Autor: Adrian Markowski
Tytuł: Na tabliczkę sposób nowy, sama wchodzi ci do głowy
Ilustracje: Dariusz Wójcik
Wydawnictwo: Prószyński
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 96
Kategoria: dla dzieci i młodzieży
Zamówiłam tę książkę dla Tymka, ale oczywiście z myślą o przyszłości, kiedy to stanie się już uczniem i będzie musiał uczyć się tabliczki mnożenia. Tymczasem sama chciałam jej się przyjrzeć, przetestować. O tym, że sposób nauki „na wierszyki” może być bardzo skuteczny przekonałam się już w szkole podstawowej, kiedy polonistka uczyła nas wierszyków o częściach mowy i zdania, a na geografii właśnie tak najlepiej wkuwało się nazwy rzek. Pamiętam je wszystkie do dziś. Tylko czy ta metoda może się sprawdzić przy tabliczce mnożenia?
Wiadomo, są dzieci, które łapią mnożenie i dzielenie w tempie ekspresowym i nie trzeba im żadnych pomocy. Ja sama z mnożeniem nie miałam problemów, za to z dzieleniem tak i to spore. Oczywiście ważne jest załapanie, o co w tym chodzi, samej metody, bo przecież nikt nie będzie się uczył całej tabliczki mnożenia na pamięć. Natomiast muszę przyznać, że krótkie wierszyki Adriana Markowskiego okraszone dowcipnymi ilustracjami Dariusza Wójcika to bardzo dobry sposób na to, aby zachęcić (a nie zniechęcić) dziecko do nauki. Dwa wersy na każdej stronie tak szybko wpadają do głowy, że ciężko ich potem nie przywoływać w pamięci przy prostych rachunkach.
Tymek oczywiście dorwał książkę i najpierw zaśmiewał się z ilustracji, a potem coś tam sobie zaczął literować (duże litery bardzo ułatwiają czytanie początkującym), po czym zaskoczył mnie takim oto tekstem:
Kotek cztery łapki ma,
cztery to dwa razy dwa.
Teraz powtarza wierszyk przy każdej zabawie… aż do znudzenia. Co ważniejsze podczas liczenia postaci z lego przekonaliśmy się, że potrafi „tę wiedzę” wykorzystać w praktyce. A to oznacza, że nie było to tylko bezmyślne powtórzenie banalnego dwuwersu. Coś w tym jednak musi być. Fajnie, że przy każdym wierszyku autorzy rozpisali mnożenie, o którym mowa i dosyć sugestywnie je zobrazowali. Już widzę oczami wyobraźni takie tablice w klasach szkolnych:)
Oczywiście cudów nie ma i tabliczka sama do głowy nie wchodzi. Za to wierszyki tak, a stąd już prosta droga do zapamiętania tych zawiłości liczbowych.
Trzy razy cztery - to bardzo proste!
Dwanaście kotów wchodzi na sosnę!
Swego czasu, zaraz po wydaniu książki Wydawnictwo Prószyński rzuciło wyzwanie rodzicom (#wyzwanietabliczkimnozenia), którzy wraz z dziećmi mieli czytać tę książkę przez piętnaście dni, po piętnaście minut dziennie. Z racji tego, że Tymek jest jeszcze za mały i że książkę zamówiłam na długo po wyzwaniu, postanowiłam sama dla siebie zrobić taki test. Efekt? Te wierszyki ciągle chodzą mi po głowie. Wystarczy, że spojrzę na ilustracje, a już w myślach widzę treść. Czyli jest szansa na to, żeby w niedługim czasie dziecko nauczyło się tabliczki mnożenia do stu i to w tak zabawny i prosty sposób. Oczywiście, jeśli zechce czytać wierszyki i wykorzystywać je w praktyce :) No i gdzie były takie pomoce, kiedy ja płakałam nad dzieleniem krzycząc mamie, że ja nigdy, przenigdy się tego nie nauczę?
Polecam!
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Prószyński