Ania z Avonlea - Lucy Maund Montgomery. RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!
Autor: Lucy Maud Montgomery
Tłumaczenie: Paweł Beręsewicz
Ilustracje: Sylwia Kaczmarska
Tytuł: ANIA Z AVONLEA
Wydawnictwo: Skrzat
Czytałam wersję PDF przedpremierowo dlatego więcej informacji o książce zamieszczę w dniu premiery.
Tłumaczenie: Paweł Beręsewicz
Ilustracje: Sylwia Kaczmarska
Tytuł: ANIA Z AVONLEA
Wydawnictwo: Skrzat
Czytałam wersję PDF przedpremierowo dlatego więcej informacji o książce zamieszczę w dniu premiery.
Nowe tłumaczenie Ani z Zielonego Wzgórza po mistrzowsku
wykonane przez Pawła Beręsewicza wzbudziło moją ciekawość, a po przeczytaniu
wielki zachwyt. Niby ta sama Ania, którą zaczytywałam się całe dzieciństwo, a
jednak odświeżona, tchnięta nowym życiem, choć przetłumaczona wiernie z
oryginału. Z niecierpliwością zatem czekałam na kolejny tom przygód Ani Shirley,
które już na dniach będzie miało swoją premierę.
Ani
z Avonlea kompletnie nie pamiętałam i muszę przyznać, że obecnie
czytałam ją prawie jak zupełnie nową książkę, choć dla porównania
przytaszczyłam stare wydanie z biblioteki.
Może to właśnie dlatego, że akurat tej części nie posiadam w swojej
kolekcji?
Cóż nowego
słychać u rudowłosej Ani? Oj dzieje się bardzo wiele.
Ania i jej
rówieśnicy zaczynają dorastać. Wielu z nich czeka już prawie dorosłe życie
związane z pracą nauczycieli w pobliskich miastach. Zaczynają pączkować
pierwsze poważne miłości, a tu i ówdzie spotykają się ludzie o bratnich duszach…
Z powodu
pogarszającego się wzroku Maryli, dziewczyna rezygnuje z wyjazdu na studia i
podejmuje pracę nauczycielki w szkole w Avonlea. Ania ma wiele wątpliwości, co
do tego jak być dobrą nauczycielką i ciągle ma sobie wiele do zarzucenia,
szczególnie wtedy, gdy targana ogólnym rozdrażnienie i bólem zęba, nie
wytrzymuje i daje lanie łobuzowi Anthonyemu Pye. Oprócz tej małej porażki (która tylko w
oczach Ani jest porażką, bo mały Pye od tej chwili wpatruje się w nauczycielkę
jak w obrazek) wszystko układa się jak najlepiej. Dzieci wprost za nią szaleją,
a i rodzice doceniają pracowitość i oddanie.
Osoby,
które najlepiej Anię znały, czuły – nie zdając sobie nawet z tego sprawy –
że jej największy urok polegał właśnie na tej otaczającej ją aurze możliwości.
Biła od niej moc ogromnego potencjału. Zdawała się promieniować blaskiem tego,
co mogło się stać.*
Mimo, że grupa
przyjaciół Ani nie przebywa już na co dzień ze sobą, to spotykając się w
weekendy dzielnie walczy o poprawienie wyglądu Avonlea zakładając towarzystwo
polepszaczy. W międzyczasie Ania ma jeszcze czas, aby pomagać Maryli w
wychowaniu bliźniaków Davego i Dory, które zamieszkały na Zielonym Wzgórzu po
śmierci swojej mamy.
Życie Ani nabiera
tempa, staje się bogatsze o nowe doświadczenia, poważniejsze. Najważniejsze
jest jednak to, że Ania nadal pozostaje tą szaloną, troszkę krnąbrną i gadatliwą
osóbką, o niezwykle uroczym usposobieniu. Ciągle uwielbia marzyć i wyobrażać
sobie wszystko na swój romantyczny sposób. Poznaje dwie nowe bratnie dusze.
Swojego ucznia Paula Irvinga oraz Pannę Lavender, z którymi może bez
opamiętania zachwycać się przyrodą, rozmawiać z kwiatami, wymyślać historie i
udawać. Także życie uczuciowe rudowłosej Ani zaczyna wkraczać na nową drogę.
Dziewczyna dostrzega, że jej młodzieńcze ideały związane z romantycznym,
błękitnookim mężczyzną zmieniają się nie do poznania, a do marzeń coraz
częściej wkracza postać Gilberta…
Dwa lata w Avonlea, pełne nowych doświadczeń i
obowiązków minęły bardzo szybko i w końcu nadszedł czas na zmiany. Dzięki temu, że Pani Linde po śmierci męża
przeprowadzi się do Maryli, Ania może bez wyrzutów sumienia wyjechać na studia.
Jest podniecona perspektywą tak wielkich zmian, a jednak żal jej zostawiać
dzieci i przyjaciół. Targające nią wątpliwość rozwiewa pan Harrison twierdząc,
że:
–
Zmiany nie są do końca przyjemne, ale za to bardzo potrzebne – filozoficznie
orzekł pan Harrison. – Dwa lata to akurat tyle, ile rzeczy mogą sobie pobyć
takie same. Jak to się przedłuża, zaczynają obrastać mchem.**
Co przyniesie Ani
nowe życie? Jak potoczą się jej losy na uniwersytecie? Czy kiełkujące uczucie do Gilberta nabierze
rozmachu? Z tymi pytaniami zostawia swoich czytelników L.M. Montgomery, którym
nie pozostaje nic innego jak sięgnąć po kolejny tom.
Nowe wydanie
Ani z Avonlea będzie nie lada gratką dla fanów powieści Lucy Maund Montgomery. Duet
Pawła Beręsewicza i Sylwii Kaczmarskiej,
po raz kolejny stanął na wysokości zadania. Tłumaczenie, jak już pisałam w
recenzji poprzedniej części Ani wydanej przez Skrzata, nabrało polotu i świeżości.
Pan Beręsewicz wspomniał, że nie tłumaczy Ani na nowo, ale robi to po raz
pierwszy: Tak naprawdę odkryłem je (Anie)
dopiero teraz, podczas pracy nad przekładem. Proponuję „Anię” taką, jaką
odczytałem z kart oryginału, i jaką polubiłem. Oprócz tłumaczenia na uwagę
zasługują oczywiście wyróżniające się ilustracje S. Kaczmarskiej, które wydają
mi się jeszcze piękniejsze niż w Ani z
Zielonego Wzgórza. Nie jestem pewna, ale chyba jest ich też więcej.
Wszystkie postaci są wyraziste, oryginalne i przykuwające uwagę. Ilustratorka znów
genialnie zamknęłam w nich uczucia bohaterów, które łatwo odczytać z mimiki,
gestu i koloru. Tak jak w poprzedniej części i tutaj znalazło się wiele motywów
kwiatowych tak lubianych przecież przez romantycznie usposobioną Anię.
Czegóż chcieć
więcej dla fanów przygód o Ani? Chyba tylko tego, aby Wydawnictwo wznowiło
kolejne części z taką klasą jak dwie poprzednie.
Polecam gorąco!
*L. M. Montgomery, Ania z Avonlea, Skrzat, Kraków 2013, s.284-285
**tamże, s. 312.
Mój egzemplarz tej powieści się rozsypuje. Chyba będę kupować te nowe wydania :)) Mam te stare z NK, zresztą dwóch tomów mi brakuje. Może to dobry pretekst. Akurat mam ochotę na powtórkę Ani z Avonlea :))
OdpowiedzUsuńDziękuję za przypomnienie :))
Nie ma za co:) Sama chętnie sobie przypominam całą serię i liczę na to, że Skrzat wyda ją w całości. Jest piękna, a tłumaczenie rewelacyjne:)
UsuńPozdrawiam
Ostatnio wpadło mi w ręce moje rozklejone wydanie Ani, aż chyba poszukam i sobie poczytam :) chociaż kartki luzem, desperacja. Książka prosi się o emeryturę :P
UsuńKasiek, posklejaj i jeszcze troszkę posłuży, albo przynajmniej jako zabytkowy eksponat:) Fajnie, bo to znaczy, że książka była zaczytywana:)
UsuńMam serię z NK. Wydania ze Skrzata są przepiękne, chętnie sprawiłabym sobie całość, ale póki co funduszy brak ;)
OdpowiedzUsuńM. dobrze, że na razie są dwa, a raczej to drugie będzie na dniach:) Jest szansa uzbierać pieniążki na następne:)
UsuńPozdrawiam
Bardzo mi się podoba najnowsze wydanie tej książki, ale pierwsze miejsce w moim sercu zajmuje seria książek o przygodach Ani Shirley wydana przez Świat Książki, z którą się nie rozstaję. Ciekawi mnie jednak to nowe tłumaczenie...
OdpowiedzUsuńO, a ja nie znam wydania Świata Książki. Muszę pobuszować w sieci, choć jeśli to będzie możliwe i Skrzat wyda całą serię, to pozostanę jej wierna:)
UsuńPozdrawiam:)
Jestem chyba jedną z niewielu osób które nie czytały Ani, och w dzieciństwie jej wprost nie lubiłam - dlaczego? miałam długie rude włosy i wszyscy na mój widok mówili że wyglądam jak Ania z Zielonego Wzgórza, och to było straszne, teraz po latach chyba sięgne po serie o Ani :)
OdpowiedzUsuńMelu, no to trochę się nie dziwię:) Może teraz zmienisz zdanie? Ania jest naprawdę fajną dziewczyną:)
UsuńPozdrawiam ciepło
To była moja ulubiona część, a nowe tłumaczenie zachęca :)
OdpowiedzUsuńOlu, w pierwszej części byłam ciekawa tego tłumaczenia. Teraz wiem, że jest świetne i mam nadzieję, że wyjdzie cała seria:)
Usuń