Masłem do dołu - Petr Šabach

Autor: Petr Šabach
Tłumaczenie: Julia Różewicz
Tytuł: Masłem do dołu
Tytuł oryginału: Máslem dolů
Wydawnictwo: Afera
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 212
Oprawa: Twarda z przypisami














Masłem do dołu to już trzecia książka P. Šabacha wydana w Polsce.  W Czechach ten tytuł stał się momentalnie bestsellerem, co mnie zresztą wcale nie dziwi. W moim przypadku to drugie, nad wyraz udane spotkanie z prozą czeskiego pisarza. W lutym pisałam na blogu o Podróżach konika morskiego (link), autobiograficznej powieści, której bohaterem jest mężczyzna przebywające na urlopie tacierzyńskim.
Tym razem pierwsze skrzypce gra dwóch sześćdziesięciolatków  Antošt, który na stare lata postanowił spełnić swoje marzenie i otworzyć antykwariat, w którym właściwe mieszka po rozwodzie i  Evžen, jego najlepszy przyjaciel, miłośnik wszystkiego, co amerykańskie, na co dzień tworzący portrety samochodów. Głównym miejscem spotkań jest oczywiście czeska hospoda „Cisza”. To tam bohaterowie przy nieodłącznym piwku spotykają się niemal każdego dnia, aby rozmawiać lub wymownie milczeć. To tam czytelnik zasłyszy najciekawsze anegdoty, od których bogato w całej książce. Początkowo zaznaczałam każdą z nich żółtą karteczką, ale kiedy zorientowałam się, że musiałabym zaklejać co drugą stronę, zrezygnowałam i spokojnie delektowałam się lekturą. Właściwie trudno w tym przypadku o spokój, bo chociaż fabuła niespiesznie przewija się tonem gawędy, to śmiechu jest co niemiara. Dobry, klasyczny czarny humor jest znakiem rozpoznawczym Šabacha, choć to nie żadne śmichy chichy na barowym stołku. Czesi tacy są, pogoda ducha i prostota sprawdzają się w każdej sytuacji. Jest problem, trzeba go rozwiązać, oczywiście wcześniej omawiając wszystkie możliwe wyjścia z przyjacielem. Antošt, martwi się o córkę Julię, którą notorycznie zdradza mąż, a także odwiedza ojca w domu starców. Najbardziej lubi jednak przebywać wśród swoich książek lub spędzać czas z wnukiem.
Z boku może się wydawać, że Evžen i Antošt to dwóch stetryczałych staruszków, którym przyszło pić piwo i czytać książki. W rzeczywistości jednak, bawią się nie gorzej niż zwariowana para nastolatków. Pomysłów im nie brakuje, choć nie mogę powiedzieć, żeby specjalnie się głowili nad uatrakcyjnianiem sobie życia. Ot, taka chyba już czeska natura, że zamiast siedzieć i płakać nad rozlanym mlekiem, ona przyjmuje wszystko ze spokojem i szuka wyjścia z trudnej sytuacji. A że często bywa  absurdalna? Komu by to przeszkadzało.
Wyobraźcie sobie, że Evžen jest przeświadczony, że tylko krok dzieli jego państwo od ataków terrorystycznych i skrupulatnie przygotowuje się na jego przyjście. Kupuje ziemię, na której chce posadzić ziemniaki. Kiedy nadejdzie zagłada, on w raz z Antoštem będą zajadać w bunkrze swojskie kartofelki. W tym celu też udają się razem na sadzenie, które mocno okraszają likierem. W drodze powrotnej okazuje się, że nie mają gotówki na dwa całe bilety kolejowe. Rozweseleni kompani wpadają na pomysł, że jeden z nich będzie robił za psa (bo bilet dla zwierząt jest tańszy). Stara jak świat gra w nożyce i kamień rozstrzyga, który zostanie tym „szczęśliwcem”.  Wypada na Antoša, który bez sprzeciwu siada na czworakach, a przyjaciel okrywa go kurtką. Wszyscy zdają się być rozbawieni tą niecodzienną sytuacją, a konduktor sprawdzający bilety z uśmiechem komplementuje buty pieska i wychodzi nie domagając się żadnej opłaty. Perypetie tych podstarzałych panów są pełne absurdu, który wręcz wylewa się z życiowych sytuacji oraz przedziwnych monologów Evžena.  Absurd to jednak niezwykle wymowny i dopracowany w każdym calu.

Dużo się tutaj mówi, gawędzi. Rozmowa jest potrzebna jak powietrze, zdają się mówić bohaterowie. Dzięki temu tempo nie jest zbyt szybkie, co nie znaczy, że Masłem do dołu nudzi. P. Šabach, jak pisałam już kiedyś, posiada niezwykły dar prowadzenia szybkiej akcji bez akcji. To znaczy, że w jego książkach nie dzieje się właściwie nic szczególnego, a czyta się je jednym tchem. Na końcu człowiek się zastanawia, gdzie jest i która godzina wybiła na zegarze. Świat, w który wstępuje polski czytelnik, może być dla niego nieco egzotyczny. Nie jest tajemnicą, że mamy tendencję do narzekania i szukania dziury w całym, czego tutaj absolutnie nie znajdziecie.  Jak jest dobrze, to jest dobrze, a jak jest źle to też nie jest najgorzej. Nawet, kiedy Míša wnuk Antošta oblewa się wrzątkiem i czeka na przeszczep skóry, najważniejsze stają się rozmowy w poczekalni i knucie niecnego planu (o którym wam nie powiem, żeby za dużo nie zdradzić).
Kiedy wszystko zdaje się powoli wracać do normy, a chwilowo podniesione emocje zaczynają opadać, Evžen wpada na pomysł, aby razem z przyjacielem wybrać się na wycieczkę motocyklową po Ameryce. No i cały porządek bierze w łeb, a szaleństwo zaczyna się od początku.

Cóż tak gna staruszków do przodu? Chęć zatrzymania młodości, niezgoda na zgnuśnienie w fotelu. A może na starość zdali sobie sprawę, że w zasadzie przegrali w jakiś sposób swoje życie i próbują gonić młodzieńcze marzenia. Wszak sami o sobie mówią:

I chociaż gdyby policzyć, ile mamy łącznie lat, wyszłoby z sześćset albo siedemset, nie zachowujemy się jak stare zgredy, witamy się dziarskimi razami w plecy, ciągle mówimy ’kurde’, a fotograf Šámal nosi koszulkę z wystawionym językiem.

Czytając Masłem do dołu, niejednokrotnie odczuwałam podobieństwo do filmu Jana Svěraka Butelki zwrotne. Tam również bohater nie chcąc pogodzić się z nadchodzącą starością, przewraca swoje życie do góry nogami, szuka sobie nowych zajęć. Zbierając puste butelki od klientów prowadzi z nimi twórcze rozmowy, niejednokrotnie rozwiązując ich życiowe problemy.

Zapraszam Cię zatem czytelniku do świata P. Šabacha, gdzie nie straszne jest nawet powstrzymywanie utartych praw natury. Spadający masłem do dołu rogalik, można powstrzymać, mocując na talerzyku specjalną podpórkę. To świat, w którym nie szkoda czasu na utarczki słowne z przyjacielem i na ukochaną książkę z dzieciństwa, czytaną wnukowi do poduszki. Jest bowiem czas i miejsce w naszym życiu na wszystko, a szczególnie na pozornie drobne gesty, które zmieniają życie drugiej osoby.

Polecam gorąco!


8 komentarze:

  1. Ja w ubiegłym roku przeczytałam dwie "czeszki" i były niezłe, może kiedyś sięgnę po inne.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natanna, jeśli lubisz czeską literaturę, to ten autor powinien przypaść ci do gustu:)

      Usuń
  2. MUSZĘ przeczytać tę książkę bo wygląda na taki typ literatury który uwielbiam, z dużą dawką inteligentnego poczucia humoru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Honorato, dokładnie tak jest:) Šabach pod przykrywką zwyczajnej codzienności przemyca prawdziwe smaczki:) Polecam!

      Usuń
  3. Nie słyszałam o tym autorze, a widzę, że warto sięgnąć do jego twórczości. Podoba mi się tytuł tej książki, taki wieloznaczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Tytuły są zacne i to wszystkich książek (Gówno się pali, Podróże konika morskiego i Masłem do dołu - to oczywiście te, które wydano w Polsce). Moim zdaniem warto!

      Usuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad