O tym, że z Florką choruje się przyjemniej




Całkiem niedawno pisałam Wam o Tymkowych fascynacjach ryjówką Florką, z książeczki Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel. Jeśli ktoś nie czytał lub nie pamięta zapraszam tutaj (klik). Donoszę uprzejmie, że „lubienie” pozostało, a po przeczytaniu kolejnej książeczki z serii przerodziło się w prawdziwe uwielbienie.  Dlatego i dziś poświęcę tutaj trochę miejsca zabawnej Ryjówce z długim noskiem, ale nie będzie to taka zwykła recenzja. Chcę wam bowiem opowiedzieć o tym, jak dobra literatura dla dzieci może stać się inspirująca zarówno dla nich jak i dla rodziców. 

Florka. Listy do babci trafiły do nas w momencie, kiedy Tymek od dłuższego czasu nie chodził do przedszkola z powodu choroby. Nie było to jakieś straszne chorowanie, które skutkuje leżeniem w łóżku z gorączką, ale, że zapalenie spojówek jest strasznie zaraźliwe, to o przedszkolu nie mogło być mowy.  Wiecie jak to jest, kiedy dziecko czuje się w miarę dobrze, a jednak musi siedzieć w domu? Średnio po dwóch dniach zaczyna być już trochę ciasno, a pomysły na zabawy powoli się kończą. No, może nie kończą, ale znudzone dziecko odrzuca je w przedbiegu mając nadzieję, że zrezygnowana mama pozwoli chociaż na mały spacerek.  W takiej sytuacji potrzebny jest ekstra plan, zaskoczenie, czy nie ukrywajmy – nowa zabawka, książka czy gra. Z pomocą przyszła nam niespodziewanie Florka i gigantyczna kolorowanka, która była dołączona do książeczki. Czytanie oczywiście odbyło się zaraz po rozerwaniu koperty, a zakończyło po prawie dwóch godzinach.  Po raz pierwszy chyba przeczytaliśmy za jednym razem od deski do deski książeczkę, która ma kilkadziesiąt stron. Oczywiście w tak zwanym międzyczasie dyskutowaliśmy o przygodach Florki, które bardzo, ale to bardzo przypominały nam nasze własne.  A potem odbyło się wielkie kolorowanie, które trwało aż do następnego dnia. Ale po kolei!



 Autor: Roksana Jędrzejewska-Wróbel
Tytuł: Florka. Listy do babci
Ilustracje: Jona Jung
Wydawnictwo: Bajka
Seria: Florka
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 56
Oprawa: twarda, grzbiet płócienny
Kategoria wiekowa: 4+

Tym razem Florka pisze listy do babci. Listy w tradycyjnej formie, pisane na pięknej papeterii. Wcześniej robiła to z koleżanką Józefinką, ale przeszły na korespondencję mailową. Florce żal było papeterii i dreszczyku emocji, który odczuwała oczekując na odpowiedź, więc postanowiła pisać takie listy do swojej kochanej babci. Ma ku temu wiele powodów, bo wyjeżdża z rodzicami i braćmi (tak, Florka ma już braci bliźniaków!) nad morze, gdzie przeżywa wiele fascynujących przygód z pływaniem, meduzami i skwaszoną panią kelnerką. We wrześniu oburzona Florka pisze do babci o tym, że mama poszła do pracy i teraz ona oraz bliźniaki muszę chodzić do przedszkola, a także o tym, że nie chcą jej kupić wspaniałej lalki Barbary (czyżby Barbie?) Najważniejsze dla Tymka jednak okazało się to, że Florka również złapała wirusa i musi leżeć w łóżku. Moje dziecko ze zrozumieniem westchnęło nad losem ryjówki i postanowiło zając się tym, co ona. A więc graliśmy w gry planszowe, (bo warcaby zarezerwowane są dla babci Jadzi), czytaliśmy książki, zastanawialiśmy się nad tym, skąd w naszych oczach wziął się ten nieszczęsny wirus i jak się go pozbyć. A potem przygotowaliśmy duże pudło kredek i zabraliśmy się do ozdabiania Florkowej rodzinki.












Nawet nie wiem, kiedy słońce zaczęło zachodzić. Bawiliśmy się świetnie, bo choć kolorowanka jest bardzo duża, to i tak trzeba było się nieźle nagimnastykować, żeby wzajemnie sobie nie przeszkadzać. W końcu zrobił się z tego niemal Twister (lub nasz polski Wygibajtus jak ktoś woli). W krótkich momentach spokojnego kolorowania rozmawialiśmy o rodzinie Ryjówek. Tymek (słusznie zresztą) zauważył, że są do nas podobni, tylko, że my nie mamy bliźniaków jeszcze (jeszcze??!!). Florka przecież ma wirusa, chodzi też do przedszkola i rodzice nie chcą się zgodzić na tę lalkę Barbarę (mama ja bym nie chciał takiej lalki, ale wy mi też nie chcecie kupować tego wszystkiego, co ja bym chciał, to mamy prawie tak samo z Florką). Jak ja świetnie rozumiem rodziców Florki! Nie chcą się zgodzić na zabawki, które ich zdaniem nie dość, że są po prostu brzydkie, to jeszcze kosztują majątek, a dziecko chce, ponieważ zobaczyło reklamę w TV. No cóż w końcu czasem ulegamy i kiedy i tak czujemy się podle i żałujemy zakupu, dziecko z roziskrzonymi oczami pokazuje nam… katalog z setkami podobnych zabawek, który producenci wspaniałomyślnie dołączyli do opakowania… Tak… Na szczęście Tymek nie ogląda dużo TV, ale czasem zdarza się, że przed dobranocką zobaczy reklamę czegoś, co trudno nawet nazwać zabawką. Musimy z nim wtedy długo rozmawiać, aby przekonać go, że tak naprawdę wcale nie potrzebuje czegoś, co za chwilę będzie się kurzyło na półce. Rodzice Florki wprawdzie dali się namówić na lalkę, ale już przy pięknym domku dla niej powiedzieli zdecydowanie „nie”. Wpadli na świetny pomysł i postanowili zrobić własnoręcznie oryginalne M3. Co z tego wynikło? Przede wszystkim świetna zabawa, w którą włączyła się cała rodzina, oryginalna zabawka, która tak naprawdę wygląda dużo lepiej nić plastikowy kicz ze sklepu. A ile w tym wszystkim serca! 

Idąc za ciosem, wyciągnęłam ze skrzyni stary numer Świerszczyka, z którego postanowiliśmy kiedyś zrobić papierowego dinozaura i cały następny dzień bawiliśmy się w rękodzieło. Tymek przy okazji wyciągnął stertę Świerszczyków i wybierał nam kolejne plastyczne inspiracje, rozwiązując przy tym krzyżówki obrazkowe i rebusy (uwielbia). Ani razu nie marudził, że się nudzi, że nie chce nic robić tylko iść na podwórko do ślimaków (Dzięki Florka!). Mało tego, potem, kiedy już trochę wyzdrowiał musiałam go siłą wypędzać z domu. 



A wczoraj? Wczoraj wieczorem przytaszczył do łóżka obydwie książeczki o Florce i kazał sobie czytać raz z jednej, raz z drugiej. Przy śniadaniu tato zapytał: Tymek, a co ci się tak podoba w tej Florce?  - No oczywiste przecież, ona jest taka świetna!
Pani Roksano, dziękujemy za to, że dzięki pani spędzamy przyjemne wieczory z książką. Że prowokuje pani Tymka do dyskusji, że daje nam pani inspiracje i dużo, dużo zabawy.

PS Tymek: Mama, nie chodźmy może do Biedronki tak często co?
- Dlaczego?
- Bo kupisz za dużo, tak jak mama Florki, a potem i tak będziemy musieli iść do naszego sklepu, bo czegoś zapomnisz…
- Eeeeyyyyyyyy

Tak, w ogóle polecamy :)

http://bajkizbajki.pl/ksiazki/Florka-Listy-do-babci


Wpis powstał w ramach projektu Przygody z książką

https://dzikajablon.wordpress.com/category/przygody-z-ksiazka/


3 komentarze:

  1. Super, że Florka się spodobała. Już po samej mordce widać, że fajna z niej dziewczyna!;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz wspaniałego synka ;) Szkoda tylko, że tak choruje. Ale doskonale to rozumiem, bo mnie przynajmniej raz w miesiącu coś rozłoży. A Florka wydaje się naprawdę sympatyczną ryjówką!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tez mamy ta ksiazeczke i swietnie sie spisuje:)
    W ostatnim wpisie poruszylas sprawę PEFC. Ja dosyc mocno patrze na certyfikaty ISO(https://szkoleniaiso.edu.pl/six-sigma-poziom-green-belt/) oraz srodowiskowe i myslisz ze dalabys rade przy kolejnych recenzjac zwracac uwage na to czy dany produkt je zawiera? Mysle ze nikomu nie zaszkodzi a moze i ludzie bardziej sie naucza o co w tym wszystkim chodzi:D

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad