3 D Robaki, książka z nalepkami - Wydawnictwo Olesiejuk

Tytuł: 3D ROBAKI. Książka z nalepkami  
Wydawnictwo: Olesiejuk
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 16

To, o czym dziś będę pisać jest...obrzydliwe, przynajmniej dla mnie, bo dla mojego syna wręcz przeciwnie. Tymek uwielbia wszelkiej maści owady, robaki i inne żyjątka. Potrafi godzinami obserwować czerwone pluskwiaki, których na Śląsku wszędzie pełno. Największa zaś radochę sprawia mu szukanie biedronek na łące, które potem masowo przemyca do domu i hoduje w doniczkach z kwiatami. Miłością do robali pała od bobasa i zaczynam się już zastanawiać, czy nie wychowuję czasem przyszłego zoologa. Ostatnio na przykład mieliśmy w domu dwudniowy płacz po tym jak unicestwiłam odkurzaczem pająka w garderobie. Tymek codziennie go odwiedzał i obserwował. Niestety ja nie podzielam jego miłości, szczególnie jeśli chodzi o pająki. W końcu nie wytrzymałam i odkurzyłam dziada. Na drugi dzień usłyszałam płacz i wołanie mojego dziecka: "Pająku, gdzie jesteś? Przyjacielu, gdzie jesteś? Wybrnęłam z tego jakoś tłumacząc synowi, że pająk poszedł zwiedzić nasze mieszkanko...

Po takim wstępie, chyba nie dziwi was moja dzisiejsza recenzja Robaków 3D prawda?
Największą atrakcją tej niewielkich rozmiarów książeczki są oczywiście zdjęcia 3D, które możemy podziwiać przez dołączone okulary. Jeśli jakieś dziecko, tak jak mój syn lubi robaki, będzie miało niesamowitą frajdę z oglądanie prawie żywych chrząszczy, much, skorpionów, pająków, modliszek i pszczół.  Nawet teraz przechodzą mnie dreszcze, jak pomyślę, że jutro znów czeka mnie przyjemność oglądania tych stworków. 

Do książki dołączono także dwie strony naklejek, które można wykorzystać do różnych zabaw (ulubiona zabawa Tymka - straszenie mamy). Oprócz całej plejady pająków, chrabąszczy, gąsienic, stonek, mrówek i ślimaków, na szczęście znalazło się też kilka przyjemniejszych żyjątek jak motyle czy biedronki.

Podoba mi się, że prócz zabawy znajdziemy tutaj także garść edukacyjnych informacji, przekazanych w formie ciekawostek, zagadek, puzzli i zgadywanek.
Zadania takie jak łączenie robaków z pasującymi do nich cieniami oraz układanie puzzli czy nawet szkicowanie skorpiona wpływają dobrze na pamięć i koncentrację i ćwiczą zdolności manualne. Natomiast po przeczytaniu kilku ciekawostek, twoje dziecko dowie się ciekawych rzeczy na temat życia...robali. Wiem, że dziwnie to brzmi, ale czy wiedzieliście, że pszczoły żyją na świeci już od 30 milionów lat? A pająki zmieniają wnętrzności swoich ofiar w płynną masę, aby ułatwić sobie ich spożycie? No i co? Czasem warto się poświęcić i poczytać troszkę obrzydliwości prawda?:):):):):)

Muszę przyznać, że chociaż mnie, samo trzymanie tej książeczki w rękach trochę przeraża, to miałam niewątpliwą przyjemność patrzeć na to, jaką frajdę sprawiła ona mojemu dziecku.

PS Mimo wszystko, liczę na to, że Tymek szybko zapomni o tej książeczce. Jutro rano pewnie znów powie: "Mamusiu moze pooglądamy lobale?

WRRRRRR:):):)

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania tej książeczki, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Olesiejuk





15 komentarze:

  1. Ot widzisz, nasze dzieci też coś łączy :) Moje dziecko jest wprost zakochane w... ślimakach. W innych robakach też, ale już mniej. Nie wiem, co jest w nich tak fascynującego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No coś ty? Ślimaki też przerabiamy, tylko Tymek najbardziej lubi winniczki, które masowo zbiera u dziadków w Iwoniczu:)
      PS Nie mam pojęcia, co jest takiego wspaniałego w oślizłych ślimakach:)

      Usuń
  2. Dla mnie robale są tematem zdecydowanie hardkorowym - nienawidzę bestii i dostaję białej gorączki, kiedy któryś ośmieli się choćby zajrzeć przez okno:) Więc wybacz, ale do książki mnie nie ciągnie xDDD Chociaż mogę zrozumieć dziecięcą fascynację... chyba...:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihih Całkowicie się z Tobą zgadzam:) Dobrze, że twoja córka jest już duża i nie ciągnie jej do takiego towarzystwa:) Zresztą dziewczyny chyba nie mają takich fascynacji:):)

      Usuń
  3. Raczej nie moje klimaty :) Zapraszam na konkurs, do wygrania najnowsza książka Pani Marty Obuch : http://book-and-cooking.blogspot.com/2012/09/zabojczy-placek-dla-niewiernego.html

    OdpowiedzUsuń
  4. HAHA Uwielbiam Tymcia - masz z nim wesoło :) Myślę, że warto przeżyć spotkanie z robalami dla kilku chwil radości dziecka. Gdy byłam malutka zbierałam ślimaki i układałam je na stole w ogrodzie. Za każdym razem mojej Matulce krew odpływała z twarzy, gdy widziała moją "kolonię", na oko 40 winniczków ;) Chętnie kupiłabym dziecku taką książeczkę, żeby tylko nie znosiło mi prawdziwych "lobali" do domu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Winniczki też są nam znane. Kiedy jesteśmy u dziadków na Podkarpaciu chodzimy z workiem i zbieramy ślimaki, a potem przed domem Tymek robi wystawę. Niestety z racji tego, że jest to żywa wystawa i się że tak powiem rozłazi, Tymek spędza całe dnie na poprawianiu obiektów:)
      Ale po twoim przypadku widzę, że nie tylko chłopców fascynuje robalkowy świat:)

      Usuń
  5. O nieeee robaki... Na szczęście ja zamiast Tymcia mam 2 koty które pilnują by żaden robal nie zajął ich domostwa. Każdy śmiałek, który wkroczy na ich teren musi przygotować się na serię tortur, które kończą się dopiero wtedy gdy robal przestanie się ruszać i będzie można go spokojnie zjeść ;-)
    Ale tak na poważnie, takie książeczki 3D to musi być naprawdę niesamowita frajda dla dzieciaków :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, to wielka frajda. Tymek właśnie przygotowuje kartki z życzeniami dla dziadków z robalami w roli głównej:):)
      Powiem Ci, że take koty to dobry pomysł. Niestety w naszym przypadku jeszcze by się nie sprawdził, bo Tymek ma tendencję do głaskania na śmierć:) Pozdrawiam

      Usuń
  6. Takie zamiłowanie do robali w tym wieku jest chyba dosyć powszechne, bo chociaż teraz żadnego takiego nie tknę, to i ja swego czasu bawiłam się w zoologa :). Książeczka zapowiada się świetnie. Widzę, że ma wszystko to, co dzieciaki lubią najbardziej, od miejsca na rysowanie po naklejki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak:) Ja pamiętam, że męczyłam jakieś ślimaki i zbierałam biedronki, ale pająków nieeeee, mam awersję od bobasa:)

      Usuń
  7. Ja też jak byłam mała uwielbiałam owady i wszelakie takie inne stworzonka, do których miłością w dniu dzisiejszym wcale nie pałam. Nawet sobie kiedyś motyla od gąsiennicy wyhodowałam - to niesamowite było, jak któregoś poranka zamiast poczwarki w słoiczku fruwała mi piękna rusałka pawie oczko :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważnie? Ale fajnie:) No to zwracam honor dziewczynom, które również pałają miłością do żyjątek:)
      Może ja namówię mojego Tymka, na takie doświadczenie? Zawsze to lepiej niż hodować pająki:) Pozdrawiam

      Usuń
    2. To fantastyczna sprawa, na następne wakacje możecie spróbować, Tymek to na pewno zapamięta (ja właśnie miałam około 4 lat wtedy). Tylko pamiętaj, że musisz zrobić dobry rekonesans - jak znajdziecie gąsiennicę, to musicie sprawdzić czym się żywi (każdy rodzaj żywi się innymi rodzajami liści), żeby nie było potem rozczarowania, nieszczęścia i... pogrzebu żyjątka zanim się zamieni w pięknego motyla.

      Usuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad