Mama ma zawsze rację - Sylwia Chutnik

Mama ma zawsze rację Sylwii Chutnik, to rewelacyjny zbiór felietonów dla każdej pani domu.  Tak głosi nota na okładce, a ja jeszcze dodam, że to również świetna lektura dla tatusiów i kobiet, które jeszcze mamami nie są, ale zamierzają być. E, jak już się tak rozpędziłam, to właściwie książkę polecam jeszcze babciom, ciociom, ciociobabciom i wujaszkom.  Gwarantuję doskonałą zabawę połączoną z inteligentnym słowem Pani Chutnik.

Wiele osób pewnie kojarzy teksty tej autorki, drukowane w Polityce i Dziecku. Mnie zawsze było ich za mało i strasznie się ucieszyłam, kiedy powstała ta niewielka książeczka.  Przez całe sto dwadzieścia pięć stron ciągle się śmiałam i kiwałam głową ze zrozumieniem znawczyni tematu. Po skończonej lekturze pomyślałam sobie, że kurcze nie jestem sama, takich jak ja jest wiele. To znak, że chyba nie zwariowałam, tylko po prostu jestem mamąJ.

Codzienność różni się nieco od teorii rozwijanych przez poradniki. Codzienność boli i wystawia nas na próby ogniowe już od rana. Dzwoni budzik – czas wstawać. Odwracamy się spuchniętą twarzą w stronę Miłości Naszego Życia i błagając, rzęzimy odprowadzisz do przedszkola?
Brak reakcji. Wstajemy więc i zaczynamy ogarniać rzeczywistość. W kuchni krajobraz jak po wybuchu bomby atomowej, w przedpokoju ubłocone buty, w lodówce gra zespół Pustki.
Jak to się mogło stać w królestwie Perfekcyjnej Pani Domu?*

Znacie to? Ja doskonale. A co najgorsze, że mimo pełnej koncentracji dwadzieścia cztery godziny na dobę, no dobra pozwalam sobie na te 4, 5 godzin snu, podczas którego koncentruję się tylko w połowie, ale na tyle uważnie, żeby usłyszeć znienawidzone mama, chce mi się siku, mama pić, mama chcę spać z tobą, mama tu jest ciemno itd. Nie, po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że moja koncentracja podczas snu musi być jednak wielka. Tylko ja słyszę bowiem wołanie dziecka. Mój mąż śpi niczym baranek, nieświadom tych wszystkich nocnych  wydarzeń, które sprawiają, że rano z niedowierzaniem patrzę na dzwoniący budzik. Zawsze jestem święcie przekonana, że dopiero przyłożyłam głowę do poduszki.

No i zaczyna się cudowny, pełen wrażeń dzień mamy. Śniadanko, przedszkole, obiadek, tudzież zdarzy się zgarnąć w biegu kurzyk, który początkowo nadaje tajemniczości naszym meblom, ale po kilku dniach nie wygląda już tak efektownie (szczególnie, kiedy malec odbije tam swoje małe rączki) i tak dalej, i tak dalej. Ciężko znaleźć choć chwilę dla siebie prawda? Wiele mam ma wyrzuty sumienia, kiedy znajdzie moment na spiłowanie paznokci, że zabiera czas, który mogłyby spędzić z maluchem.  Wyrzuty sumienie uwierają i tłamszą nas w środku, kiedy patrzymy na swoje marne wysiłki zapanowania nad domowym chaosem.  A Pani Sylwia kiwa palcem: nu, nu, nu!!! Panie kochane, to, że jesteśmy mamami, nie znaczy, że zniknęły w nas kobiety. Wiecie te, które lubią się wystroić, pomalować pazur, napić się winka i pohasać na parkiecie.  Owszem, ciężko wyglądać seksi w rozciągniętym dresie, ale jeszcze trudniej lawirować w małej czarnej między kuchnią, praniem i bieganiem na kolanach za malcem, który ubzdurał sobie, że oto jesteś pieskiem.  Trzeba mimo wszystko znaleźć w tym całym kieracie czas tylko dla siebie. I może to być kosztem prania, sprzątania i prasowania. Nie ma się co oszukiwać, wszystkiego nie damy rady ogarnąć. A sfrustrowana, rozczochrana matka, w żaden sposób nie jest oparciem dla dziecka.  
Tak się rozpisałam o tych obowiązkach pani domu, a przecież felietony Sylwii Chutnik poruszają jeszcze wiele innych, ciekawych tematów.
Takie na przykład „imprezy dziecięce” z rowerem, laptopem i kasą w tle. Oczywiście mowa o chrzcinach, komuniach i innych bierzmowaniach.  Pani Sylwia z ciętym dowcipem i ironią zastanawia się nad ich funkcją i potrzebą.  Bo to, że trzeba się będzie zapożyczyć i znowu urządzić fetę w restauracji, stało się już narodowym standardem.
A wakacje? Wyjeżdżać z całą familią w daleki świat? Może jednak polskie morze? A może wcale nie wyjeżdżać? Jeśli jednak już wyjeżdżać, to jak pokazać swój wcale nie płaski brzuszek po ciąży? (wiadomo miałyśmy zrzucić maksymalnie do miesiąca, ale jakoś się nie złożyło). Otóż moje Panie, Sylwia Chutnik pyta, a kto ustanowił taki przykaz, że trzeba się pozbyć tej nieszczęsnej oponki? Chcesz to zrób to, nie, żaden problem. Istnieją przecież modelujące majtki, które tylko trochę uwierają w pupę, ale za to pozwalają na bezkrytyczne pochłonięcie pizzy XXL.

Słuchajcie, pisać można by wiele, bo w tej niepozornej książeczce, autorka poruszyła naprawdę wiele ważnych tematów: ciąża, poród,  karmienie ( konflikt zwolenników karmienia w miejscach publicznych z jego przeciwnikami), podział obowiązków, karanie dzieci,  frustracje rodziców, kiedy dziecko wyfruwa z gniazda. Wszystko to podane na tacy pełnej humoru, oblane sosem z ironii i posypane garścią edukacyjnych spostrzeżeń, daje piorunujący efekt.

To nie żaden poradnik, choć można czerpać z niego garściami. Sylwia Chutnik odważyła się celnie skomentować  wymagania, jakie stawia się współczesnej matce.  Każda z nas przecież toczy codzienną walkę  miotając się między obowiązkami mamy, próbą ugłaskania męża, który czuje się odsunięty na bok i znalezieniem w tym wszystkim choć chwili na własne ja. Jak to zrobić, żeby nie zwariować? Nie ma dobrej rady i autorka wcale chyba nie chce nam jej udzielać.  A może właśnie trzeba pewne rzeczy wykrzyczeć na papierze? Zdystansować się do sprawy i zobaczyć, że nie tylko my tak mamy? Spojrzeć na własne wypociny i dojrzeć wariatkę, która chce dosięgnąć niemożliwego?

Ja tam zabieram swój egzemplarz do kuchni i będę podczytywać między jednym ziemniakiem, a marchewką do rosołu, a potem jeszcze w momencie, kiedy mój syn będzie delektował się drugą godzinę zimnym obiadkiem przeczytam sobie mój numer jeden, czyli rozdzialik o transcendencji jedzenia, nad którym śmialiśmy się z mężem do łez.
Polecam wszystkim!!

*Sylwia Chutnik, Mama ma zawsze rację, Warszawa 2012, s. 80.

Autor: Sylwia Chutnik
Kolaże: Sylwia Chutnik
Tytuł: Mama ma zawsze rację
Wydawnictwo: Mamania
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 125

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu MAMANIA


21 komentarze:

  1. Nawet nie wiedziałam, że pani Chutnik pisze tego typu teksty. Jednak jak tak czytałam to, co napisałaś, a mamą jeszcze nie jestem, okazało się to mimo wszystko bardzo interesujące. Ta książeczka musi być rzeczywiście niezwykle pokrzepiająca w codziennej ciężkiej pracy rodzica :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, ta lektura zmusza do myślenia, wprawia w dobry humor i pokrzepia:)

      Usuń
  2. Ależ mi sprawiłaś radość tą recenzją! Czytałam i samo czytanie sprawiło, że śmiałam się na zmianę z chwilami ciszy, pełnej zrozumienia oczywiście, chociaż brakuje mi jeszcze doświadczenia. Przez jeden rok studiów, zajmowałam się córeczką przyjaciół. Cóż to był za intensywny rok! Czas mijał w zawrotnym tempie, a wszystko wokół można byłoby nazwać jednym słowem:CHAOS! Dzieci są cudowne, piękne, niewinne i urocze. Jednak czasami opieka nad nimi bywa niezwykle frustrująca. Mimo wszystko: do boju Mamusiu Martusi! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * Mamusiu Martusiu, miało być, no co, głodna jestem, zjadłam literkę ;)

      Usuń
    2. Karola, to może jakiegoś muffina chapsnij;)
      Cieszę się, że sprawiłam ci radość tą recenzją. To jest właśnie ta książka, o której ci kiedyś pisałam (że zaśmiewam się do łez i że koniecznie musisz ją przeczytać). Oczywiście książka czeka na ciebie na mojej półce. A ja tymczasem... do boju:):)

      Usuń
  3. O matko, że też nie trafiłam na te felietony kilka lat wcześniej! Gdy moja córka była mała, czułam się najgorszą matką na świecie, która niczego nie ogarnia, na nic nie ma czasu - a zwłaszcza dla siebie. Z wielką chęcią przeczytałabym sobie te teksty, to musi być rewelacyjna lektura!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd ja to znam:) Isadora, ja to przeżywam codziennie:)
      Teraz sobie czytam Panią Chutnik jak mam doła i uśmiechając się pod nosem stwierdzam...że nie taka ze mnie znowu zła mama:):):)
      Polecam ci tę ksążeczkę nawet teraz, kiedy pewnie już jej nie potrzebujesz. Uśmiejesz się do łez:)

      Usuń
  4. Sylwia Chutnik oczarowała mnie "Kieszonkowym atlasem kobiet" i czekałam niecierpliwie aż przeczytam recenzję tego wydanego niedawno zbioru felietonów... Jest to dla mnie pozycja obowiązkowa, a Twoja opinia jeszcze to potwierdziła!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak! polecam całą sobą:) Ja za to już poluję na "Kieszonkowy atlas kobiet" i na dwie nowe książki ("Cwaniary" i zbór opowiadań "Zachcianki")
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  5. Jestem mamą, więc to znam i to doskonale :D
    A książkę właśnie przez to chętnie bym przejrzała :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś wyróżniona. Zapraszam http://ksiazkaaurelii.blogspot.com/2012/11/wyroznienie-liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku dziękuję:) Jest mi bardzo miło, że mnie wytypowałaś:) Jutro napiszę posta na ten temat:) pozdrawiam

      Usuń
  7. Jak tylko zapragnie mi się tego rodzaju literatury, to czemu nie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Może być ciekawa, chętnie do niej zaglądnę jak spotkam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Po takiej recenzji wiem na 100%, że chcę to przeczytać! Szczególnie o "transcendencji jedzenia" :)
    Nie zliczę ile razy mój mąż słyszał ode mnie, że chcę polecieć na Księżyc :) A kiedy moje dziecko zaczyna mi dawać w kość, to już jest moja nieodłączna regułka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, Księżyc, to nawet czasem za blisko hihihihihiihih prawda?
      Przeczytaj koniecznie, będzisz płakać ze śmiechu. Przy transcendencji jedzenia pomyśl o mnie:):):):) Pozdrawiam

      Usuń
  10. http://www.czytopolis.blogspot.com/2012/11/tag-liebster-blog.html

    Kochana, wytypowałam Cię do odpowiedzenia na kilka pytań. Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihih oj Ty, a to ja miałam ciebie wytypować:) chyba nagnę reguły zabawy i to zrobię i tak:) zaraz pędzę odpowiadać.

      Usuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad