W galerii dzikich zwierząt D. Brauna






Autor: Dieter Braun
Wydawnictwo: Egmont
Tłumaczenie: Agnieszka Hofmann
Seria: ART EgmontRok wydania: 2016
Liczba stron: 144
Oprawa: twarda


O tym, że mam małego przyrodnika w domu wiecie nie od dziś. Szczególnie ci, którzy od czasu do czasu odwiedzają blog. Oczywiście najgłębszą miłością darzy robale, ale jak wiadomo, w zimie mamy deficyt. Tymek ciężko wzdycha nad słoiczkiem, w którym śpi ślimak i wij zakopany w ziemi (okazy znalezione w donicy z choinką) i czeka do wiosny pocieszając się oglądaniem programów przyrodniczych na Focus.tv. Mam wrażenie, że zwierzęta coraz bardziej go fascynują. Wajraka słucha uważniej niż mnie, kiedy czytam mu książki, a Małpi gang jest lepszy od Stacyjkowa.

Nie dziwi mnie zatem fakt, że jego półka z książkami również zapełnia się literaturą, w której panoszy się mnóstwo zwierzaków. Mogą być do czytania, oglądania czy zdobywania wiedzy. Zdajecie sobie sprawę, że w naszej biblioteczce nie mogło zabraknąć Galerii dzikich zwierząt. Zdecydowałam się zamówić „Północ”, ponieważ, o tamtejszych zwierzakach jakoś najmniej mamy informacji.

W uwielbianej przeze mnie serii ART Egmont ukazały się dwie książki Dietera Brauna:

Galeria dzikich zwierząt. Południe
Galeria dzikich zwierząt. Północ

Powiem bez ogródek. Niemal każdą ilustrację z tej książki powiesiłabym na ścianie. Autor przewidział chyba takie reakcje, bo ku mojej radości stworzył obwolutę, która po rozłożeniu jest wielkim plakatem pandy rudej.  No nic tylko biec po ramę i wieszać.

A sama książka? Piękna! Duża (240x300mm), wydrukowana na grubym papierze, dopracowana w każdym szczególe. Całostronicowe ilustracje zapierają dech w piersiach. Oglądając je, czułam się jak na spacerze w galerii. Próżno tu jednak szukać zwierzątek w klasycznej formie.  Przeważają geometryczne, ostro zarysowane kształty, których nie spotkałam w dotychczasowych publikacjach.  Nie oznacza to wcale, że są mało realistyczne. Wręcz przeciwnie. Wszystkie oczy patrzą, płetwy poruszają miarowo wodę, skrzydła zrywają się do lotu, a łapy gotowe są do ataku. Widać ogromne zamiłowanie ilustratora do szczegółu, które zauważyłam również na innych jego pracach (www.brauntown.com). Tylko uważajcie! Tam niemal wszystkie zwierzaki z książki znajdziecie w pięknych ramach. A wtedy przychodzi jeszcze większa ochota, żeby tak wyciąć choć jedną stronę…

Tom przedstawia gatunki zamieszkujące półkulę północną. Znajdziecie w nim trzy rozdziały, gdzie każdy poświecony został innemu kontynentowi (Ameryka Północna, Europa i Azja). Nie pytajcie, które z tych zwierzaków upodobałam sobie najbardziej, bo zmieniam zdanie przy każdym posiedzeniu z książką. Sięgamy po nią bardzo często. Leży ciągle pod ręką. Czasem zerkniemy na kilka stron przed wyjściem do przedszkola lub tuż po powrocie. Bywa, że poranną kawę spędzam właśnie w Galerii dzikich zwierząt. Nie wiem, czy i kiedy nam się znudzi.

Książkę głównie się ogląda, ale warto wspomnieć, że obok większości gatunków znajdziecie krótkie charakterystyki z ciekawostkami przykuwającymi uwagę nie tylko dziecka. W ogóle uważam, że książki z serii ART. Egmont nie podlegają żadnym kategoriom wiekowym. Służą zarówno małym dzieciom (do oglądania), jak i dorosłym do oglądania, zdobywania wiedzy i nabywania umiejętności.

Już wkrótce napiszę słów kilka o dwóch innych książkach ART Egmont, a wtedy niech drżą wasze portfele :)










































4 komentarze:

  1. Masz rację, graficznie rewelacyjna! Uczy nie tylko przyrody, ale także estetyki, poważnie podchodząc do małego czytelnika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anno, właśnie! Dobrze, że o tym wspominasz. Poważnie traktuje małego czytelnika, który na równi z dorosłym może podziwiać estetyczne obrazy, pobudzać zmysły, kształtować gust, obcować z kulturą.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  2. Piękne są książki z tej serii! Cudownie wydane i bardzo interesujące.

    OdpowiedzUsuń
  3. ... boska ta galeria :-) ... piękne ilustracje :-) ...

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad