Autor: Dorota Świątkowska
Tytuł: Moje wypieki i desery
Foto: Dorota Świątkowska
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 304
Oprawa: twarda
Tytułem wstępu
przejdę do rzeczy. W życiu nie miałam jeszcze piękniejszej książki kucharskiej
z deserami! Piszę o tym zaraz na początku, bo też pierwsza rzecz, na którą
zwracamy uwagę przy tego typu literaturze jest właśnie jakość wydania. Efekt,
jaki wywiera na nas zdjęcie wykonanej potrawy to właśnie to chwila, podczas
której decydujemy. Mmmmm na pewno to upiekę, wygląda świetnie. Dopiero potem
przechodzimy do listy potrzebnych produktów i sposobu wykonania. Nie czarujmy się jednak… nie wszystkie zdjęcia, którymi zachwycamy się podczas kartkowania książek kucharskich są robione podczas powstawania danej pozycji, a widniejące w nich potrawy są
prawdziwe. Miałam już w swoich rękach książki kulinarne, którymi chciałam
rzucać przez okno, po tym jak po kilku próbach potrawa wykonana ściśle według
przepisu w żaden sposób nie przypominała tej z obrazka. I zaręczam, że nie był to
efekt mojego nieobycia w kuchni. Sięgając po Moje wypieki i desery dowiedziałam się wcześniej, że wszystkie
zdjęcia wykonała Dorota Świątkowska, a przepisy są specjalnie
przygotowane na potrzeby książki lub pochodzą z bloga autorki. Całość prezentuje się naprawdę
świetnie. Wydawnictwu należą się ukłony za sam pomysł szaty graficznej,
czcionki, kolorystyki stron, która współgra indywidualnie z przepisami, jakości
papieru i zdjęć. Mogłabym piać peany zachwytu. A jeśli chodzi o same przepisy,
to już bardzo długa i smakowita historia...
Całkiem niedawno
trafiłam na blog kulinarny www.mojewypieki.com,
kiedy to na gwałt potrzebowałam przepisu na brownies. Jakież było moje
zdziwienie, gdy na tej właśnie stronie znalazłam kilkanaście smakowitych
przepisów i dosłownie nie mogłam się zdecydować. Nieskromnie przyznaję, że
ciacho wyszło pysznościowe i nawet nie wiem, czy zdążyło dokładnie przestygnąć
zanim zniknęło bezpowrotnie… Już wtedy zwróciłam uwagę, że przepisy Doroty
bardzo mi odpowiadają, gdyż są przede wszystkim podane w prosty, konkretny
sposób. Tak samo jest w książce. Jest zwięźle, choć tam gdzie trzeba autorka
nie szczędzi słów. Jeśli wcześniej była już o czymś mowa, odsyła nas do
przepisów specjalnych, które znajdują się na końcu książki, zaraz przed
przelicznikiem kuchennym (równie konkretnym – to tu bez zbędnych ceregieli
dowiedziałam się jak przeliczać drożdże w proszku na te świeże i jak zrobić
pyszne dulce de leche).
Książkę mam już od maja,
dlatego zdążyłam wypróbować co nieco. Zaczęło się od znakomitego sernika chałowego,
który nie dość, że mi wyszedł całkiem nieźle, to jeszcze smakował obłędnie. Nie
powiem, wpadłam w taki entuzjazm, że miałam ochotę przetestować każdy przepis.
Powstrzymywała mnie tylko dieta, którą sobie narzuciłam. Starałam się więc
wybierać te mniej kaloryczne desery i tu numerem jeden okazała się bardzo
prosta tarta z jeżynami, którą często piekę w sobotni wieczór oraz tarta
cytrynowa, której bezapelacyjnie jestem fanką (cieniutkie, kruche ciasto i
mięciutkie cytrynowe nadzienie nie mają sobie równych). Najczęściej jednak
korzystam z przepisów na babeczki. Są szybkie i nie wymagają dużego nakładu
pracy. Spokojnie mogę zatrudnić do pomocy mojego syna, który wprost pali się do
mieszania, ubijania i miksowania. Tutaj mam już odwagę modyfikować niektóre
przepisy, zamieniać lub dodawać inne składniki, czy też samo nadzienie.
Zdarza
mi się też spędzić wieczór na samym wertowaniu książki. Robię już plany na święta i
uroczystości rodzinne, a czasem po prostu szukam pretekstu, żeby wypróbować
kolejny przepis Doroty i cieszyć się jak dziecko z efektów.
Moje
wypieki i desery leżą ciągle w kuchni i raczej nigdy
nie trafią na regał (nawet ten przeznaczony na książki kucharskie), bo nie
opłaca mi się ciągle po nią biegać. To jest chyba najlepsza reklama dla tej
pozycji. Wypróbowałam i polecam. Oryginalne, smakowite desery, wydane w formie,
na jaką w pełni sobie zasłużyły.
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Egmont
Nie jestem typem kucharki, więc książka raczej nie zagości u mnie na półce, natomiast muszę przyznać, że jej niewątpliwym plusem są zdjęcia wykonane osobiście przez autorkę, które (jak widać) nie były koloryzowane w żadnym Photoshopie i tego typu programach (a przynajmniej nie tak bardzo jak te z innych książek kucharskich). Dzięki nim sprawia wrażenie przystępnej. Patrząc na nie nawet ja myślę "Mogę upiec coś pysznego", zamiast " Nawet się za to nie biorę, bo i tak nie wyjdzie mi tak jak jest pokazane" ;) życzę udanych wypieków! :)
OdpowiedzUsuńMoja przechodzi z rąk do rąk i wszyscy są zachwyceni, a wszystko zaczęło się od tego, że przyniosłam do pracy Bananoffe (czy jak się tam to pisze) na spróbowanie i wszyscy się rozpłynęli w jego smaku :)
OdpowiedzUsuńChyba nie muszę dodawać jak wtedy bardzo urosłam z dumy?!
U mnie, każda książka kucharska, jaką posiadam, przyozdobiona jest w nieprawdziwe zdjęcia potraw. Zaś to wydanie książki, jak widzę, jest naprawdę godne szczerej uwagi, choćby właśnie ze względu na rzeczywiste fotografie, czy przepiękną, w twardej oprawie, okładkę. A Twoje smaczne wypieki, zadziałały na mnie w sposób błyskawiczny. W jednym momencie poczułam burczenie w brzuchu:))
OdpowiedzUsuńJa zaglądam na blog autorki i jem oczami. Piękne zdjęcia i świetne przepisy. Pomimo, że wszystkie przepisy są z bloga to i tak chętnie bym sobie zakupiła tę pozycję.
OdpowiedzUsuńMam książkę,ale tą pierwszą i też jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńbloga znam i czasem tam zaglądam ale w domu niestety oprócz mnie tylko młodsza córka ;ubi ciasta a mąż i starsza unikają. a książka rewelacyjna
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na akcje Podaj dalej czyli książka w podróży
http://ksiazeczkinaszejtrojeczki.blogspot.com/2014/08/odblask-podaj-dalej-czyli-ksiazka-w.html
O mniam! Ależ się u Ciebie zrobiło pysznie :D w gotowaniu i pieczeniu nie do końca się odnajduję, ale jakbyś zapraszała na ciacho, to chętnie wpadłabym z wizytą :D
OdpowiedzUsuńmarzy mi się ta książka <3 wcześniej czy później ją zakupię!
OdpowiedzUsuńaż się głodna zrobiłam. Chyba kupię tę książkę mamie na urodziny. Ja książek kucharskich nie posiadam. Mama ma ich całą masę, ale takiej jeszcze nie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam :-)
OdpowiedzUsuń