Ania z Zielonego Wzgórza - Lucy Maud Montgomery
Autor: Lucy Maud Montgomert
Tłumaczenie: Paweł Beręsewicz
Ilustracje: Sylwia Kaczmarska
Tytuł: Ania z Zielonego Wzgórza
Seria: Klasyka z feniksem
Wydawnictwo: Skrzat
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 368
Oprawa: twarda
Tłumaczenie: Paweł Beręsewicz
Ilustracje: Sylwia Kaczmarska
Tytuł: Ania z Zielonego Wzgórza
Seria: Klasyka z feniksem
Wydawnictwo: Skrzat
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 368
Oprawa: twarda
Nie będzie żadnym
zaskoczeniem jeśli napiszę, że uwielbiam Anię z Zielonego Wzgórza. Podobne
odczucia ma prawie każda dziewczynka i kobieta (a może i mężczyźni lubią tę
rudowłosą marzycielkę?). Moja pierwsza przygoda z Anią to było coś
niesamowitego. Nie pamiętam ile miałam wtedy lat, ale pamiętam jak moja buzia
rozszerzała się w uśmiechu, z każdą kolejną przeczytaną stroną. W Ani
odnalazłam „bratnią duszę”, której jakoś próżno mi było szukać w realnym
świecie. Wcześnie zaczęłam czytać i równie wcześnie bujać w obłokach. Godzinami
mogłam siedzieć w fotelu i wyobrażać sobie cudownie wyimaginowane momenty
swojego przyszłego życia. Nie straszne mi były posiedzenia w poczekalni
lekarskiej. Każdej napotkanej tam osobie potrafiłam dorobić nowy ekscytujący
życiorys. Pochłaniało to większość czasu, a niejednokrotnie byłam głośno
wywoływana przez lekarza, czy zniechęconych pacjentów. W plecaku, torebce
zawsze nosiłam książkę, która mogła mi się przydać nawet w kolejce po chleb. Do
Ani sięgałam często i otwierając w dowolnym miejscu poprawiałam sobie nastrój.
Tak jest do dziś. Ania z Zielonego Wzgórza jest lekarstwem na wszystko.
Kiedy dowiedziałam
się, że Wydawnictwo Skrzat ma zamiar wydać Anię, z niecierpliwością czekałam na
chociażby maleńką zapowiedź. Kiedy zobaczyłam samą okładkę, wiedziałam już, że
będzie dobrze. Ilustratorka Sylwia Kaczmarska zrobiła coś, czego się kompletnie
nie spodziewałam. Wiadomo, każdy nosi w swojej wyobraźni inny obraz rudowłosej
diablicy, a ciężko sprostać wymaganiom dużej populacji fanów. Na ilustracjach
S. Kaczmarskiej odbite są wszystkie uczucia. Radość, zachwyt, rozmarzenie i
smutek. Wyrażają je barwy, mimika twarzy i gesty. Nie są to ilustracje krzykliwe,
ostre. Jedynie intensywna rudość warkocza Ani daje o sobie znać. Ilustratorka
zadbała o każdy najmniejszy szczegół. Twarz Ani nabiera odpowiednich rysów w
zależności od tego, w jakiej sytuacji się znajduje. Kiedy marzy i zbiera kwiaty
jest małą dziewczynką, natomiast kiedy przybywa do Avonlea, czy kiedy żegna zmarłego
Mateusza posiada twarz dorosłej kobiety. Piękniejszych obrazów nie mogłam sobie
wymarzyć.
Tłumaczenia
podjął się znany twórca literatury dziecięcej (któż nie słyszał o Ciumkach)
Paweł Beręsewicz. Długi czas przed wydaniem zastanawiałam się, czy nowatorskie
spojrzenie na ten wiekowy już tekst przyniesie dobre efekty. I co? Pan
Beręsewicz zdecydowanie stanął na wysokości zadania. Wychowałam się na
tłumaczeniu Rozalii Bernsteinowej i jak do tej pory nie miałam zastrzeżeń.
Teraz przyznaję, że Ani dobrze zrobiło świeże spojrzenie na tekst. Zyskała
polot, wdzięk i bardziej poetycki język, który do rudowłosej marzycielki pasuje
zdecydowanie. Autor nie posiłkował się żadnymi skrótami, jego tłumaczenie jest
wierne oryginałowi i wzbogacone w cenne przypisy.
W Ani z Zielonego Wzgórza wszystko zdaje
się idealnie ze sobą współgrać. „Charakterne” ilustracje, znakomite
tłumaczenie, dzięki któremu jeszcze przyjemniej czyta się o wytworach wyobraźni
i pięknych okolicznościach przyrody. Całości dopełnia cieszące oko wydanie. Gruby
kredowy papier, twarda oprawa i ruda tasiemka do zakładania sprawiają, że
książka syci duszę i oko.
Cieszę się
niezmiernie, że ponownie mogłam spotkać moją ulubioną bohaterkę z dzieciństwa,
biegać z nią po fiołkowej dolinie i spacerować w towarzystwie Diany i Gilberta
Aleją Zakochanych.
Marzy mi się
cała kolekcja w tym wydaniu, a wam? Na razie wiadomo, że na jesieni tego roku
ma się ukazać drugi tom przygód Ani – Ania
z Avonlea, na który czekam z niecierpliwością.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Skrzat
PS Przepraszam za jakość zdjęć. Za nic w świecie nie chciały wyjść inne;(
Świetna recenzja :) Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś. I mi również marzy się cała kolekcja książek o Ani w tym nowym wydaniu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Miejmy nadzieję, że Skrzat wyda całą serię:)
UsuńSkoro tłumaczą już część drugą, to sądzę, że zakładają wydanie całości :)
UsuńTeraz mam okazję zobaczyć, jak książka jest wydana w środku. Widać, że strona graficzna jest dopracowana, ale obawiam się, że mnie by rozpraszały te ilustracje podczas lektury. Z kolejną recenzją mam coraz większą ochotę wrócić do historii o Anii, mam na półce całą serię (pamiętam, kiedyś dostałam te książki na Gwiazdkę - jaka była radość) i kiedyś zaczytywałam się w niej jak szalona :) Ania Shirley to moja ulubiona bohaterka z dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńBinola, nie ma obawy. Ilustracji wbrew pozorom nie jest tak wiele. W większość są to motywy kwiatowe, które pozwalają rozwinąć wyobraźnię:)
UsuńPolecam ci to wydanie gorąco! Pozdrawiam
To jest świetna informacja dla wielbicieli Ani. Bardzo chętnie poznam nowe tłumaczenie, chociaż jestem przywiązana do "tradycyjnych" ilustracji, jestem przekonana, że książka przypadnie mi do gustu! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńOlu, ja też byłam przywiązana do "starej" Ani, ale nowe wydanie przeszło moje najśmielsze oczekiwania:) Pozdrawiam
UsuńUwielbiam Anię, a te wydanie bardzo ładne! :)
OdpowiedzUsuńOj tak:) Bardzo, bardzo ładne. Ukłony dla tłumacza, który zdecydowanie stanął na wysokości zadania:)
UsuńO matko, jakie cudowne wydanie! Kocham Anię od zawsze i chociaż jestem wierna wydaniu, które posiadam od dzieciństwa, to tutaj mnie oczarowało!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Isadora, mam tak samo. Stara Ania jest świetna, ale to wydanie... cisną mi się na usta same komplementy pod jego adresem:) Cudeńko!
UsuńZazdroszczę Ci tego wydania - jeśli Skrzat wyda wszystkie części, to na pewno je kupię, chociaż posiadam wydanie Naszej Księgarni sprzed wielu lat :)
OdpowiedzUsuńKarolko, mam wielką nadzieję, że Skrzat wznowi całą serię. Marzy mi się lektura w tak pięknej oprawie:)
UsuńPiękne wydanie. Do dziś uwielbiam serię o Ani. Posiadam tę z wydawnictwa Nasza księgarnia. Ale ta nowa też mnie urzekła, jeśli wyjdzie cała seria chyba będę musiała się w nią zaopatrzyć ;) . Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne wydanie jednej z najpiękniejszych książek świata :) Do serii o Ani mam ogromny sentyment i każdą z powieści L.M.Montgomery traktuję jako Książkę Dzieciństwa - coś wyjątkowego. Odświeżę w wolnym czasie! :)
OdpowiedzUsuńPiękna książka, sympatyczna recenzja, tylko proszę poprawić błąd w nazwisku tłumacza - to paweł Beręsewicz a nie Boręsewicz ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za uwagę. Przyczepiło się do mnie to "Bo" zamiast "Be" jak rzep psiego ogona. Nawet w bibliotece się śmieją, gdy pożyczam Ciumków, bo zawsze zmieniam nazwisko pana Beręsewicza (i tym razem chciałam napisać Boręswicza). Pozdrawiam:)
UsuńPrześliczna jest ta książeczka! Chciałabym mieć całą serię na swojej półce i znów się z nią zapoznać. Zwłaszcza, że nie znam tych późniejszych tomów. Och, zakochałam się w tym wydaniu!
OdpowiedzUsuńAntyś, mnie również marzy się taka kolekcja i oczywiście ponowna lektura wszystkich części:) Pozdrawiam
UsuńPrzy tej książce przypominają mi się czasy beztroskiego dzieciństwa. Piękne wydanie, chciałabym je mieć w domu.
OdpowiedzUsuńAwiola, ja musiałam co chwilkę przerywać lekturę, bo przypominały mi się wydarzenia z dzieciństwa:)
UsuńUwielbiam Anię, a wydanie, które przedstawiasz, musi mieć genialne ilustracje. Bardzo chciałabym mieć je w domu ;)
OdpowiedzUsuńMeme, to prawda, ilustracje są piękne i genialnie współgrają z tekstem:)
Usuńpiękne wydanie :) myślisz, że książkę odbiera się różnie w zależności od wieku w jakim się ją czyta?
OdpowiedzUsuńArcher, wiesz, zanim sięgnęłam po Anię miałam to samo pytanie w głowie. Zawsze tak mam, kiedy biorę do ręki ulubioną książkę dzieciństwa. Boję się, że w dorosłym życiu odbiorę ją źle i moje ideały polegną:) Nic z tego. Ta miłość jest wieczna:) Pewnie jak byłam mała, to kilku rzeczy w Ani nie rozumiałam, teraz więc odczuwam pełnię szczęścia:)
UsuńKilka lat temu miałam "fazę" na Anię. Chętnie powrócę do tych książek, bo są niesamowite i ponadczasowe.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Anno, ja mam teraz tę fazę:) W ogóle mam wielką ochotę wrócić do książek z dzieciństwa. Ostatnio przeczytałam pięknie wydaną Karolkę, a teraz Anię. Z moim synkiem zabieram się do lektury Przygód Tomka Sawyera:)
UsuńMoja najulubieńsza książka :))))
OdpowiedzUsuńI moja również:)
UsuńKrążę wokół tego wydania od dłuższego czasu, podobnie jak wokół "Tajemniczego ogrodu" w tłum. Beręsewicza. Zastanawiałam się, czy na jednym tomie Ani się skończy. Cieszę się, że będzie kolejny. Może jednak kupię dla moich córek. Pozdrawiam i Wesołych Świąt.
OdpowiedzUsuńOj "Tajemniczy ogród" marzy mi się od dłuższego czasu:) Myślę, że takie wydanie Ani warto mieć w biblioteczce, szczególnie, że masz córki:) Pozdrawiam ciepło i dziękuję za życzenia:)
UsuńZamówiłam córce zachęcona opiniami i pięknymi ilustracjami. Szkoda, że nie było doprecyzowane, że ilustracje znajdują się tylko w wydaniu w twardej oprawie. Rozczarowałam się :(
OdpowiedzUsuńJejku, szczerze mówiąc jestem zdziwiona. Nie miałam w rękach wydania w miękkiej oprawie i do głowy by mi nie przyszło, że w miękkim wydaniu nie będzie ilustracji. Chociaż teraz weszłam na stronę wydawnictwa i widzę, że w opisie produktu nie ma informacji o ilustratorze.
UsuńOch, w zupełności się z Tobą zgadzam! Z ust mi to wyjęłaś! 😊 Ja też kocham, uwielbiam twórczość LMM, moja miłość do niej tego okazała się tak silna, że ZMUSIŁA MNIE, abym zalożyła o tym bloga. ☺ (wswiecieanishirley.blogspot.com) Niesamowicie mnie cieszy, iż na świecie są jeszcze jakieś Duszyczki kochające Anię! Serdeczne pozdrowienia i sto dwa buziaki! ❤
OdpowiedzUsuńLaima