Oj dużo czasu zajęło mi przeczytanie tej książki. Po pierwsze tak mniej więcej do połowy powieść bardzo mnie nużyła, a po drugie w przeciągu ostatnich dwóch tygodni zwyczajnie nie miałam czasu. Mam nadzieję, że teraz będzie już troszeczkę spokojniej i będę mogła poświęcić więcej czasu mojej pasji. Przebudzenie to pierwsza powieść tej K. Zyskowskiej-Ignaciak, która wpadła w moje ręce. To chyba dobrze, gdyż przeczytałam gdzieś, że poprzednia jej książka Niebieskie migdały to taka bardzo, bardzo lekka, kobieca książeczka. Zazwyczaj staram się nie sugerować jakoś specjalnie czyjąś opinią więc na pewno sama sięgnę po debiut tej autorki. Jak wspomniałam wcześniej Przebudzenie wciągnęło mnie gdzieś dopiero w połowie, ale jak już wciągnęło to na dobre. Młoda dziennikarka plotkarskiego pisma Zuzanna (w którym tak na prawdę nigdy nie chciała pracować) prowadzi dosyć ustabilizowane życie ( facet, który daje jej poczucie bezpieczeństwa, rozrywkę...i nic więcej, praca, może nie wymarzona, ale dobrze płatna, mieszkanie po babci i oddana przyjaciółka Blanka) do momentu, w którym otrzymuje spadek od nieznanego jej wcześniej krewnego z Anglii. Jest to kawałek pięknej i bardzo wartościowej ziemi na mazurach, z którą wiąże się jednak mroczna historia jej przodków. Od tej chwili życie Zuzanny nabiera niezwykłego tempa, ale też staje się bardzo niebezpieczne. Krewny, czyli brat babci, dołącza do majątku także list, w którym przedstawia niezbyt chlubną historię rodziny Zuzanny. Kobieta postanawia pojechać na Mazury i od tej chwili ma miejsce szereg dziwnych, trudnych do wyjaśnienia zdarzeń, które przyniosą wiele nieoczekiwanych zmian w życiu bohaterki. Czy najlepszy przyjaciel okaże się wrogiem? Czy nowo poznany mężczyzna, w którym zakochuje się Zuzanna czyha tylko na jej spadek? Kim okaże się jej dotychczasowy mężczyzna? Czy historia z przed kilkuset lat rzeczywiście może mieć takie znaczenie? Tego wam nie zdradzę, ale zapewniam, że mimo początkowego rozdrażnienia, przeczytałam powieść z wypiekami na twarzy. Dużym plusem jest to, iż do końca nie jesteśmy w stanie rozwikłać zagadki. Moje pewne przypuszczenia znalazły potwierdzenie pod koniec książki, ale zakończenie i tak było bardzo zaskakujące. Oczywiście książka należy do grupy lekkich, łatwych i przyjemnych, czyta się ją szybko (jeśli się ma czas wystarczy jeden wieczór). Jedynie mogłabym się przyczepić do postaci Zuzanny, która wydała mi się nijaka, mało zdecydowana, bierna i trochę lekkomyślna. Nie przeszkadzało mi to jednak w zgłębianiu historii rodu Galindów, który dawno, dawno temu zamieszkiwał piękne mazurskie tereny.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
o widzę że już przeczytałąś :)
OdpowiedzUsuńJa czytałam "Niebieskie migdały" i powiem Ci też mi się podobała
Tak nareszcie udało mi się ją skończyć:) A na "Niebieskie migdały" też zapoluję w bibliotece, jak uporam się z marcowym stosikiem.
UsuńNiebieskie migdały tej autorki mam w planach ;)
OdpowiedzUsuńto polecam bo mnie się podobały ;)
OdpowiedzUsuńa mi sie 'przebudzenie' nie podobalo. nudna a na koncu bajka jakich malo :)
OdpowiedzUsuń