Hotel dla twoich rzeczy - Joanna Jagiełło

Autor: Joanna Jagiełło
Tytuł: Hotel dla twoich rzeczy. O życiu, macierzyństwie i pisaniu
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 288
Oprawa: miękka ze skrzydełkiem

 
Joanna Jagiełło, Joanna Jagiełło… gdzie ja już widziałam to nazwisko… Zastanawiałam się na ubiegłorocznych Targach Książki w Katowicach, kiedy mignęło mi ono na stoisku wydawnictwa Literatura. Potem oczywiście o tym zapomniałam, chociaż miałam zakodowane, żeby kiedyś sięgnąć po książkę dla młodzieży, o smakowitym dla mnie tytule Kawa z kardamonem. Wyobraźcie sobie, że dopiero, kiedy trzymałam w rękach książkę Hotel dla twoich rzeczy olśniło mnie! Przecież przez całe liceum czytałam Perspektywy i Cogito, w których to pismach publikowane były teksty Joanny Jagiełło. Nawet pamiętam teraz fotografię autorki i żałuję, że podczas przeprowadzki wyrzuciłam wszystkie stare gazety (zabrałam tylko kultowe już „Przez epoki”). 

Sięgnęłam po tę książkę zupełnie przypadkiem – przyznaję. Lubię to robić. Nie czytam nic o książce, ani o autorze, tylko przyglądam się okładce i rozmyślam nad tytułem. Ten wydał mi się niezwykle interesujący, bo zawierał w sobie trzy jakże ważne dla mnie słowa: życie, macierzyństwo i pisanie. Hotel dla twoich rzeczy. O życiu, macierzyństwie i pisaniu. Biorę w ciemno – pomyślałam…

Kiedy trzymając w rękach książkę doszłam w końcu do tego, skąd znam nazwisko autorki, podskórnie czułam, że będzie dobrze. Przewracając każdą następną kartkę gratulowałam sobie wyboru. Delektowałam się tą książką długo, bo zabierałam ją w codzienną autobusową podróż do pracy i wyrywałam te kilka stron dwa razy dziennie - tylko dla siebie.
Ten mały fragment i byłam kupiona:

Będzie to książka, która łączy różne gatunki, choć to dziwaczne. Trochę straszna i trochę śmieszna. Trochę prawdziwa i trochę wymyślona. Zgadzam się i wychodzę na deszcz. Jestem tak podekscytowana, że nawet nie rozkładam parasola.
Jednego nie widzę. Za mną – kobietą po przejściach, matką dwójki dzieci, pracownicą korporacji, dreptakiem we wszechświecie – idzie ona. Natchniona i uduchowiona. Karmiąca się słowami jak macą. Pisarka. Jest jak wyimaginowana przyjaciółka z dzieciństwa: nikt oprócz mnie w nią nie wierzy. Jest moją duszą i moim cieniem. Rdzeniem i przedrostkiem. Mną i nie mną*

Pierwsze kilka stron dało zapowiedź niezwykle ciekawie skonstruowanej książce, interesującej nie tylko ze względu na poruszany w niej temat, ale przede wszystkim właśnie za rzadką umiejętność łączenia ze sobą gatunków i narracji, balansowania czasem na granicy wytrzymałości czytelnika, ale nie spadania nigdy w otchłań absurdu, mądrzenia się i taniego filozofowania. Nie przypominam sobie, żebym czytała kiedyś lepszą książkę o życiu kobiety i matki, pragnącej wychować mądrze te najbliższe sobie istoty, jednocześnie sprzeciwiającej się egzystowaniu na krótkiej smyczy. Kobiety – pisarki, którą właśnie się staje, której oddaje część siebie i swojej książki. Czytelnik poznaje tę bogatą konstrukcyjnie opowieść z wielu perspektyw. Jest książka w książce, kiedy głos zabiera pisarka, jest pamiętnik dziewczynki tęskniącej za ojcem, jest dziennik kobiety-matki, szczęśliwej, odważnej optymistki, choć pokaleczonej przez życie. Jest też sprawiedliwy kawałek oddany rodzicom oraz mężczyznom swojego życie. Czytelnik, ma więc niesamowite wrażenie, że ma oto niepowtarzalną okazję poznania historii nie jednej, a właściwie kilku, bo choć bohaterzy ci sami, to każdy patrzy z innej perspektywy. Podoba mi się, że autorka – która sama wspomniała, że jest to powieść mocno autobiograficzna ocenia tylko siebie. Nie ma przykrej przypadłości wylewania żalu, oceniania byłych partnerów.  Spróbowała za wszelką cenę postawić się w ich sytuacji, stanąć na chwilę w ich skórze. I to jej się wspaniale udało.

Joanna Jagiełło podjęła próbę opowiedzenia życia, jakby było powieścią. I nawet, jeśli ktoś myśli, że jest to najgorsza opowieść świata, to jest to jej życie, czyli coś, co mamy najcenniejszego. 

Szukając dobrego określenia dla tej książki, nijak przychodzi mi tylko na myśl mozaika. To hotel dla wielu różniących się od siebie rzeczy, tak innych i wielobarwnych, że tylko wprawna ręka jest w stanie poskładać to w jeden piękny obraz. Autorce udało się połączyć w jedną spójną i intrygującą całość kawał swojego życia, garść dobrych przemyśleń, moc humoru i życiowego optymizmu, a wszystko to wypowiedziane za pomocą pięknego języka, ocierającego się miejscami o poezję. Joanna Jagiełło nie upiększa rzeczywistości, ale za wszelką cenę stara się ją zrozumieć, oswoić i polubić. 

Dla mnie smakowitość!

*Joanna Jagiełło, Hotel dla twoich rzeczy, Czarne, 2014, s. 10.

Za możliwość przeczytania i napisania kilku słów o tej książce, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarne

https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/hotel-dla-twoich-rzeczy

 

 

8 komentarze:

  1. Jak dla mnie trochę za dużo tych rożności w jednej książce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jak się o tym pisze, to się wydaje, że jest tego dużo. Kiedy czytasz, elementy płynnie łączą się ze sobą i efekt jest świetny:)

      Usuń
  2. Czarne zawsze w formie :) bardzo chętnie zapoznałabym się z lekturą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam już sporo o tej pozycji. Jedni ją chwalą, inni ganią. Aż ciekawa jestem jak ja bym ją odebrała. Rozejrzę się za nią...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga poważnie? Ja znalazłam chyba tylko jedną opinię o tej książce w sieci. Muszę pobuszować, bo jestem ciekawa zdania innych czytelników. Twojego też:):):)

      Usuń
  4. A ja z innej beczki. Bardzo spodobała mi się okładka, oszczędna w formie i niebanalna. W zalewie okładek z pięknymi dziewczynami, bukietami lawendowymi itp - ta wyróżnia się zdecydowanie i to na plus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnes, to prawda. Zresztą ja w ogóle uwielbiam okładki czarnego, właśnie za tę oszczędność. Taki "Wschód" Stasiuka - no dla mnie rewelacja.

      Usuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad