Autor: Kateřina Tučková
Tytuł: Boginie z Žitkovej
Tłumaczenie: Julia Różewicz
Wydawnictwo: Afera
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 448
Oprawa: miękka ze skrzydełkiem
… zaklinam was
przez dzień Sądu Ostatecznego, przez wszechmogącego Boga, którego się boi
wszystko, co złe, zabierzcie grad od osad i pól, zabierzcie go w góry, nad
skały, nad lasy, nad wody, gdzie człowiek nie sieje, nie sadzi, nie zbiera…
Białe Karpaty –
pogranicze słowacko-morawskie. Wieś Žitkova. To właśnie tu żyły boginie, które
przez setki lat odpędzały burze i grady, leczyły ziołami, przepowiadały
przyszłość czytając z wosku i modląc się do Boga. Tak do Boga, gdyż wierzono,
że to właśnie od niego pochodzi sztuka bogowania. Dziś już nie istnieją.
Przetrwały średniowieczne palenia na stosie, przeżyły dwie wojny światowe.
Oparły się niestety lepkim mackom reżimu komunistycznego, który powoli, acz
skutecznie przerywał nici wiążące matki z córkami i wnuczkami. StB wycelowały w
źródło. Nie ma więzów łączących kobiety, nie ma też przekazywanych z pokolenia
na pokolenie tajników bogowania. Nie ma więc bogiń. Ostatnia zmarła w 2001
roku…
Jest jednak
Kateřina Tučková – piekielnie zdolna czeska pisarka, która sprawiła, że pamięć
o tych odważnych, niezwykle silnych, tajemniczych kobietach przetrwa. Jej Boginie
z Žitkovej, wydane w Czechach dwa lata temu spotkały się z entuzjastycznym
przyjęciem czytelników i okrzyknięte zostały Czeskim Bestsellerem najlepiej
sprzedającej się książki w 2012 roku. Teraz wojują rynek polski.
Powieść to niezwykle bogata i wielobarwna. Frapująca historia nękania bogiń od XVII wieku aż do czasów współczesnych miesza się z fikcją oplątaną w magię. Jest zbrodnia i kara, miłość siostrzana i miłość kobiety do kobiety. Wszystko to podane zostało czytelnikowi w gęstym lukrze folkloru i tradycji ludności zamieszkującej Žitkovą i okolice. Wielość wątków, mnogość postaci, które przewijają się przez karty Bogiń z Žitkovej sprawia, że ciężko się od nich oderwać, a po przeczytaniu tak po prostu odłożyć na półkę…
Powieść to niezwykle bogata i wielobarwna. Frapująca historia nękania bogiń od XVII wieku aż do czasów współczesnych miesza się z fikcją oplątaną w magię. Jest zbrodnia i kara, miłość siostrzana i miłość kobiety do kobiety. Wszystko to podane zostało czytelnikowi w gęstym lukrze folkloru i tradycji ludności zamieszkującej Žitkovą i okolice. Wielość wątków, mnogość postaci, które przewijają się przez karty Bogiń z Žitkovej sprawia, że ciężko się od nich oderwać, a po przeczytaniu tak po prostu odłożyć na półkę…
Dorę Idesovą
poznajemy, w jednym z najgorszych momentów jej życia. Dziewczynka ma osiem lat
i wracając do domu znajduje na podwórzu ukochaną kotkę z odciętą głową i jej
martwe kocięta. W chałupie w kałuży krwi leży matka, zamordowana siekierą przez
ojca. Klątwa złej bogini zbiera żniwo i nic nie jest w stanie jej zatrzymać.
Dora jednak wypiera z pamięci to wydarzenie i żyje w nieświadomości
przygarnięta wraz z upośledzonym bratem przez ciotkę Surmenę. Dzięki niej
poznaje tajniki bogowania, jako andzjel przyprowadza do chaty ludzi szukających
wsparcia i pomocy. Pewnego razu nieświadoma niczego zabija białego wężyka,
który wypełzł gdzieś ze ściany. Jedynie przerażenie w oczach Surmeny mówi jej,
że zrobiła coś, co już na zawsze odmieni ich życie…
Dorosła Dora
trawiona wyrzutami sumienia, z powodu tego, jak potoczyły się losy Surmeny oraz
tego, że świadomie odcięła się od bogowania, pisze pracę o niezwykłych
mieszkankach Białych Karpat. Jest bowiem etnografką na Uniwersytecie w Brnie.
To dzięki jej wytężonej pracy naukowej poznajemy historię bogiń prześladowanych
zarówno przez kościół, jak i reżim komunistyczny. Inwigilowanych, śledzonych na
każdym kroku, przesłuchiwanych, a wreszcie męczonych w szpitalach
psychiatrycznych, gdzie powoli acz skutecznie uchodziło z nich życie. Wbrew
pozorom nawet dwie wojny nie zebrały wśród nich takiego żniwa.
Boginie z
Žitkovej bardzo mocno trzymają się faktów historycznych.
Autorka osobiście odwiedziła Žitkovą i jej mieszkańców, wypytując ich o
wszystko, co tylko pamiętają. Przesiedziała też niezliczone godziny w archiwach
StB, co sprawiło, że powieść czyta się jak dokument. Wykształcenie
etnograficzne Kateřiny Tučkovej pozwala i pod tym względem delektować się
bogato zarysowanymi wątkami mitycznymi i magicznymi, które głęboko wrosły w
tradycję Białych Karpat – choćby ten o białym wężyku, który miał zamieszkiwać
ściany chat. Wierzono, że jeśli ktoś zabije tego opiekuna domu przyniesie mu to
wielkie nieszczęście. Jest to region na pograniczu Moraw i Słowacji, który
zawsze był bardzo biedny i słabo zaludniony. To właśnie dlatego rozwinęła się
tam sztuka bogowania. Niestety gdzie jest bieda, często pojawia się także
alkohol, czyli w tym przypadku słynne wypalanki. Z tej przyczyny w całych
Kopanicach rodziło się wiele niepełnosprawnych dzieci. Być może dlatego autorka
zdecydowała się poruszyć wątek Jakubka – brata Dory, chorego na zespół Aperta.
Czy o jego życiu zadecydował właśnie alkohol, czy też klątwa potężnej bogini?
Mimo tej
wielowymiarowości i bogactwa wątków Boginie z Žitkovej czyta się bardzo
dobrze, żeby nie powiedzieć rewelacyjnie. Poznajemy fascynującą i mroczną
historię kilku pokoleń bogiń, pełną magii, ziół i przepowiedni, ale niestety
napiętnowaną cierpieniem zadanym przez drugiego człowieka. A wszystko to podane
przez jedną z nich – ostatnią (a może nie) z rodu, która podczas swojej podróży
śladami bliskich dowiaduje się, że od przeszłości nie ma ucieczki.
Książkę
Kateřiny Tučkovej można czytać na wiele sposobów. Dla Czechów stanowi ona
swoiste rozliczenie z przeszłością i to nie tylko tą związaną z boginiami.
Prześladowania komunistyczne miały bowiem podobny scenariusz w przypadku
różnych grup, a ich finał był zwykle tak samo tragiczny. Boginie z Žitkovej
to także opowieść o silnych i mądrych kobietach, które potrafiły więcej
(mężczyźni pojawiają się w powieści epizodycznie i wyłącznie w negatywnych
rolach) i przez to zostały zniszczone. Nie lada gratkę dla historyków mogą
stanowić wątki naukowe oparte na faktach. Książka o takiej tematyce ukazała się
w Czechach ostatnio w 1912 roku. Niezwykle uzdolniona Czeszka oddała w nasze
ręce kawał doskonałej prozy, napisanej z lekkością i pazurem, choć poruszającej
niełatwy temat. Może będę nudna, ale duże brawa należą się także Julii
Różewicz, która na pewno ogromnym nakładem pracy jak zwykle genialnie
przetłumaczyła nam kolejną perełkę literatury czeskiej.
Dla mnie –
zdecydowanie – najlepsza książka ubiegłego roku.
Recenzja ukazała się na portalu novinka.pl :
Jak widzę, czeska literatura jest bardzo niedoceniana... Chętnie przeczytałabym tę książkę, takie historie lubię!
OdpowiedzUsuńKarolina, ja zupełnie nie mam pojęcia dlaczego tak jest. To tak ciekawy kraj z jeszcze ciekawszymi ludźmi, którzy piszą jeszcze ciekawsze książki :) Nie wiem czy coś u mnie przebije szybko "Boginie...". Polecam!
UsuńJaka okładka! Jaka historia! Muszę sięgnąć
OdpowiedzUsuńPrawda? Okładka jest świetna. Ciągle dotykam tego rozdarcia na policzku bogini. Historia napisana mistrzowsko! Polecam i pozdrawiam Olu:)
UsuńSłabo znam literaturę czeską, a ta pozycja po przeczytaniu recenzji bardzo mnie zainteresowała. Ma w sobie i silne kobiety i fakty historyczne, a do tego jak piszesz napisana w mistrzowski sposób:)
OdpowiedzUsuńJolu, Boginie będę polecać i zachwalać jak tylko się da:) To jedna z najlepszych książek jakie przeczytałam. Jest magiczna!
UsuńMuszę przyznać, że książka intryguje bardzo....
OdpowiedzUsuń