CHU! CHU! CHA! NASZA ZIMA ZŁA!
No i wykrakałam. Zamarzła ciepła woda pod prysznicem. Jakież było moje zdziwienie wczoraj wieczorem, kiedy nadeszła pora kąpieli naszego skrzata i chciałam odkręcić ciepłą wodę w kranie a tu nic... nawet jednak kropla nie poleciała. A właśnie wczoraj wspominałam jak w czasach odległego dziecięctwa zamarzła nam w domu woda na amen. Pomyślałam też, że dzisiaj takie rzeczy się już chyba nie zdarzają. Za niskie temperatury mamy obecnie zimową porą. A jednak. No więc cóż było robić. Synuś wykąpany w umywalce, a dorośli w misce (jak za dawnych czasów). Teraz tylko czekamy na odwilż, bo do rurek kochanych dostępu nie ma żadnego, no oczywiście można rozkuć ścianę ale taką opcją nie jesteśmy zainteresowani... A myślałam, że oprócz zamarzniętych okien i związanego z tym ciągłego wycierania owych przedmiotów, nic już gorszego tej zimy nam się nie przytrafi. Cóż takie uroki mieszkania na poddaszu. Mimo wszystko jednak nie zamieniłabym się za nic w świecie. No chyba, że za piękny domek z ogrodem pod miastem:)
Właśnie spojrzałam na termometr i chyba raczej długo będziemy skazani na miseczkę. Za oknem minus dwadzieścia i chyba raczej nie ma co liczyć, że w rurkach znów zabulgocze.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad