Pięciu Nieudanych - Beatrice Alemagna KONKURS MIKOŁAJKOWY!


Tekst i ilustracje: Beatrice Alemagna
Tytuł: Pięciu Nieudanych
Seria: Polecone z Zagranicy
Tłumaczenie: Ewa Nicewicz-Staszowska
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 36
Oprawa: twarda
Kategoria wiekowa: 4+


Tymek od rana bawi się w księgarnię. Przychodzę, jako klient i proszę o polecenie fajnej książki dla mojego syna. A ten się od razu wyrywa po Pięciu Nieudanych i zaczyna nawijać jak katarynka.


- Polecam tę książkę. Ona jest bardzo fajna. Było sobie takich pięciu Nieudanych. Normalnie oni wszyscy byli felerni. Jeden dziurawy i ja go najbardziej lubię, bo wiesz co? (do klienta na ty?) On się w ogóle nie złościł. Miał tyle dziur, że złości przelatywały przez niego. Drugi był taki… no sklepany… nie... złożony. Na pół. Trzeci sflaczał i spał na ulicy, a gołębie na niego patrzyły. Czwarty wisiał do góry nogami. Zawsze! A piąty to był najbardziej koślawy. I wiesz co? Nic mu nie wychodziło i jak mu w końcu wyszło to oni sobie wszyscy urządzali święto.


- I co oni robili?


- Nic. Ale kiedyś taką drogą o tak, tak szła i tak i zakręcała i do nich docierała to przyszedł taki pan z różowymi włosami. Patrz, jaki śmieszny. Te włosy są najśmieszniejszy. I on do nich przyszedł i się wymądrzał i nie mógł uwierzyć, że oni są tacy. Chciał ich naprawić, ale oni nie chcieli. Bo lubili tacy być hahahaha. I sobie poszli, a ten różowy leżał tam sam. Hihihihi. Ja ich lubię, bardzo wiesz? I mój syn też (Tymek jak się bawi w sprzedawcę to mówi, że ma syna i to z nim czyta wszystkie książki dla dzieci). Bo oni nie muszą wszystkiego robić dobrze wiesz? I tak się lubią.


- A wiesz co?


- Tymek jak się bawimy, że przychodzę do księgarni to nie możesz się do mnie zwracać „Ty”.
- No wiem. Proszę pani, a ta książka ma jeszcze takie fajne litery. Mało ich jest i dzieci ją lubią, bo dają radę same przeczytać. Ja przeczytałem. Eeee znaczy mój syn przeczytał.  Polecam. Szybko się czyta. Gdzieś tak w minutę. Kupisz?
- Pewnie, że kupię :)


No, to tak z grubsza wiecie już, kim są Nieudani z książki włoskiej autorki i ilustratorki Beatrice Alemagny. Krótka książeczka, z małą ilością tekstu, a jednocześnie taka treściwa.  Po prostu bez pardonu wyłożona kawa na ławę.  Są sobie Nieudani. Żyją jakoś tam. Jeden ma dziury, drugi ma wszystko w zagięciach, trzeci ciągle śpi, czwarty widzi wszystko do góry nogami, a piąty jest tak felerny, że szkoda gadać. Niby to prawda. Ale. Pierwszy ma tyle dziur, że przelatują przez niego wszystkie złości (ulubieniec Tymka), drugi w zagięciach przechowuje wspomnienia. Trzeci jest trochę niemrawy i słaby i raczej się niczym nie przejmuje, czwarty ma pomysły postawione na głowie i widzi wszystko z innej perspektywy. A piąty to już wiecie, co jakiś czas ma święto, kiedy w końcu coś mu wyjdzie. Wystarczy spojrzeć na nich z tej inne, lepszej strony.



Kiedy przychodzi do nich pan Idealny i od progu chce zmieniać, naprawiać, Nieudani informują go, że lubią siebie. Bawi ich, że tacy są i często się przekomarzają, kto z nich jest najbardziej felerny.  Znajdują w tych swoich ułomnościach zalety, które stanowią sens ich życia i wspólnej przyjaźni. A co najważniejsze, akceptują siebie nawzajem i tyle.




Piękna książka. Autorka mówi do dzieci prosto i dosadnie. Nie owija w kolorową bibułkę. Nie musisz być idealny, żeby być szczęśliwy. Ważne, żeby akceptować siebie, traktując wady z lekkim przymrużeniem oka. A może da się je przekuć w zalety? Pewnie, że warto się doskonalić i mieć ambicje. Tylko trzeba uważać, żeby dążenie do doskonałości nie przesłoniło nam tego, co najważniejsze.  My dorośli bardzo często nie potrafimy tego zrozumieć, a dziecko? Łapie w lot, o co chodzi.


"Bo oni nie muszą wszystkiego robić dobrze wiesz?"


Pięciu Nieudanych, trzecia książeczka wydawnictwa Dwie Siostry z serii Polecone z Zagranicy zdobyła specjalne miejsce na Tymkowym regale. To pierwsza książka, którą przeczytał sam od deski do deski. Po prostu siadł na podłodze i powoli składał. Wysiłek był, ogromny. Ale chciał. A potem wykrzyknął: Przeczytałem! Jaka fajna!
Tekstu (wersaliki) jest mało, dlatego Pięciu Nieudanych, którzy według nas są bardzo udani, polecam i małym dzieciom i starszym przedszkolakom. Można podziwiać świetne ilustracje autorki i zagłębić się w tekście, a potem wspólnie pośmiać się ze swojej felerności.



KONKURS


Mam dla Was jeden egzemplarz Pięciu Nieudanych do rozdania.
Kto chętny niech się zgłasza pod postem. Wystarczy w kilku słowach pośmiać się ze swoich felerności. Oczywiście z przymrużeniem oka, jak Pięciu Nieudanych.  Konkurs trwa do niedzieli (29 listopada, do północy). W poniedziałek ogłoszę zwycięzcę i poproszę o szybki kontakt, aby książeczka mogła dotrzeć na Mikołaja. Tradycyjnie już proszę o zostawienie maila i informuję, że wysyłam nagrody tylko na terenie Polski.



ROZWIĄZANIE KONKURSU

Dziewczyny, pięknie dziękuję za taki odzew w konkursie. Jesteście wielkie, nawet ze swoimi felernościami. Wybór był bardzo trudny, ale muszę przyznać, że najbardziej urzekła mnie odpowiedź MamyJanka i to do niej właśnie pofrunie "Pięciu Nieudanych". Gratuluję i proszę o szybki kontakt na maila: orzechjulia@gmail.com

15 komentarze:

  1. Ja niektórzy wiedzą, zajmuję więcej miejsca niż przeciętna osoba :-) Tu jest mnie więcej i tam mnie jest więcej, a w innym miejscu mniej. Ale za to nadrabiam uśmiechem i empatycznością. A dobry humor tryska z każdego miejsca większego niż normalna osoba! ;-)
    pplachta.ewelina@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nieudana? E tam. Impossible :) No dobra powiem Wam w sekrecie, że dosładzam herbatę w jeszcze większym sekrecie. Czy wy wiecie, że mój mężczyzna, znany mi od 10 lat! myśli że piję gorzką hihi Bo ja w ogóle słodycze to z przyzwoitości, a wręcz namawiać mnie trzeba. To wersja oficjalna. A kto ma tajemną szufladę z truflami? No kto? Nie, na pewno nie ja ;P
    jusssi@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem mamą poplątaną mam trochę nie zgrabne nóżki jak u małej kaczuszki, nosek jak kartofelek, brzuszek jak bombelek ale czy to ważne jest kiedy mamą cudownych dzieci się jest! A już nie wspomnę o mych cudownych wypiekach które jedzą ptaszki za miasto Nas ale czy to ważne że dobry cukierników nie jestem skoro najwięcej frajdy nam daje zabawa z mąką cukrem i takie tam... Cudownie być doskonała w swej niedoskonałości �� anetagrochal.ag@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm, ja mam wręcz przeciwnie do pierwszej przedmówczyni. Ja... znikam. Dosłownie. Maleję, chudnę. Gubię się w ubraniach. Ale za to jaka jestem ekonomiczna! Wymieniam się ciuchami z najstarszymi dziećmi ;) O!
    mamaleena@O2.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm, ja mam wręcz przeciwnie do pierwszej przedmówczyni. Ja... znikam. Dosłownie. Maleję, chudnę. Gubię się w ubraniach. Ale za to jaka jestem ekonomiczna! Wymieniam się ciuchami z najstarszymi dziećmi ;) O!
    mamaleena@O2.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja ‘felerność’ podobno ma ‘wdzięk kobiecości’ – jak mówi z błyskiem w oku mój mąż oraz jest ‘taka mamowa’ – co z rozbrajającym uśmiechem mówi synek Ziemowit. A ja po prostu … popycham drzwi, chociaż jest wyraźnie napisane ‘ciągnąć’, śmieję się jeszcze bardziej, kiedy próbuję im wytłumaczyć, co mnie tak rozbawiło, wchodzę do pokoju po to, by zapomnieć co miałam w nim zrobić i powiedzieć, nie rozumiem miny syna, gdy w aucie wtóruje ulubionej piosenkarce,
    a podczas każdego (kolejnego) seansu „Króla Lwa” dopada mnie katar i nagle ‘łzawią mi oczy’.
    Taaak … ‘wdzięk mamowej kobiecości’ nie jedno ma imię ;) Dla jednych to feler, a dla chłopaków, to jedna z tych rzeczy, o których się nawet filozofom nie śniło, niewyczerpane źródło rodzinnych anegdot oraz tajemna pozytywna energia i urok;)

    pozdrawiam
    Aniela m
    e-mail: nadamagdamus@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  7. cała jestem Nieudana
    nie chce mi się wstawać z rana
    krzywe plecy, mały biust
    i nierówny wykrój ust,
    orli nos, pod okiem worek -
    taki ze mnie człek-potworek
    ale piękna znów się czuję, kiedy On mnie pocałuje :)
    syn też nie chce innej mamy -
    woła: taką cię kochamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książeczka dotarła - zapomniałam dodać, że dobra lektura też pozwala zapomnieć o niektórych felerach :) Dziękuję!

      Usuń
    2. A pewnie, że pozwala zapomnieć. Szczególnie jak się patrzy na Pięciu Nieudanych :)
      Udanej lektury:)

      Usuń
  8. Oj tam takie tam felery:
    że w ulubionych spodniach moje "boczki" wyglądają jak muffinek? przecież to moje ulubione ciastko a poza tym kto nie lubi słodkich babeczek;);)
    że nie rozróżniam prawej od lewej? a mój mąż tłumacząc mi jak gdzieś dojść zawsze mówi... skręcisz w prawo... W PRAWO;) skąd on wie że ja rzeczywiście w myślach skręciłam w lewo;) a mimo tego polega na mnie przy odczytywaniu GPSa;)
    Ale w oczach moich dzieci mama jest najpiękniejsza i najmądrzejsza! I tego się trzymajmy;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przecudowne ilustracje :D
    Pozdrawiam,
    Artemis
    http://artemis-shelf.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Buńczuczna. Tak, taka bywam. Przekorna, złośliwa, zadziorna. Raz jechałam do babci z naleśnikami szpinakowymi. Bardzo mi zależało, żeby były jeszcze ciepłe, więc gnałam znanymi uliczkami. Skręciłam w jednokierunkową, jadę spokojniej, bo ciasno. Naprzeciwko jedzie fura, taka sobie. Ale myślę - co do diabła!? A gdybym jechała z córeczkami!? Osioł, jełop - to najdelikatniejsze z określeń, które rzucałam pod adresem łamiącego przepisy mężczyzny (jadącego pod prąd!), na głos - oczywiście - gestykulując zawzięcie, żeby widział, jaka jestem zła, a on jaki nieodpowiedzialny. Jadę ja, jedzie on, a właściwie - oni. Rzucam mięsem, bo nie ustępują mi drogi, oczy mi wychodzą z orbit - jak można być takim durnym(!!!), łamią przepisy i ja - matka czuję się ODPOWIEDZIALNA (dzieci były w domu rzecz jasna, ale potencjalne niebezpieczeństwo czyhało)! Po chwili mięknę, zaczynam myśleć, że ich jest dwóch, ja sama. Panowie stanęli w poprzek ulicy (Korfantego konkretnie), dobrze, że siedziałam - zmiękły mi nogi. Wyszli z auta. I... wyjęli odznakę policyjną. Śmiałam się i płakałam. Głupia, winna sama sobie, z zadartym nochalem, który dobrze utarty (mili panowie nakazali zamiast mandatu zakupić prezenty dla córeczek o wartości 300 złotych:) spowodował, że rozsądniej poruszam się po znanej mi okolicy. No i patrzę na znaki:) A młode wzbogaciły się o stertę książek polecanych przez Newsweeka:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapominam... Słoń Trąbalski to przy mnie bardzo pamiętliwy i zorganizowany osobnik;) Termin ubezpieczenia? Minął dwa dni temu?!?! To dobrze, że cztery dni temu zapodziałam klucze do auta i tak nigdzie nie ruszam...
    Nie ma chleba, masła, sera i kawy? Kiedy się to skończyło? Nie martwcie się, jest wędzona makrela i pięć trzypaków sezamków (uwielbiam:)) ;)
    Obiecałam nie kupować książek? Komu? I kiedy? Musiałam być bardzo poważnie chora, a decyzje podjęte w takim stanie nie są ani odrobinę wiążące:P
    Czemu się nie odzywasz? Bo "się gniewamy"? Bzura, ja w pięć minut po kłótni wszystko wybaczam:)

    Zapominanie jest czasem dobre (choć dość rzadko, niestety...;))!:)

    Pozdrawiam:)
    blakcent@interia.pl

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz swój ślad