Na nocnym stoliku u Tymka - nowy cykl blogowy






Rozpoczynam dziś nowy cykl na blogu. Pomysł od dawna tlił mi się w głowie, ale z braku czasu odsuwałam go na potem. Postanowiłam, co jakiś czas pokazywać was, jakie książki w obecnej chwili znajdują się na nocnym stoliku Tymka. Moje dziecko odziedziczyło po mnie manię czytania kilku książek na raz, dlatego zawsze piętrzy się tam mały stosik.  Często jest tak, że jakieś książki nie przypadają nam do gustu.  Czasem zaś Tymek jest zachwycony, a ja nie lub na odwrót.  O wielu książkach, które czytamy wieczorami nie wspominam na blogu, bo po prostu nie starcza mi czasu. Pomyślałam, że takie cykliczne posty pozwolą nam je jednak zachować w pamięci. Zależy mi też na tym, żeby jak najwięcej wartościowych książeczek trafiało na blog. Wiadomo, że nie jest fizycznie możliwe żeby pisać długie teksty o wszystkim. A takie krótkie posty pomogą mi, chociaż krótko wspomnieć wam o istnieniu książek godnych polecenia, czy takich, które lepiej omijać szerokim łukiem.  Co wy na to? Piszecie się? Będziecie zaglądać? Może i was zainspiruję do takich postów?

W pierwszej odsłonie pokażę wam pięć książeczek, które mamy teraz na tapecie.



Na górze stosiku dwie książki jednej z naszych ulubionych autorek Astrid Lindgren. O Rasmusie, Pontusie i psie Tokerze pisałam w lipcu [klik], ale, że tekstu jest dużo, to dopiero teraz dotarliśmy do ostatniego rozdziału. Bardzo fajnie czyta nam się tę powieść. Zrobiła na Tymku ogromne wrażenie. Były momenty, że płakał z żalu nad porwanym psem Tokerem, ale nadal chciał czytać. Czasami bał się o Rasmusa i Pontusa i wtedy mocniej ściskał moją rękę, a czasami śmiał się do rozpuku z nieporadnych złodziejaszków.  Książka pięknie traktuje o przyjaźni między dwoma chłopcami i miłości do ukochanego zwierzaka. To także nasza pierwsza, poważna powieść detektywistyczna, ale już widzę, że nie ostatnia. T. podpytywał mnie wczoraj czy jak skończymy, Rasmusa to poczytamy detektywa Blomkvista:). Czy zdarza wam się, że wasze dzieci podłapują z książek jakieś śmieszne powiedzonka czy odzywki, którymi później szafują na prawo i lewo? T. od dwóch tygodni przy każdej okazji rzuca: kurza blaszka! (ulubione powiedzonko Rasmusa i Pontusa).



Druga książka A. Lindgren, którą zresztą czytamy już chyba piąty raz, to stare (piękne) wydanie NK Dzieci z ulicy Awanturników. Przyniosłam ją kiedyś z biblioteki z wyprzedażowej półki za dwa złote. Teraz stoi na honorowym miejscu ulubionych książek i jest regularnie zaczytywana. Tymek upodobał sobie Lottę i jej uparty charakterek. Kto lubi Dzieci z Bullerbyn pokocha też trójkę rodzeństwa z ulicy Awanturników. Chociaż tutaj jest zdecydowanie bardziej zabawnie… Nie będę pisała nic więcej, ponieważ planuję jeszcze we wrześniu napisać dłuższy tekst o tej książeczce.



Jakubek i brzoskwinia olbrzymka. Ta książeczka Roalda Dahla dopiero od wczoraj leży na nocnej półeczce. Na razie obejrzeliśmy ilustracje Elżbiety Murawskiej w naszym starym wydaniu NK (1989). Zainspirowałam się wpisem Moniki na zaprzyjaźnionym blogu Momentogram. Monika stworzyła ostatnio bardzo fajny post poświęcony książeczkom Dahla. Ja sama jakoś nie pomyślałam wcześniej, żeby namówić Tymka do lektury. Zawsze mi się wydawało, że jest jeszcze za mały, zbyt wrażliwy. Po wpisie Moniki wyszukałam Jakubka i brzoskwinię olbrzymkę i pokazałam T. Tak jak myślałam, zaciekawiły go owady (w szczególności ten wielki konik polny) i zaniósł książeczkę na nocny stolik. Zobaczymy.

To taka historia trochę kopciuszkowa, w której mały chłopiec zostaje sierotą i trafia pod opiekę dwóch wrednych ciotek. Na skutek różnych wydarzeń w pobliskim drzewie wyrasta wielka brzoskwinia, do której wnętrza wchodzi Jakubek. Spotyka tam wielkie owady, które planują ekscytującą podróż do Nowego Jorku… Myślę, że napiszę wkrótce o naszych wrażeniach.



Świerszczyk. Wielka księga. Ta księga jest z nami już od dawna, ale Tymek bardzo lubi do niej wracać. Siada wieczorem, wyszukuje w niej ulubione historie i podkłada mi pod nos.  Ostatnio ktoś czytał w „Czytaniu na dobranoc” (TVP ABC) Leniwy dzień mysiej mamy Zofii Staneckiej i T. znowu się przypomniało, że ma taką fajną księgę. Nie wiem, czy czytujecie z dziećmi Magazyn Świerszczyk (jeżeli nie to poszperajcie na blogu, kiedyś recenzowałam kilka numerów), ale jeśli tak, to Wielka Księga też wzbudzi waszą sympatię. To nic innego, jak zbiór historii, bajek, opowiadań, komiksów, które kiedyś ukazały się magazynie.  Dla nas było oczywiste, że książka wcześniej czy później znajdzie się na półce, gdyż bardzo ułatwia nam życie. Nie musimy już przerzucać kilkudziesięciu numerów, żeby znaleźć ulubione historie.



Ostatnia pozycja z nocnego stolika, to nowość od wydawnictwa Dwie Siostry. Oto jest Monachium, to kolejna część znanej serii o miastach świata. Mamy w domu Oto jest Paryż, którą zakupiliśmy, kiedy Tymek miał w przedszkolu cykl lekcji o Francji. Krótkie, lecz treściwe teksty i piękne ilustracje Miroslava Šaška bardzo nam się spodobały. Nie nużą i świetnie przemawiają już do starszych przedszkolaków. Wszystkie pozostałe części wypożyczaliśmy z biblioteki i planuję zakupić całą serię. O Oto jest Monachium prosił sam Tymek, ponieważ ma teraz manię czytania wszystkiego do dotyczy Roberta Lewandowskiego. Jego ulubiony piłkarz mieszka (lub mieszkał, sama już nie wiem) w Monachium, więc T. koniecznie chciał bliżej poznać miasto. Po drugie, przecież w Monachium jest fabryka BMW i właśnie stamtąd tata T. przywiózł mu mały model samochodu i opowiadał o tym, co zobaczył zwiedzając to ciekawe miejsce. W przyszłym tygodniu na pewno pojawi się recenzja książki, ale tym, którzy jeszcze nie znają, polecam już teraz całą serię.



My już dziś gasimy lampkę nocną i idziemy spać i śnić o odważnych Rasmusie i Pontusie, o podróżach przez wielką brzoskwinię do Monachium aż do ulicy Awanturników w Szwecji :)
Dobrej nocy!

9 komentarze:

  1. O! I to jest bardzo fajny pomysł :) Mozna pokazać nie tylko ksiażki, które recenzujemy, ale także polecic te, które mamy np z biblioteki :) Moja córka też czyta kilka na raz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o to mi chodziło. Wiele książek umyka, bo albo nie są dobre, albo nie starcza czasu na długie posty. Chciałam pokazać, że nie czytamy tylko tego, co recenzujemy:)

      Usuń
  2. My również zaczynamy kilka książek i wracamy do nich wedle uznania :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, kiedyś myślałam, że to źle, że czytamy po kilka na raz. Ale przemyślałam sobie sprawę i stwierdzam, że jednak nie. Szczególnie w przypadku dziecka. Przecież lektura też jest zależna od humoru, czasu, miejsca. A do zaczętej książki przecież zawsze można wrócić:)

      Usuń
  3. na naszej półce od tygodnia cudowne "Gofrowe serce", a na niższej u młodego przedszkolaka "Franklin":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie podpatrzyłam u was "Gofrowe serce" i już sobie zapisałam, żeby Tymkowi poszukać. Franklin? Tymek do dzisiaj czasem lubi wracać do tego sympatycznego żółwika.

      Usuń
  4. Ojej, jak mi miło :) Dziękuję.
    A jeśli chodzi o czytanie kilku książek - tak, to dziedziczny :) okropny zwyczaj :( i jak odzwyczaić młodego czytelnika, skoro samemu jest się przykładem :D

    P. S. My ostatnio czytamy - i Wam polecamy - Historyjki na raz, wyd. Format (czy ja już tego Tobie nie pisałam?) Śmiechu to są! Czytamy kilka razy jedną historyjkę, głośno się śmiejemy...i trudno potem zasnąć hihi

    Pozdrawiam
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monika, czyli z tym czytaniem kilku książek już tak sobie zostaniemy:)
      A o Historyjkach na raz nie słyszałam wcześniej. Ale jak do śmiech są, to pewnie Tymkowi przypadną do gustu. Jutro poszukam :)

      Pozdrawiamy was :)

      Usuń
  5. Oj tak, zostaniemy. Próbuję pozbyć się tego nałogu (choćby u siebie, bo to męczące, szczególnie przy pisaniu o książkach), ale słabo mi to wychodzi :/ Gdybym tak miała uczciwie położyć na stoliku nocnym wszystkie zaczęte, to musiałabym postawić obok łóżka...regał :/
    Historyjki ...Wam podeślę na kilku zdjęciach, zerkniecie sobie.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad