PAPERmint nr 9/2012


Co nowego w PAPERmint? Wrześniowy numer pisma obfitował w wiele niespodzianek.  Czytałam z ciekawością, zaskoczeniem i wypiekami na twarzy.
Po pierwsze, na dzień dobry piękna rozmowa Joanny Laprus-Mikulskiej z gościem z okładki Agatą Tuszyńską, autorką  głośnych biografii ( Długie życie gorszycielkiOskarżona: Wiera Gran, Singer. Pejzaże pamięci), autobiograficzne wspomnienia związane z chorobą męża Ćwiczenia z utraty  i wiele innych cennych książek. Opowiada o sobie, o tym jak z nieśmiałej dziewczynki, wystraszonej swoimi korzeniami przeobraziła się w dociekliwą kobietę, zadającą mnóstwo pytań. Zaraz potem wspaniały tekst zmarłego męża Agaty Tuszyńskiej, Henryka Daski, poświęcony spuściźnie jaką pozostawił po sobie Leopold Tyrmand.


http://www.facebook.com/magazynpapermint


W cyklu en face postać czarnej gołębicy Fridy Kahlo, malarki meksykańskiej (głównie autoportrecistki), patronki feminizmu końca XX w. Panowie, to na pewno nie jest teatr? Takie pytanie miał zadać ojciec Fridy, gdy ta wychodziła za mąż za dwukrotnie starszego, słynnego artystę Diego Riverę. Ten niezwykle burzliwy związek odbijał się bardzo na twórczości malarki. W chwilach szczęścia malowała siebie w strojach tehuańskich, które uwielbiał Diego.  W momentach kryzysów małżeńskich, kiedy to zdradzali siebie nawzajem, Frida upinała mocno włosy i malowała siebie na wzór mężczyzny w garniturze. Niezwykła postać, niezwykły związek i bardzo ciekawy artykuł.

A jakie powieści rekomenduje tym razem PAPERTmint?


Po pierwsze, Pożądanie mieszka w szafie Piotra Adamczyka. Znana już poniekąd w sferze blogowej książka, która cieszy się skrajnymi opiniami. Po przeczytanym fragmencie w magazynie i kilku opiniach w sieci, wnioskuję, że to takie lekkie czytadło na jesienne wieczory.  Dziennikarz Piotr Adamczyk  z powodu swojego nazwiska staje się ofiarą szeregu komicznych pomyłek, nie wyłączając przygód z kobietami. 
Po drugie książka Piotra Czerwińskiego Pigułka wolności, której premiera już jutro w Wydawnictwie Wielka Litera. Jak sam autor stwierdza, jest to portret „generacji kciuka” i utrwalony w pigułce kawałek współczesnej historii, którą sami bezwiednie tworzymy naciskając klawisz „lubię to”, i nie wiedząc, że sami stajemy się produktem, wystawionym na sprzedaż*. Przyznaję, że jestem zaintrygowana i chętnie przeczytam tę powieść.
A teraz kilka słów o książce, która wywołała burzę.  Pięćdziesiąt twarzy Greya E.L. James. Świetny artykuł Dagny Kurdwanowskiej, w którym opisuje skrajne uczucia towarzyszące tej lekturze.  Opinia społeczna jest podzielona na dwa obozy. Jedni są zachwycenie, często są to mężczyźni, którzy nawet nie czytali Greya…, ale robiły to ich partnerki, które miały ponoć stać się po lekturze wulkanami seksu. Po drugiej stronie barykady ustawili się krytycy, recenzenci i feministki. Tutaj Pani Kurdwanowska przyznaje im rację, gdyż według niej książka napisana jest bardzo słabo, a czytanie, pod względem czysto literackim było dla niej torturą. Mimo oczywistych mankamentów, autorka tekstu twierdzi, że przez całą lekturę świetnie się bawiła. Nie można także odmówić E.L. James odwagi. Przy niej nawet najdziksze seksualne wygibasy stają się rzeczą naturalną. 

Przedstawiam wszystko w telegraficznym skrócie, ponieważ numer wrześniowy pełen jest interesujących artykułów, smaczków literackich i jeśli chciałabym o wszystkim napisać, zajęłoby mi  to kilka stron A4. No to jedziemy dalejJ
Jak zwykle kilka rzeczy mnie zaskoczyło, np.  artykuł Anny Godzińskiej Życie w cieniu…Maria Dąbrowska i Anna Kowalska. Oj nie tak wyobrażałam sobie nudną panią od Nocy i Dni. Żeby was zaciekawić zacytuję kilka słów z artykułu: To opowieść o miłości dwóch kobiet, które nigdy nie nazwały siebie lesbijkami, Choć przeżyły ze sobą dwadzieścia lat, odejścia i powroty, kłótnie i adoracje, bycie gwiazdą literatury i pozostawanie w cieniu, w tle. Relacja dwóch pisarek pragnących uznania**. Po przeczytaniu tego tekstu miałam ochotę biec do biblioteki po Dzienniki Dąbrowskiej. Niestety góra książek do recenzji skutecznie mnie powstrzymała.

Nie zgadniecie jednak za nic w świecie, jaką niespodziewajkę znalazłam na stronie czterdziestej drugiej magazynu.  MARIA WIRTEMBERSKA. Od razu przypomniały mi się studia i zajęcia ze pewną Panią Profesor, która męczyła nas strasznie z tą Malwiną (Malwina, czyli domyślność serca). Choć dla mnie to taki pierwszy polski harlequin napisany pięknym językiem, to z wielkim sentymentem i sympatią przeczytałam osiem obrazów z życia pisarki, która, jak pisze autor tekstu Michał Kómoch, w Stanach Zjednoczonych nazywana jest polską Jane Austin.

Uwielbiam ten lekki dreszczyk, który mnie przechodzi, kiedy przekładam kolejną stronę PAPERmint.
Zwykle bywa u mnie tak, że muszę się dobrze „nakartkować” żeby w jakiejkolwiek gazecie znaleźć coś interesującego.  Z PAPERmintem jest zupełnie inaczej. Wszystko mnie interesuje, zaskakuje, rozśmiesza, intryguje, a co najważniejsze, rozbudza moją ciekawość.  Ostatnimi czasy zatęskniłam za książkami naszych sąsiadów, a tu proszę. Otwieram magazyn i już: Czesi po polsku, artykuł, w którym Pan Łukasz Grzesiczak, opowiada  o naszym stereotypie czeskiej literatury, o modzie na SzczygłaJ, o pewnej Polce, która w Ostrawie odkrywa książki dla dzieci i wreszcie o pisarzach czeskich, z których prym ostatnio wiedzie Michał Viewegh, celebryta, którego książki sprzedawane są w milionach egzemplarzy, a w Polsce porównuje się go z Grocholą. Już za ten artykuł jestem w stanie w ciemno kupować PAPERminta do końca życiaJJ
Co jeszcze? Jak zwykle kilka dobrych recenzji, felietonów i nowinek okraszonych dobrej jakości zdjęciami.   Zresztą, co ja tu będę kadzić, sami biegnijcie po październikowy numer, który już na dniach powinien pojawić się w sprzedaży.

*Cytat pochodzi ze strony internetowej autora: http://piotrczerwinski.com/
**Anna Godzińska, Życie w cieniu…Maria Dąbrowska i Anna Kowalska w: PAPERmint, nr 9, s. 34.




12 komentarze:

  1. Ach, pamiętam Malwinę :)

    Artykuł Anny Godzińskiej MUSZĘ przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak go czytałam, to myślałam o tobie hihihiih
      A artykuł świetny:)

      Usuń
  2. Rzeczywiście, wyjątkowo interesujący numer! Z wielką chęcią sama bym tam zajrzała:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, czy jest sens sięgać po magazyn po przeczytaniu Twojej opinii :) Napisałaś bardzo interesujący post, który zaspokoił całą moją ciekawość. Do tej pory czytałam "Literadar", gdyż cierpiałam na głód recenzji książkowych - teraz czytam blogi i już nie starcza czasu na magazyny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, a ja nie znam "Literadaru". Magazyny PAPERmint i Magazyn Literacki Książki czytuję, ponieważ oprócz recenzji książkowych jest tam jeszcze wiele ciekawych artykułów. No i przyznaję, że jestem uzależniona:) Pozdrawiam

      Usuń
  4. Ja byłam uzależniona od "Bluszcza". Do czasu niestety, bo już go nie drukują. Póki co nie mam dostępu do polskiej prasy (czego bardzo żałuję), więc październikowy PAPERmint nie zagości w moim domu. Ale Twój post narobił mi ochoty i chętnie sięgnęłabym po ten magazyn:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też:) Strasznie przeżywałam to, że już nie będzie wydawany. Ciągle mam nadzieję na jakąś reaktywację:)

      Usuń
  5. Wstyd przyznać, ale nawet nie miałam pojęcia o tym, że istnieje takie czasopismo. Dzięki, że zwróciłaś na nie uwagę i przybliżyłaś nam jego treść. Same interesujące artykuły! Muszę je nabyć!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy:) Sama jestem ciekawa nowego numeru i nie mogę się doczekać lektury:)

      Usuń
  6. Ja także muszę w końcu nabyć tą gazetę, bo widzę, że warto :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Warto, warto. Rozwijają się z miesiąca na miesiąc:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad