Tytuł: Moje przepisy
Wydawnictwo: Arkady
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 96
Oprawa: twarda z gumką
Macie swoje ulubione
przepisy? Gromadzicie je w zeszytach, segregatorach, czy w osobistych
przepiśnikach? Zawsze intrygowały mnie opasłe zeszyciki pełne kartek,
wklejanek, przepisów i uwag do tych przepisów. Pamiętam, że moja mama miała
kiedyś kilka różnych notatników, w których zapisywała wypróbowane przepisy.
Czasem był to zwykły zeszyt, czasem kalendarz, a czasem malutki notesik dla pań
(pamiętacie? Były kiedyś takie).
Ja
jestem osobą nieco roztrzepaną i moje ulubione przepisy kończą w różnych
miejscach. Niedawno miałam nawet plan, żeby w końcu założyć zeszyt z
prawdziwego zdarzenia, ale ciągle było coś innego do zrobienia, i tak wszystkie
kartki i karteluszki ginęły w czeluściach przepastnego organizatora. Pewnie by
już tak zostało i może dopiero na starość zdecydowałabym się zająć segregacją
tych papierów, gdyby nie niespodziewana przesyłka od Wydawnictwa Arkady. No więc ogłaszam wszem i wobec, że stałam się
szczęśliwą posiadaczką cudownie wydanego dziennika na przepisy. Jestem
zachwycona, oczarowana i nie mogę przestać go przeglądać i uzupełniać. Czuję,
że wreszcie zapanuje jakiś porządek w tych moich zapiskach kulinarnych.
A tak wita czytelnika
i właściciela dziennik przepisów:
Talerz pełen serdeczności
wart jest więcej
niż wszystkie dania
na świecie.
Prawda, że
mądre spostrzeżenie? Na następnej stronie uśmiecha się do mnie postać zrobiona z warzyw i owoców, a potem
jeszcze śmieszny ludek w truskawkowej spódnicy.
I w końcu następuje pierwsza strona przeznaczona na przepisy, uwagi,
notatki, złote myśli i co tam jeszcze chcecie. Na każdej takiej stronie mamy
następujące rubryki: nazwa przepisu, składniki, sposób przygotowania, notatki,
czas przyrządzania i stopień trudności.
Notatnik posiada dużą liczbę szerokich linii, które pomieszczą nawet najdłuższe
kulinarne elaboraty. Każda strona jest numerowana, a na końcu dziennika można utworzyć sobie swój własny spis treści,
według gatunku potrawy i strony. Uważam, że to bardzo przydatny dodatek,
szczególnie dla takich roztrzepańców jak ja.
Ale, ale ten
przepiśnik jest czymś więcej niż tylko kulinarnym notesem. Po pierwsze zawiera
mnóstwo artystycznie wykonanych fotografii związanych oczywiście z jedzeniem.
Aż ślinka cieknie, kiedy na nie patrzę. Po drugie zaś książka zawiera szereg wskazówek
i ciekawostek pod wspólną nazwą Rady
szefa kuchni, które będą przydatne szczególnie dla początkujących amatorek
kulinarnych ekscesów. Możecie tu znaleźć uwagi dotyczące sposobów przyrządzania
potraw, dowiecie się wiele o rodzajach makaronu i sposobach łączenia go z
dodatkami, bardzo ciekawe informacje o gatunkach soli, ziół, przypraw, sosów i
kremów do ciast. Na końcu znajduje się jeszcze poradnik dobierania wina do
konkretnych potraw. Nie są to oczywiście jakieś wyczerpujące rady, ale stanowią
doskonałą podstawę i zachętę do dalszych poszukiwań. Autorzy nie zapomnieli o przepastnej kieszeni
na wewnętrznej okładce, do której można wrzucać swoje luźne notatki, bądź
przepisy, które nie zostały jeszcze wypróbowane. Jasne jest bowiem, że w takim
dzienniku kulinarnym mogą się znaleźć miejsce tylko te najsmaczniejsze.
Polecam
serdecznie, szczególnie w tym świątecznym czasie, kiedy na spotkaniach
rodzinnych mamy okazję próbować nowych potraw, a przepisy na nie
niejednokrotnie warto będzie zanotować!
Za
możliwość zapoznania się z dziennikiem Moje
przepisy, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Arkady
Zainteresował mnie ten dziennik. Jestem ciekawa, czy by się u mnie sprawdził. Już kilka razy próbowałam zakładać zeszyty, segregatory. Brakło mi jednak systematyczności w tym. Dlatego najwięcej mam ich na przypadkowych kartkach, czasem z tyłu jakiegoś paragonu ze sklepu (bo akurat miałam to pod ręką, gdy ktoś mi dyktował ciekawy przepis). Często też korzystam po prostu z internetu i nie kopiuję nigdzie danego przepisu. A potem nie pamiętam, z którego to korzystałam. Często okazuje się też, że przepis został usunięty.
OdpowiedzUsuńRady szefa kuchni też mogą być bardzo przydatne.
Ja również często korzystałam z przepisów z sieci nie zapisując ich nigdzie i takim sposobem je traciłam:) Karteczek ci u mnie cała masa i mam nadzieję, że dzięki temu przepiśnikowi jakoś zapanuję nad tym chaosem:)Pozdrawiam
UsuńCudowny dziennik, ja też chcę taki :) Osobiście mam cztery zeszyty przepisów, i segregator, staram się pisać czy wklejać przepisy tematami :) Nie zawsze mi to wychodzi i ostatnio przepisy piętrzą kupkami w pudełku.
OdpowiedzUsuńOj widzę, że nie jestem odosobniona w swoim chaosie przepisowo-karteczkowym:)
UsuńOch, przydałoby się zrobić porządek w przepisach. Na tę chwilę trzymam milion karteczek w...chlebaku! A bułeczki mrożą się w lodówce i tak to właśnie wygląda ;)
OdpowiedzUsuńKarolka, chlebak to bardzo dobre miejsce:) I masz przepisy pod ręką:) A takie mrożone bułeczki z piekarnika są lepsze niż te leżące dzień w chlebaku:)
UsuńBardzo ładnie wydana. Przytuliłabym, he he;)
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo apetyczna.
Ja już przytulam:):)
UsuńSwietna rzecz. Moje przepisy sa w specjalnej ksiazce formatu A4, zbindowanej, zafoliowanej. Przydalaby sie jednak weryfikacja tych przepisow i przeniesienie czesci do takiego dziennika.
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca pozycja. Szkoda, że prędzej na nią nie wpadłam, bo mogłabym zrobić inny prezent dla babci :)
OdpowiedzUsuńSama mało pichcę, ale mam kilka sprawdzonych przepisów, które trzymam w specjalnym segregatorze. Powyższy przepiśnik bardzo mnie zaciekawił i sama chce taki, więc trzeba będzie chyba go sobie samemu sprezentować na święta. :-)
OdpowiedzUsuń