Propozycje książkowe na Dzień Dziecka





Dostaję sygnały, że niektórzy z Was ciągle się zastanawiają nad drobnymi prezentami na Dzień Dziecka, dlatego postanowiłam napisać post z kilkoma propozycjami książkowymi, które na pewno dostaniecie jeszcze w księgarniach stacjonarnych. Są to głównie nowości wydawnicze, które ostatnio zrobiły na nas ogromne wrażenie, i które ciągle goszczą na nocnym stoliku.

Zacznę od książki, którą po prostu uwielbiam:)



CZŁOWIEK JAKI JEST, KAŻDY WIDZI - MARZENA MATUSZAK, GRAŻYNA RIGALL (WYDAWNICTWO DWIE SIOSTRY)

Człowiek jaki jest, każdy widzi. My może i widzimy, ale czy wyobrażaliście sobie, co myślą o nas zwierzęta? Nie? To zajrzyjcie do wspaniałej książeczki Marzeny Matuszak i Grażyny Rigall.  Jest to książka, która otrzymała wyróżnienie jury Wydawnictwa Dwie Siostry w I edycji międzynarodowego konkursu na projekt ilustrowanej książki dla dzieci JASNOWIDZE.

Nie dziwię się wcale, że została dostrzeżona, bo tego jeszcze nie było, żeby zwierzęta siedziały w himalajskim hoteliku i przy lodach rozmarynowych prowadziły filozoficzne rozmowy o człowieku.

A tu i owszem. O człowieku mówi się dużo. Każde zwierzę ma coś innego do powiedzenia, każde inaczej nas postrzega. Ale skąd w ogóle pomysł na taki temat?

Na jednym z himalajskich szczytów rodzina Yetich prowadzi hotel. Jest tak daleko, wysoko i stromo, że żaden człowiek jeszcze tam nie dotarł. Zwierzęta, które tam goszczą nie mogą narzekać. Rano budzi je śpiew pani Yeti zwanej Nutką Jutrzenką, a kulinarnie i wedle upodobań karmi ich zmysły Pan Yeti zwany Czarnym Wąsem. Jest jeszcze mała panna Yeti zwana Ciekawską Yetinką, która wykorzystuje obecność zwierząt, aby dowiedzieć się czegoś o człowieku. Zadaje mnóstwo pytań, a hotelowi goście chętnie na nie odpowiadają. Każde z nich widzi człowieka inaczej. Punkt widzenia zależy od punktu człapania, latania, skakania, pohukiwania, gryzienia i bzyczenia. Wszystkie rozmowy prowadzone są w niespiesznej, leniwej atmosferze klimatycznego kurortu.








Jaki obraz człowieka wyziera z książki? Trudno jednoznacznie określić. Człowiek jest przerażający. Porywa niewinne rybki, krewetki i ośmiornice. Przyjeżdża w swojej świecącej dziupli w nocy do lasu i pomagając sobie świecącymi łapami wykopuje dżdżownice. W ogóle człowiek lubi kopać. Robi to całe życie. Tylko to kopanie według myszy Pipilotty nie ma celu. Ludzie mają też bardzo długie odnóża, którymi cały czas szybko machają. Kiedyś nie machali, bo chodzili po drzewach. Nie wychodziło im jednak skakanie i spadli na ziemię, a raczej do wody, gdzie udają foki.

Ludzie są namolni, bo za bardzo się przywiązują, ale bywają też przyjemni, gdy się na nich leży. Potrafią być też dobrzy i nie stukać w akwarium. A jak dopada ich smutek to z oczu płynie im woda.
W końcu z ust ciekawskiej Yetinki pada to najgorsze pytanie. Co jedzą ludzie?
Wszyscy wiedzą.

Wilk tłumaczy nasze postępowanie tym, że jego przodek zjadł kiedyś starą człowieczkę i jej wnuczkę w czerwonej czapeczce, ale to chyba bajki. Komarzyca Bzybzy twierdzi, że ludzi również są trochę zjadani, a raczej wypijani… Próbują nas usprawiedliwiać?
Jedno jest pewne. Zwierzęta na pewno się nas boją, ale też potrafią nas traktować jak przyjaciół. I wtedy bardzo tęsknią. Czy jesteśmy dla nich fascynujący? Dla Yetich zdecydowanie tak. Wolą się jednak za bardzo nie zbliżać. Niech jest tak jak jest. Niech zmarznięty człowiek, uratowany cudem na górskim zboczu myśli, że ciepłe futro niosące go do jaskini to tylko sen. Tak jest lepiej.

Jeśli traktować tę książkę po dziecinnemu, tak po prostu, dostaniecie prześmieszną i zaskakującą opowieść, w której głos oddano zwierzakom. Całości pięknie dopełniają proste, wiele mówiące obrazy Grażyny Rigall. Dla starszych zagłębienie się tekst może przynieść dosyć smutne wnioski. My zjadamy zwierzęta, a tymczasem one potrafią usprawiedliwić nasze postępowanie i szanują naszą prywatność. Na szczęście potrafimy płakać i się przyjaźnić.
Absolutnie fantastyczna, mądra i piękna książeczka!



CO SIĘ STAŁO? MAŁE WYPADKI – KAROLINA & HANS LIJKLEMA (WYDAWNICTWO WIDNOKRĄG)

No tata nie rozumiesz? On się uderzył i teraz ma takiego guza. Ale tak naprawdę to wchodził na drabinę. O, a tak to ja też robię! Jak idę w nocy do łazienki to nie zakładam okularów przecież. Ale ja się jeszcze na szczęście nie uderzyłem. On chyba przywalił w ścianę. Albo w drzwi. Widzisz? Wszystkie dzieci mają tak jak ja. Pełno mamy tych zadrapań, siniaków i guzów. Tak już widocznie z nami musi być. Dlatego chciałem żeby dziadzio kupił mi tyle plastrów. One pomagają. Zawsze musimy mieć duży zapas. I kolorowe muszą być. Te zwykłe nie działają. Albo słabiej. Na pewno słabiej…

Au! Trzask! Łup! Bum! – o nie, znowu sobie coś zrobił ten w książce. Szkoda mi go.

To cały komentarz T. na temat książeczki Co się stało? Małe wypadki Karoliny i Hansa Lijklema. Idealna lektura na Dzień Dziecka. Pokażmy dziecku, że rozumiemy i akceptujemy jego małe wypadki podczas poznawania świata. To wszystko jest wkalkulowane. Zbieranie doświadczeń nie jest łatwe, ale jak inaczej zrozumieć, że lepiej nie chodzić po ciemku, jeśli nie nabijemy sobie guza? Czy dziecko przestanie szaleć na rowerze, kiedy usłyszy przestrogę rodzica? Z własnego doświadczenia wiem, że nie. Czasem nawet nie wystarczy jeden upadek. To nic. Tak wiem, że rodzice chcieliby oszczędzić dziecku bólu. Nie można. Trzeba pozwolić zapełniać dzieciakom ich mapy uderzeniami, zadrapaniami i guzami. Zresztą, jakie guzy, jakie zadrapania?  Widzisz tę krechę? Przeszedłem cały murek! A to? No wiesz, tu udało mi się jechać na rowerze bez trzymanki!






Już rozumiesz? Pilnuj i chroń, otaczaj opieką, ale pozwól dziecku się przewracać, doświadczać, uczyć. Nie przewracaj się za nie, bo ono i tak to zrobi, dopóki nie przekona się na swojej skórze.
Uwielbiam książeczki, które pomimo znikomej ilości tekstu tak wiele mówią. Małe wypadki, to przecież nic takiego w porównaniu z tym, czego dziecko się w danej sytuacji nauczyło. Kto wie, może właśnie pokonało swój strach i zdarte kolano jest niczym pamiątka tej ważnej chwili? A może bolesny guz będzie dokuczał na tyle, że już więcej dziecko nie zdejmie kasku podczas jazdy rowerem?

Na szczęście to tylko mały wypadek i tylko takich wam życzę dzieciaki!
Co się stało? Małe wypadki – to pierwsza książeczka z serii Co się stało? W przygotowaniu są Wielkie plamy i Straszny bałagan. Czekam z niecierpliwością.



ŚWIŃSKA KSIĄŻECZKA O TYM, SKĄD SIĘ BIORĄ PROSIACZKI – ALEKSANDRA CIEŚLAK (WYDAWNICTWO BONA)
Świńska książeczka w prezencie na Dzień Dziecka? Jak najbardziej. Jeśli czujecie, że to już czas żeby wyjaśnić dzieckiem na TE tematy, ale nie chcecie jeszcze sięgać po podręcznik anatomii polecam tę niewielkich rozmiarów książeczkę od wydawnictwa Bona.

Różne słyszy się opinie
o tym, skąd się biorą świnie.
Czas więc rozwiać wątpliwości
opowieścią o miłości.
Aleksandra Cieślak wprowadza na scenę świnkę i dzika. Rozkochuje ich w sobie. Wiecie… kino, przygrywanie na gitarze, jakiś lunch i soczek i już pąsowieją świńskie uszy, a motyle czuć nawet w raciczkach. Co dalej?  Wspólne mieszkanie, harce i kwiki, które prowadzą do szaleństwa i zbliżenia, a potem rodzicielstwo i codzienne zmagania z rzeczywistością.

Autorka w przezabawny sposób, używając rymowanki odpowiada na pytanie dziecka, którego tak boją się rodzice.
Mamo, tato, skąd się biorą dzieci?
A może zaczniemy od świnek?

Żeby było śmiesznie, a zarazem łagodnie autorka opowiada historię świni i dzika. Nie ma tu bociana i kapusty. Jest za to trochę seksu i budowy anatomicznej. Jest poród, w którym prosiaczków nie wyciąga się z brzucha. Aleksandra Cieślak znalazła nawet miejsce i rym na opisanie uroków macierzyństwa bez lukru. Przecież nie tak łatwo poradzić sobie z trojaczkami. A może jednak? Bo oto rodzinka dziko-świńska odpoczywa na wymarzonych wakacjach, z których przywiezie kolejne prosiaczki. Ach ta miłość:)









Urocza opowiastka dla małych i dużych. Taka z przymrużeniem oka, zabawna i z wyczuciem. Może być ciekawą lekturą tak po prostu, lub też wstępem do rozmowy ze starszym dzieckiem na temat rozmnażania. Świetne ilustracje A. Cieślak to taka wisienka na torcie tej książeczki. Wiele pokazują, wiele też kryją. Reszta rodzicu należy do ciebie :)



URATUJ MNIE – PATRICK GEORGE (WYDAWNICTWO BAJKA)

Pod koniec kwietnia miała swoją premierę książeczka Uratuj mnie znana mi wcześniej z blogów anglojęzycznych pod oryginalnym tytułem Animal rescue. Świetną decyzję o wydaniu tej książeczki w Polsce
podjęło Wydawnictwo Bajka, które znane jest większości z nas z literatury rodzimych twórców, ale jak widać potrafią wyszukiwać także zagraniczne, niezwykle wartościowe książki.
Uratuj mnie mówi wiele, choć nie używa do tego słów, a jedynie obrazów i folii… Tak, transparentnych folii, na których w pomysłowy sposób nadrukowano ilustracje. Przykładając folię do odpowiedniej papierowej strony możecie uratować mnóstwo zwierząt.
O tej książeczce już pisałam na blogu, dlatego zapraszam tutaj [KLIK]



NIEJA I JA – ANTONINA KASPRZAK (WYDAWNICTWO BIS)
Kolejna pozycja, którą chcę wam polecić przeznaczona jest dla nieco starszych dzieci. Jesteśmy świeżo po lekturze (wczoraj skończyliśmy czytać z Tymkiem) i muszę powiedzieć, że debiut Antoniny Kasprzak zrobił bardzo duże wrażenie na moim synu.Wczoraj musieliśmy nieco przedłużyć wieczorne czytanie, ponieważ T. orzekł, że nie zaśnie dopóki nie dowie się, jak zakończyła się ta emocjonująca historia detektywistyczna, w której przeszłość miesza się z teraźniejszością, a sen z jawą. O Nieji pisałam w poprzednim poście, dlatego po więcej informacji zapraszam tutaj [KLIK].


TEK. NOWOCZESNY JASKINIOWIEC – PATRICK McDONNELL (WYDAWNICTWO KINDERKULKA)

Które dziecko nie lubi gadżetów elektronicznych, buszowania po Internecie czy gier komputerowych? Nie znam takiego. Rodzice w dzisiejszych czasach mają bardzo trudne zadanie, aby nauczyć swoje pociechy mądrze korzystać z tych dobrodziejstw. Łatwo się uzależnić i stracić kontakt z rzeczywistością. Ten problem dotyczy zarówno dzieci, jak i dorosłych. Wszystko jest dla ludzi i nawet ja nie wyobrażam już sobie chyba życia bez Internetu. Trzeba jednak wiedzieć, że przede wszystkim żyjemy tu i teraz w rzeczywistości, a wirtualny świat jest tylko małym dodatkiem.

Dlatego właśnie zdecydowałam się polecić wam na prezent z okazji Dnia Dziecka książkę, która wygląda jak tablet. Pierwsza reakcja mojego syna, kiedy po przyjściu z przedszkola zobaczył Teka. Nowoczesnego jaskiniowca, była taka, że zapytał skąd mam tablet. Dopiero, kiedy podszedł bliżej zorientował się, że to książka. Oczywiście zaskoczyło, więc zabrał się do oglądania.

Hasło wprowadzone, zasięg jest, bateria naładowana, czyli można zacząć lekturę.

Tek jest jak wiele dzieciaków zafascynowany grami komputerowymi. Nie może żyć bez tabletu, konsoli i komórki. Przestaje zauważać wszystko inne wokół siebie. Nie bawi się z przyjaciółmi, bo w ogóle nie wychodzi z domu. Rodzice załamują ręce, choć to właśnie tato jaskiniowiec wynalazł Internet. Próbują różnych sposobów, żeby odciągnąć Teka od gadżetów elektronicznych. Niestety bezskutecznie.









I tak mija dzień za dniem, miesiąc za miesiącem. Świat ewoluuje. Zmienia się pogoda, zwierzęta, otoczenie. Tylko Tek niezmiennie siedzi z tabletem w ręku. W końcu udaje się znaleźć rozwiązanie. Zaskakujące, a nawet wstrząsające i wybuchowe:) Tylko takie mogło zadziałać. Wyrzucony w powietrze jaskiniowiec jest w szoku, kiedy zaczyna rozglądać się wokół siebie. Zauważa przyrodę, prawdziwych przyjaciół. Cieszy się ciepłymi promieniami słońca i słodkim smakiem jabłka.

Prawdziwy świat jest najpiękniejszy i żadna wirtualna namiastka nie jest w stanie się z nim równać. Pamiętajcie o tym. Ważna i mądra książeczka dla współczesnych dzieci i ich rodziców. Zróbcie sobie taki fajny prezent na Dzień Dziecka. Przeczytajcie Teka, a potem biegnijcie pooglądać gwiazdy…



PETER I LENA – ASTRID LINDGREN (WYDAWNICTWO ZAKAMARKI)

Ostatnią propozycją jest książeczka Astrid Lindgren, która niedawno ukazała się nakładem wydawnictwa Zakamarki. Charakterystyczne ilustracje Ilon Wikland przywodzą na myśl Dzieci z Bullerbyn i kultową Lottę, ale tym razem bohaterami są Peter i Lena. Dwa opowiadania przepięknie wydane na grubym papierze z płóciennym grzbietem czyta się wyśmienicie. Zresztą, kto tak jak my uwielbia Astrid Lindgren nie musi się zastanawiać. To ciągle ten sam, bardzo ciepły, klimatyczny styl. Charakterni bohaterowie jak zawsze sprawiają, że do tych książek ciągle chce się wracać.

Pierwsze opowiadanie Ja też chcę mieć rodzeństwo to próba poradzenia sobie małego Petera z faktem, że oto nie będzie już sam, że odtąd będzie musiał dzielić się miłością rodziców z siostrą Leną. Chłopiec nie jest zachwycony. Zazdrość bierze górę. Nie może mieć mamy tylko dla siebie i dobitnie pokazuje, jak bardzo mu się to nie podoba. Sprawia rodzicom i siostrze wiele przykrości, bo nie potrafi sobie poradzić z nową dla siebie sytuacją. Na szczęście mama intuicyjnie wie, co zrobić, powiedzieć, aby Peter przestał czuć się zagrożony i nie traktował siostry jak intruza.







Bohaterką drugiego opowiadania jest Lena. Dziewczynka urosła i wpatrzona jest w swojego starszego brata jak w obrazek. Ciągle chce robić to co on, dlatego też pewnego dnia Peter zabiera siostrę do szkoły. Dziewczynka bacznie przygląda się wszystkiemu dookoła, a nawet udaje jej się zabłysnąć na jednej z lekcji znajomością ptaków. Nie omijają jej też przykrości, kiedy jeden z chłopców naśmiewa się z Petera, że przyprowadza do szkoły małe dzieci. Peter (ten sam, który jeszcze do niedawna chciał zamienić siostrę na trzykołowy rowerek) staje w obronie siostry i między chłopcami wywiązuje się bijatyka. Na szczęście dzwonek na lekcje przerywa konflikt. Lena po cały dniu pełnym wrażeń jest zmęczona, ale bardzo zadowolona, bo teraz dokładnie wie, jak to jest w tej szkole Petera.

Charakterystyczne, jedyne w swoim rodzaju opowiadanka A. Lindgren pomagają dzieciom zrozumieć świat w sposób bardzo prosty, obrazowy i zrozumiały. Tylko ona tak potrafi :)

To tyle ode mnie jeśli chodzi o prezenty książkowe na Dzień Dziecka. Oczywiście przychodzi mi jeszcze na myśl kilkanaście (a może kilkadziesiąt) pozycji wartych polecenia, ale został wam tylko jeden dzień, więc nie ma sensu wydłużać listy. Mam nadzieję, że znajdziecie coś dla waszych pociech, a one będą z tych wyborów zadowolone. U nas w tym roku królują książki, wedle życzeń syna. Dodatkowo będą wspaniałe puzzle kosmos od CzuCzu. O wszystkim opowiem wam na blogu w przyszłym tygodniu. Pozdrawiam :)


7 komentarze:

  1. Mamy tylko "Petera i Lenę", więc pewnie Jaś chętnie przygarnąłby inne tytuły... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia, czy Jaś ma już jakieś ulubione tytuły? Odziedziczył po tobie miłość do książek?

      Usuń
  2. Znamy i bardzo lubimy Petera i Lenę i produkty CzuCzu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BiBi, a co znacie jeszcze fajnego z CzuCzu? Może nam coś polecicie? My mamy puzzle z mapą Polski, książeczki łamigłówki no i teraz kosmos. Myślę, że to będzie hit ;)

      Usuń
  3. "Uratuj mnie" oraz "Nieja i ja" to tytuły, które sobie zapisałam :-) Myślę, że spodobają się mojej A. :-) Znamy natomiast i bardzo bardzo lubimy "Petera i Lenę" :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monika, wobec tego mam nadzieję, że Nieja i Uratuj mnie przypadną wam do gustu. Daj znać ;)

      Usuń
    2. Monika, wobec tego mam nadzieję, że Nieja i Uratuj mnie przypadną wam do gustu. Daj znać ;)

      Usuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad