. Ale tak jak pisałam wyżej, to tylko moje subiektywne zdanie.
UsuńA myślałam nad prenumeratą zamówioną w ciemno. U mnie naprawdę ciężko jest dostać magazyny o książkach, nawet w Empiku... Chimera i Książki. Magazyn do czytania zaprenumerowałam głównie ze względu na poziom oby czasopism. Lubię takie luźne dywagacje o książkach, na które sama bym nie wpadła. Recenzje i wywiady czytam głównie w sieci, w czasopismach szukam wnikliwych artykułów o szerokim spojrzeniu na temat. Jestem niemal pewna, że w Fanbooku tego nie znajdę. Choć sama idea taniej gazety tworzonej przez pasjonatów mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńJussi, w moim miasteczku nie ma nawet Empiku (muszę dojechać do większego miasta). Tutaj nawet Książki. Magazyn do czytanie ciężko jest dostać. Proponowałabym ci poświęcić się i zdobyć gdzieś jeden numer na próbę, a dopiero potem ewentualnie zamówić prenumeratę. Śmiem przypuszczać, że skoro czytujesz Chimerę i Książki, możesz być rozczarowana. Idea takiego luźniejszego pisma też mi się podoba, ale potrzeba tu ciężkiej pracy wielu pasjonatów:)
UsuńNiestety, z przykrością stwierdzam, że niektóre gazetki reklamowe są na lepszym poziomie, podziwiam, że chciało Ci się aż tak wnikliwie przejrzeć ta radosna twórczość, mnie zniechęciło już kilka pierwszych stron:)
OdpowiedzUsuńGośka, po cichu liczyłam, że to będzie dobre pismo. Chciałam przeczytać od deski do deski, żeby móc wyrobić sobie zdanie. Szkoda, że się zawiodłam
UsuńMam w domu tę gazetkę, ale póki co przejrzałam tylko obrazki. Jak znajdę czas to poczytam, żeby sprawdzić poziom. Tak an pierwszy rzut oka nie wygląda źle, choć odniosłam wrażenie, ze to raczej pismo dla nastoletniej młodzieży :)
OdpowiedzUsuńMarta, dobrze to ujęłaś. Pismo sprawia wrażenie młodzieżowego. I jak się tak głębiej nad tym zastanowić to ja wolę, żeby młodzi czytali Fanbooka niż np. Bravo itp.
UsuńWidzę, że nie warto po nią sięgać. Dziękuję za ostrzeżenie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Dominika, polecam przekonać się samemu. Jaki widzisz zdania są podzielone. Do mnie nie trafiło:)
UsuńNo cóż, jako że akurat z Twoim zdaniem się liczę, a przytoczone przez Ciebie mankamenty definitywnie mnie zniechęcają, nie sądzę, bym kiedykolwiek sięgnęła po to pismo :S
OdpowiedzUsuńKarolina, ciężko tak krytykować, ale naprawdę nie byłam w stanie znaleźć pozytywów...
UsuńA już chciałam się rozglądać... Dziękuję za szczerą recenzję, wiem już, że nie warto tracić czasu...
OdpowiedzUsuńOlu, rozglądnij się. Cena nie jest wysoka, ale zawsze lepiej przekonać się samemu. Ja wyraziłam swoje zdanie, ale wiem, że są ludzie, którym Fanbook się podoba. Daj znać:)
UsuńDobrze wiedzieć.
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że szkoda i 1,99 na coś takiego.
OdpowiedzUsuńNa szczęście było to tylko 1,99. Cena kusząca, ale też trochę...dyskwalifikuje na starcie. Ludzie często komentują, że przecież za 1,99 nie można wiele oczekiwać... Czyżby mieli rację?
UsuńMam ten numer gazetki, ale nie znalazłam w nim wiele dla siebie :/
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja;(
UsuńSzkoda, że gazeta aż tak słabo wypadło w Twojej opinii. Muszę kupić swój egzemplarz, by sama w końcu ocenić:)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie poznam twoje zdanie. Wiadomo, że każdy ma inny gust. Ja również żałuję, bo miałam nadzieję na ciekawe pismo dla moli książkowych.
UsuńTo ja u siebie jej na pewno nie kupie, bo nie ma żadnych większych księgarń. Ale widzę, że nie mam czego żałować. Sama orłem nie jestem,ale to co zaprezentowałaś mi wystarczy w zupełności.
OdpowiedzUsuńIrenko, jeśli będziesz miała możliwość, to zerknij kiedyś do środka. Ja poczekam i za jakiś czas kupię kolejny numer. Może coś się zmieni?
UsuńI to się nazywa porządna recenzja! :) Nie miałam w ręku pisma, ale mam nadzieję, że redakcja i wydawca wezmą sobie Twoje uwagi do serca i dokonają porządnego liftingu, bo rzeczywiście taka gazeta dla moli książkowych jest potrzebna, choć nie brakuje, jak słusznie podkreśliłaś, pism do nich adresowanych, ale one są niszowe za bardzo. Myślę, że należy inicjatorom pisma dać szansę. Poczekamy, zobaczymy:)
OdpowiedzUsuńBeata, dziękuję. Chciałabym, żeby redakcja pozbierała sobie uwagi wszystkich czytelników i zrobiła z nich użytek na plus. Wiadomo, wszystkich zadowolić się nie da, ale jeśli popracują chociaż nad częścią mankamentów, to kto wie? Oczywiście, że należy dać im szansę. Żeby tylko ją wykorzystali:)
UsuńWyjątkowo wnikliwie przyjrzałaś się pismu i chwała Ci za to! Widać, że nie jest to górna półka. Ale mimo wszystko kusi mnie, żeby odżałować te dwa złote i kupić. Tylko czy w moim mieście dostanę Fanbooka?
OdpowiedzUsuńAgnes, odżałuj. Może ty zauważysz w niej coś, czego ja nie dostrzegłam. Ja sama mam w planie kupić ją za kilka numerów, żeby zobaczyć czy się rozwijają i czy jest jakaś szansa na poprawę mankamentów. Myślę, że gdzieś znajdziesz u siebie to pismo. Ja znalazłam tylko w Empiku w Kędzierzynie. W mojej Kuźni w żadnym saloniku i kiosku nikt nie słyszał o Fanbooku,ale to małe miasteczko.
UsuńA mnie gazetka się podobała. Może dlatego, że nie miałam wobec niej żadnych oczekiwań. Podoba mi się w niej również to, że promuje literaturę faktu, historii najnowszej.
OdpowiedzUsuńI ja tego nie neguję, bo tak jak napisałam, każdy ma swój gust i czego innego szuka:) Może akurat z czasem pismo rozwinie skrzydła? Życzę im tego:)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za ordynarną autoreklamę reklamę, ale pisałem o tym jakiś czas temu (http://www.michalmalysa.pl/2014/05/fanbookowa-sciema.html ) i bardzo cieszę się, że nie tylko ja zauważam miałkość Fanbooka. Piąteczka!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam twój tekst i odetchnęłam, że nie tylko ja zauważam mankamenty tego pisma:)
UsuńO nie, tylko nie te błędy! :/
OdpowiedzUsuńDo mnie gazetki mają dotrzeć, a może jednak nie dotrą? Coś listonosza z przesyłką nie widać... Po cenie 1,99zł nie spodziewałam się ambitnego czasopisma, ale po lekturze Twojego tekstu, a także spostrzeżeń Michała (który powyżej podał linka), zaczynam utwierdzać się w przekonaniu, że nie warto poświęcać Fanbookowi uwagi. Już wolę pozostać w książkowej blogosferze, w której znajdę nie tylko wartościowe wywiady, ale i zgrabne, bezbłędne recenzje.
Saro, słyszałam w blogosferze, że nie tylko ty jedna czekasz na przesyłkę. Ciekawe dlaczego? Jeśli dotrą będziesz miała okazję przekonać się sama o jakości tego pisma i zweryfikować to z nami:) Pozdrawiam
UsuńJa kupiłam na próbę jeden numer - przede wszystkim poraziły mnie błędy. W gazecie poświęconej literaturze takie byki? Masakra.
OdpowiedzUsuńCała reszta jakaś taka... bez polotu. A mam jeszcze 2 numery (no, w sumie 3, bo jeden z nich to dubel tego, który kupiłam sama), wygrałam w konkursie, bo oprócz tego jeszcze książkę dołączyli, to się połakomiłam. Dołączyli list, w którym proszą o recenzję czasopisma na blogu. Póki co do pozostałych numerów nawet nie zajrzałam, brak mi czasu, ale ja nie wiem, czy oni naprawdę chcą, żebym ja się odezwała w ich sprawie, to może nie być miłe.
Przeczytałam tylko jeden numer i jak na razie na więcej nie mam ochoty. No właśnie te byki mnie przeraziły najbardziej...
UsuńCzytałam dwa numery i zgadzam się z Tobą - poziom jest bardzo słaby. Nie warto wydawać nawet tych 2 zł, skoro w internecie są dostępne za darmo treści lepszej jakości.
OdpowiedzUsuńWidziałam, ,że pojawił się nowy numer. Ciekawa, czy wzięli sobie do serca uwagi czytelników. Oby:)
Usuń