Zniknięcie słonia - Haruki Murakami
Autor: Haruki Murakami
Tytuł: Zniknięcie słonia
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 376
Oprawa: miękka
Tytuł: Zniknięcie słonia
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 376
Oprawa: miękka
Zniknięcie
słonia to moje pierwsze spotkanie z twórczością H.
Murakamiego. Ryzykowne? Nie w moim przypadku. Bardzo lubię czytać opowiadania
(czasem nawet bardziej niż powieści) i wiem, że jeśli ktoś zaskoczy mnie
właśnie tym gatunkiem, to potem sięgnę już po kolejne utwory. Zaczynając od drugiej strony mogło się
skończyć rzuceniem książki w kąt. Przeczytałam pierwsze opowiadanie i już
wiedziałam, że przeczytam wszystkie siedemnaście…
Opowiadania
składające się na tom Zniknięcie słonia w
Japonii zostały wydane w 1993 roku, więc pochodzą raczej z początków twórczości
pisarza. To również był ważny czynnik, który skłonił mnie do sięgnięcia po ten
zbiór. Wolę zaczynać przygodę z autorem od jego pierwszych utworów (choć nie
zawsze mi się to udaje).
Nie była to łatwa
lektura. Autor ciągle oscyluje na granicy jawy i snu. Niejednokrotnie nie
mogłam się zorientować, czy bohater śni, jest chory psychicznie, ma depresję…
czy tak wygląda jego rzeczywistość. Tego
nie wiem do dziś, ale to jest cudowna niewiedza, która sprawia, że jeszcze
długo będę się zastanawiać nad znaczeniem, sensem i metaforycznością tych
tekstów. Murakami niczego nie ułatwia, może nawet trafniej byłoby napisać, że
wręcz utrudnia. Zostawia zaskoczonego czytelnika z otwartą buzią, ze
zdziwieniem, irytacją i nieustającym pytaniem, co dalej? To jakiś żart?
Wszystkie opowiadania
łączą bohaterowie (w większości przypadków mężczyźni), a raczej to, że w pewnym
momencie swojego zwykłego życia doznają olśnienia. Tak jakby, ktoś ściągnął im
z oczu czarną przepaskę, która zasłaniała wyraźne widzenie. Oczywiście nie
staje się to ot tak. Na każdego z nich miało wpływ jakieś wydarzenie, czynnik
zewnętrzny, który stał się pretekstem do spojrzenia dalej, szerzej. Czasem jest
to sen lub jego brak, innym razem rozstanie lub po prostu opowieść innego
człowieka. W opowiadaniu Sen bodźcem
jest niemożność spania bohaterki. Kobieta nie śpi, a mimo to, wcale nie czuje
zmęczenia. Mało tego, on czuje, że do tej pory traciła większą część życia.
Jedząc czekoladę, popijając wysokoprocentowe trunki i czytając ciągle Annę Kareninę zatraca się całkowicie. A
może śni, śpi, nie żyje? Oniryczne wizje i realizm magiczny wypełniają większość
opowiadań Murakamiego. Cienka jest
granica oddzielająca jawę od snu. Zbyt cienka, aby móc opowiedzieć się
zdecydowania po jednej ze stron. Natomiast samo po niej stąpanie, daje
prawdziwą rozkosz czytelniczą, której nie jestem w stanie zapomnieć. Mam wrażenie, że bohaterowie sami nie są do
końca pewnie, gdzie się znajdują. To co im się przytrafia wydaje się być
namacalne, ale jednocześnie tak nierzeczywiste, że człowiek stojący z boku
patrzy z niedowierzaniem. Waha się w swoich osądach, męczy i dręczy. Bohater
Murakamiego jest samotny wśród bliskich i wśród milionów obcych. Niby zawiera
związki, luźne przyjaźnie, odbywa stosunki seksualne. Wszystko to jednak jest
mechaniczne, bezuczuciowe. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że jest
zalepianiem dziury byle jakim cementem, który wkrótce pokruszy się i odpadnie. Czy
formą sprzeciwu, niezgodą na owczy pęd jest właśnie ucieczka w marzenie senne?
Czy może jest to sposób na to, aby dostrzec, że właśnie w takim pędzie bierzemy
udział? Oczywiście autor nie daje żadnej odpowiedzi. Nie kończy, urywa w pół
zdania, pozwala myśleć, że dany tekst to błąd drukarski, który znalazł się w
tym tomie zupełnie przez przypadek. Żąda od czytelnika wysiłku intelektualnego,
dopisania, dopowiedzenia, przemyślenia.
W całym zbiorze,
który jest niewątpliwie genialną całością, mam kilka swoich perełek. Na
prowadzenie zdecydowanie wysuwa się Tańczący
karzeł, który wnika w głąb bohatera, aby pomóc mu zdobyć dziewczynę marzeń.
Staje się tańcem – diabłem. Porywa i nie daje złapać tchu. Brzydzi, przeraża i
fascynuje jednocześnie.
Ponowny
napad na piekarnię, opowiada o straszliwym głodzie, który
każe parze świeżo upieczonych małżonków napaść w środku nocy na McDonaldsa
(żadna piekarnia nie była otwarta) i zażądać od pracowników trzydziestu
hamburgerów. Absurdalne i śmieszne? Hmm… A jeśli głód jest metaforą? Każdy głód
bowiem każe człowiekowi działać, szukać pożywienia, zdobywać, walczyć, ruszać
się. Pozwala odpocząć tylko na małą chwilkę, nie da się bowiem najeść na zapas.
Uczucie głodu nie pozwala spocząć na laurach.
Każde z opowiadań
Murakamiego jest pełne dziwnych znaków, kodów, z których zbudowana jest nasza
rzeczywistość. Czy zwycięzcą jest ten, kto znajdzie klucz? Czy klucz jest
jeden? Czy może każdy z nas ma swój własny? Wiem, dużo w moim tekście pytań.
Wybaczcie. Taką mnie zostawił Murakami.
Polecam gorąco!
Za
możliwość przeczytania i zrecenzowania książki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu
Muza
Chyba najlepsza i najbardziej zachęcająca recenzją tego zbioru opowiadań, jaką czytałam! Sama chciałabym doświadczyć podobnych wrażeń :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Isadora, dziękuję ci za takie słowa! Aż mnie złapało za gardło:) Pozdrawiam ciepło
UsuńMurakami zawsze zostawia nas z pytaniami. Uwielbiam tego pisarza. Jego książki mają magiczną moc przenoszenia w inną rzeczywistość.
OdpowiedzUsuńPolecam Ci bardzo "Tańcz, tańcz, tańcz". Ja byłam tą książką oczarowana!
Pozdrawiam:)
Dzięki Karolko! Zapisuję zatem i będę polować:)
UsuńWłaśnie wczoraj skończyłam czytać i też jestem zachwycona. Polecam "Kafkę nad morzem" i "Kronikę ptaka nakręcacza". I całą resztę. ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno sięgnę po powieści, bo jestem ciekawa, czy zrobią na mnie równie duże wrażenie. Czekam na twoją recenzję:) Pozdrawiam
UsuńNie mamy co wybaczać, taki już jest Murakami i po lekturze jego książek pytań jest zazwyczaj więcej niż odpowiedzi :) Nie czytałam jeszcze tych opowiadań, bo najpierw sięgam po powieści, ale w przyszłości na pewno je poznam :)
OdpowiedzUsuńW moim przypadku bezpieczniej było sięgnąć najpierw po opowiadania:) Teraz spróbuję kawałka prozy. Pozdrawiam
UsuńJa nie lubię opowiadań, ale Murakamiego akurat cenię. Teraz chciałabym przeczytać "Kronikę ptaka nakręcacza", a potem może właśnie "Zniknięcie słonia"?
OdpowiedzUsuńMyślę, że te opowiadania mogą ci przypaść do gustu, gdyż w większości są dosyć długie i czyta się je jak mini powieści:) Ja również jestem ciekawa ptaka nakręcacza. Pozdrawiam
UsuńHmmm...a ja należę do grona czytelników, którzy nie przepadają za Murakamim.Czytałam kilka jego powieści i po prostu nie przemawia do mnie. Nie i już! Może jestem ograniczona?Nie wiem juz sama.Recenzja wspaniała,jednka chyba nie sięgne po opowiadania.
OdpowiedzUsuńHordubalku, nie jesteś ograniczona:) Przecież nie każdemu musi się podobać Murakami:) Ja długo się przed nim broniłam, a i tak nie wiem, czy przypadnie mi do gustu jego proza. Z opowiadaniami było łatwiej, bo lubię ten gatunek:)
UsuńNiestety nie miałam jeszcze przyjemności na spotkanie z Murakamim, ale po Twojej recenzji chętnie to uczynię. Lubię książki, które zostawiają za sobą wiele pytań:)
OdpowiedzUsuńOj tak. Pytania masz gwarantowane:) Polecam ci tę książkę i pozdrawiam ciepło:)
UsuńBardzo podoba mi się taka oniryczna forma opowiadań. Uwielbiam ten gatunek i często po niego sięgam, chociaż ostatnio trochę zawiodłam się opowiadaniami genialnej Alice Munro. Niemniej jednak, chętnie zapoznam się ze "Zniknięciem słonia", tym bardziej, że nigdy wcześniej nie miałam okazji czytać Murakamiego.
OdpowiedzUsuńPS. Cały czas zastanawiałam się, dlaczego nie widzę u siebie dodawanych przez Ciebie postów... Jak się okazało, nie miałam Cię do dzisiaj w obserwowanych! Co za gafa, takie przeoczenie, a przecież należysz do grona moich ulubionych blogerek!
Kochana nic się nie przejmuj:)Bardzo się cieszę, że lubisz do mnie zaglądać. Zresztą z wzajemnością. Zawsze trafiasz w moje gusta wiesz? Zawiodłaś się Alice Munro? Ja właśnie zabieram się za jej najnowsze opowiadania "Taniec szczęśliwych cieni". Liczę, że to będzie coś:)
UsuńO Murakamim jeszcze nie wyrobiłam sobie zdania, ale pierwsze spotkanie było bardzo, bardzo udane (choć miejscami trudne przyznaję). Pozdrawiam ciepło i dziękuję za obserwację.
Cóż, Munro mnie... znudziła? Głupio to brzmi, bo wiem jak bardzo jest uwielbiana przez czytelników na całym świecie. Ale naprawdę, czytałam lepsze opowiadania. Tutaj też odpowiem na komentarz, który zostawiłaś u mnie pod powieścią "Pisarz rodzinny". Dla mnie była to lekka książka, którą przeczytałam błyskawicznie. Podczas lektury było przyjemnie, ale dziś nie potrafiłabym powiedzieć, o czym dokładnie pisał Delacourt. Tak jakby cała fabuła wyparowała z mojej głowy. Pamiętam tylko, że polubiłam głównego bohatera. Wzbudził moją sympatię:)
UsuńMurakamiego jeszcze nie czytałam, ale od jakiegoś czasu mam na niego wielką ochotę! Gdzieś czytałam, że najlepiej zacząć od "Przed zmierzchem", może się wkrótce skuszę!
OdpowiedzUsuńTwój blog jest świetny pod względem graficznym- taki prosty, nieprzeładowany. Bardzo mi się podoba ;)
Mnie również polecano zacząć od tej lektury, ale jednak skusiłam się na opowiadania i nie żałuję:)
UsuńDziękuję bardzo za komplementy pod adresem bloga:)To zasługa Karkam oczywiście:) Pozdrawiam
Mnie jakoś Murakami nie podchodzi - chyba jestem za głupia na te jego kody, albo co innego zachwyca mnie w literaturze. Czytałam "Wszystkie boże dzieci tańczą" - też opowiadania, choć, z tego co pamiętam, łączy je wspólny motyw, iN"a południe od granicy, na zachód od słońca" - dziwna książka. Nie daje Murakami tego, czego od niego oczekujemy - my, czytelnicy. Idzie swoją drogą. Może na tym polega jego genialność? Na półce od niepamiętnych czasów czeka "Norwegian Wood". Muszę w końcu się przełamać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Oleńko, co też ty opowiadasz! Ty za głupia? Ja mam wielu takich autorów, którymi większość się zachwyca, a ja nie nie rozumiem ich twórczości:) To dobrze, że nie wszystkim podoba się to samo. Wiesz, żeby wyrobić sobie zdanie o Murakamim muszę przeczytać coś jeszcze. Teraz na pewno sięgnę po powieść i wtedy się okaże:):):) pozdrawiam cieplutko
UsuńNaprawdę, Julio, to bardzo możliwe jest, że po prostu za mało mam rozumku na pewne sprawy :) I nie warto płakać z tego powodu, bo, jak piszesz - to dobrze, że nie wszystkim to samo się podoba, że nie wszyscy podobnie odbierają - że nie jesteśmy robotami. Murakamiego świetnie potrafi przybliżyć Luiza Stachura http://owarinaiyume.wordpress.com/
UsuńWarto, warto tam zaglądać - nie tylko po Murakamiego.
Uściski! :)
Zaglądałam już do Luizy i chylę czoła! Pisze pięknie i bardzo wnikliwie.
UsuńDobrej nocy:)
Zazdroszczę Ci tej książki, bo uwielbiam Murakamiego, a tej książki jeszcze nie miałam okazji przeczytać, a baardzo żałuję.
OdpowiedzUsuńSkoro to jest Twoje pierwsze spotkanie z tym autorem, to polecam Ci resztę jego książek, wydał on kilka książek z opowiadaniami, więc z pewnością znajdziesz coś dla siebie :-)
Właśnie widziałam, że opowiadań jest więcej, ale teraz chcę dla odmiany sięgnąć po jego prozę. Zobaczymy co się wtedy wydarzy:):)
UsuńMartuś, wiesz, że nie przepadam za Murakamim - lubię skomplikowane historie o niejednoznacznej interpretacji, ale Haruki jest szalony, czasami zbyt wydumany i pompatyczny.
OdpowiedzUsuńWiem Karolko. Szczerze podziwiam cię, że dałaś radę przebrnąć przez "1984". Nie wiem co się stanie, kiedy zapoznam się z prozą tego autora. Opowiadania wzbudzały we mnie szereg emocji. Od pełnego uwielbienia, podziwu po znużenie i złość (pisałam ci, że czyta się ciężko i powoli). Efekt końcowy oceniam bardzo, bardzo pozytywnie, ale dopiero po kolejnej lekturze będę pewna co do tego autora. Pozdrawiam cieplutko
UsuńMoją pierwszą książką Murakamiego było "Po zmierzchu" i jak na razie jedyną, ale staram się to nadrobić i wypożyczyłam już kolejną powieść, bo zdecydowanie spodobał mi się jego styl.
OdpowiedzUsuńJak tylko uporam się ze stosem książek do przeczytania na już, wybiorę się do biblioteki po jedną z powieści. Mnie również styl Murakamiego przypadł do gustu. Pozdrawiam
UsuńKapitalna recenzja! Jeszcze nie czytałam, ale zaintrygowałaś mnie:)
OdpowiedzUsuń