Ignaś Kitek, architekt - Andrea Beaty, David Roberts



Autor: Andrea Beaty
Ilustracje: David Roberts
Przekład: Łukasz Witczak
Wydawnictwo: Kinderkulka
Oprawa: twarda z obwolutą




- Mama, przeczytamy jeszcze raz o Kitku?

- Jakim Kitku?

- No tym Ignasiu Kitku.

- Pewnie, a co spodobała ci się ta książka?

- Bardzo! Ten Ignaś jest super. I wiesz co? Jak miał dwa lata to zbudował wieżę z pieluch, taką krzywą. Chyba śmierdziała, bo te pieluchy były zużyte. On wszystko budował. Z owoców nawet robił kościoły, a z naleśników taki łuk jak we Francji, a na górę dał ciasto kokosowe. Fuj, też bym dał, bo na pewno bym nie zjadł kokosu.

- No wiem, przecież razem czytaliśmy tę książeczkę.

-Wiem, wiem, ale ona jest super i musiałem ci przypomnieć jakbyś zapomniała.

- Nie zapomniałam, bo mnie też się bardzo ta książeczka podoba.

- No, mi też. Tylko ta pani z tym wielkim kokiem mi się nie podoba.

- Pani Alinka?

- Tak. Ona jest zła, bo nie pozwala Kitkowi budować. A przecież on to uwielbia, i takie fajne budowle robi, a ona nawet nie popatrzy.

-Tymek, ten chłopiec ma na imię Ignaś. Kitek to jego nazwisko.

-Przecież wiem, tylko jakoś ten Kitek mi się przyczepił do niego. Ja nie chcę iść do szkoły wiesz?

-Dlaczego?

- Bo tam nie można robić fajnych rzeczy. Sama widzisz. Ignaś też nie może. I jest smutny. Ja też będę. Zobaczysz.

- Ale przecież w książeczce wszystko dobrze się skończyło. Pani zrozumiała swój błąd i potem już można było budować. Przecież sam Ignaś opowiadał dzieciom o architekturze.

- Tak, ale ja i tak nie polubiłem tej pani.

- Wiesz synku, czasem ludzi spotka coś bardzo złego w życiu i przez to potem zachowują się dziwnie. To jest jakby ich tarcza ochronna. Boją się, że znowu stanie im się coś krzywda i wolą od tego uciekać. Przy okazji niestety często zarażają swoją niechęcią innych.  Tak też było z nauczycielką Ignasia. Spotkało ją w dzieciństwie coś złego, kiedy przyglądała się wysokim budynkom.

- Tak wiem, wiem. Zapomnieli o niej. To dziwne wiesz? I co ona dwa dni siedziała na dachu? Mogła krzyczeć, albo powiedzieć komuś. Ale sama powiedz, że jak jedli ten ser to było bardzo śmieszne! Ser w windzie hihihiihhihiihi. Skąd oni wzięli tyle sera? Zobacz, każdy ma taki kawał.

- Tymciu, myślę, że gdybyś ty był sam na dachu to też byś się wystraszył. Tutaj sytuacja jest może trochę przejaskrawiona, ale chodzi o to, że trzeba spróbować zrozumieć ludzi, którzy postępują źle, bo może wtedy da się ich uwolnić od tej traumy, którą przeżyli i potem zamknęli się w sobie. To bardzo trudne. Pewnie nie zawsze się da, ale trzeba próbować.

- A jak ja będę miał taką panią Alinkę?

- To spróbujesz zbudować most ze sznurówek.

- Ale ja nie chcę budować!

- Wiem. Ignaś lubi. Każdy lubi coś innego. Jeżeli to prawdziwa pasja, to nie możesz pozwolić by ktoś ci ją zabrał. Oczywiście to nie jest tak, że jeżeli interesujesz się przyrodą i robalami to znaczy, że możesz na każdą lekcję przynosić kowale bezskrzydłe i obserwować je do woli, nie słuchając, co mówi pani nauczycielka. Bo czasem możesz przegapić coś bardzo interesującego, coś, co może stać się jeszcze większą pasją. Kto wie?

- Ale ty też nie przepadasz jak łapię robaki?

- Nie lubię jak je wynosisz z lasu. Bo to tak, jakby ktoś ciebie zabrał z domu i kazał ci mieszkać w rzece na przykład.  Ale bardzo lubię spacerować z Toba po lesie, patrzeć jak delikatnie zbierasz owady do obserwatora i przyglądasz im się. Lubię czytać z tobą książki przyrodnicze, bo sama dowiaduję się wielu ciekawych rzeczy.

- No wiem. Ignaś też ma fajne, bo mama i tata lubią jak buduje. Nawet z tych śmierdzących pieluch… no może wtedy nie tak bardzo to lubią.

-Wiesz, dzieci nie mają ograniczeń. Tylko dzieci. To jest piękne i oby trwało jak najdłużej. Ja też nie przepadam za tym, kiedy przychodzę po ciebie do przedszkola, a ty stoisz pod drzewem i z zadowoleniem patrzysz jak po całym twoim ciele biegają te czerwono-czarne robaki.

- Kowale.

- Kowale.

- Ale nie każesz mi ich zdjąć.

- Nie każę.

- To dobrze.

-Tak. To dobrze (chociaż nie wiesz nawet jak chętnie strzepnęłabym je z ciebie – dodaję w myślach).



To była kolejna porcja wynurzeń Tymka i jego mamy. Siedzimy sobie razem w domu, bo T. złapał jakiegoś wirusa. Zakopani pod kocem oglądamy filmy i czytamy książki. I nie ma dnia bez Ignasia Kitka. Właśnie przed chwilą nastąpiła między nami powyższa wymiana zdań, którą zapisałam sobie w notesie i teraz przekazuję wam. Stwierdziłam, że doskonale oddaje emocje, jakie targają dzieckiem po lekturze.  A, że targają, to dla mnie najlepsza rekomendacja książki. To, że dziecko chce czytać każdego dnia, to, że samo zaczyna dyskusję, złości się, cieszy, podskakuje i krzyczy.








Bo Tymek śmiał się z Ignasiowych budowli i z tego, że strzelał z procy do sąsiadów i miał wtedy gołą pupę. Złościł się bardzo na panią Alinkę i do dziś nie lubi jej koka, choć już nie wygraża jej ręką (???). Skakał jak sprężyna, kiedy Ignaś budował most nad strumykiem, a zanim jeszcze skończyłam czytać miał tysiąc pytań.  Co to za budowla? Dlaczego Ignaś nadal nie ma majtek? On uwielbia budować, dlaczego mu nie pozwalasz?? (To pytanie do pani Alinki). Masz dziwną bułę na głowie, wiesz Alinko? Mama, a gdzie są te wszystkie buty, których dzieci nie mają na nogach? Czy ten most się rzeczywiście nie zawali?

Dopowiem tylko tak krótko, że w dzisiejszym poście mowa jest o książeczce Ignaś Kitek, architekt autorstwa Andrei Beaty, świetnie przełożonej na polski przez Łukasza Witczaka.  Trzymamy ją w rękach dzięki nowemu wydawnictwu o wdzięcznej nazwie Kinderkulka.  Trzymamy i nie puścimy. Tak się zachwycamy!












Ignaś Kitek, od małego przejawia talent do budowania ze wszystkiego, co znajdzie pod ręką. Nieważne, czy to zużyte pieluchy, owoce, glina, modelina, czy też naleśniki. Rodzice wiedzą, że już mu nie przejdzie, kiedy widzą sfinksa w ogródku. Niestety Kitka spotyka niemiła niespodzianka w szkole. Pani Alinka, próbuje podciąć mu skrzydła zakazując wszelkiego budowania i rozmów o architekturze.

(…) Style architektury i tym podobne bzdury
To nie przedmiot dla drugoklasistów

Jej surowa ocena i niechęć do wszystkiego, co związane z architekturą spowodowana jest pewną traumą, którą przeżyła w dzieciństwie.  Ale o tym wiemy tylko my, czytelnicy. Ignaś jest smutny, nie rozumie postępowania nauczycielki, ale też nie chce się jej sprzeciwiać. Na szczęście los chłopca odmieni się podczas jednej z plenerowych wycieczek.  Bo tam, dzięki jego zamiłowaniu do budowania uratuje całą klasę. Pani Alinka, po takim wstrząsie budzi się z odrętwienia i to właśnie z jej ust padną tak ważnie słowa:

(…) żadne nie dzieje zło się, kiedy mając lat osiem,
ktoś z uporem buduje marzenia.

Ta krótka, pięknie zrymowana historia porusza wiele ważnych tematów. Przede wszystkim dodaje dzieciom wiary we własne możliwości, pcha do spełniania własnych marzeń i niepoddawania się przeciwnościom losu. Uczy empatii i zrozumienia dla drugiego człowieka, którego być może spotkała kiedyś wielka krzywda.  Andrea Beaty doskonale poprowadziła wątek nauczycielki, która przestaje być w naszych oczach tylko bezdusznym belfrem. Z tekstem doskonale współgrają ilustracje Davida Robertsa, bardzo szczegółowe, miejscami rubasznie zaczepne, dopowiadają to, czego krótka rymowanka nie jest w stanie ubrać w słowa.
To także książka o architekturze, której raczej próżno szukać w polskiej szkole. No chyba, że nudna, podręcznikowa wiedza też się liczy? A szkoda, bo przecież architektura może być pretekstem, do rozmów, projektów, wycieczek szkolnych, niekoniecznie tych drogich i niemożliwych do zrealizowania. Może właśnie piramida z jabłek czy zamek z kredy pobudzą wyobraźnię, rozbudzą pasję i chęć do spełniania marzeń?





Ignaś Kitek, architekt to książeczka bez ograniczeń wiekowych. Rozbawi maluchy, w starszych rozpali iskrę, doda otuchy i wiary, a dorosłym przypomni, że dzieciom trzeba pozwolić marzyć i pomagać im te marzenia spełniać. Może od wspólnych wędrówek po cudach architektury, które powstały z rąk Ignasia?

Wiemy, że Łukasz Witczak pracuje już nad przekładem kolejnej książeczki Andrei Beaty, której bohaterką ma być koleżanka Ignasia i wprost nie możemy się doczekać zabawnych rymów, ilustracji i tych rozmów, które będziemy prowadzić tuż po lekturze…

4 komentarze:

  1. Ale cudownie. Bo to takie ważne, by każdy miał marzenia i je realizował. U nas też ostatnio sporo o marzeniach:)
    A ta pasja budowania! A Wasze rozmowy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BiBi, dziękuję :) Bo to tak książeczka, która skłania do rozmów z dzieckiem.

      Usuń
  2. ... kolejna ciekawa propozycja :) ... dziękuję :) ...

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad