Nasze pierwsze DIY



Witajcie. Dzisiejszy wpis będzie nieco inny od poprzednich, a to za sprawą naszego przymusowego pobytu w domu w ostatnich dniach. Tymka dopadło koszmarne zapalenie spojówek i w związku z tym nie ma mowy o chodzeniu do przedszkola. A kiedy się siedzi w domu, a na dworze piękna pogoda, trzeba mieć dobre pomysły na spędzanie czasu z dzieckiem. 

 Spędziłam więc cały wieczór i pół nocy przeszukując sieć, aby zainspirować się czymś, czego by znudzony pięciolatek nie skwitował jedynie wiele mówiącym spojrzeniem. Jak przemycić do zabawy coś, co skłoni małe rączki do pracy, da radość samodzielnego tworzenia, a jednocześnie rozwinie zdolności manualne?

  Przeglądając wpisy na blogu Lemoniady (polecam wam serdecznie) znaleźliśmy już razem z Tymkiem pomysł na zrobienie prostego DIY z plastelinowych żołędzi. Jako, że usłyszałam pełen entuzjazmu okrzyk, wyruszyliśmy do lasu na poszukiwanie żołędziowych czapeczek (a że z każdej strony otoczenie jesteśmy lasami, nie stanowiło to żadnego problemu). Przymknęliśmy więc oko na zdrowiejące już spojówki i wyruszyliśmy na spacer. 




Przy okazji znaleźliśmy masę szyszek, które o dziwo wyglądały jeszcze całkiem dobrze (dlatego dwa okazy znalazły się w naszym DIY) Spotkaliśmy wściekle zieloną jaszczurkę, dwa dzięcioły, cztery żuki, mrowisko z ogromnymi czerwonymi mrówkami, od których Tymek nie mógł oderwać oczu i niezliczoną ilość przepięknych motyli, które mój syn próbował bezskutecznie złapać (macie jakiś pomysł na zrobienie siatki na motyle?) Dotlenieni wróciliśmy do domu z zapasem gałązek, czapeczek żołędziowych i szyszek (niestety ku rozpaczy Tymka wciąż nie pokazały się ślimaki). Tego dnia sił starczyło nam już tylko na przeglądanie naszych zbiorów, a do twórczej pracy zabraliśmy się dopiero dziś.







Powstał DIY odbiegający oczywiście od oryginału, ale proszę bądźcie wyrozumiali, bo to nasz debiut. Tymek zrobił piękne żołędzie (nie spodziewałam się, że te zrobione z plasteliny mogą być takie urocze), a potem pomagając sobie językiem próbował zawiązywać supełki na czapeczkach. Poddał się po męczącej bitwie z niedobrym sznurkiem, dlatego jest i mój wkład własny:). DIY postanowiliśmy zawiesić na drewnianym słupie u Tymka w pokoju. 

Do naszego DIY użyliśmy:

- kolorową plastelinę
-żołędziowe czapeczki (koniecznie muszą mieć ogonki, żeby można było zawiązać nitkę)
-szyszki (opcjonalnie)
-biały sznurek (przydałby się cieńszy, ale obecnie nie posiadamy)
-patyk (zabraliśmy z lasu, ale oczywiście suchy, leżący sobie na ziemi)
- ozdobna tasiemka (opcjonalnie)

Zadowoleni z siebie leżeliśmy spoglądając na nasze dzieło, kiedy do drzwi zadzwonił kurier i przyniósł całą masę nowych książeczek. Znalazło się coś dla synka i dla mamy. Ale o tym w następnym poście.
Już dziś zapraszam was na przedpremierową recenzję nowej serii książeczek dla dzieci, która pojawi się w maju w księgarniach.  Zapraszam:)

18 komentarze:

  1. Fajno! :) Lubię patrzeć na poczynania kreatywnych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) Jak trzeba wytrzymać w domu z chorym maluchem to kreatywność się przydaje hihihihi
      PS Już mamy pomysł na nowe:)

      Usuń
    2. Z niecierpliwością czekam :)

      PS. Jakbyś potrzebowała jeszcze jakichś inspiratorów, swego czasu zbierałam czasopisma typu "Hobby", skąd czerpałam pomysły na dekoracje dla domu, bardzo proste (dzięki załączonym szablonom i nie tylko) do wykonania dla starszych dzieci lub młodszych przy pomocy rodziców. Kiedyś przy okazji mogę pożyczyć.

      Usuń
    3. Kasiu, z największą przyjemnością:) I to będzie pretekst do wspólnej kawki:)

      Usuń
  2. Martuś! Pięknie wam to wyszło kolorowo i wiosennie, bardzo udany debiut!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Aguś! A gdzie ty mi się podziewasz kochana? Jakieś słuchy mnie doszły, że znikasz?

      Usuń
    2. Na chwilkę kochana zniknę, na dłuższą chwilkę...:)

      Usuń
  3. Fajnie, jedyne co mi się nie podoba to nazwa... DIY.
    Zrobiłam "zrób to sam" - nie brzmi zbyt dobrze... :-)
    A co do takich prac, to gdzieś kiedyś wdepnęłam na ciekawą stronkę, jak znajdę, to podrzucę.
    Miłego zabawy i zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnesto, dobrze, że zwróciłaś uwagę na nazwę, bo zauważyłam błąd w odmianie. W ogóle zanim napisałam post zastanawiałam się nad polską nazwą dla takiego "zrób to sam", ale wszystko tak dziwacznie brzmiało, że zostałam przy przyjętej wersji. Jak znajdziesz stronkę, o której pisałam to proszę o link. Tobie również życzę zdrówka i miłego dnia :)

      Usuń
  4. Mnie się podoba:) Nawet "ukradnę" pomysł, bo też znam pewnego kreatywnego faceta, który to ze mną chętnie się tego podejmie:) Super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu podkradaj, ja sama zainspirowałam się postem na stronie Lemoniady. Daj znać jak się bawiliście przy kolorowych żołędziach :)

      Usuń
  5. My też ostatnio przymusowo spędziliśmy dni w domu, dziś dwugodzinny spacer - długi i nad rzeką, wykończył nas, DIY świetne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melu, a więc świetnie się rozumiemy.Potem taki spacer to prawdziwa frajda :)

      Usuń
  6. O jakie fajne. ;)
    Super ozdoba. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. no proszę - wpis niby kwietniowy, a jaki jesienny :)
    miło mi że dołączyłaś do mojego lasu linków
    a plastelinowe żołędzie to bardzo dobry pomysł na dodanie naszym koloru listopadowym leśnym zbiorom - na pewno wypróbujemy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chętnie przyłączyłam się do lasu linków, bo i u nas ostatnio w klimacie.
      DIY z kwietnia dorzuciłam, bo może ktoś skorzysta :)

      Usuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad