PoŚwiąteczny post
świąteczny widok z okna:) |
Oj długo mnie tu nie było, długo. Zdążyłam się już naprawdę bardzo stęsknić za pisaniem i odwiedzaniem waszych blogów. Mam nadzieję, że Święta Wielkanocne upłynęły wam na beztroskim podjadaniu i ciekawej lekturze. U mnie jak zwykle coś musiało się wydarzyć, tak dla zasady, żeby nie było nudno chyba:)
Na całe święta byliśmy zaproszeni do moich rodziców, niestety w sobotę Tymek dostał gigantycznej gorączki i dusił się od kaszlu. Objechaliśmy cały Racibórz w poszukiwaniu lekarza, który przyjmuje w święta. Znaleźliśmy... tylko jak by to powiedzieć, jego diagnoza bardzo mnie zdziwiła...zalecił Tymkowi pić rumianek i tyle. W nocy dziecko było w takim stanie, że nie wiedzieliśmy już co robić. Niestety nikt nie był w stanie nam pomóc, więc skończyło się na próbie zbijania gorączki, która trwała bez przerwy.
Żeby tego było mało, ja geniusz kulinarny, podczas mielenie orzechów nieopatrznie nacisnęłam guzik blendera, kiedy akurat wydłubywałam palcem resztki sklejonych orzechów... Obecnie mój palec nie przypomina palca, a raczej krwawą masę, bez paznokcia. No cóż, ktoś kiedyś coś mówił o wkładaniu paluszków nie tam gdzie trzeba...
To jeszcze nie koniec:)
W bieganinie lekarzowo-palcowej zapomnieliśmy w sobotę zrobić zakupy. W niedzielę rano w lodówce znalazłam kawał szynki i dwa mazurki. Dlaczego? Otóż jak pisałam wcześniej planowaliśmy wyjechać do rodziców na dłużej, dlatego wyzbyliśmy się wszystkich produktów, które mogłyby się zepsuć podczas naszej nieobecności. Cóż było robić. Mąż przedarł się przez śniegi, odkopał auto, w którym nie było widać nawet kół, zapatuliłam chorego Tymka jak misia i pojechaliśmy do rodziców.
Wkrótce jednak wylądowaliśmy znowu u lekarza, bo jego stan się pogorszył.
I tak sobie zdrowiejemy do dziś. Tymcio i mój palec:)
Miałam w planach przeczytać cztery książki, zamieścić kilka recenzji, które czekają już na swoją kolej. Wyszło tak, że nie zrobiłam nic.
Ale wiecie co? znalazłam też jedną pozytywną rzecz w tym całym świątecznym zajściu: NIE OBJADŁAM SIĘ! Nie dorobiłam się więc dodatkowych fałdek, których i tak ci u mnie dostatek. Chyba nawet straciłam ze dwie.
To się nazywa optymistyczne myślenie:)
Jak spędzaliśmy te nietypowe święta? Wiadomo, że ciężko zabawiać chore i marudne dziecko, ale na szczęście mamy w domu sporo fajnych gier i książeczek oczywiście. Z pomocą przyszedł nam Wielkanocny Bazgroszyt, który niespodziewanie przyszedł do nas pocztą.
Pełen ciekawych pomysłów na świąteczne dekoracje. Jeździliśmy na kurce, ozdabialiśmy fantazyjnymi wzorami pisanki, wytężaliśmy naszą wyobraźnię, aby domalować efekt końcowy jajecznej bitwy Ryska i Kolorozaurusa, a co najważniejsze Tymek ozdabiał papierowego mazurka.
Efekty zobaczcie sami:)
Mazurek mojego Tymka:) |
Jedziemy na kurce:) |
Bardzo lubię Bazgroszyt. I ten papierowy i na stronie internetowej. Zawsze będę zwolennikiem nauki przez zabawę, a dokładnie taka idea przyświeca zespołowi Bazgroszytu. Pobudzające motorykę ćwiczenia i malowanki, nauka pisania i czytania, naklejanki, które mój Tymek lubi najbardziej, a wszystko to odbywa się w towarzystwie uroczych Kredziaków.
To co tygryski lubią najbardziej - NAKLEJKI! |
Puste miejsca i niewykorzystane naklejki zostawiamy sobie na przyszły rok. Mam nadzieję, że obędzie się już bez takich niespodzianek.
Kochani, nie składałam Wam życzeń z okazji świąt, ale za to po(świątecznie) życzę wam dużo zdrowia, nadejścia upragnionej wiosny i oczywiście ciekawych lektur.
Ja, mimo śniegu za oknami, zabieram się ostro do pracy. Nadrabiam czytanie i pisania, a od soboty rusza na moim blogu nowy cykl postów tematycznych, ale o tym dopiero w sobotę:)
PS Czy ktoś z was jest mi w stanie powiedzieć, dlaczego przekręca mi zdjęcia do góry nogami i jak to naprawić? Dziękuję:)
no to Kochana faktycznie święta udały się jak nie ma co :(
OdpowiedzUsuńEch biedny Tymuś :( Uściskaj Go od Cioci z Gliwic która kiedyś karmiła Go kanapkami ;) i życz szybkiego powrotu do zdrowia
a pogoda za oknem doprowadza mnie do szewskiej pasji, chcę słońca!!!
u mnie święta były w miarę spokojne i nie przeczytałam ani jednej strony książki co do mnie nie podobne ;)
Ściskam mocno
Dziękujemy ciociu Archer:) Byłabyś nieoceniona w chorobie, bo Tymek przy jedzeniu grymasił strasznie. Coś czuję, że przy tobie zajadałby kanapki aż miło.
UsuńPogoda cudna prawda?
Mam nadzieję, że na spotkanie z K. Enerlich zawita nam wiosna:)
Julio, zycze zdrowia Tymciowi i Twojemu paluszkowi! Co za fatalne Swieta! Wspolczuje bardzo.
OdpowiedzUsuńImani, bardzo dziękuję:) Na szczęście już jest lepiej. Tymek śpi w miarę spokojnie, a ja potrafię już pisać:)
UsuńOj Kochana, to miałaś święta, które pewnie będziesz długo pamiętać.
OdpowiedzUsuńPewnie Cię nie zdziwię, ale u nas wyglądało dosyć podobnie, choć nie tak dramatycznie. Damian najpierw gorączkował, a potem dostał wysypki. Okazało się, że złapał jednocześnie i infekcję, i ospę :) Ja tylko infekcję, ale i tak święta miałam zepsute :( Wczoraj za to mój mąż też wcisnął palec nie tam gdzie trzeba (naprawiał samochód) i ścięło mu cały opuszek...
No to widzę, że pech się rozprzestrzenił i postanowił robić świąteczne psikusy. Mam nadzieję, że czujecie się trochę lepiej? Jejku, jak sobie wyobrażam ten opuszek, to aż mnie dreszcze przechodzą. Jenah, oby do wiosny!!! Pozdrawiam cieplutko:)
UsuńPS Czy Damian daje ci się smarować? Pamiętam, że jak byłam mała i miałam ospę, to tato przekupował mnie naklejkami:)
Daje się smarować, ale gorzej u niego z przestrzeganiem zasady nie drapania się. Już dwie krostki rozdrapał i wyglądają paskudnie :( Jedną taką ma na plecach, drugą na nosku. Mam obawy, czy nie zostaną mu brzydkie blizny. Ja czuję się tak sobie, ale też nie najgorzej.
UsuńAch, zapomniałam życzyć zdrówka - Tymusiowi i Twojemu palcowi :)
Ale przeżycia, zupełnie nieświąteczne! Życzę Wam gorąco powrotu do zdrowia ( Tymek)i do dawnej sprawności (Julia) . Przesyłam moc buziaków i całusów!
OdpowiedzUsuńNie ma chyba nic gorszego dla rodziców, niż widok ich chorego dziecka. U nas też choroba przewinęła sie przez święta,ale juz wszyscy są zdrowi.
OdpowiedzUsuńZ tym paluchem to miałaś szczęście. Pocieszę Cię, że mój mążrobiąc naleśniki wkręcił w łoptaki miksera ręczną trzepaczkę. Kiedy to zobaczyłam,to aż się popłakałam ze śmiechu. Takie rzeczy to tylko facet może zrobić.
Czekam z niecierpliwością na Twoje kolejne recenzje.
Tez jestem fanką Bazgroszytu :)
A tak się właśnie zastanawiałam, czemu ostatnio tak mało Cię na blogu. Przeżycia iście nieświąteczne, ale teraz to już tylko do przodu. Łączę się z Tobą w atmosferze chorób, bo u mnie panuje akurat ospa. Wczoraj wykorzystałam już schowane na czarną godzinę farbki i stemple. Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam szybkiego powrotu do normalności :)
OdpowiedzUsuńWspółczuję takich przeżyć! Dobrze, że wszystko się skończyło już, wracajcie do zdrowia :) Jeśli chodzi o pogodę to u mnie w Święta i teraz też jest taki sam widok za oknem :P
OdpowiedzUsuńDuuużo zdrowia dla Was!!!! Pocieszam, że i my świętowaliśmy z chorobą;/ Angina i 40 stopni u Taty, izolacja M. żeby choroba się nie przeniosła (co przy 2 pokojach i pogodzie, jaką mieliśmy iście trudne) no i święta bez mazurka, z przywiezionym żurem gotowanym przez mamę oraz pieczywem od piątku;/ przeżyliśmy:)
OdpowiedzUsuńCo do wagi - zjadałam z nerwów takie ilości czekolady, jak nigdy a waga w dół;/ pewnie też z nerwów
Też uważam, że to jedyne co dobre, w tym świętach(chociaż przy moich 45 kg to chyba niedobre;/);))))
Życzmy sobie ładniejszego zająca za rok:)!
W Waszym przypadku zadziałało typowo prawo Murphy'ego: Jeśli coś może pójść nie tak, to z pewnością pójdzie nie tak. U mnie było też troszkę pechowo, w sobotę do północy, przed świętami nie mieliśmy prądu. Więc wszystko, co związane z prądem - uległo opóźnieniu...(a z prądem dziś związane jest wszystko...) Życzę powrotu do zdrowia! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńOjeju, jeju, jak czytałam o Twoim biednym palcu, to aż mnie mój zabolał... Życzę powrotu do zdrowia! Pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńNo tak....o palcu mówiła Twoja Mama, o Tymku także(przytulam..)...przykre...ale to "samo życie" niestety....tzw."pech" zjawia się zawsze wtedy kiedy go najmniej oczekujemy..:( Niemniej pozdrawiam (y) serdecznie i ciepluśko.. i chciałabym powiedzieć, że wiosennie....:*
OdpowiedzUsuńMary-lu!! Cioteczko, ale fajna ksywa:) Witam w moich skromnych progach. Dobrze, że Tymek i mój palec czujemy się lepiej. Trochę żałuję, że mnie nie było u was w święta, bo słyszałam, że jakieś cuda się tam działy. Plotka głosi, że ludzie padali zniewoleni oparami i kichaniem:):):)
UsuńWiosnę wywołuję codziennie, może się uda:) Czary mary wiosno przyjdź!!! Czego sobie i Wam ciotuńciu życzę:)
Współczujemy, życzymy zdrowia, dobrego nastroju i wiosny!
OdpowiedzUsuńZdrówka dla Ciebie i Tymka ... u nas tez święta z chorobą córki, ale tak to już jest. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo się działo. Mam nadzieję, że z palcem coraz lepiej. Czekam na recenzje :)
OdpowiedzUsuńOj, to trzymam kciuki za Wasz szybki powrót do zdrowia! Nie wiem, skąd te choróbska i inne nieszczęścia wiedzą, kiedy dopaść człowieka, żeby się dodatkowo naganiał za lekarzem i musiał przekopywać przez zaspy... Dobrze, że Cię poczucie humoru nie opuściło, bo sytuacja wcale niewesoła. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńNie wiem co zrobić z tym obracającym się zdjęciem, jednak jak tu weszłam to był dla mnie niemałą zagadką. Patrząc na nie wprost zastanawiałam się co ono przedstawia. Tak myślę i myślę, nachalnie się wpatruję. Nagle pomyślałam "a może jest odwrócone?" obracam głowę w prawą stronę - to samo, zagadka. W lewo - o! Śnieg i domki, jak miło. Oj mówię Ci, dawno się tak z siebie samej nie śmiałam jak dziś :)
OdpowiedzUsuńWspółczuję choroby, a także zmasakrowanego Twojego palca... Przez nieuwagę można sobie wyrządzić mocną krzywdę. Mam nadzieję, że już lepiej się czujecie?