Szkoła szycia - moje początki z maszyną do szycia


Autor: Shea Henderson
Wydawnictwo: Egmont
 Seria wydawnicza: Hand Made
Liczba stron: 160 
Oprawa: miękka ze skrzydełkiem

A dziś dla odmiany nie będzie literatury dziecięcej, w której ostatnio z przyjemnością zakopałam się po uszy. Zostajemy przy książkach, ale chciałabym wam przy okazji opowiedzieć o mojej stosunkowo nowej pasji, jaką jest szycie. Myślałam o nim już od dawna, ale brak wiary we własne możliwości, sprawiał, że nie robiłam nic w tym kierunku. Przeglądałam tylko ciągle blogi szyciowe i podziwiałam prace innych, zdolnych dziewczyn. Aż któregoś dnia wzięłam do ręki igłę, nitkę, kawałek koszulki, z której Tymek już wyrósł i uszyłam tildowego zająca. To był taki krok milowy, bo sam zając, to nic takiego, ale rozbudził we mnie chęć próbowania. Szyłam więc i prułam, szyłam i prułam, aż w końcu stwierdziliśmy z mężem, że warto zainwestować w maszynę do szycia. Nawet, jeśli nie stworzę nowej kolekcji ubranek dla dzieci, to przy bardzo żywym przedszkolaku maszyna i tak nie będzie się kurzyła w kącie. Ciągle trzeba podwijać nogawki, naszywać łatki itd.

Przekopałam się przez morze porad, blogów, stron szyciowych, podpytałam kilka doświadczonych koleżanek i w końcu zdecydowałam się na maszynę wielofunkcyjną Husqvarny.

Początki były trudne, ponieważ zwyczajnie bałam się coś zepsuć, ale kiedy już zrozumiałam, co do czego służy, jak nawijać nitkę, wymieniać igłę to po prostu nie mogłam przestać szyć. Na początku próbowałam  różne ściegi na starych ubraniach, ale takie szycie bez celu bardzo szybko przestało mi wystarczać. Znalazłam w Internecie wiele ciekawych pomysłów na zabawki dla dzieci i od tego postanowiłam zacząć. Poszło całkiem nieźle, choć jakość szwów pozostawiała wiele do życzenia. Więcej korzystałam z prujki niż z igły do szycia. W ogóle mnie to nie zniechęcało, ale bardzo chciałam zrozumieć, co robię nie tak. Zamówiłam więc kilka książek o szyciu dla początkujących i to tam znalazłam solidne podstawy, wiele cennych wskazówek, trików oraz pierwsze szablony, z których powstały moje uszytki. Wiedza z nich zdobyta pozwoliła mi się odważyć i spróbować uszyć coś, co wydawało się ponad moje możliwości.

Moje szaleństwo szyciowe zaczęło się kilka miesięcy temu, a rezultaty swoich ćwiczeń często pokazuję na facebooku. Wiele dziewczyn podpytuje mnie o początki, dlatego postanowiłam napisać o tym na blogu.

Dziś pokażę wam książkę, która daje solidne podstawy tym, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z szyciem. Napisała ją Shea Henderson, była nauczycielka matematyki, która obecnie opracowuje wykroje i wzory do szycia i pikowania.  To chyba właśnie dzięki jej belferskiemu doświadczeniu czytelnicy dostają do ręki, coś na wzór kursu wraz z dwunastoma projektami dla początkujących.


W pierwszej części będzie dużo teorii, ale takiej nieprzegadanej, przekazanej naprawdę w bardzo przystępnej formie. Na początek oczywiście budowa maszyny oraz elementarz stopek. W tym rozdziale znajdziecie także wiele cennych wskazówek dla tych, którzy jeszcze nie mają maszyny i kompletnie nie wiedzą, na co zwrócić uwagę przy jej kupnie. Ja wprawdzie swoją Husqvarnę miałam już na posterunku, ale z przyjemnością przeczytałam wszystkie rady. Rozdział drugi przybory szkolne, to bardzo przydatna ściąga na temat akcesoriów do szycia. Shea Henderson ma zdecydowanie zdrowe podejście do sprawy. Doradza kupno niezbędnego minimum, ciągle powtarzając, że kupujemy tylko to, z czego będziemy naprawdę często korzystać. Podpowiada, jak zrobić domowym sposobem zamienniki kosztownych gadżetów, których kupno należy wiele razy przemyśleć.






W kolejnym rozdziale pomaga rozeznać się w gąszczu materiałów i wskazuje na te, które warto wybrać na początek ze względu na łatwość szycia.  Czytając tę książkę byłam już po pierwszych próbach, ale znalazłam kilka cennych informacji na temat typów wzorów drukowanych ( są o tyle kłopotliwe, że musimy trzymać się wzoru i ciąć materiał tylko w wyznaczony sposób) oraz dobierania barw.

A teraz czas na trening! Czyli odpalamy maszynę.  Autorka sprawnie przeprowadza czytelników przez początkowe skomplikowane czynności, jakimi są nawijanie szpulki bębenkowej, ładowanie bębenka, czy przewlekanie nitki przez maszynę. Następnie przychodzi kolej na wybór ściegów, krojenie materiału, szycie i… często prucie (nagroda dla tego, kto wynalazł prujkę). Wiadomo, że początki bywają trudne, ręka nam się trzęsie, nitka plącze, ścieg idzie krzywo i jeszcze plącze się od spodu. Spokojnie, autorka przewidziała i takie sytuacje, dlatego znajdziecie w tym podręczniku także pomoc techniczną.





I to by było na tyle jeśli chodzi o wstęp :)

Przechodzimy do projektów, których w książce jest dwanaście. Od razu napiszę, że nie ma tu pomysłów na ubrania i zabawki. Raczej rzeczy, które ozdobią dom i będą stanowiły oryginalne prezenty dla rodziny i przyjaciół. Projekty ułożone są tak, aby stopniowo nabywać nowych umiejętności i przechodzić przez kolejne poziomy trudności, ale nie musicie się trzymać sztywno tych reguł.  Ja zaczęłam od saszetki na drobne zabawki dla Tymka oraz woreczka z podszewką, a dopiero potem uszyłam prostą poszewkę na poduszkę. Wszystkie projekty są rozpisane dosyć prostym i zrozumiałym językiem. Zdjęcia również bardzo pomagają, choć przyznaję, że niekiedy musiałam czytać kilka razy jedno zdanie, żeby wyobrazić sobie co i jak powinnam ze sobą zszyć. Wiadomo, książka to nie filmik instruktażowy, na którym wszystko można dokładnie pokazać.

Z tyłu książki znajdziecie dwa szablony na torebkę kopertówkę i ubranko na tablet.  I tu przyznaję, że szablonów mogłoby być trochę więcej. To książka dla początkujących i nie każdy ma liniały, maty samogojące oraz noże obrotowe. Z szablonami byłoby znacznie łatwiej.


Czego nauczyłam się ze Szkoły szycia? Przede wszystkim zdobyłam solidne podstawy. Poznałam swoją maszynę od podszewki, wiem jakie stopki i igły powinnam dokupić. Dzięki radom pani Henderson, mam w rękawie kilka trików, które wykorzystuję przy każdym szyciu (taśma malarska to mój numer jeden). Uszyłam swoją pierwszą torbę, kosmetyczkę, woreczek z podszewką i poszewkę na poduszkę. Wszyłam swój pierwszy zamek błyskawiczny i umiem pięknie uformować dno. Jeszcze kilka projektów przede mną, ale już cieszę się z tego, co do tej pory osiągnęłam.  Żałuję tylko, że autorka nie pokusiła się o wskazówki i projekty z krawiectwa odzieżowego.
Na końcu, prócz słowniczka znajdziecie też szereg przydatnych adresów internetowych. Wspominam o tym, gdyż byłam mile zaskoczona wskazaniem adresów polskich stron. Nie zdarza się to często w tłumaczonych poradnikach, dlatego dla mnie to duży plus.

Dla kogo jest Szkoła szycia?  Większość informacji przyda się osobom początkującym, które dopiero stawiają swoje pierwsze kroki w szyciu. Szczególnie pierwsza część może znudzić tych bardziej doświadczonych. Dla nich za to będzie odpowiednich kilka projektów. Torebka, pierwsze patchworki, pikowanie to zdecydowanie trudniejsze wyzwania. Wiedza przekazana jest w przystępnym języku, rozdziały przemyślane i dobrze opracowane. Polecam.

PS Wkrótce opowiem wam o innych książkach o szyciu, które przydadzą się szczególnie tym, którzy chcą szyć ubrania :)

7 komentarze:

  1. Od czegoś trzeba rozpocząć przygodę z szyciem, a ta książka na pewno to ułatwi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś miałam przygodę z maszyną, ale to była malutka maszyna i ciągle miałam problem ze ściegiem. Na górze materiału ładnie a pod spodem pętelki. Sprawdzałam, zmieniałam i nic, po kilku dniach porzuciłam maszynę. Książka mnie bardzo zainteresowała, nabrałam znowu chęci do szycia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ... kolejna świetna książka i boskie zdjęcia :-) ...

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja nauczyłam się szyć w domu, moja mama potrafiła wyczarowywać cuda. Douczałam się w szkole. Dawniej sprawiało mi to dużą frajdę. Teraz rzadko mam okazję. Ale jak już mam, korzystam z radością. Tylko trzeba mieć to wyczucie, żeby nie tylko psuć, ale tez fajnie tworzyć,... co tobie superowo się udaje!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale super! Ja niestety na szycie nie znalazłabym już czasu, bo inne pasje pożerają go skutecznie. Więc tylko po cichu zazdroszczę, bo nie dość, że masz nową, ciekawą pasję, to jeszcze jest to bardzo praktyczna pasja. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurcze myślałam że szycie to koniec świata, nie osiągalny dla mnie ale po Twoim wpisie mam wrażenie że i ja dam radę szyć. Dostałam nie dawno od znajomych maszynę do szycia i chcę z niej zrobić pożytek dla siebie i swojej rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja pamiętam swoje początki z szyciem i obsługą maszyny do szycia i jak sobie przypomnę były dość straszne. Jak się później okazało wina leżała w złym doborze materiału do grubości igły i nici. Teraz kupując materiał do szycia https://ctnbee.com/pl/kolekcje/materialy-do-szycia/ dużą uwagę zwracam na jej jakość i pochodzenie.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad