Octavia leci setką - Rudo Moric, Bohdan Butenko




Autor: Rudo Moric
Ilustracje: Bohdan Butenko
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 1967

Ten moment, kiedy czekając aż syn wybierze książki w szkolnej bibliotece, przypadkowo trafiasz na taką perłę!


T. bardzo długo wybiera książki w szkole. Wiadomo, dopiero poznaje jej zasoby, rozmieszczenie. No i nie ukrywajmy, oboje lubimy sobie pogrzebać na półkach. Czekając na niego lustruję księgozbiór. Szczególnie stare, pożółkłe grzbiety wpadają mi w ręce… I nagle trach! Mam! Cudeńko! Jeszcze nie wiem, co to za książka, ale widzę, że z ilustracji pyszni się B. Butenko we własnej osobie, a tytuł sprawia, że Tymek od razu wyrywa mi książkę z rąk.


Przed Państwem… Octavia leci setką. Książeczka napisana przez nieznanego mi wcześniej, słowackiego twórcę Rudo Morica (mam nadzieję, że dobrze odmieniłam nazwisko Moric). Stara Skoda na zewnętrznej i wewnętrznej okładce oraz cudne rysunki B. Butenki przekonały Tymka natychmiast. Wieczorem zakopaliśmy się w ciepłym kocu i z wypiekami na twarzy zaczęliśmy czytać.  No dobra, ja byłam chyba bardziej podekscytowana. Ale chyba się nie dziwicie. Butenko, Nasza Księgarnia, wydanie z 1967 roku…




Pierwszy rozdział, w zasadzie pierwszy akapit i już przepadliśmy w świecie Iva Piwa, Minia Karburatora, Doda Kolano i Mirki zwanej Indyczym Jajem. Chłopaki i jedna dziewczyna na doczepkę spędzają wakacje na swojej ulicy. Rozgrywają wielkie mistrzostwa świata w grze w kulki, bawią się w Indian, ale przede wszystkim polują na cytrynowokanarkową  octavię, którą dumnie jeździ pan Kubiczek, tato Minia.


Dla chłopaków to cud techniki. Każdy marzy, bo chociaż dotknąć karoserii, przejechać się, czy potrzymać kierownicę. Minio to ma fajnie, tato pozwala mu czasem trochę poudawać, że jedzie. Siedzi wtedy dumny i blady i kręci kierownicą jak oszalały, żeby chłopaki widzieli, żeby mu zazdrościli i mieli do niego szacunek. Tyle, że pewnego dnia wyobraźnia go trochę ponosi. Opowiada kolegom, jak to jechali z ojcem setką i wyprzedzali tatry i simci i wołgi. Oj zagalopował się Karburator, ale było już za późno. Przechwałki padły i głupio było się przyznać kolegom, którzy już umawiali się na przejażdżkę z ojcem Minia.





No i klops. Chłopak wie, że źle zrobił, ale nie chce się przyznać, że wcale nie wyprzedzali nikogo, ani też nigdy nie jechali setką. Nie może stracić w oczach kolegów. Mini wymyśla coraz to nowe sposoby, aby obiecana przejażdżka na basen nie doszła do skutku… Niestety, a raczej stety kłamstwo ma krótkie nogi. Zawsze!


Świetna, humorystyczna książeczka z morałem. Dla chłopców zafascynowanych samochodami, ale i nie tylko. Wprawdzie sprawa toczy się głównie wokół octavi, tatry, wołgi, a oliwy do ognia dolewa świeca zapłonowa, ale autor pokazuje również, jaka fajna może być dziecięca przyjaźń, której nie warto niszczyć, ani wystawiać na próbę przechwałkami i kłamstwami. Miniowi trochę się upiekło, ale myślę, że sam strach, że sprawa się wyda, kosztował go bardzo wiele. Czasem taki kubeł zimnej wody na głowę pomaga.






Jak dobrze było znaleźć się w świecie, gdzie dzieci potrafią bawić się na podwórku, przebierać za Indian, mają swoje bazy i marzenia o przejażdżce samochodem. Akcja płynie szybko, żeby nie powiedzieć gna setką. Sylwetki bohaterów zarysowane wyraziście z dużym poczuciem humoru. Grafiki Bohdana Butenki są prawdziwą wisienką na torcie…


Tymek przepadł, a ja razem z nim. Aż się boję, co będzie, kiedy książkę trzeba będzie oddać do biblioteki. Chyba zapoluję w antykwariatach. A może NK pokusi się o wznowienie?
Jeśli uda wam się gdzieś znaleźć przeczytajcie i dajcie znać.

5 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Faktycznie. Teraz znalazłam, a jeszcze rano same archiwalne aukcje. W jednym antykwariacie wypatrzyłam za 120 zł:)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. 120 polskich złotych??? Chyba przejrzę moje szafki z książkami, czy nie ukrywają się tam jakieś białe kruki ;) Zawsze wiedziałam, że książki to inwestycja na przyszłość, ale nie odczytywałam tego tak dosłownie.

      Usuń
  2. Som Z Bratislavy, 61 ročník a na túto knihu môjho detstva často spomínam, mala som ju samozrejme ilustrovanú slovenským ilustrátorom, už neviem akým, ale na obrázky spomínam, aj na to svetlo na sídlisku v tom čase detstva, keď som ju čítala...Rudo Moric bol môj obľúbený.
    Nikdy nezabudnem na ten nádherný pocit z tejto knihy!
    Pozdravujem:-)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad